poniedziałek, 4 lipca 2016

O emocjach, których nawet sport nie poskromi

Dla nas oczywiście mistrzostwa w piłce nożnej się zakończyły, ale kiedy jeszcze czekaliśmy z nadziejami na mecz Polska – Portugalia, napisałem dla „Warszawskiej Gazety” felieton w pewnym szczególnym sensie do sportu nawiązujący. Oto on. Polecam serdecznie.

Kiedy felieton ten się ukaże, wszyscy już będziemy wiedzieli, czy polska drużyna awansowała do półfinału mistrzostw we Francji, czy może Portugalczycy nas jednak zatrzymali. Niezależnie od wyniku jednak, turniej przez jakiś czas jeszcze potrwa, a nam wypada choć raz się na jego temat zająknąć. A choć to, co chciałbym dziś powiedzieć, ze sportem nie ma wspólnego zgoła nic, mam nadzieję, że okaże się odpowiednio ciekawe.
Jak pewnie część z nas pamięta, już sam początek turnieju dostarczył nam emocji szczególnych, w postaci wybitnie ekstrawaganckiego zachowania trenera drużyny Niemiec, Joachima Loewa, który, jak to nam bardzo wyraźnie pokazała włoska telewizja, w śródmeczowym szaleństwie wygrzebał sobie coś z tyłka, a następnie to coś wąchał. Mimo że ów Loew zdążył nas już wcześniej przyzwyczaić do swoich ekstrawagancji, wyjadając choćby kozy z nosa, na widok tego dziwactwa, cały świat najpierw zdębiał, a następnie wybuchnął perlistym śmiechem i tak w tym śmiechu trwa do dziś, natomiast ja chciałbym się podzielić tu pewną dość szczególną refleksją.
Otóż, co wiem ze źródeł dobrze poinformowanych, a co w całej dyskusji na temat owego ekscesu nam umknęło, zarówno trener Loew, jak i jego asystent, to czynni homoseksualiści, a to – z mojego punktu widzenia w sposób oczywisty – nadaje całej sprawie szczególnego wymiaru. I tu przypomnę odpowiednio zapomniany dziś film, nakręcony przez wybitnego reżysera, Williama Friedkina, w którym główną rolę zagrał słynny Al Pacino, pod tytułem „Cruising”, gdzie w sposób absolutnie rewolucyjny pokazano środowisko homoseksualne takie, jakim ono faktycznie jest. Przedstawiony przez Friedkina obraz gejowskich klubów to najniższy krąg piekła, gdzie króluje najbardziej perwersyjne i okrutne wyuzdanie, o intensywności takiej, że osobiście czegoś podobnego sobie nawet nie wyobrażałem. Oto ludzie, którzy tam spędzają wieczory i noce, na co dzień są zwykłymi obywatelami, o których nawet nie bardzo można powiedzieć, że robią w jakikolwiek sposób wrażenie „innych”, chodzący do pracy, spotykający się ze znajomymi, mijający się na ulicy, wieczorami rozpoczynający ów tytułowy „cruising”, którego bohaterami są opętane najdzikszą żądzą zwierzęta, u których propozycja zwykłej kopulacji wywoływać może już tylko ziewanie.
Otóż moim zdaniem, jeśli przyjąć, że trener reprezentacji Niemiec, Joachim Loew, jest faktycznie aktywnym homoseksualistą – a, jak mówię, z tego co wiem, jest to potwierdzony fakt – to, co on wyprawiał podczas meczu i co tak bardzo poruszyło świat, było dla niego zachowaniem jak najbardziej normalnym. Jestem pewien, że, biorąc pod uwagę poziom emocji, jaki możemy zaobserwować na poziomie sportu profesjonalnego, Loew w tych nerwach równie dobrze mógł się rzucić na swojego asystenta i odbyć z nim homoseksualny stosunek płciowy, lub zacząć się publicznie onanizować. To, że do tego nie doszło, należy zawdzięczać jego wybitnej wstrzemięźliwości, W efekcie której mieliśmy wspomniane wąchanie własnych odchodów. Przy całym szacunku dla wrażliwości Czytelnika, namawiam do chwili refleksji. Naprawdę mogło być gorzej.

Jak zawsze polecam stronę www.coryllus.pl, a tam księgarnię, w której są do nabycia wszystkie moje książki. Przy okazji przypominam, że na youtubie systematycznie pojawiają się kolejne filmy z niedawnych targów książki w Bytomiu. Dziś słuchamy rozmowy z naszymi kumplami, Jolą Gancarz i Tomkiem Bereźnickim https://www.youtube.com/watch?v=QJ0w-Ov5PHE. Serdecznie zachęcam.

2 komentarze:

  1. Takie absmaczne to zdecydowanie.
    To może dla zatarcie wrażeń sprzed paru dni, wrażenia z dziś.

    Chyba za gryzienie trawy nikt tak dobrze nie płaci jak Angole na Wimbledonie, ale od czasu do czasu zdarza się, że nie przepłacają...
    Dziś było gryzienie trawy z razem Cibulką no i niestety tej mikstury Agnieszka już nie była w stanie przetrawić. Szkoda. Ale niech żałują przede wszystkim ci co nie oglądali.

    OdpowiedzUsuń
  2. @betacool
    Wimbledon ma u nas na własność Polsat. Kto nie ma Polsatu, ten nie ma Wimbledonu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...