Nie minął jeszcze tydzień od czasu gdy
nauczyciele rozpoczęli swój protest przeciwko Dobrej Zmianie, a wygląda na to,
że wszystkie plany i nadzieje, jakie za ową akcją stały w pierwszym rzędzie, zaczynają
powoli zdychać, a oni wszyscy zostają już tylko z tym swoim pajacowaniem w kostiumach
krów, czy świń, nagranym na telefonie i sprzedanym na Twitterze. A ja sobie
myślę, że po raz kolejny okazało się, że nie ma takiego idiotyzmu, takiej
bezczelności, czy wreszcie takiej kompromitacji rządzących, które by
natychmiast nie zostały przelicytowane przez intelektualne popisy naszej kadry
nauczycielskiej. Minister Suski, minister Zalewska, marszałek Karczewski –
można wymieniać – oni potrafią naprawdę niemało, ale wystarczy nam choćby na
moment zajrzeć do pierwszego lepszego pokoju nauczycielskiego, by natychmiast
zweryfikować wszystkie nasze wcześniejsze emocje.
Wspomniałem o owych filmikach, które jak
grzyby po deszczu wyrastają to tu to tam i gdzie kolejni nauczyciele stają
wręcz na głowie, by w bardzo krótkim czasie doprowadzić do sytuacji, gdzie już
niedługo słowa „nauczyciel”, czy, co rzecz jeszcze gorsza, „szkoła”, zaczęły
być traktowane jako wulgaryzmy. I owszem, filmy te robią kolosalne wrażenie,
zwłaszcza na tych z nas, którzy dotychczas mieli przekonanie, że co by nie
mówić o niektórych szkołach, czy niektórych nauczycielach, to jest to
środowisko takie samo mniej więcej jak każde inne – lekarskie, prawnicze, czy
dziennikarskie, gdzie wprawdzie większość to banda durniów, no ale zaledwie
większość, a nie wszyscy. Tymczasem z tego co oni sami nam demonstrują wynika
jednoznacznie, że, jak ocenił kiedyś jeden z moich uczniów – tak na marginesie,
prawnik – „nauczyciele to najgorszy element”.
Ktoś powie, że ja manipuluję. Pokazuje
kilka kabaretowych grepsów wymyślonych i wykonanych w kilku szkołach przez
jakąś lokalną nędzę i jak zawsze generalizuję. Proszę bardzo, zostawiam więc
idiotów na boku i przedstawiam nauczyciela poważnego, dyplomowanego, z jednego
z najlepszych krakowskich liceów, uwielbianego przez uczniów, nagradzanego
nagrodami dyrektora, dla którego nauczanie to życiowa pasja i który – uwaga,
uwaga – został właśnie wysłany przez środowisko do reprezentowania jego
interesów w stacji TVN24, mgr. Dariusza Martynowicza. Martynowicz uczy języka
polskiego i w taki oto sposób w wywiadzie dla wspomnianej stacji zaczyna
prezentację swoich powodów do protestu:
„Ja
protestuję właściwie w różnych sprawach. Walczę o swoje prawa, o los swojej
rodziny. Bo ja mam też dzieci. Nie tylko dzieci mają osoby, które teraz są
rodzicami gimnazjalistów i osób, które zdają egzaminy”.
Wysłuchałem tego fragmentu z na tyle
dużym rozbawieniem, że natychmiast przełączyłem się na całość tej rozmowy,
jednak kiedy już na samym jej początku red. Pochanke wspomniała o „liście” jaki
Martynowicz ogłosił publicznie, a napisany rzekomo „świetnym językiem”,
machnąłem na tę rozmowę ręką i przeszedłem do wspomnianego listu. Jak się
okazało ów tekst również został opublikowany przez TVN24, a tam już na samym
początku, z jednej strony, prawdziwa literatura, a jednocześnie coś, przy czym
ta przebrana za krowę nauczycielka traci cały swój urok. Oto pisze Martynowicz:
„Zamykaliśmy
je zazwyczaj w pokoju nauczycielskim i w naszych szufladach. Tam leżały skryte
gdzieś między uczniowskimi wypracowaniami. Mówione w pośpiechu, wyrażone czasem
tylko w spojrzeniu, między łykiem kawy a kserowaniem kolejnych sprawdzianów.
Nasze niewypowiedziane, czasem ze wstydem kamuflowane, małe tęsknoty. Tęsknoty
o lepszej szkole, normalnej pensji i rodzinnych wakacjach w Chorwacji –
wreszcie samolotem, a nie jak zazwyczaj samochodem. Wreszcie bez presji
oszczędzania...”.
A więc już wiemy, o czym marzą
strajkujący. Oni marzą o tym by zarabiać tyle, by wreszcie na
wakacje do Chorwacji móc się udać samolotem, a się nie tłuc samochodem. No i
żeby w tej Chorwacji móc, jak każdy normalny polski pracownik, listonosz, pani
sklepowa, pracownik banku, taksówkarz, rejestratorka w przychodni, pani pielęgniarka,
policjant, zadawać szyku bez liczenia się z pieniędzmi. A ja już się tylko
zastanawiam, co siedzi w głowie mgr. Martynowicza. Czy jemu chodzi o to, że jego
zdaniem samolot to jest taki szpan, że na niego stać tylko bogatych? A może on
jeździ na wakacje do Chorwacji autostopem i marzy o prostej wygodzie? A może on
wie, że samolot jest znacznie tańszy od samochodu, tyle że ponieważ regularnie
cały swój nauczycielski budżet wydaje na benzynę, opłaty za autostrady, oraz
wożenie się po okolicy już na miejscu, musi tam jeść już tylko szczaw i
mirabelki, więc liczy na to, że na samolocie zaoszczędzi i wtedy starczy mu na
rakiję? Tyle że w takim razie, czemu on już teraz nie lata tam samolotem, tylko
jeździ autem?
Próbuję tego bałwana rozgryźć, wreszcie
zrezygnowany macham ręką i trafiam na Twitterze na mem utworzony przez jednego
z użytkowników, który przy pomocy zabawnego fotomontażu wyszydził grupę polskich
aktorów:
Śmieszne? No, owszem, niczego sobie.
Proszę jednak sobie wyobrazić, że na ów żart w jednej chwili zareagowała
posłanka Pihowicz, biorąc go za dobrą monetę i pisząc: „’Rzondamy podwyrzek dla nauczycielów’ od żondu!!! Brawo Aktorzy!!!!”
A więc, już wiemy chyba, na czym stoimy.
Po przeciwnej stronie mamy już tylko kupę nieudanych wariatów i żadnej drogi
ucieczki. W tej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego jak liczyć na Dobrą
Zmianę. Wobec tego z czym mamy do czynienia, już tylko chyba może zadziałać
goły terror. Proponuję zacząć od ogłoszenia wstrzymania obiecanych podwyżek, w
dalszej kolejności oczywiście pozbawienie tych durniów majowej wypłaty, a na
koniec obowiązek odrobienia strajku w lipcu. Oczywiście z udziałem dzieci. To
będzie kara za to, że oni nie znaleźli w sobie dość obywatelskiej
odpowiedzialności, by już w pierwszym dniu strajku pójść do pokoju
nauczycielskiego i na kopniakach odprowadzić tych wszystkich magistrów do ich
klas.
@toyah
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem ten tekst D.Martynowicza - tu podaję brakujący u Ciebie link:
https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/lepiej-jak-pojde-na-kase-do-marketu-jestem-terrorysta-nierobem-fujara-jestem-polonista,206,3602
- wrażenie z lektury jest przede wszystkim przykre.
Styl jest momentami (zaryzykuję, że w całości) pretensjonalny. Emocjonalnie przeważa płaczliwość, która zderza się deklaracjami autora, iż jest "fighterem". Widocznie autor zauroczony jest literaturą staropolską, a konkretnie żalami jako wyodrębnioną formą literackiej liryki. W końcu jest polonistą ...
Jednak zajmowanie stanowiska w sprawach społecznych, może nawet publicznych, wymaga więcej, niż sprawność pióra. Nie forma, lecz dopiero przedmiot i jego ujęcie czynią wypowiedź społeczną. Z tym jednak jest u tego polonisty krucho.
Przede wszystkim jakby nie potrafił, czy może tylko uchyla się z określeniem przyczyn swoich żalów. To nie jest grecka tragedia więc przyczyny muszą być ziemskie, a nie olimpijskie. Co się więc stało, co te żale spowodowało?
Wydaje się, że u autora poczucie nieszczęścia trwa już jakiś czas, pewnie całe te 10 lat jego pracy nauczycielskiej. Jednak wygląda na to, że na skargę zdobywa się dopiero teraz. Może dlatego uchyla się od wskazania sprawców. Lecz skutkiem tego jego narzekania na los są abstrakcyjne i niekonkretne. Zapewne TVN zadba, aby sprawstwo kierunkowo przyPiSać komu trzeba.
Empatię utrudnia zaś, że żal wylał się autorowi dopiero po 10 latach i wylał się od razu w postaci bezkompromisowego ISDN*?
Przez 10 lat trwającej obserwacji (autor ma 35 l.) od człowieka wykształconego można oczekiwać, że podejmie pytanie znane już Egipcjaninowi Sinuhe: WHY**? Gdzie, mianowicie, rozpływa się fundusz wynagrodzeń nauczycielskich, skoro średnio wychodzi - rząd tak twierdzi - ponad 5 tys. na osobę, a wszyscy nauczyciele twierdzą, że to nieprawda?
Otóż oba te twierdzenia zapewne są równocześnie prawdziwe. W takim razie, zamiast lirycznego bólu potrzebna jest refleksja na temat podziału tych funduszy. Wszak dopiero co usłyszeliśmy, że ta dyrektorka szkoły dla dzieci niewidomych bierze jakieś 129 tys. rocznie, czyli ok. 10 tys. miesięcznie. Zresztą, z takim efektem motywacyjnym dla uczniów i z takim poczuciem lojalności względem państwa, jakie ostatnio objawiła.
Inaczej mówiąc, ktoś zarabia, aby nie zarabiał ktoś, a polonista powinien znać te schematy, że zdrowy zwierz przebiega knieje i właśnie dlatego onże polonista ryczy z bólu jak ten ranny łoś, albo krowa.
No, rozpisałem się, a przecież mogłem komentarz skrócić do uwagi, że w tych lirycznych żalach słowo "wychowanie" ani raz nie spłynęło spod pióra ich nauczyciela.
=======
*/ I See Dollars NOW!!!
**/ ang. Dlaczego?
Bo ten polonista to taki odlotowy nielot jest. Przykre to, zgadzam się. Pan polonista nie będzie strajkował o właściwy podział funduszy. On tylko chce mieć 129 tysiaków rocznie - minimum. Wszak apetyt rośnie, trza będzie lecieć na safari, a Chorwację łaskawie poleci listonoszom i kasjerkom z biedronki. Nie po to się biedak tyle uczył, żeby sobie teraz wszystkiego odmawiać. No ludzie, trzymajcie mnie.
UsuńŻyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo robić z siebie głupka. Magister D. Martynowicz również.
OdpowiedzUsuń@PrzeKaz
OdpowiedzUsuńJasne. Tyle że można dyskutować, czy powinien miec prawo zajmować się naszymi dziećmi.
@toyah
OdpowiedzUsuńTeż mam ambiwalentne odczucia. Jednak prawa statystyki są nieubłagane, 80% to głupki, tak też jest wśród lekarzy, dziennikarzy, aktorów, taksówkarzy, etc, etc. Z drugiej strony trudno odmówić większości z nich kompetencji zawodowych, a to jak wiadomo insza inszość.
Pozdrawiam
@PrzeKaz
UsuńZgoda. Taksówkarze są z reguły dość kompetentni.
Tylko proszę głośno tego nie mówić lekarzom i aktorom.
Usuń@PrzeKaz
UsuńSpokojnie. Oni akurat często korzystają z taksówek i wiedza bardzo dobrze, że taksówkarze znają swoją robotę.
Polską rządzi tępy mózg biurokraty.Mamy bardzo niski poziom zarządzania!Oddajemy władzę wybitnie bezczelnym durniom. I ta nieprawdopodobna ilość pasożytów człekopodobnych.
OdpowiedzUsuńPomyliłem się - 81%
Usuń@Unknown
UsuńTo jest komentarz do mojej notki?
Już po przeczytaniu pierwszego akapitu chciałam napisać, że popieram wszystko, co w nim zostało powiedziane. Wstrzymałam się, choć mocno impulsywna jestem, by doczytać całość. Po dokonaniu powyżej wymienionej czynności gęba mi się śmieje i jestem obiema rękami za realizacją postulatów z ostatniego akapitu:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że domyślam się, skąd ten samochód tańszy od samolotu. Po prostu p. Martynowicz nie jeździ na wakacje do Chorwacji, bo Chorwacja go nie interesuje. Nie ma zatem pojęcia, jak się ceny przelotów mają do ceny przejazdów. Jego list nie jest próbą opowiedzenia o sobie i swojej sytuacji życiowej, tylko wczucia się w "emocje ogółu nauczycieli" lub nawiązania do "rzeczywistości przeciętnego Polaka", tak jak on sobie te byty wyobraża. Krótko mówiąc, p. Martynowicz pisze literaturę. I popełnia przy tym błędy konstrukcyjne wynikające z niedostatecznej znajomości realiów świata przedstawionego.
OdpowiedzUsuńTak samo jakby pisał powieść np. o alpinistach i nie wiedział, że na drogi wychodzi się przed świtem, bo sam się nigdy nie wspinał.
Usuń