piątek, 16 października 2015

Kto im dał ten młotek, czyli niech zdychają w pokoju

Zbliżają się wybory, i kampanijne spoty, które dotychczas zapełniały Internet raczej, niż telewizje, przeniosły się do telewizji właśnie i Naród może już powszechnie dokonywać wyboru.
Z dwóch absolutnie sztandarowych, a więc jednego tego, gdzie pisowska hołota drze mordy i wzywa do wieszania Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego i drugiego, najnowszego, w którym niewidzialna ręka wali młotkiem w budowany przez jakieś Bogu ducha winne dziecko domek, wynajęci przez rząd specjaliści od wygrywania wyborów, z dwojga złego zdecydowali się na młotek, a ja sobie myślę, że wszystko się układa zgodnie z naszymi podejrzeniami: to są albo idioci, albo prowokatorzy.
Jestem pewien, że wśród czytelników tego bloga są osoby, które pamiętają jeszcze kampanię przed wyborami prezydenckimi roku 1990, kiedy to sztab Tadeusza Mazowieckiego uznał za stosowne zniszczyć Lecha Wałęsę klipami, w których jakaś siekiera będzie rozwalać to co piękne i czyste. Ktoś ze sztabu wówczas jeszcze premiera Mazowieckiego wpadł na pomysł, że będzie świetnie, jeśli ludzie zobaczą jak siekiera wali bez opamiętania w co popadnie, a większość wyborców pomyśli sobie brzydko o Wałęsie i zdecyduje, że prezydentem powinien zostać Mazowiecki. Efekt jednak był taki, że owa siekiera, owszem, podziałała na ludzi jak płachta na byka, tyle że oczywiście nie przeciwko Wałęsie, ale przeciwko ewidentnemu właścicielowi owej siekiery, czyli premierowi Mazowieckiemu. I taki też był ton komentarzy: niezależnie od szans, jakie Mazowiecki miał – czy raczej nie miał – w stosunku do Wałęsy już na samym starcie tamtego pojedynku, numer z siekierą ową kampanię ostatecznie dobił. I ja to pamiętam do dziś.
A zatem, kiedy widzę, jak dziś właśnie, tydzień przed wyborami, sztab Ewy Kopacz wyrusza na wojnę, tym razem z młotkiem, który będzie rozwalał wszystko co czyste i niewinne, myślę sobie, że za tą kampanią – co już zresztą zostało wspomniane na początku tych refleksji – musi stać albo prowokator, albo idiota. I pewnie bym się tu dziś tym dylematem zadręczał, gdyby nie to, że tak naprawdę nic mnie to nie obchodzi. Niech zdychają w pokoju.

Przypominam wszystkim zainteresowanym, że w najbliższy czwartek w Krakowie rozpoczynają się czterodniowe targi książki, na których będę podpisywał swoje książki, w tym tę najnowszą i, o czym jestem głęboko przekonany, najlepszą – o ludziach z dziewiątego kręgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...