piątek, 15 lipca 2016

Gdy Smoleńsk przestał być sprawą polityczną

Do kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego zostało nam jeszcze trochę czasu, a zatem to, w jaki sposób tegoroczne uroczystości zostaną ostatecznie zorganizowane, wiedzieć nie możemy, natomiast osobiście mam wielką nadzieję, że wbrew naciskom płynącym z każdej niemal strony, rząd nie ustąpi i 1 sierpnia Apel Poległych w Smoleńsku zostanie odczytany. I tu od razu chciałbym się zwrócić do wszystkich z prośbą, by tej mojej deklaracji nie odbierali, jako wyrazu przekonania, że za decyzją ministra Macierewicza, a niewykluczone, że nie tylko i nie przede wszystkim, stoi przebłysk wyjątkowego geniuszu, albo jakiejś szczególnej wrażliwości, bo tak nie jest. Osobiście bym wolał, żeby, kiedy decyzja o tegorocznym sposobie uczczenia rocznicy Powstania była podejmowana, oni akurat na tę chwilę o Smoleńsku zapomnieli. Zdecydowanie bardziej byłbym zadowolony, gdyby, gdy chodzi o Smoleńsk, oni akurat troszeczkę zwolnili. Chodzi o to, że my wszyscy potrzebowaliśmy naprawdę wiele lat, by wbrew najpierw propagandzie komunistycznej, a ostatnio uprawianej przez publicystów w rodzaju Piotra Zychowicza, uznać ofiarę Powstania za świętość, która jest poza wszelką historyczną debatą, i dziś naprawdę nie ma najmniejszego powodu, by tu właśnie otwierać kolejne fronty. A zatem, z mojego punktu widzenia, jeśli dziś, po obu fantastycznych, ubiegłorocznych zwycięstwach wyborczych mamy cokolwiek zmieniać w oprawie świętowania owej ofiary, dobrze by było na przykład, by tym razem pod żadnym pozorem nie wpuszczać tam jakiegoś Waglewskiego, Janerki, Budzyńskiego, czy rodziny Pospieszalskich, a więc tej bandy zużytych cwaniaków, którzy jedyne co tak naprawdę potrafią, to skutecznie się podpinać pod tego typu okazje. Ostateczne oderwanie tych nieudaczników od organizacji różnego rodzaju patriotycznych uroczystości byłoby jedynym godnym rozwiązaniem. Tu nie chodzi o to, by nie wpuścić tam Antoniego Macierewicza z kompanią honorową, ale o to, by wyrzucić na zbity pysk te szarpidruty z ich niby patriotyczną produkcją. I niech nikt mi nie mówi, że bez nich to wszystko by było puste i smutne. Istnieją dziesiątki sposobów, by ten dzień był dniem narodowego triumfu, dumy i radości, a nie jeszcze jednym tak zwanym „występem”. Wystarczy tylko odrobina zaangażowania.
No ale nie o tym rozmawialiśmy. Chodzi o to, że minister Macierewicz postanowił, że przy okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego będziemy wspominać tych, co polegli w Smoleńsku i podniósł się odpowiedni rwetes. A mnie akurat ani w głowie, by się do tego przyłączać, przede wszystkim z powodów, które już wcześniej wyłuszczyłem. Jestem mianowicie przekonany, że skoro rok temu na uroczystościach z okazji rocznicy Powstania nikomu nie przeszkadzały występy jakiejś Justyny Święs, to niech się łaskawie odpieprzy od 96 zamordowanych – właśnie tak, zamordowanych – w Smoleńsku.
Ale jest jeszcze coś, i ja to traktuję jako kwestię czysto osobistą. Rzecz w tym, że minione 6 lat to dla mnie czas tak strasznego wstydu, który musiałem znosić z tego powodu, że moja Polska potraktowała Smoleńsk jak jeszcze jedną ciekawostkę z dawnych milicyjnych kronik, że dziś jestem gotów nie mrugnąć okiem, nawet jeśli ktoś zaproponuje, by wspomnienie o Smoleńsku w polskim hymnie zastąpiło fragment zawierający frazę o „szwedzkim zaborze”. Minione sześć lat to czas, kiedy te 96 osób poległych w Smoleńsku cierpiały takie upokorzenia, między innymi z inspiracji tych, którzy dziś tak zajadle walczą o godne upamiętnienie powstańców Warszawy, że osobiście nie widzę żadnego sposobu, by im to wynagrodzić. To jak myśmy ich traktowali przez te sześć lat, to przykład barbarzyństwa, przy którym nic się nie ostanie, a już na pewno nie Apel Poległych pod Smoleńskiem z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Większość z czytelników tego bloga z całą pewnością wie, co tak naprawdę się wydarzyło rankiem 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, a wie to również dlatego, że w ogóle wie więcej, niż przyzwyczailiśmy się sądzić, że świat wie. No a skoro tak, skoro faktycznie wiemy, co tam się wydarzyło, w moim odczuciu nie mamy żadnego powodu, by nagle się tu popisywać tak zwanym zdrowym rozsądkiem, czy już nie daj Boże, zdolnością politycznej kalkulacji, a już zwłaszcza gdyby miało się to wiązać z wycofywaniem z góry upatrzonych pozycji.

Przypominam, że na youtubie pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=QsI32_YCtI0 można wysłuchać i obejrzeć wywiad, jakiego udzieliłem Organizatorom.

1 komentarz:

  1. Wrak! Gdzie jest wrak!! Co z wrakiem!!! Apel to tylko młyn na wodę opozycji.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...