wtorek, 31 sierpnia 2021

Czy katolicka inteligencja wierzy w Krew Jezusa Zmartwychwstałego?

 

      Zakładam że większość z nas zwróciła uwagę na wypowiedź prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej, Sławomira Nitrasa, który zechciał zapowiedzieć ostateczny upadek katolickiej wiary w Polsce, a uczynił to w formie proroctwa radosnego. Nie bardzo lubię cytować słów kogoś takiego jak Nitras akurat, ale ponieważ może się zdarzyć, że ktoś nie wie w czym rzecz, a poza tym i tak, jak się za chwilę przekonamy, może być jeszcze gorzej, bardzo proszę:

Nie wiem, czy przyjazny rozdział Kościoła od państwa jest dzisiaj możliwy. Bo coś się stało. Mam takie poczucie, że w ostatnich sześciu, siedmiu latach Kościół wypowiedział trochę posłuszeństwo temu państwu, złamał pewien standard, który w państwie obowiązuje. Dlatego nie wiem, czy nam jest potrzebny przyjazny rozdział Kościoła od państwa? A może potrzebna jest jakaś kara za to zachowanie? Uważam że za naszego życia katolicy w Polsce staną się mniejszością. Dobrze, żeby to się stało w sposób niegwałtowny, racjonalny, a nie zasadzie pewnej zemsty. Na zasadzie: to jest uczciwa kara, za to, co się stało. Musimy was opiłować z pewnych przywilejów, dlatego, że jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę, jeżeli się cokolwiek zdarzy”.

      Gdyby w tym momencie ktoś podejrzewał, że zamierzam poświęcić ten tekst Nitrasowi, to muszę go wyprowadzić z błędu i poinformować raz jeszcze, że będzie znacznie gorzej, bo oto przed nami guru katolickiej publicystyki, sam Tomasz Terlikowski. Proszę sobie bowiem wyobrazić, że wśród naprawdę wielu głosów potępiających postępek Nitrasa, znalazło się też parę, które wzięły zacytowaną wyżej wypowiedź w obronę, w tym jak najbardziej głos Terlikowskiego. Proszę posłuchać, co ów – jak się sam wszędzie przedstawia – „mąż jednej żony i ojciec piątki dzieci” miał do powiedzenia w omawianej dziś kwesti:

Męczy mnie nieustająca histeria. Powiedzenie, że w Polsce katolicy nie będą większością, nie jest ani atakiem, ani niszczeniem, jest nieaktualną już w dużej mierze diagnozą. Nieaktualną, bo w Polsce katolicy większością już nie są. Realnie wierzących i praktykujących jest mniej niż połowę, a wśród młodzieży jest kilka, może kilkanaście procent. Inni są już poza Kościołem. I dotyczy to zarówno prawicy, jak i lewicy. Nieustanna histeria, zamykanie oczu na fakty, budowanie wizerunku nieustannie skrzywdzonych nie pomaga w przyciąganiu tych, którzy odeszli. Jeśli rzeczywiście wierzymy, że Kościół ma im coś do zaoferowania, że Jezus jest jedyną drogą do zbawienia, to może warto zacząć Jego głosić, a nie dzielić się swoimi frustracjami, których jedynym celem realnym jest wzmacnianie jednej ze stron plemiennego sporu!

       Ktoś powie, że dyskutowanie z Terlikowskim na temat Wiary, a już tym bardziej na temat kondycji Kościoła w Polsce, nie ma najmniejszego sensu, tak jak nie ma sensu prowadzenie dysput tego typu z kimś, dla kogo wiara w Jezusa Zmartwychwstałego wiąże się bezpośrednio z kwestią – proszę mi wybaczyć, ale nic bardziej adekwatnego nie przychodzi mi do głowy – dupcenia i tego co z niego wynika. Dla mnie bowiem Tomasz Terlikowski, a przy okazji jego szanowna małżonka, to są ludzie, którzy swego czasu – jeszcze zanim się pobrali – uznali, że jeśli natychmiast nie zaczną chodzić regularnie do kościoła i wypełniać Boże przykazania, to skończą jak zwykłe ladacznice. Z tego też względu, oni w pewnym momencie tak się na wspomnianym poziomie nakręcili – a Tomasz Terlikowski jest tu naturalnym zwiastunem ostatecznej Prawdy – że w ich rozumieniu, każdy kto nie dzieli ich poglądów na świat i świata tego pułapki, jest skazany na potępienie.

       I stąd też dzisiejsze oświadczenie Tomasza Terlikowskiego w sprawie wyskoku posła Nitrasa. Moim zdaniem było tak, że kiedy ten się odezwał jak odezwał, a większość słuchaczy zaczerwieniła się ze wstydu, względnie oburzenia, Terlikowski odnalazł w owej wypowiedzi prawdę, która go dręczy od dziesięcioleci, a która głosi, że dzisiejszy świat, w tym oczywiście Polska, to przede wszystkim niekontrolowana ruja i poróbstwo. Właśnie taka: niekontrolowana, a więc odmienna od tej, którą kontrolują on i jego żona.

        Ktoś się mnie w tym momencie spyta – i nie twierdzę, że się temu dziwię – o co mi chodzi z tym seksem. Otoż chętnie odpowiem. Gdy na przestrzeni dziesięcioleci obserwuję publicystyczną działalność Tomasza Terlikowskiego – przypomnę, że jednego z czołowych publicystów katolickich – nie jestem w stanie dostrzeć jednego choćby przypadku, by zainteresował się on jakąkolwiek kwestią zwiazaną z religijnością inną niż seks, wierność małżeńska, aborcja, homoseksualizm, czy pedofilia księży. Nie pamiętam, by ubolewając, czy to nad kondycją naszej Wiary, czy wręcz nad zdradą papieża Franciszka, Terlikowski był przejęty tym, że Kościół nasz zatracił perspektywę wyznaczaną przez Mękę i Zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Gdy on oburza się kolejnymi słowami papieża Franciszka, nigdy nie ma na myśli kwestii Wiary, lecz wyłącznie poboczne tematy, takie jak rozwody, homoseksualizm, czy miłosierdzie dla rozwodników, ewentualnie oczywiście wspomnienie starych dobrych czasów, gdy Kościół to był ogień wypalający wszystko zło.

       Tak samo dziś, gdy on patrzy z jednej strony na dzisiejszą Polskę, a z drugiej wsłuchuje się w słowa Sławomira Nitrasa, gdy ten zapowiada koniec Królestwa, nie pozostaje mu nic innego jak pokiwać mądrze głową i ogłosić, że w sumie Nitras ma rację, no bo gdzie jest ten Kosciół, jeśli zapomnieć na chwilę o Terlikowskim, jego żonie, ich dzieciach, no i ich paru znajomych ?

      Jak już informowałem, miniony tydzień spędziłem w Domu Rekolekcyjnym w wiosce Bąblin niedaleko Obornik Wielkopolskich, gdzie wraz z tłumem pięknych, rozmodlonych w Bogu ludzi, wielbiłem Pana. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpiwości, że gdyby tam jakimś cudem pojawił się Tomasz Terlikowski z rodziną, to już po chwili wszyscy zaczęliby prosić Boga, by im zamienił Terlikowskich choćby na Nitrasów, jeśli tylko w ogóle coś takiego istnieje.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...