piątek, 19 kwietnia 2019

Gdy On umiera


      Jesteśmy wreszcie w na progu Dnia Zmartwychwstania, a ja sobie myślę, że skoro nawet grzechem by było pójść do McDonalda na Big Maca, to co dopiero czytać jakieś niewydarzone refleksje na blogach. W tej sytuacji dziś bardzo króciutko, ale, w co mocno wierzę, bardzo pożytecznie.
      Nie wiem naprawdę, czy o tym wspominałem, czy nie, ale swego czasu zdarzyło się tak, że zadzwonił do mnie mój syn, a ja z jakiegoś powodu się nie zgłaszałem. On wiedział, że nie mam akurat lekcji, że jestem w domu, a ja mimo to się nie zgłaszałem. Pomyślał więc, że pewnie, jak zawsze, mam ściszony telefon, więc zajrzał do Sieci. No ale tam mnie też nie było. Sprawdzał więc na blogu, na Facebooku, na Twitterze i dzwonił – na nic. Dziś już nie pamiętam, co takiego się stało, że się kompletnie wyłączyłem, faktem jest jednak, że po paru godzinach on uznał, że ja umarłem i zaczął się bardzo gorliwie modlić, żeby to nie była prawda. No i to, jak się domyślamy, wymodlił.
      Ktoś powie, że on nic nie wymodlił, tyle tylko że ja coś tam miałem na głowie i się nie udzielałem. I to jest oczywiście możliwe. On się wystraszył niepotrzebnie. Jednak w jego rozumieniu – i to rozumieniu, które ja jestem gotów podzielać – on to że ja wciąż żyję w rzeczy samej wymodlił. No i znów ktoś zapyta, co on miał wymodlić, skoro ja wcale nie umarłem, jednak na to ja odpowiem bardzo prosto: on się nie modlił o to, bym ja ożył, ale żebym nie umarł. On się modlił, ponieważ wierzył w moc modlitwy, a nie w czary. Wciąż zbyt trudne? Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji ja już nie wiem, co powiedzieć.
      Natomiast mam do powiedzenia coś znacznie chyba bardziej ciekawego. Oto moja młodsza córka niedawno wpadła na bardzo oryginalną myśl. Otóż, jej zdaniem, ponieważ, jak wiemy, czas jest złudzeniem oraz pułapką, do której się wszyscy ochoczo przyzwyczailiśmy, nam się niezmiennie wydaje, że Chrystus za nasze grzechy wycierpiał już bardzo dawno temu. Tymczasem – wciąż relacjonuję jej tok myślenia – jest nadzwyczaj prawdopodobne, że On za nas cierpi i umiera dziś, w każdej chwili naszego życia. Tu i teraz. Jego cierpienie i śmierć to nie jest wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat, ale czymś co umyka naszemu rozumieniu czasu. Rzecz w tym że on cierpiał, cierpi i dopiero cierpiał będzie, a wielkość i intensywność tego cierpienia zależy od nas i tego, jak żyjemy. A zatem, zdaniem mojej córki, każdy grzech który popełniamy, to kolejny cios, kolejna rana, kolejny ból zadany Jezusowi.  I konsekwentnie, każde dobro, które czynimy, to nawet najdrobniejsza ulga w tym cierpieniu.
     Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, czy to co ona mówi ma sens, a tym bardziej, czy nie jest tak, że to jest truizm, na który wybitni teologowie już dawno wpadli, a ja stoję przed nim jak dziecko we mgle. Jednego natomiast  jestem pewien. Dziś, gdy wszyscy stajemy wobec tej wielkiej tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania, tego typu refleksje nie są w niczym mniej usprawiedliwione niż zastanawianie się, czy Jezus sam zmartwychwstał, czy Jemu w tym pomógł Pan Bóg. A już z pewnością nie są w stanie ich zagłuszyć rozważania na tym, który papież jest ten prawdziwy: Franciszek, czy Benedykt?
     Zostawiam więc ten blog z tą refleksją na najbliższe dni. Powinno wystarczyć.

4 komentarze:

  1. ta ostatnia wątpliwość w kontekście ostatniej publikacji wcale nie jest bezpodstawna ... i nie patrzmy na rzeczywistość oczyma człowieka ... popatrzmy z Bożej perspektywy ... dobrego świętowania ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wystarczy, jak najbardziej.
    Wszelkich Łask z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego dla Ciebie i Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naturalizm. Herezja już dawno potępiona przez Kościół. To że dzieło Chrystusa przekracza czas nie jest w żadnym razie związane z naszym wyobrażeniem czasu tylko z faktem boskości Pana Jezusa (jest druga Osobą Trójcy Świętej). Jako Syn Boży dokonał dzieła uniwersalnego i powszechnego. I wartość tego dzieła oraz skutecznosc tkwi w Bogu, a nie w nieznanej być może, przypadłości czasu. W wolnej chwili radzę zerknąć do jakiegokolwiek podręcznika apologetyki katolickiej. Można nabyć za grosze w necie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam ten tekst, kiedy pisałeś o tym różańcu. Zrobił na mnie duże wrażenie. Tak jak ten. Wielkie dzięki, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...