poniedziałek, 14 grudnia 2015

O konfidentach i konfidentach

Od dwóch tygodni mam założone konto na Twitterze i zupełnie dla mnie niespodziewanie to nowe doświadczenie sprawia, że popadam w nastrój zadumy. Przede wszystkim okazuje się – i tu chciałbym się zwrócić do osób tak jak ja starszych i wobec wszelkich tak zwanych nowinek pozostających w życzliwej nieufności – że ów Twitter, cokolwiek by o nim nie myśleć, ma sens. Rzecz bowiem w tym, że dla nas dotychczas ów wynalazek miał sens o tyle, że służył różnego typu gwiazdom do tego, by coś tam powiedzieć i dać znać, że istnieją. Tymczasem, z tego co widzę, Twitter to miejsce gdzie ludzie tacy jak my sobie rozmawiają, i to rozmawiają praktycznie w czasie rzeczywistym, na wszelkie możliwe tematy, bez żadnych przeszkód, bez jakiejkolwiek cenzury, no i wreszcie bez owego chamstwa, z którym mamy do czynienia na internetowych forach i blogach.
A zatem Twitter ma moc i ma sens, a to już wystarczy, by się nim zainteresować. Z naszego punktu widzenia jednak, a więc z tego, co możemy zaobserwować my, którzy się spotykamy na tym blogu, należy zauważyć coś, co stanowi… no, nie bójmy się tego słowa, ale temat. Oto w dniu wczorajszym na Twitterze założył konto znany nam zapewne kiedyś jako szef komisji weryfikacyjnej WSI, a ostatnio człowiek, który wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem zniszczył Witolda Kierzuna, Piotr Woyciechowski, i w ciągu zaledwie paru godzin zdobył ponad tysiąc tak zwanych „followersów”, a więc osób, które pragną wiedzieć na bieżąco, co Woyciechowski ma do powiedzenia.
Słysząc o tym sukcesie, zaglądam na profil Piotra Woyciechowskiego i widzę, że tam jest zaledwie paręnaście „twittów”, a wszystkie dotyczą wieczoru literackiego zorganizowanego w związku z promocją najnowszej książki Woyciechowskiego zatytułowanej „Konfidenci”. Wieczór organizowany jest oczywiście gdzieś w Warszawie, a sam Woyciechowski, jak rozumiem w nadziei, że w ten sposób uda mu się podkreślić rangę wydarzenia, ilustruje go szeregiem zdjęć, na których widzimy jego uczestników, a więc, jak informuje sam Woyciechowski, po kolei: Zbigniewa Girzyńskiego, Andrzeja Wielowieyskiego, Jarosława Święcickiego syna Marcina, samego Marcina z przemówieniem, Zbigniewa Siemiątkowskiego, plus jakich dwóch, Bagieńskiego i Jeglińskiego, o których ja sam nie wiem nic, ale domyślam się, że skoro Woyciechowski ich umieścił w tak szacownym towarzystwie, coś tam znaczą. No i jest, jak się okazuje, jeszcze sam Antoni Macierewicz, którego na zdjęciu wprawdzie nie widzimy, ale, jak zapewnia Woyciechowski, na miejscu jest.
I to jest coś, co mnie przeraża. W moim wyssanym z mlekiem matki optymizmie i błogosławionej naiwności mnie przeraża. Bo mamy już tylko dwie możliwości: albo to wszystko słuszny szlag trafi i nie zostanie nic, albo przez kolejne lata będziemy się karmić kłamstwem. Tym starym, tak dobrze nam znanym, kłamstwem. I już więcej ani słowa, bo jeszcze coś spieprzę i będę żałował.

Informuję, że ostatni egzemplarz mojej książki „O siedmiokilogramowym liściu” został sprzedany ojcom cystersom z Wąchocka. Wszystkie pozostałe są wciąż jeszcze do nabycia w księgarni na stronie www.coryllus.pl.


4 komentarze:

  1. A ja się Panu dziwię, chłopaki coś tam wyskrobali, chcą zarobić parę groszy. Temat o kapusiach jest nośny ale nic nowego.

    A Kieżun był spółdzielnia ucho, wystarczy zerknąć na życiorys. To,że wysmarował opis polskiej gospodarki to nic odkrywczego. Recepty natomiast profesora iście rewolucyjne, mieszanka etatyzmu z zamordyzmem. Jest to typowa postawa ślizgania się po stołkach przez życie.

    Zadam Panu zagadkę, kto wypromował pana profesora do ONZ (w ramach pomocy nie komuna).

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jan Szpyt
    Od czasu jak Kieżun robił za kapusia świat wykonał piętnaście koziołków i powiem Panu szczerze, że sie dziwię, że ktoś tak wymowny jak Pan nie potrafi tego faktu uwzględnić w swoich kalkulacjach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Krzysztofie to może było około piętnastu mutacji upadku ale czy to coś nowego. Czy człowiek w swoim jądrze ciemności tak naprawdę się zmienia. Niech Pan popatrzy jakie kompleksy ma ta cała grupa wścieklizny ujadającej na Prezesa tylko dlatego, że nie schyla się za psim srebrnikiem.

    Ps Lubię Pana Blog, jeszcze ma Pan ten żar.

    Z wyrazami szacunku

    JSZ

    OdpowiedzUsuń
  4. @Jan Szpyt
    On ma tak naprawdę tylko żar. Dziękuję za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...