czwartek, 3 grudnia 2015

Kiedy nadchodzi burza, wspomnijmy premier Margaret Thatcher

Wczorajszy dzień upłynął nam jak każdy, a więc na zwykłych codziennych zajęciach, a więc gdy chodzi o sejmową awanturę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, mieliśmy okazję obejrzeć zaledwie tak zwane powtórki, ale przyznaję, że było bardzo przyjemnie. Prawie. Jedyny problem polegał na tym, że moje najstarsze dziecko, osoba wyjątkowo miła i łagodna, w pewnym momencie oświadczyła, że skoro nasze życie ma przez najbliższe lata wyglądać właśnie tak, to ona rezygnuje i prosi o to, by do władzy wróciła Platforma. Przynajmniej będziemy mieli cywilizowaną opozycję.
No ale, jak mówię, poza nią, do tego cośmy widzieli wszyscyśmy byli nastawieni wręcz entuzjastycznie. Z naszego punktu widzenia bowiem, sprawa polega na tym, że, jak wszystko na to wskazuje, owo przejmowanie przez Prawo i Sprawiedliwość odpowiedzialności za Polskę i to z taką właśnie determinacją, wbrew temu, co sobie wyobraża powoli zdychający reżim, przede wszystkim jest znakomicie zaplanowane i z najwyższą starannością realizowane, a co może jeszcze ważniejsze, społeczne poparcie pozostaje zdecydowanie za zmianami i każdy kolejny dzień będzie tylko owo poparcie wzmacniać i poszerzać.
Co więcej, jeśli zajrzeć choćby do Internetu, który, jak już pewnie wszyscy zdążyliśmy zauważyć, staje się pierwszym kontrolerem społecznych emocji, by zobaczyć, że tam panuje wyłącznie szampańska zabawa. Jeśli zajrzymy do Internetu, zauważymy natychmiast, jak tam się w ogóle nie odczuwa jakiegokolwiek niepokoju co do tego, czy nam się uda, czy wytrzymamy, czy oni jednak czegoś nagle nie wyciągną, co nas któregoś dnia zwyczajnie zabije. Tam, jak mówię, jest niemal wyłącznie karnawał i kabaret. I tu muszę wspomnieć coś bardzo ważnego: kabaret najwyższej jakości.
Oto syn mój pokazał mi wczoraj właśnie, że na Facebooku pojawiła się grupa parodiująca ledwo co powołany do życia tak zwany Komitet Obrony Demokracji, pod tą samą nazwą – Komitet Obrony Demokracji. Efekt tego jest taki, że wszyscy ci, którzy mieliby ochotę wykazać się prawdziwie obywatelską postawą i zaangażować w prace na rzecz wyrwania Polski z faszystowskiego uścisku, jeśli zaczną poszukiwania na Facebooku trafią albo na oryginał, albo na kpinę, a czym bardziej kto z nich jest głupi, czy choćby naiwny, tym większa ma szansę na to, że zbłądzi. A tam już pozostaje mu tylko wiać, gdzie pieprz rośnie. Historia, którą opowiedział mi syn wiąże się z jakąś zamieszkałą w Szwecji panią o nazwisku Dana Demirel, która postanowiła do owej kpiarskiej grupy wysłać następującą wiadomość:
Dziękuję za przyjęcie mnie do grupy. Czytałam, że już za granicami o Was słychać. Mieszkam na stałe w Szwecji, w jaki sposób mogłabym pomóc grupie w rozpowszechnianiu wiadomości o Waszym istnieniu? Czekam na zadania”.
Na to żartownisie z KOD2 zwrócili się do pani z pytaniem: „Pierwsze i zasadnicze pytanie. Czy jest Pani Żydówką?”, na co pani Demirel odpowiedziała, że nie i zapytała, „Jakie to by miało mieć znaczenie?
I tu otrzymała następującą odpowiedź: „Co do okoliczności sytuacji i powstania tego ruchu ma wielkie znaczenie. Proszę opuścić grupę”.
Czy mogłabym uzyskać jakieś bliższe wyjaśnienie, o co panu chodzi?” spytała zaniepokojona pani Demirel, na co uzyskała następującą odpowiedź: „Nie, z racji tego, że nie jest Pani Żydówką
.„Czy to jest grupa wyłącznie dla Żydów?” zapytała pani Demirel. „Tak” odpowiedział przedstawiciel ruchu. „Dlaczego więc przyjęto mnie do grupy?” zapytała sprytnie pani Demirel i tu padło wyjaśnienie: „Bo dano pani szansę”. „OK, skoro nie jestem tu mile widziana, opuszczę tę grupę. Czy Pan jest moderatorem tutaj?” „Jeszcze nie”, odpowiedział człowiek z KOD2. „To dlaczego właśnie pan wydaje mi takie polecenia?” dociekała pani Demirel. „Jeżeli byłaby Pani Żydówką, inaczej bym pisał”, padła odpowiedź, a dalej „Wszyscy goje, którzy chcą bronić demokracji muszą codziennie odmówić 3 razy litanię do Donalda zbawiciela Polski i koronkę do Matki Angeli zawsze dziewicy. Prenumerata gazety wyborczej”.
A na sam koniec, już chyba pod nieobecność tej biednej istoty, padło coś absolutnie najlepszego:
A na poważnie – to serdecznie witamy w KOD! Jest Pani mile widziana – z napletkiem, czy bez. Komitet Centralny przydzielił już Pani pierwsze zadanie: w niedzielę mamy manifę pod Sejmem i potem przemarsz pod Pałac Kultury. Spodziewamy się prawdziwych tłumów, tak około 15-16 osób! Sprawa jest więc bardzo poważna. Proszona jest Pani o organizacje cateringu: bezglutenowy chleb i wędzony łosoś z organicznym koperkiem. Proszę dostarczyć catering do Gdańska, tam pójdzie Pani na dworzec i wsiądzie w Pierdolino. Konduktor to nasz człowiek. Na hasło WOLNOŚĆ I DEMOKRACJA odda Pani do dyspozycji tajną salonkę Kopaczowej, w Warszawie na Dworcu Centralnym prof. Hartman odbierze kanapki. Pozna go Pani po brodzie i inteligentnym wyrazie twarzy”.
I tak to się kończy owa wymiana. Ja oczywiście biorę pod uwagę, że któryś z czytelników powie, że to jest dokładnie tak samo tanie i głupie, jak cała reszta i ja nie będę się upierał. Przyznaję, że na kabaretach nie bardzo się znam. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś całkowicie nowego. Otóż po raz pierwszy od tych ośmiu, czy dziesięciu lat przeciwnicy Platformy Obywatelskiej przejmują kulturę popularną i w dodatku robią to z dwa razy większym zaangażowaniem, niż to mieliśmy okazję dotychczas oglądać. I proszę zwrócić też uwagę na fakt, że jakkolwiek mocno byśmy przymrużali oko na te teksty, one nie zostały napisane przez Łukasza Warzechę, Jana Pietrzaka, Krzysztofa Feusette, czy któregokolwiek z popularnych prawicowych komików. Już na pierwszy rzut oka widać, że to jest coś całkowicie świeżego i autentycznego. To nie jest kabaret stworzony na potrzeby bieżącej polityki, ani bieżącą polityką się karmiący. To jest czyste szyderstwo, które stanowi element owego społecznego – nie politycznego – protestu przeciwko autorytetom, które przez minione osiem lat zostały wyprodukowane przez System, i który to protest doprowadził do zmiany władzy.
Większość z nas zapewne wciąż pamięta, z jak niezwykłą pomysłowością i zaangażowaniem, a przede wszystkim szczerością, popularna kultura cztery, pięć, czy osiem lat temu potrafiła kpić z Prawa i Sprawiedliwości i wszystkiego, z czym się ta nazwa kojarzyła. Pamiętamy również tamten czas, kiedy to z kompletnego niebytu wyciągnięto Henrykę Krzywonos i niemal natychmiast na Facebooku pojawiła się grupa przyjaciół „słynnej tramwajarki”, która w ciągu zaledwie paru chwil zdobyła 50 tysięcy polubień. Pojawiały się głosy, że to jest wszystko sztucznie nakręcone, natomiast ja wiedziałem, że za tym stoją, fakt, że mocno naiwne, ale jednak szczere, ludzkie emocje. Proszę, zajrzyjmy do Internetu dziś i popatrzmy, jakie wrażenie zrobiła Henryka Krzywonos tym razem. I wtedy zobaczymy różnicę.
Pisałem tu kiedyś o Margaret Thatcher, przypominając, w jaki sposób ona komentowała czas, kiedy została premierem, a wokół niej toczyła się autentyczna wojna. Obserwowała tę agresję, tę wściekłość, widziała z prawdziwą wyrazistością, jak trudne czasy przed nią, a jednocześnie była szczęśliwa, bo wiedziała dwie rzeczy: pierwsza to taka, że ona ma dobry plan wielkich zmian, a druga, że ona ma wystarczająco mocne społeczne poparcie, by owe zmiany realizować. Wczoraj w Izbie Gmin doszło do bardzo gorącej debaty w sprawie ewentualnej brytyjskiej akcji w Syrii. W środku toczyła się ta bitwa, a na zewnątrz trwały demonstracje, o jakich my nawet nie możemy marzyć. Brytyjski parlament przegłosował naloty i w tym samym momencie wystartowały pierwsze samoloty.
Myślę, że dziś i my widzimy, jak się robi poważną politykę.

Dziś rozpoczęły się wrocławskie targi książki. Na miejscu jest Coryllus, ja natomiast przyjeżdżam w sobotę i zostaję do niedzieli. Zapraszam wszystkich. Jednocześnie przypominam, że nasze książki są stale do nabycia w księgarni www.coryllus.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...