Tak jak sobie to zresztą
wcześniej wyobrażałem, moje dzieci sprawiły mi pod choinkę najnowszy winyl Boba
Dylana zatytułowany „More Blood, More Tracks”. Zanim jednak przejdę do spraw
naprawdę fascynujących, opowiem historię tych nagrań. Otóż w roku 1975 Bob
Dylan wydał być może najważniejszą płytę w całej swojej karierze, zatytułowaną
„Blood On The Tracks”, a wraz z tą płytą, właściwie jednocześnie, na rynku
pojawił się bootleg zatytułowany „Blood On The Tapes - New York Acetates”,
który przez wielu uznany został za „prawdziwe Blood On The Tracks”. W czym
rzecz? Otóż nagrał Dylan swój album w Nowym Jorku, jednak w momencie gdy
nagranie było już gotowe, za radą swojego brata, postanowił większość piosenek
nagrać ponownie w zaprzyjaźnionym studio w Minnessocie, a nad ostatecznym
kształtem tych nagrań czuwał ów drugi Dylan, oraz jego koledzy lokalni muzycy.
Płyta się ukazała, została w jednej chwili uznana za dzieło najwyższej jakości,
być może najlepsze w dotychczasowej karierze artysty, a tymczasem na czarnym
rynku krążyły w najlepsze oryginalne taśmy.
Od tego czasu świat posunął się
dramatycznie do przodu, tamten bootleg zniknął z powierzchni ziemi, a i w ogóle
płyty winylowe zostały zastąpione przez płyty kompaktowe, po pewnym czasie
kompaktowe zostały wyparte przez wracające w chwale winyle, a sam Dylan
zestarzał się i, jak się wydaje, już nigdy nie osiągnął poziomu geniuszu, jaki
udało mu się zamieścić na tych parunastu zapisanych ścieżkach. Ale pojawił się
też Internet, no i wraz z nim dzieło zostało dokończone. Oto dziś już ponad 10
temu znalazłem w Sieci owe nagrania wydane jako „Blood On The Tapes”, zanim one
stamtąd zostały usunięte, ściągnąłem je sobie w postaci plików mp3, no i
naturalnie przerzuciłem wszystko na płytkę CD. Po jakimś czasie postanowiłem,
że skoro to jest tak dobre, zrobię z tego porządny bootleg, z okładką i całą
odpowiednią oprawą i wystawię na ebayu. No i się zaczęło.
Oczywiście bałem się, że ebay,
czy bardziej może ludzie Dylana, zorientują się, co się dzieje, tę aukcję mi
zwyczajnie usuną, jednak nic takiego się nie stało, a mój bootleg schodził jak ciepłe
bułeczki. Tymczasem stało się coś, co wszystko to ustawiło w odpowiedniej perspektywie.
Oto do Katowic przyjechali Jimmy Page i Robert Plant, ja jakimś cudem zdobyłem
profesjonalny zapis ich koncertu w Spodku i, podobnie jak to miało wcześniej
miejsce z Dylanem, pomyślałem, że zrobię z tego porządny bootleg i wystawię go
na ebayu. Wystarczyło parę godzin, bym otrzymał od ebaya informację, że moja
aukcja została usunięta i jeśli tylko spróbuję ją uruchomić ponownie, to mnie
wyrzucą stamtąd na zbity pysk. W tej sytuacji grzecznie się podporządkowałem i
pozostałem przy „Blood On The Tapes”.
Nie wiem, ile tego sprzedałem,
ale naprawdę bardzo dużo. Przez tę dziesięć lat do dziś po kilka egzemplarzy
miesięcznie… Przepraszam, nie do końca do dziś. Oto właśnie okazało się, że Bob
Dylan postanowił po latach wydać oryginalne wersje tamtych piosenek. Kiedy się o
tym dowiedziałem, pomyślałem sobie, że to już w takim razie koniec tej
przygody, i właśnie teraz, proszę sobie wyobrazić, dostałem pod choinkę od
swoich dzieci ów winyl i, jak się okazuje, żadna z owych świeżo-wydanych ścieżek
nie pokrywa się z tym, co znajduje się na moim bootlegu. Przygotowując swoją
nową płytę - ciekawe swoją drogą, że pod wiele mówiącym nadtytułem „Bootleg
Series” - Dylan bardzo mocno zadbał, by wersje tam się znajdujące były inne od
tych, których można słuchać na moim bootlegu. Z tego co wiadomo powszechnie, w
trakcie sesji nagraniowych Dylan bardzo niechętnie podchodził do powtarzania kolejnych
ścieżek. Bywało tak, że jeśli któraś z piosenek wymagała ponownego podejścia,
on wolał o niej zapomnieć, niż po raz drugi się z nią męczyć. A więc, siłą
rzeczy tych wersji aż tak wiele nie było. I tu, jak się okazuje, na nowym
oficjalnym bootlegu Dylana, każda ścieżka - z jednym wyjątkiem, choć i tu nie
związanym z tym, co ja przed wielu laty znalazłem w Sieci - jest absolutnie
oryginalna.
Rozmawiałem jakiś czas temu z
pewnym znajomym, którego uważam za eksperta, gdy chodzi o sprawy o których my
tu dziś rozmawiamy i on mi powiedział, że on nie widzi takiej możliwości, by Bob Dylan przez dziesięć lat nie zorientował
się, że na ebayu jakiś Polak handluje jego nagraniami. A skoro się zorientował,
to musiał tę moją produkcję potraktować, jako tzw. oficjalny bootleg i go
zaakceptować.
Siedzę więc sobie pisząc ten
tekst, słucham tych nowych ścieżek oraz nowej krwi i z prawdziwą radością
stwierdzam, że to jest jeszcze coś nowszego, i w żaden sposób gorszego, a potem
zaglądam do poczty i znajduję informację, że właśnie ktoś z Finlandii kupił
moje nowojorskie acetaty. Z radością i dumą.
Jeśli ktoś ma ochotę, to
bardzo proszę: https://www.ebay.co.uk/itm/BOB-DYLAN-BLOOD-ON-THE-TAPES-2CD/183573843555?hash=item2abdda8e63:g:-l4AAOSwzaJX-iAg:rk:1:pf:1
Ewentualnie tu: k.osiejuk@gmail.com.
A tu, piosenka:
A ja tak cicho od siebie dodam, że bardzo imponuje mi ta niesamowita konsekwencja w miłości do muzyki. Mnie jej zabrakło z prozaicznych powodów. Jestem pod wrażeniem. Tym bardziej, że Boba Dylana nie słuchałam od bardzo dawna. Myślę, że wrócę, ale to będzie tylko youtube
OdpowiedzUsuńŁadnie żeś to zrobił.
OdpowiedzUsuń