Wczorajszy dzień z różnych względów miałem tak bardzo nerwowy, że praktycznie wszystkie mniej czy bardziej istotne wydarzenia polityczne ominęły mnie wręcz idealnie. A mimo to w tej ciszy nagle dobiegło mnie nazwisko Adriana Zandberga, i to z taką siłą, że już chyba do końca życia będę je pamiętał, tak jak pamiętam nazwisko Adama Szejnfelda, Janusza Palikota, czy Janusza Korwina-Mike. O co poszło? Wiemy już wszyscy: ów Adrian Zandberg został bezapelacyjnym zwycięzcą telewizyjnej debaty wyborczej, pozostawiając daleko w tyle wszystkich pozostałych jej uczestników, a tym samym stał się nową polityczną sensacją, oraz medialną gwiazdą.
O tym, że to Zandberg wygrał wspomnianą debatę, słychać było cały dzień, a całość przekazu została przypieczętowana występem rzeczonego u Moniki Olejnik w „Kropce nad i”. A ja przyznam zupełnie szczerze, że dawno nie przeżyłem takiego wstrząsu, spowodowanego tym, co widzę, a tym co mi się próbuje wmówić. Otóż ja oglądałem cały ów występ, a przy okazji występ tego dziwnego człowieka, i muszę powiedzieć, że z tej całej menażerii, która się tam prezentowała, on był absolutnie i bezdyskusyjnie najsłabszy. Ów Zandber był tak słaby, i to zarówno gdy chodzi o wartość merytoryczną jego wystąpienia, tak zwany dowcip, ale też ogólny szyk, że ja w pewnym momencie przestałem na niego zwracać uwagę. Zandberg po swoim drugim czy trzecim wystąpieniu przestał być zarówno widoczny, jak i słyszany. Stał tak, gapiąc się przed siebie, z tym ułożonymi w jeden sposób dłońmi i po pewnym czasie to co mówił stało się tak puste i tak nieciekawe, że on zwyczajnie zniknął, a miejsce gdzie dotychczas stał zwyczajnie przestało istnieć.
Przepraszam bardzo, ale od niego lepsza już była Kopacz. Daję najświętsze słowo honoru, że nawet ona miała w sobie więcej życia, a w tym co mówiła było więcej treści.
I oto dziś nagle media informują, że Adrian Zandberg jest naszym nowym odkryciem, absolutną rewelacją, „objawieniem polskiej sceny politycznej”. Oczywiście, przy tej okazji, pojawiają się też kolejne informacje na jego temat. Okazuje się między innymi, że on z zawodu jest informatykiem, rodzice przywieźli go do Polski z Danii, ma tytuł doktora, kiedyś jako dziecko występował w pewnym polskim filmie, należał do Unii Pracy, zakładał Stowarzyszenie Młodych Socjalistów, studiował z Wiplerem, prowadzał się z Barbarą Nowicką, a dziś jako doktor pracuje na uczelni, której właścicielem jest stary Nowicki, a Nowicka pełni tam funkcję kanclerza.
I to jest rzeczywiście kariera. W sam raz na czas po wyborach. Polityczni komentatorzy TVN24, ze szczególnym uwzględnieniem Marka Migalskiego, już się powinni trzymać krzeseł.
Za chwilę wyjeżdżam do Krakowa, gdzie będę przez cztery kolejne dni siedział z Coryllusem i podpisywał książki. Ulica Galicyjska 9, hala Wisła, stoisko D 69. Zapraszam.
Za chwilę wyjeżdżam do Krakowa, gdzie będę przez cztery kolejne dni siedział z Coryllusem i podpisywał książki. Ulica Galicyjska 9, hala Wisła, stoisko D 69. Zapraszam.
W temacie satanizm w kościele. Proszę zobaczyć, pismo "W Polityce" ma własne osiągnięcia w walce z satanizmem i pańska czujność jest im niepotrzebna.
OdpowiedzUsuńhttp://wpolityce.pl/media/269273-skandal-satanistyczny-pentagram-na-profilu-publicznego-radia-tak-reklamuje-sie-audycje-dla-mlodziezy
@Jerzy Komorowski
OdpowiedzUsuńWidziałem. Moim zdaniem to jest ustawka. Sami to zorganizowali, żeby pokazać jacy są czujni.