Jesteśmy wreszcie w na progu Dnia Zmartwychwstania,
a ja sobie myślę, że skoro nawet grzechem by było pójść do McDonalda na Big
Maca, to co dopiero czytać jakieś niewydarzone refleksje na blogach. W tej
sytuacji dziś bardzo króciutko, ale, w co mocno wierzę, bardzo pożytecznie.
Nie wiem naprawdę, czy o tym wspominałem,
czy nie, ale swego czasu zdarzyło się tak, że zadzwonił do mnie mój syn, a ja z
jakiegoś powodu się nie zgłaszałem. On wiedział, że nie mam akurat lekcji, że
jestem w domu, a ja mimo to się nie zgłaszałem. Pomyślał więc, że pewnie, jak
zawsze, mam ściszony telefon, więc zajrzał do Sieci. No ale tam mnie też nie
było. Sprawdzał więc na blogu, na Facebooku, na Twitterze i dzwonił – na nic. Dziś
już nie pamiętam, co takiego się stało, że się kompletnie wyłączyłem, faktem
jest jednak, że po paru godzinach on uznał, że ja umarłem i zaczął się bardzo
gorliwie modlić, żeby to nie była prawda. No i to, jak się domyślamy, wymodlił.
Ktoś powie, że on nic nie wymodlił, tyle
tylko że ja coś tam miałem na głowie i się nie udzielałem. I to jest oczywiście
możliwe. On się wystraszył niepotrzebnie. Jednak w jego rozumieniu – i to
rozumieniu, które ja jestem gotów podzielać – on to że ja wciąż żyję w rzeczy
samej wymodlił. No i znów ktoś zapyta, co on miał wymodlić, skoro ja wcale nie
umarłem, jednak na to ja odpowiem bardzo prosto: on się nie modlił o to, bym ja
ożył, ale żebym nie umarł. On się modlił, ponieważ wierzył w moc modlitwy, a
nie w czary. Wciąż zbyt trudne? Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji ja już
nie wiem, co powiedzieć.
Natomiast mam do powiedzenia coś znacznie
chyba bardziej ciekawego. Oto moja młodsza córka niedawno wpadła na bardzo
oryginalną myśl. Otóż, jej zdaniem, ponieważ, jak wiemy, czas jest złudzeniem
oraz pułapką, do której się wszyscy ochoczo przyzwyczailiśmy, nam się
niezmiennie wydaje, że Chrystus za nasze grzechy wycierpiał już bardzo dawno
temu. Tymczasem – wciąż relacjonuję jej tok myślenia – jest nadzwyczaj
prawdopodobne, że On za nas cierpi i umiera dziś, w każdej chwili naszego
życia. Tu i teraz. Jego cierpienie i śmierć to nie jest wydarzenie sprzed dwóch
tysięcy lat, ale czymś co umyka naszemu rozumieniu czasu. Rzecz w tym że on cierpiał,
cierpi i dopiero cierpiał będzie, a wielkość i intensywność tego cierpienia
zależy od nas i tego, jak żyjemy. A zatem, zdaniem mojej córki, każdy grzech
który popełniamy, to kolejny cios, kolejna rana, kolejny ból zadany
Jezusowi. I konsekwentnie, każde dobro,
które czynimy, to nawet najdrobniejsza ulga w tym cierpieniu.
Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, czy
to co ona mówi ma sens, a tym bardziej, czy nie jest tak, że to jest truizm, na
który wybitni teologowie już dawno wpadli, a ja stoję przed nim jak dziecko we
mgle. Jednego natomiast jestem pewien.
Dziś, gdy wszyscy stajemy wobec tej wielkiej tajemnicy Śmierci i
Zmartwychwstania, tego typu refleksje nie są w niczym mniej usprawiedliwione
niż zastanawianie się, czy Jezus sam zmartwychwstał, czy Jemu w tym pomógł Pan
Bóg. A już z pewnością nie są w stanie ich zagłuszyć rozważania na tym, który
papież jest ten prawdziwy: Franciszek, czy Benedykt?
Zostawiam więc ten blog z tą refleksją na
najbliższe dni. Powinno wystarczyć.
ta ostatnia wątpliwość w kontekście ostatniej publikacji wcale nie jest bezpodstawna ... i nie patrzmy na rzeczywistość oczyma człowieka ... popatrzmy z Bożej perspektywy ... dobrego świętowania ...
OdpowiedzUsuńWystarczy, jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńWszelkich Łask z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego dla Ciebie i Rodziny.
Naturalizm. Herezja już dawno potępiona przez Kościół. To że dzieło Chrystusa przekracza czas nie jest w żadnym razie związane z naszym wyobrażeniem czasu tylko z faktem boskości Pana Jezusa (jest druga Osobą Trójcy Świętej). Jako Syn Boży dokonał dzieła uniwersalnego i powszechnego. I wartość tego dzieła oraz skutecznosc tkwi w Bogu, a nie w nieznanej być może, przypadłości czasu. W wolnej chwili radzę zerknąć do jakiegokolwiek podręcznika apologetyki katolickiej. Można nabyć za grosze w necie.
OdpowiedzUsuńPamiętam ten tekst, kiedy pisałeś o tym różańcu. Zrobił na mnie duże wrażenie. Tak jak ten. Wielkie dzięki, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń