Przede wszystkim chciałbym wszystkich zainteresowanych poinformować, że
zapowiedziana książka się pisze i jeśli dalej będzie się pisała tak jak dotychczas,
do końca roku powinna być gotowa. A dziś, tak byśmy tu nie zostali tacy
zapomniani przez weekend, przesyłam najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”.
Powinno być dobrze. Dziękuję za cierpliwość.
Wiem, że to może zabrzmieć niezbyt ładnie,
ale muszę się przyznać do tego, że kiedy dowiedziałem się, że Kazimierz Kutz,
kiedyś reżyser, a ostatnio polityk, zamógł na zdrowiu i trafił do szpitala,
wprawdzie się nie ucieszyłem, ale żebym się szczególnie zmartwił, to nie powiem.
Pewnie trochę dlatego, że kiedy nagle zaczyna odchodzić ktoś, kto przeżył już
90 lat, to traktujemy to bardziej jako coś naturalnego niż szokującego, chociaż
w tym akurat przypadku poszło o coś innego. Choć mam swoje powody, by na
nazwisko Kutz się krzywić, jedna rzecz zdefiniowała sposób, w jaki o nim myślę
dziś. Otóż jeszcze w tak zwanych czasach posmoleńskich wystąpił Kazimierz Kutz
w telewizji TVN24 i wspomniał rozmowę ze
swoim kumplem, pisarzem Jerzym Pilchem, który z kolei mu opowiedział, jak to gawędził
sobie z pewnym góralem i ten wysunął taką oto hipotezę, że Jarosław Kaczyński każąc
swojemu bratu lądować w Smoleńsku, zdawał sobie sprawę, że to do jego śmierci,
plan jednak był taki, że dzięki temu jego ukochany brat zostanie narodowym
bohaterem, a on sam wykorzysta tę śmierć do swej politycznej kariery. A ja
jestem przekonany, że to właśnie ta wypowiedź, nawet jeśli nie pierwsza,
sprawiła, żę po tych wszystkich latach wciąż tak wiele osób ową insynuacje
powtarza z tak wielką satysfakcją
Jak mówię, to głównie
wydarzenie sprawiło, że na wieść o cieżkiej chorobie Kazimierza Kutza, nawet
jeśli się nieco zadumałem, nie zburzyło mi to z pewnością zazwyczaj dobrego
nastroju. No i to też ten właśnie nastrój pewnie sprawił, że kiedy przeczytałem
na Facebooku wyliczenia szefa klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości Piotra
Pietrasza odnośnie rocznych zarobków Kutza - swoją drogą, wcale nie tak bardzo
wysokich - wzruszyłem jedynie ramionami, zastanawiając się może tylko nad tym,
co to Pietrasza w ogóle obchodzi. Kiedy jednak za ten komentarz wylał się na
niego wręcz nieprzyzwoity hejt, a jednocześnie dowiedziałem się skąd się w
ogóle wziął temat, z wrażenia aż przysiadłem. Oto proszę sobie wyobrazić, że
kiedy pojawiła się wiadomość o chorobie Kutza, natychmiast zareagowała zawodowo
trudniąca się dobroczynnością Anna Dymna i zorganizowała zbiórkę pieniędzy na
neurologiczna rehabilitację reżysera, oświadczając - uwaga, uwaga: „Kaziu to mój ukochany reżyser. Pomoc mu jest
naszą wspólną powinnością”.
Przepraszam bardzo, ale czuję,
że mamy do czynienia z tak nieprawdopodobną bezczelnością, a jednocześnie
zezwierzeńceniem, że jedyny komentarz, jaki przychodzi mi do głowy, to ten, że
najwidoczniej trafił swój na swego. Może i Dymna jest osobą skromną
intelektualnie, nie na tyle jednak, bym uwierzył w to, że ona liczy na to, że „Kaziu”
pociągnie na tyle długo, by doczekać dnia, kiedy jej fundacja zakończy tę
ponurą zbiórkę.
A skoro tak, to uważam, że byłoby
znacznie mądrzej gdyby radny Pietrasz, zamiast brać się za oświadczenia
majątkowe tego staruszka, zajął się Dymną.
Wszystkich
zachęcam do zaglądania do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można
kupować moje książki. Zachęcam również do kontaktu mailowego pod adresem
k.osiejuk@gmail.com. Tym którzy mieszkają w Warszawie, a lubią mieć wszystko od
razu w ręku, polecam fantastyczny sklep Foto-Mag tuż obok stacji metra
Stokłosy.
Dobrze Pan ujął dobroczynność Dymnej. Ja zaś od tzw. czasów posmoleńskich stałem się bardzo anty do "polskiej sztuki". Aktorzy, reżyserzy to ludzie zepsuci i zdeprawowani i nie mogą być żadnymi autorytetami. A show biznes to otchłań, współczuję im.
OdpowiedzUsuńAngielskiego listonosza kupiłem i przeczytałem już z dwa razy. Teraz czyta córuś. Słyszałem, że będzie ciąg dalszy.
Pozdrawiam
@Unknown
OdpowiedzUsuńNie tyle ciąg dalszy, co druga odsłona.
Pozdrowienia dla Dziecka.
Ja rozszyfrowałem Ankę Dymną i inne tzw.autorytety w tym momencie:https://www.youtube.com/watch?v=E4BzYsvN5QY
OdpowiedzUsuńDno.
Art
"i wspomniał rozmowę ze swoim kumplem, pisarzem Jerzym Pilchem, który z kolei mu opowiedział, jak to gawędził sobie z pewnym góralem"
OdpowiedzUsuńNo cóż. Każdy ma takiego górala prowadzącego na jakiego sobie zasłużył.
"ona liczy na to, że „Kaziu” pociągnie na tyle długo, by doczekać dnia, kiedy jej fundacja zakończy tę ponurą zbiórkę"
OdpowiedzUsuńMam złośliwe wrażenie, że ona liczy na znacznie więcej. Mianowicie na zasługi dla demokratycznej ojczyzny, czyli zakonotowanie tych zasług przez sponsorów demokracji w Polsce. Fundacja przecież każda jest narzędziem przewalania budżetów. Może pani D. za granicę pojedzie, albo do Bułgarii ...?