Kiedy na to trafiłem, w
pierwszej chwili pomyślałem, że to jest jedna z tych fejkowych informacji
rozsiewanych niemal każdego dnia przez jakieś bardzo podejrzane, a przy tym
mocno konserwatywne portale, ewentualnie też że mogło dość do zwykłej
manipulacji, których też jest wokół niemało. Ponieważ jednak zrobiła ona na
mnie duże wrażenie, postanowiłem sprawę zbadać i proszę sobie wyobrazić, że nie
ma mowy o nieporozumieniu. Rzeczy mają się dokładnie tak jak zostały
przedstawione. A chodzi mianowicie o to, że niemiecka minister rolnictwa,
niejaka Julia Klöckner, powołując się na ekspertyzy zaprzyjaźnionych ośrodków
badawczych, stwierdziła że w niemieckich wylęgarniach kurcząt niszczy się 40
mln jaj (rozumiem że rocznie?) wraz ze znajdującymi się w nich kogucikami.
Dlaczego kogucikami, a nie kurkami? Sprawa jest prosta: nadmierna liczba
kogutów, ze względu na to że one ani nie znoszą jaj, ani też ich mięso nie jest
szczególnie wartościowe, stanowi dla niemieckich kurzych farm niepotrzebny
kłopot. A zatem polityka biznesowa niemieckich hodowców – podobnie, jak sądzę,
wszystkich hodowców na świecie – jest taka, że w momencie gdy stwierdzą że w
jajku rozwija się kogut, owo jajko ulega zniszczeniu.
I oto w tym momencie
pojawiła się owa Julia Klöckner i zgłosiła do Bundestagu projekt ustawy,
zgodnie z którą już w roku 2022 hodowcy będą musieli znaleźć sposób by już w
bardzo wczesnej, bo już embrionalnej, fazie rozwoju kurczęcia, byli w stanie
ustalić, czy w jajku znajduje się kura czy kogut. A jeśli okaze się że kogut,
będą mieli prawo zniszczyć jajko i tak maksymalnie do siódmego dnia rozwoju.
Dlaczego tak? Otóż tu pojawia się informacja, która z mojego punktu widzenia,
stanowi absolutny przełom w cywilizacyjnym rozwoju człowieka, a głosi ona, że
od siódmego dnia życia kogut odczuwa ból, a nasza ludzka wrażliwość nie moze
dopuścic do tego by ów kurzy holocaust trwał nadal...
Jak się dowiadujemy z dalszej części wspomnianej informacji, Bundestag obradował w tej sprawie
w maju tego roku i mimo że pani
minister Klöckner zapewniała, że mamy do czynienia z „kamieniem
milowym w w cywilizacyjnym rozwoju świata”, to podczas dyskusji Zieloni
wraz z socjalistami mocno skrytykowali pewne elementy ustawy, zauważając że ustawa
wciąż dopuszcza zabijanie kurzych płodów. Ostatecznie jednak uchwalono
kompromis i ustawa, głosami lewicy przeszła.
W tym momencie oczywiście od razu przychodzi do głowy pytanie, czy
niemieccy naukowcy, badając poziom cierpień niewyklutego kurczęcia, znaleźli czas
na to by zainteresować się analogiczną sytuacją w przypadku nienarodzonego
chłopca i dziewczynki. To by jednak było przede wszystkim zbyt proste, ale może
też zwyczajnie nieskuteczne. Jestem bowiem pewien, że każdy z nich w jednej
chwili znalazłby na to pytanie taką odpowiedź, że byśmy się z wrażenia nie
pozbierali. W tej więc sytuacji wydaje mi się rozwiązniem najlepszym
przywołanie znanego nam już tutaj dobrze wiersza Cypriana Kamila Norwida,
zatytułowanego bardzo adekwatnie „Fatum”:
I
Jak
dziki źwierz przyszło Nieszczęście do człowieka
I
zatopiło weń fatalne oczy...
-
Czeka - -
Czy
człowiek zboczy?
II
Lecz
on odejrzał mu - jak gdy artysta
Mierzy
swojego kształt modelu -
I
spostrzegło, że on patrzy - co? skorzysta
Na
swym nieprzyjacielu:
I
zachwiało się całą postaci wagą
-
- I nie ma go!
Wydaje mi się, że dziś naszym problem
nie jest już owa nigdy nie kończąca się dyskusja z tą nieprzeniknioną plazmą,
choćby i przy pomocy najbardziej dźwięcznych argumentów; nie ma też większego
sensu zastanawianie się, co takiego porobiło się z niektórymi ludźmi – bo nie
chcę w żaden sposób powiedzieć, że ze światem – że oni są tak bardzo, i tak bardzo też szczerze,
zafascynowani tym poziomem obłąkania. Tym bardziej też nie wypada nam wręcz
próbować owo obłąkanie wyszydzać, a jego ofiary wyśmiewać. W tym bowiem już naprawdę
nie ma nic śmiesznego. To jest bowiem, jak słusznie zresztą stwierdziła
niemiecka minister, „kamień milowy w cywilizacyjnym rozwoju świata”, a wszelkie
kamienie milowe, jak wiemy, powinniśmy traktować z niewzruszoną powagą. Bo
Diabeł jeden wie, jaki to tak naprawdę kamień i jaka mila.
A zatem, czytajmy Norwida, i nie
spuszczajmy z nich wzroku. Patrzmy im prosto w oczy, licząc na to, że oni w końcu
to nasze spojrzenie zauważą i zadrżą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.