poniedziałek, 12 stycznia 2015

O pedantycznym Karolu i dziennikarzach, co Diabła spotkali

Po tym, jak dotarła do nas informacja o owym strasznym grudniowym zabójstwie pod Białą Podlaską, natychmiast napisałem na tym bogu tekst, a w kolejnych dniach dwa kolejne, w których, widząc jak wszystkie – a więc zarówno mainstreamowe, jak i tak zwane „offowe” – media nie chcą zauważyć i ogłosić prawdy, sam ją ogłosiłem i wypowiedziałem to straszne słowo „satanizm”. Przez trzy dni pod rząd, 16, 17 i 18 grudnia publikowałem tu w Salonie24 i u siebie na blogu teksty, w których apelowałem do przede wszystkim tak zwanych „naszych” dziennikarzy, by przestali się bać i powiedzieli głośno, wyraźnie i jednoznacznie, że za tą zbrodnią stał Szatan w najbardziej oczywistej postaci. Bez rezultatu. Ja dostarczałem bezpośrednich dowodów na ową czarną inspirację, a oni wciąż powtarzali kłamstwa na temat złego wychowania, czy zgubnego wpływu muzyki heavy metalowej, czy brutalnych filmów.
Jak mówię, od 16 do 18 grudnia opublikowałem tu na blogu trzy teksty, w których wskazałem na satanistyczną inspirację owej zbrodni i zaapelowałem przede wszystkim do dziennikarzy tygodnika „W Sieci” oraz portalu wpolityce.pl, by oni jako pierwsi przekazali tę wieść szerzej i ogłosili autentyczne zagrożenie, wobec którego stoimy, jako społeczeństwo, jako rodzice i jako pojedynczy osoby. Jedynym efektem było to, że każdy z tych tekstów znalazł się na liście trzech najszerzej komentowanych notek na tym blogu. Ogólnopolskie media z zawziętością godną lepszej sprawy, udawały, że nie słyszą. A słyszały. Co do tego, że słyszały, nie ma wątpliwości.
W pewnym momencie, widząc, co się dzieje, 17 grudnia zapisałem następującą refleksję: „Ja jestem niemal pewien, że kiedy oni wreszcie przeczytają ten mój tekst, to jakaś Nykiel napisze wreszcie w tygodniku ‘W Sieci’ tekst o tym, co się dzieje w Internecie. W końcu, w przypadku katastrofy w Bangladeszu ci durnie też musieli najpierw wpaść na mój blog, żeby ruszyć swoje dupy”. Natomiast już następnego dnia zapisałem następujące słowa: „Ja gadam trzeci już dzień i jestem szczerze przekonany, że najzwyczajniej w świecie nie wolno mi zamilknąć, z tego jednego powodu, że oto mamy do czynienia z autentyczną agresją najbardziej brutalnego satanizmu – satanizmu, można by rzecz, zinstytucjonalizowanego – a cały świat udaje, że się nie dzieje nic bardzo szczególnego”.
Ktoś kto nie czytał tamtych tekstów może spytać, skąd ja wiedziałem, że te dzieci dokonały swojej zbrodni z inspiracji Szatana. Otóż ja to wiedziałem, bo to wszystko od samego początku można było przeczytać na facebookowym profilu owej Zuzi i jej znajomych. Ona niczego ani nie ukrywała, ani nie próbowała udawać, że to co widzimy to tylko takie złudzenie. Tam nie było ani telewizyjnej przemocy, ani Nergala, ani narkotyków, ani rodzinnych kłopotów i problemów ze szkołą, ale wyłącznie Szatan i zachwyt nad śmiercią. Tymczasem wokół nas kłębił się tłum kolejnych ekspertów, by nam tłumaczyć, że to jest naprawdę bardzo zagadkowe, jak mogło dojść do czegoś tak wyjątkowego. Jeszcze nawet parę dni temu telewizja TVN24 przedstawiła dłuższy reportaż, którego autorzy posunęli się do tego, by sugerować, że Zuzanna namówiła tego Kamila, żeby zamordował swoją mamę, bo sama miała kłopoty ze swoją i to była taki psychologiczny transfer emocji.
I oto dziś, miesiąc po tym, jak wydarzyło się to nieszczęście, jak słyszę, tygodnik „W Sieci” wreszcie uznał za stosowne zareagować odpowiednim tekstem, licząc zapewne na to, że upłynęło wystarczająco dużo czasu, by nikt nie pomyślał, że oni są tak fatalnie w tej swojej gnuśności niesamodzielni. A gdyby tu jeszcze były jakieś wątpliwości, już na samej okładce wybijają informację: „nasze śledztwo”, że niby oni tego miesiąca potrzebowali na to, by wszystko dokładnie zbadać i posprawdzać. Prawdziwi dziennikarze śledczy, cholera!
A ja bym pewnie nawet się nie zająknął w tej sprawie – w końcu czyż nie o to właśnie chodziło, żeby oni poszli po rozum do głowy i problem odpowiednio opisali? – gdyby właśnie nie ta idiotyczna uwaga o rzekomym śledztwie. Bo dzięki niej, ja nagle sobie uświadomiłem, dlaczego ci wszyscy dziennikarze są już na zawsze skazani na porażkę. Rzecz bowiem w tym, że oni wyłącznie albo komentują, albo na nowo piszą to, co już ktoś dawno przed nimi napisał. Oni nic nie tworzą – oni wyłącznie przetwarzają, to co ktoś, nawet nie im, ale komuś, wcześniej powiedział.
Zacząłem ten tekst pisać już wczoraj w nocy, ale postanowiłem go przerwać, by dziś, idąc na spacer z psem, kupić ów słynny już numer tygodnika „W Sieci” i zobaczyć, co oni tam piszą. I przyznaję, że muszę złożyć samokrytykę. Otóż przede wszystkim autorem relacji z Białej Podlaskiej, gniazda satanizmu, nie jest red. Nykiel, lecz red. Maja Narbutt. Poza tym, wbrew moim podejrzeniom, pisząc swój tekst, red. Narbutt nawet nie zerknęła na mój blog, a swoje śledztwo oparła na całkowicie innych źródłach. I oto, czego się dowiadujemy z najnowszego wydania tygodnika „W Sieci”:
1. Zuzanna i Kamil najprawdopodobniej byli członkami sekty satanistów;
2. W Białej Podlaskiej już kilka lat temu, o czym szeroko donosiły media, działała sekta satanistyczna, która jednak po kilku samobójstwach została przez miejscową policję rozbita;
3. Zuzanna swojej koleżance odgryzła kawałek sutka;
4. Podczas morderstwa i Zuzanna i Kamil działali z taką brutalnością nie dlatego, że byli pod wpływem narkotyków, ale z innych powodów, których możemy się domyślić (patrz punkt 1);
5. Zuzanna wbijając nóż w ciało ojca Kamila, trafiła w kość i wbiła go tak mocno, ze już nie umiała wyjąć;
6. Rodzice Kamila byli bardzo bogaci i Kamil liczył na spadek;
7. Kamil w więzieniu jest spokojny, śpi dobrze, czyta książki, ogląda telewizję, gra w szachy z innymi osadzonymi i nie wygląda na szczególnie przejętego tym, co zrobił.
Wbrew temu, na co mocno liczyłem, nie ma w tekście red. Narbutt ani słowa o Krainie Grzybów, o muzyce, której słuchała, o jej profilu na Facebooku, nawet o Nergalu, który znalazł się na okładce wydania; słowa też nie ma o tym, kto jej wydał i zapłacił za tomik tych wierszy i jak to się stało, że ta książka została zrecenzowana aż na poziomie tygodnika „Polityka”. Natomiast jest jeszcze bardzo wstrząsająca pointa w postaci informacji, że tomik wierszy Zuzanny nosi tytuł 33, a kiedy ona wyjdzie na wolność będzie miała właśnie 33 lata. Brrrrrr…
Oto śledztwo. „Nasze śledztwo”. Asystent Mai Narbut zadzwonił do rzecznika prasowego dyrektora służby więziennej w Lublinie, zapytał go, czy to prawda, że Kamil, od momentu, gdy się zorientował, co zrobił, „wyje i chodzi po ścianach”, powiedział, że to nie jest prawda, i że jest wręcz odwrotnie. A więc potwierdził też to, co w pierwszych dniach po zabójstwie powiedział prowadzący śledztwo policjant, a o czym tu też pisaliśmy: nie wolno zapominać, że jak by nie patrzeć, to jednak to on zamordował swoich rodziców, a nie ona swoich.
Przyznaję jednak, że jest tam coś, czego nie mogłem nie zauważyć, a co mnie, mimo poważnego tematu, rozbawiło. Otóż przez cały tekst, Maja Narbutt, pisząc o Kamilu, używa albo imienia Kamil, albo Karol. A więc raz mamy Kamila, innym razem Karola. Powiem uczciwie, że już wcześniej czując, jaki charakter ma ów tekst, sądziłem, że pod koniec się okaże, że Kamil nosił pseudonim „Karol”, aby wyszydzić świętego papieża Jana Pawła II. Okazuje się, że nie. Wygląda na to, że owo śledztwo polegało głównie na przeklejaniu najróżniejszych raportów, no i ktoś tam się pomylił. Mam tylko nadzieję, że teraz nie trzeba będzie przepraszać osadzonego N.
Jak mówię, takie to jest to śledztwo. Przepraszam bardzo, ale chyba jednak wolę inne, to które przeprowadził wczoraj portal wpolityce.pl, idąc pod kościół w sąsiedztwie i znajdując tam kwestujące dzieci od Owsiaka. Wprawdzie tu też dziennikarze o tym skandalu dowiedzieli się od czytelników, no ale informacja i tak jest sensacyjna:
Nasi reporterzy zauważyli, że zdesperowani słabnącą ochotą Polaków do wspierania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i coraz większymi wątpliwościami co do skali wsparcia tej akcji z pieniędzy publicznych, wysłannicy Owsiaka próbują zdobyć pieniądze… przed kościołami. Zauważyli ich w tych miejscach nasi Czytelnicy, zdokumentował to także nasz fotoreporter”.
I to jest naprawdę coś. Jest i fotoreporter i są zdjęcia. Czyste fakty, a nie żaden głupi fotomontaż, jak ten z Nergalem

Przypominam, że na stronie www.coryllus.pl jest do nabycia moja książka o rock’n’rollu i nie tylko. To nie jest nudna encyklopedia; to jest coś, czego wcześniej zwyczajnie nie było. Polecam bardzo szczerze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...