Rekolekcje
z księdzem Krakowiakiem za nami, a ja, zanim coś na ten temat tu napiszę, muszę
podzielić się swoim najnowszym felietonem napisanym dla „Warszawskiej Gazety”. Wspominamy
świętej pamięci Andrzeja Leppera. Bardzo proszę, pomódlmy się za jego duszę.
Nie pamiętam dziś który to był rok, a
sprawdzać nie będę, ale do dziś pamiętam bardzo wyraźnie, jak zbliżały się wybory
na Prezydenta RP i jednym z chętnych do tej funkcji był niegdysiejszy śp.
Andrzej Lepper. Pamiętam tego biedaka z tego względu, że w tamtych oto dniach,
spotkałem go – wówczas niemal kompletnie jeszcze nieznanego polityka – tu w
mieście, jak tam stał i zbierał podpisy, które miały mu umożliwić kandydowanie.
Stał więc Andrzej Lepper na przystanku tramwajowym na katowickim rynku w długim
czarnym płaszczu i ku obojętności przechodniów próbował zachęcać Polskę do
poparcia go na samym początku jego politycznej drogi. Prezydentem Andrzej
Lepper wprawdzie nie został, ale, owszem, uzyskał pewną pozycję, w pewnym
momencie nawet wicepremiera w koalicyjnym rządzie Prawa i Sprawiedliwości, by
następnie do tego stopnia dać się uwieść marzeniom o potędze, że owe ambicje kosztowały
go życie.
Pamiętamy wszyscy Andrzeja Leppera –
niech Mu ziemia lekką będzie – i pamiętamy też, że prawdopodobnie nikt tak
bardzo jak on w najnowszej polskiej historii nie zafunkcjonował jako symbol tępej
bezczelności i chamstwa. Przede wszystkim chamstwa. W czym rzecz? To też
pamiętamy i nie ma powodu by wszystkie te ekscesy, których był Andrzej Lepper
bohaterem, dziś przypominać. Powodem jednak dla którego dziś wspominam tego
człowieka, nie tyle jest on sam, co świat polityki, który obserwujemy dziś, a
którego on nawet nie zdążył doświadczyć. Otóż kiedy obserwuje to co się nie
dość że dzieje w publicznej przestrzeni, ale jest wręcz akceptowane, by nie
powiedzieć afirmowane, to myślę sobie, że wspomniana „tępa bezczelność” czy
„chamstwo” Andrzeja Leppera, to przy naszych dzisiejszych doświadczeniach wzór
dyplomacji i czystej ludzkiej elegancji. Kiedy Andrzej Lepper wraz ze swoimi
kolegami blokował sejmową mównicę, cała Polska była zszokowana, wrecz
nieprzytomna z oburzenia. Kiedy po kilku latach znacznie większa grupa,
znacznie poważniej traktowanych posłów, zablokowała nie tylko mównicę, ale salę
sejmową, i to nie na parę minut, ale na całe tygodnie, publiczny komentarz był
taki, że właściwie mamy do czynienia tylko ze zwykłą polityką. Ale co tu mówić
o zdarzeniach z roku 2016? Przepraszam bardzo, ale czy ktokolwiek kiedykolwiek
słyszał z ust czy to Andrzeja Leppera, czy któregokolwiek z posłów Samoobrony,
słowa choćby delikatnie zbliżone do słynnego „jebać”, czy równie słynnego
„wypierdalać”?
Ale nie chodzi tylko przecież o słownictwo,
które na tym poziomie, czego jestem pewien, Andrzej Lepper musiał mieć
opanowane do perfekcji, tyle że się z tym nie obnosił, tak jak wielu
dzisiejszych intelektualistów. Gdy piszę ten tekst, słyszę, że niesławny
Władysław Frasyniuk publicznie, w stacji TVN24, nazwał polskich żołnierzy
„psami” i „śmieciem”. Uważam, że to jest wręcz idealny moment, by przypomnieć
postać Andrzeja Leppera, człowieka mądrego, wrażliwego, wielkiego patrioty, a
przede wszystkim dżentelmena. Jestem pewien że on, znosząc naprawdę wiele, tego
by akurat nie zniósł.
Fakt, A. Lepper przy obecnych działaczach opozycji wygląda jak Ronald Reagan co najmniej.
OdpowiedzUsuńKiedyś na jakimś szkoleniu z tzw rozwoju i innych podobnych bzdur zaczepiłem w przerwie prowadzącego o Andrzeja Leppera, który jeszcze wtedy szczęśliwie żył. Uczciwie mi odpowiedział ,że jego zdaniem Lepper powinien być wzorem pracy nad sobą, zmianą wizerunku itd. Zaraz później jednak równie uczciwie dodał, że tego przykładu nie może podawać na wykładach. Biedny śp. Andrzej Leppper, niech mu ziemia lekką będzie .
OdpowiedzUsuń@Pawel
UsuńI pomyśleć, że go zgubił zaledwie jeden błąd.