Dziś może
przedstawię kolejną część swoich krótkich kawałków z cyklu „Wezwani do
tablicy”, które publikuję raz na dwa tygodnie w piśmie Piotra bachurskiego
„Polska Niepodległa”. Bardzo polecam.
Kto chce wierzyć, niech wierzy, kto nie, niech spędza dzień w spokoju,
faktem jest jednak to, że do jakże licznej już grupy komentujących politykę
celebrytów dołączyła siostra Irena, skądinąd znana jako Krzysztof Materna,
konferansjer i komik. Pojawił się zatem na scenie Krzysztof Materna i
natychmiast ogłosił co następuje:
„Wie pan, wszedłem już w tryb
asertywności w stosunku do tego, co się dzieje, bo denerwowanie się i
antagonizowanie nic mi nie daje. W związku z tym ani się swoich poglądów nie
wstydzę i wyrażam je tam, gdzie mogę, ani nie robię tego w sposób nienawistny.
Bardziej z pewnego dystansu. Nie jestem bojownikiem, nie uważam się za eksperta
gospodarczego ani za kogoś, kto ma we wszystkim rację. Oczywiście mam wiele
pretensji do tych, którzy rządzą naszym krajem.
O kłamstwo,
obłudę, cynizm, arogancję, chęć zemsty. O wszystko to, co jest takie
straszliwie prymitywne, mimo że wiem, iż polityka polega także na oszustwie.
Najbardziej się jednak dziwię, że tylu ludzi w Polsce jest tak naiwnych, iż
dają sobą manipulować”.
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że kogoś, kto zaczyna swoją
wypowiedź od zapewnienia, że w nim nie ma za grosz nienawiści, należy traktować
ze zdwojoną ostrożnością, niemniej ta eksplozja wściekłości robi nawet na mnie
wrażenie. Pomyślmy bowiem, jaki to jest niezwykły zestaw: z jednej strony nie
znający nienawiści Materna, z drugiej ludzie kłamliwi, obłudni, cyniczni,
aroganccy i kipiący pragnieniem zemsty, a z boku my - banda naiwnych durniów,
pozwalających sobą manipulować.
***
Jak się jednak okazuje, Krzysztof Materna ma wszelkie powody, by się
denerwować. Jak nam wyjaśnia w tym samym wywiadzie, jego ból wynika z tego, że
mu autentycznie pęka serce ze zmartwienia, jak jego dzieci, które „wchodzą obecnie w dorosłe życie będą się miały
w tej Polsce która jest taka, jaka jest”.
No, doprawdy chciałbym bardzo, lecz nie wiem, jak mogę pocieszyć naszą
gwiazdę. Znalazłem jednak ostatnio zupełnie niezależnie dwie informacje, które
być może przyniosą jakąś pociechę. Oto okazuje się, że w 2016 roku do Krzysztofa
Materny zgłosił się dziennikarz, 49-letni Jacek Bazan i oświadczył, że jest nieślubnym synem Materny.
Materna senior zrobił odpowiednie badania i okazało się, że Bazan faktycznie
jest jego dzieckiem, co tatuś przyjął z radością, bo zawsze jest dobrze
dowiedzieć się, że ma się syna. Mało tego, jak podają media, również córka
Materny wystąpiła publicznie i to w sukni, która odsłaniała jej pępek i -
pardon me french - cycki, i to jej przyniosło ogólnopolską sławę, co również
powinno cieszyć dumnego tatę, bo cóż jest piękniejszego niż to, że dzieciom się
powodzi?
W tej sytuacji jednak mam radę dla konferansjera Materny. Niech on się aż
tak bardzo nie martwi. Dzieci z pewnością sobie dadzą radę. Nawet wśród ludzi
kłamliwych, obłudnych, cynicznych i aroganckich.
***
Ja wiem, że to wygląda trochę głupio, kiedy inspiracją dla dzisiejszego
odcinka „Wezwanych do tablicy” staje się nagle ktoś na miarę Krzysztofa
Materny, zapewniam jednak, że już kończę. Rzecz w tym jednak, że we wspomnianym
wywiadzie, Materna, próbując nam pokazać, jaki jest młody, otwarty, pełen
pozytywnych wibracji, mówi tak:
„Wie pan, czasem czuję się, jakbym
miał lat 40, a kiedy indziej nawet 30. Mam absolutnie młody stosunek do świata.
Jestem tego świata ciekawy i staram się go rozumieć. Lubię młodą twórczość.
Słucham Dawida Podsiadły, Organka, Taco Hemingwaya. Współpracuję z Jimkiem,
utalentowanym kompozytorem i dyrygentem młodego pokolenia, świetnie się z nim
rozumiem, lubię posłuchać kunsztu śpiewającego Mariana Opanii. Chodzę i do
teatru Krystyny Jandy, i jestem zafascynowany teatrem Warlikowskiego”.
Przepraszam bardzo, ale w momencie gdy na tej liście pojawił się teatr
Krystyny Jandy, to mi już zabrakło argumentów. W sumie jednak ciekawe, że
Krzysztof Materna nie wspomniał przy okazji o sztuce aktorskiej Anny Nehrebeckiej.
***
A propos aktorów, jak wiele wskazuje, „Gazeta Wyborcza” już wkrótce ogłosi
kolejną żałobą narodową - a z pewnością nie ostatnią w tych latach - bo, jak
się dowiadujemy, w bardzo cięzkim stanie przebywa w szpitalu dziś już niemal
90-letni Kazimierz Kutz, mistrz hejtu, który tak zgrabnie ukształtował naszą
dzisiejszą rzeczywistość, i różnego
rodzaju fan cluby wbitnego reżysera i polityka wzywają do wsparcia wybitnego
syna Ziemi Śląskiej w trudnych chwilach. W jaki sposób to mamy robić pozostaje
zagadką, natomiast ja tu dziś się zastanawiam, jak sobie poradzi w tej nowej
sytuacji redakcja regionalnego wydania „Gazety Wyborczej”. Z tego co miałem
okazję zaobserwać, dotychczasową sprzedaż na Śląsku nakręcał im cotygodniowy
felieton mistrza Kutza, no a kiedy jego zabraknie, to kto tam się pojawi?
Krzysztof Materna, czy Anna Nehrebecka?
***
A może nie trzeba nam mierzyć tak nisko i wypadałoby postawić na samego
Romana Giertycha. Może to on, kiedy już opadnie kurz, zostanie felietonistą
katowickiego wydania „Gazety Wyborczej”? Skąd taka myśl? Otóż powrócił ów
dzielny mąż na czołówki medialnych doniesień w związku z próbą dealu między
bankierem Czarneckim, a państwowym urzędnikiem Chrzanowskim i w ramach zwykłej
propagandowej napieprzanki między stronami, ni stąd ni z owąd okazało się, że
zawodowy sukces Giertycha opiera się wyłącznie na tym, że on jak nikt inny
potrafi każdą przegraną sprawę wpędzić w taki bałagan, że ci biedni sędziowie
nie są w stanie nawet wydać z siebie jęku. Cóż za tem ów biedaczek będzie miał
do powiedzenia, kiedy już polskie sądy zaczną działać? To już tu naprawdę
pozostaje felieton dla lokalnego dodatku do „Wyborczej”.
***
Proszę sobie wyobrazić, że gdy myśmy się tu zastanawiali, kogo obsadzić w
roli pierwszego felietonisty „Gazety Wyborczej”, gdy natura zgłosiła się po
swoje i nie wiadomo było, czy trafi na Annę Nehrebecką, czy Romana Giertycha,
dotarła do nas wiadomość, że prezes Kurski uznał wreszcie, że Wojciech
Cejrowski jako pierwsza twarz TVP to obciach i wstyd i Cerjrowskiego wystawił
za drzwi. Media donoszą, że poszło o dwie wypowiedzi Cejrowskiego na temat
prezesa Kaczyńskiego. W przypadku pierwszej pan Wojtek stanął w obronie dzieci
poczętych, a Jarosława Kaczyńskiego ustawił na pozycji współczesnego Heroda,
natomiast w drugim wypadku zaprotestował przeciwko sposobowi, w jaki wspomniany
Jarosław traktuje kobiety i zaproponował by ktoś w związku z tym nakładł mu po
pysku.
Otóż myśmy tu mieli na Cerjrowskiego oko już od pewnego czasu, więc te dwa
ostatnie wybryki nie powinny nas jakoś szczególnie zaskakiwać, jednak
przyznaję, że to co widzimy to jest naprawdę coś, a w tej sytuacji wypada nam
tylko prezesowi Kurskiemu pogratulować szybkosci reakcji. Co do samego
Cejrowskiego, życząc oczywiście bardzo długiego życia Kazimierzowi Kutzowi,
proponuję, jak już się pewnie większość czytelników domyśla, by ten jak
najszybciej aplikował do Agory w sprawie tej roboty. Dopóki żyje Soros.
***
No i proszę, kiedy wydawało się, że już powiedziane został wszystko,
pojawił się ów Soros. A z nim tekst z „Gazety Wyborczej”, która, jak wiemy
została ostatnio postawiona przez niego na nogi. Oto w nadzwyczaj prześmiewnym
tekście zatytułowamnym „Ujawniamy! Kim naprawdę jest George Soros”, redaktor
podpisujący się nazwiskiem Michał Gostkiewicz wyjaśnia, że akcje Agory Soros
odkupił od przejmowanego akurat przez Prawo i Sprawiedliwość PZU. Co z tego
wynika, wyjaśnienie jak na mój rozum jest zbyt skomplikowane, to co natomiast
zrozumiałem do końca, to ten fragment:
„Mesjasz? Geniusz? Hochsztapler?
Szczodry społecznik? Prawdziwy demokrata? Cyniczny cwaniak? Problem z Sorosem
polega na tym, że jest w nim wszystkiego po trochu. Z konglomeratu twarzy i
wcieleń węgierskiego finansisty wyłania się twardy gracz, który ma tyle pieniędzy,
że inwestuje je w to, na co ma ochotę. A on akurat ma ochotę inwestować w media
i organizacje pozarządowe. W demokrację. I robi to - jak wskazuje jego życiorys
- najwyraźniej nie tylko dlatego, że mu się to po prostu opłaca”.
Swoją drogą, za tego hochsztaplera, ktoś tam będzie musiał polecieć.
Gdyby ktokolwiek
miał do mnie jakąś sprawę, również w sprawie książek, podaję swój adres
mailowy: k.osiejuk@gmail.com.
Gościu jest ciekawy świata i stara się go zrozumieć.
OdpowiedzUsuńI zrozumiał że Polska jest jaka jest i że w takiej Polsce jego dzieci nie przetrwają - geniusz :)
Chyba gorszą obelgą dla Sorosa było "żydowski bankier" :)))
Ten deal na zakup akcji Agory od PZU to był ostatni deal byłego rzecznika PiS co poszedł później w piłkę ręczną, a wcześniej jeździł samochodem do Hiszpanii na koszt sejmu. To znaczy ten deal to był nie jego osobiście tylko ludzi, których udało mu się zainstalować w PZU. O przypomniałem, sobie - on nazywa się Hofman. Po tym dealu jego ludzie wylecieli z PZU.
OdpowiedzUsuńTo taki mały przyczynek do mechanizmów demokracji co ją Soros wspiera bo taką ma ochotę.
"iż polityka polega także na oszustwie" - Materna równa gościówa, przyładował Tuskowi aż miło. A pewnie i Sorosowi też. Oczywiście, że przez cienką aluzję poetycką, ale w końcu zawsze byliśmy miszczami cieńkich aluzji. Prześlodowania polityczne? No trudno. Kilka telefonów i jego też prezes Kurski będzie musiał wywalić z roboty. Ale coż taka jest cena ... subtelności poetyckiej. Artysta zawsze musi cierpieć za miliony, no powiedzmy za setki, ... ze trzy, dwie po kolei na każdą nogę i jedną dla kurażu.
OdpowiedzUsuńSubtelności za grosz skolei u gostka Gostkiewicza. "Hochsztapler"? Wyleci jak amen w pacierzu. A może on myślał że w ten sposób skomplementuje miszcza Jerzego? Może w tych kręgach ...? Który to byłby? Ze 9.
Nie mówiąc już o Mesjaszu.
OdpowiedzUsuńNiby te kawałki przy tablicy śmieszne, ale jakoś jak czytam o kolejnym niegłupim i mającym jakieś talenty człowieku, który broni demokracji przed nienawiścią, to... biiip
@Toyah
OdpowiedzUsuńDzieci Krzysztofa Materny poradzą sobie z pewnością.
A nawet jego wnuki, szczególnie, gdy matką wnuczki Sarki jest tak silna kobieta:
https://www.instagram.com/p/Bnxzn5MjGPE/
https://www.instagram.com/p/Blpr6iPj-r9/