Wczoraj przyniósł nam Internet pewną naukę,
moim zdaniem, nadzwyczaj interesującą, a ponieważ, jak mi wiadomo, znaczna
część z nas trzyma się bardzo z dala od tego akurat źródła swojej codziennej
wiedzy, pomyślałem że się nią tu podzielę, choćby po to by żadnego z nas nie
ominęła szansa poznania czegoś, co wiedzieć jak najbardziej warto. A zaczęło
się od tego, że media tak zwane oficjalne poinfomowały nas o tym że w
oczyszczalni ścieków w Ząbkowicach Śląskich, podczas czyszczenia jednego ze
zbiorników, pracownik trafił na zwłoki płodu, i to płodu na tyle już dużego, że
postanowił o swoim odkryciu powiadomić policję. Ta z kolei widząc to co widzi,
uznała sprawę za na tyle poważną, że zdecydowała się powiadomić o niej służby
medyczne, oraz oczywiście prokuratora. Wstępnie stwierdzono tylko tyle, że w
chwili śmierci wspomniany płód miał grubo ponad cztery miesiące, natomiast cała
reszta, a więc to, kim jest matka i co lub kto sprawił że doszło do tego
nieszczęścia pozostaje do dziś tajemnicą.
I pewnie na tym moglibyśmy te nasze smutki
zawiesić do czasu uzyskania bardziej szczegółowej w tym temacie wiedzy, gdyby
nie fakt, że owo zdarzenie – i tu wkracza do akcji Twitter – wywołało
histeryczną wręcz reakcję wszelkiego możliwego lewactwa, spod wszelkich
możliwych symboli, w postaci tłumaczenia każdemu kto ma tylko ochotę słuchać,
że w końcu nie stało się nic takiego, poza zwykłym poronieniem. W końcu kobiety
na całym świecie niemal od zawsze tracą ciąże każdego dnia i nigdy dotychczas
nie było tak, by z tej okazji były one prześladowane przez policję i
prokuraturę. I że jeśli tak dalej pójdzie, to już wkrótce policja będzie
przyszukiwała wszystkie oczyszczalnie ścieków w kraju i wzywała polskie
kobiety, by przedstawiały zużyte podpaski jako dowody w tym czy innym
śledztwie.
To natomiast co mnie w tym wszystkim tak porusza,
to wbrew pozorom nie owa demonstracja klasycznego zidiocenia, ale wręcz
przeciwnie, swego rodzaju cwaniactwa. Otóż ja nie mam wątpliwości co do tego,
że nawet najgłupsi z nich doskonale zdają sobie sprawę z tego, że tym razem
stanęli nie wobec zwykłego poronienia, czy choćby najmniej cywilizowanej formy
aborcji – bo przeciw tym zjawiskom zdążyli się już uodpornić – ale
paradoksalnie właśnie dziecka spłukanego w toalecie. Jestem w stu procentach
przekonany, że każdy z nich wie doskonale, że to co odnaleziono w tych ściekach,
to nie była kupka zakrwawionych tkanek, ani tym bardziej plamka samej krwi, ale
coś co do tego stopnia przypominało człowieka, że ów biedny pracownik
oczyszczalni się zaniepokoił. I to akurat – mimo iż udają że jest inaczej – oni
wiedzą doskonale, że on zobaczył maleńkie, skutecznie obmyte z krwi, martwe
dziecko. I ta pewność moim zdaniem sprawia, że się zdenerwowali do tego
stopnia, że postanowili tę prawdę zakrzyczeć, kłamiąc sobie samym prosto w
oczy.
Oni wszyscy, jestem tego pewien, wiedzą tak
samo dobrze jak każdy z nas, że tak duże dziecko nie jest w stanie ot tak sobie
wyskoczyć z matki, kiedy ona siedzi na toalecie i robi siusiu, i że ona albo była
w takiej desperacji, że je sobie z siebie wydłubała przy pomocy jakiegoś
narzędzia, albo ktoś – czy to ojciec dziecka, czy może jej rodzice – ją do tego
skłonił siłą lub bardzo poważną perswazją, lub ewentualnie ów przedwczesny
poród spowodował jakiś wynająty konował. A ponieważ zrobił to całkowicie
nielegalnie, to owa zbrodnia została na tyle ukryta, że jedynym lepszym
rozwiązaniem było to dziecko zjeść. I oni to wiedzą. A wiedząc to, mają jak
najbardziej świadomość, że los owej nieszczęsnej matki pozostaje dramatycznie
wręcz dla nas nieznany, nie wykluczając też i takiej możliwosci, że ona
również, podobnie jak jej dziecko, została spuszczona do jakiegoś
odpowiadającego jej rozmiarom zbiornika.
A więc
oni to wiedzą. A ja sobie myślę, że skoro to wiedzą, a mimo to wciąż coś plotą
na temat zygoty, podpasek i wczesnych poronień, to znaczy że coś ich bardzo,
ale to bardzo, dręczy. I domyślam się jak najbardziej, co to takiego. Otóż, jak
już wspomniałem wcześniej, jest to strach przed tym, że trzeba im będzie
zaakceptować fakt, że to o co oni z taką zawziętoscią walczą i co w wielu
wypadkach stanowi sens ich życia, to o prawo do bezkarnego unicestwiania tego
co bezbronne. Mało tego: chodzi o prawo do otwartego głoszenia owego
przekonania, że zabójstwo może być... cool. I oni wszyscy nagle to
ujrzeli tak strasznie wyraźnie w obrazie tego dziecka, w tej jego koszmarnej
podróży wśród naszych szczyn, gówien i innych nieczystości, do wyboru do
koloru.
Przepraszam
bardzo, ale, moim zdaniem, choćby najbardziej okrutna prezentacja
poćwiartowanych dziecięcych zwłok, a tym bardziej demonstrowanie owych
wymodelowanych w skali 1:1 figurek dwunastotygodniowych dzieci, czy ich stópek
i paluszków na przypinkach, to ledwo słyszalny szept wobec dzisiejszych myśli o
tym dziecku w oczyszczalni ścieków w Ząbkowicach Śląskich.
Czy w związku z tym jest coś na co szczególnie
liczę? Powiem szczerze, że nie bardzo. Moim zdaniem, mając dzisiaj już tylko
ten jeden wybór pomiędzy przyznaniem, że to co znaleziono w owym zbiorniku to
człowiek i że ktoś się do jego śmierci przyczynił, a powtarzaniem w kółko
zaklęć na temat zygoty, oni wybiorą zygotę. Może z wyjątkiem choćby tego
jednego nawróconego... a z mojego punktu widzenia, to już byłby sukces i
nadzieja na lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.