czwartek, 10 czerwca 2021

O sprowadzaniu rzeczy do Goebbelsa

 

      Proponuję byśmy dziś może zaczęli od Wikipedii:

Reductio ad Hitlerum, czasami Argumentum ad Hitlerum, także: ad Nazium – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym następuje próba unieważnienia czyjegoś stanowiska na podstawie tego, że ten sam pogląd miał Adolf Hitler lub NSDAP.

Zauważony przez Leo Straussa w 1953 roku reductio ad Hitlerum zapożyczył swoją nazwę od terminu używanego w logice, reductio ad absurdum. Według Straussa reductio ad Hitlerum jest formą ad hominemad misericordiam, czyli błędem nieistotności. Sugerowanym uzasadnieniem jest poczucie winy przez skojarzenie. Jest to taktyka stosowana w celu wyeliminowania argumentów interlokutora, ponieważ takie porównania mają tendencję do rozpraszania uwagi i powodowania złości adwersarza.

       Przyznamy chyba wszyscy, że zwłaszcza w ostatnich czasach, gdy opisane wyżej zjawisko, czyli dramatyczne nadużywanie owego przedziwnego sposobu walki z przeciwnikiem, rozpanoszyło nam się niemiłosiernie, fakt że, jak się okazuje, sposób ten jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku został nazwany i pokazany palcem, musimy przyjąć z satysfakcją. Ja dziś może jednak chciałbym zwrócić uwagę na coś, co mnie przy tej okazji bardzo zainteresowało, tyle że w tej konkretnie sytuacji nie do końca jako owo Reductio at Hitlerum, ale coś co możemy opisać jako Reductio ad Goebbelsum, co zresztą, zgodzimy się chyba wszyscy, nie robi większej różnicy.

      Otóż, proszę sobie wyobrazić, znany nam niefortunnie uniwersytecki profesor Jan Hartman wypowiedział się na temat krakowskiego arcybiskupa Jędraszewskiego, a uczynił to w następujący sposób:

Obawiam się, że przemilczanie nazistowskiej retoryki pogrobowca Goebbelsa, którym jest Jędraszewski, ma te same podstawy i powody, dla których nie mówi się o napaści Kościoła na Polskę we wrześniu 1939 r. czy ewakuowaniu zbrodniarzy hitlerowskich przez Watykan.

Nie można mówić, że Jędraszewski jest ‘tylko faszystą’. To nie jest ‘tylko’ – to po pierwsze. Po drugie, jest kimś gorszym. Nie mówi językiem włoskich biskupów i papieży łaszących się do Mussoliniego, lecz językiem samego Hitlera. Jędraszewski przekroczył granicę między faszyzmem a nazizmem – nie wolno udawać, że się tego nie widzi”.

      Ktoś powie, że Hartman zwariował i to jest oczywiście bardzo możliwe, podobnie jak możliwe jest to, że on zwariował jeszcze w czasach, gdy liberalne media w Polsce nie wiedziały o jego istnieniu i potrzebowały trochę czasu, by mu założyć na łeb postronek. Nie o to jednak chodzi. To bowiem co mnie bardzo interesuje – a Hartman jest tu zaledwie dość ciekawym przykładem – to dlaczego akurat Hitler, Goebbels, czy ogólnie nazizm. Ten nasz świat trwa niezliczone już wieki, mniej więcej od czasu gdy wąż uwiódł Ewę, Kain zabił Abla, a potem wszystko już poszło z górki, i – przepraszam wszystkich bardzo – ale, jeśli przyjrzymy się losom wspomnianego świata, to cóż nam po Hitlerze? I proszę mi uwierzyć, że nie mam tu na myśli ani króla Heroda, cesarza Kaliguli, króla Henryka VIII, Stalina, czy reprezentującego już nowsze czasy Pol Pota. Przecież, jak to się niekiedy mawia, „tego kwiatu jest pół światu”. A zatem, pozwolę sobie powtórzyć: co nam może taki Hitler?

       Czemu zatem stało się tak, że to właśnie owi wybitni przedstawiciele narodu niemieckiego zasłużyli na to wyróżnienie, by ich stawiać jako wzór manipulacji? Ktoś powie, że to dlatego, że II Wojna Światowa miała miejsce stosunkowo niedawno, jej skutki objęły znaczną część tak zwanej „cywilizowanej” części globu, no a poza tym, gdy chodzi o zasługi owych Niemców, to co do ich oceny zgadzają się akurat wszyscy. Tu akurat, pomijając samych Niemców, istnieje pełna zgoda co do tego, że Hitler to, krótko mówiąc „bad guy”, i to, idąc dalej wspomnianym tropem, „bad guy” do tego stopnia, że trudno znaleźć coś lepszego, gdy celem jest poniżenie, a przynajmniej doprowadzenie do wściekłości przeciwnika. I znów, te wszystkie wyjaśnienia brzmią dobrze, zwłaszcza gdy, jak wiemy, dla wielu nie było w historii świata większego zła, jak Holokaust, a odpowiedzialnoscią za niego mozna obarczyć Polaków, ewentualnie Kościół Katolicki. To wciąż nie jest wystarczający powód, by – tak jak to ma miejsce w przypadku wybryku Hatrmana – akurat Goebbelsa, stawiać jako jedyny wzór wcielonego zła.

      Otóż, moim zdaniem, to wszystko bierze się stąd, że taki Hartman, profesor uniwersytetu, w gruncie rzeczy przedstawia intelektualny poziom zwykle zarezerwowany dla tak zwanego „prostego chłopa”, który jedyne co wie, to to, że dobry był Gierek, a zły Hitler, ewentualnie Kaczyński, i wszystko co dalej, czy głębiej pozostaje dla niego niedostępne. I znów ktoś powie, że może Hartman jest na tyle sprytny, że on zdaje sobie sprawę z tego, że ludek do którego on się zwraca nie będzie wiedział kim był Kaligula, Neron, czy Pol Pot, a z kolei Stalin jest mu duchowo zbyt bliski, by szargać jego pamięć. No ale tu też mamy kłopot, bo ci co są jako tako otwarci na słowa Hartmana, nie dość że nie mają pojęcia, czym jest faszyzm, a czym nazizm, to im nazwisko Goebbels mówi mniej więcej tyle samo co nazwisko jego sekretarki, Pomsel. Hitler – owszem, ale Goebbels – mowy nie ma. To już, przepraszam bardzo, ale o wiele lepiej byłoby gdyby on, próbując obrazić abp. Jędraszewskiego, wspomniał Hitlera. Że to by mogło Hartmana wpędzić w prawne kłopoty? No więc dobrze, w takim razie trzeba było po prostu napisać: „Obawiam się, że przemilczanie nazistowskiej retoryki pogrobowca Goebbelsa, w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego, którym jest Jędraszewski, ma te same podstawy i powody...” itd.

     Jestem pewien, że tu by wszystko zagrało, zarówno pod wzgledem zarówno procesowego bezpieczeństwa, jak i skuteczności propagandy. Wprawdzie i tu, ci co śledzą publiczną aktywność prof. Hartmana, nie bardzo byliby w stanie przyjąć zdania przekraczającego klasyczne 15 słów, ale Kaczyńskiego z księdzem by połączyli, a Hitler też by się im we łbach z automatu pojawił.  No ale wygląda na to, że Hartman to jednak nie tylko wariat, ale zwykły bałwan.




 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...