piątek, 2 marca 2012

O niezmierzonym grzechu, niezmierzonym miłosierdziu i równie niezmierzonej sprawiedliwości

Kiedy słucham piosenki zespołu The Smiths, zatytułowanej “Meat Is Murder” – była już o tym na tym blogu mowa – wpadam w nastrój muzycznego zachwytu, natomiast, jak już idzie o część, że tak powiem, filozoficzną tego przekazu, mam uczucia bardzo ambiwalentne. Z jednej strony bowiem, zdecydowanie nie podzielam opinii, że jedzenie mięsa zwierząt to morderstwo, a z drugiej, nawet mi do głowy nie przychodzi, by z tych, którzy tak własnie sądzą, się śmiać, lub wręcz z nich szydzić. Powiem więcej – ja ten typ emocji rozumiem, a skoro rozumiem, to oczywiście szanuję.
Oczywiście, to że nie mam większego współczucia dla zwierząt, które są zabijane tylko po to, by trafiać na nasze talerze – i nie mam tu na myśli tylko krewetek, które, robią wrażenie szczególnie bezużytecznych – nie znaczy, że w ogóle nie mam w sobie współczucia, i że – idąc śladami tak ostatnio tryumfującej myśli neoliberalnej – wychodzę z założenia, że świat jest po to, by nam służył, a kto z nas nie umie tego stanu rzeczy wykorzystać, jest sam sobie winien. Mowy nie ma! Ja na przykład, wcale nie uważam, skoro już mowa o zwierzętach, to je można traktować tak, jak się w niektórych kulturach traktuje nienarodzone dzieci, a więc wedle naszego kaprysu. Jak wiedzą ci co ten blog czytają regularnie, od ponad już roku mieszka z nami pewien labrador, i powiem szczerze, że ja niekiedy mam bardzo silne przekonanie – naprawdę bardzo silne przekonanie – że, nie wiem jak jest z innymi psami, ale on z całą pewnością ma duszę. A skoro tak, to… no wiadomo. No i tu akurat chciałbym na chwilę wrócić do swoich wcześniejszych uwag o rozumieniu i o szacunku.
Otóż naprawdę nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby wszyscy ci, którzy na przykład uważają, że mięso, to, owszem, jest morderstwo, pod warunkiem, że nie jest to mięso nienarodzonego dziecka, zechcieli łaskawie zrozumieć, i wykazać minimum szacunku dla opinii, że jeśli morderstwem jest mięso zwierząt, to tym bardziej kwalifikuje się tu mięso tych biednych, bezbronnych, niewinnych dzieci. Nie oczekuję od nich naprawdę nic więcej. Chciałbym tylko jednego. By oni zechcieli zrozumieć, dlaczego, ja uważam, że mięso mordowanych w łonie matki dzieci, to morderstwo. I żeby mieli dla tej opinii szacunek.
Był czas, gdy moje myśli na temat aborcji były tak intensywne, że w pewnej chwili ja właściwie myślałem już tylko o tych dzieciach. To właśnie wtedy pomyślałem sobie, że napiszę tekst, w którym, najlepiej jak tylko potrafię, pokażę, o co mi chodzi, kiedy mówię, że aborcja to morderstwo. Wymyśliłem więc wówczas taką dosyć fikcyjną sytuację parlamentarnej debaty, podczas której przedstawiciel czegoś, co nazwałem Partią Odnowy wygłasza płomienne przemówienie na rzecz prawa do swobodnej aborcji do trzeciego roku życia, argumentując, że to naprawdę jest okropne, by zmuszać Bogu ducha winnych ludzi na progu kariery, by zarywali noce, lub nie mogli sobie spokojnie obejrzeć meczu w telewizji, bo muszą się użerać z niegrzecznym dzieckiem.
Dlaczego wymyśliłem tę granicę trzech lat? Trochę dlatego, że wydawało mi się, że to zrobi większe wrażenie, niż, powiedzmy, trzy miesiące. W końcu, pomyślałem, jest to bardzo mało prawdopodobne, ale, kto wie, może gdzieś są jednak ludzie, którzy uważają, że trzy miesiące, to nic takiego. No a poza tym, ta upiorna debata z mojej wyobraźni miała mieć miejsce w roku 2013 i sobie pomyślałem – jak mówię, kiedy pierwszy raz pisałem tamten tekst, to było jeszcze długo, długo przed jakimkolwiek blogowaniem, a ja byłem naprawdę wzruszony – że te trzy miesiące nadejdą znacznie wcześniej, natomiast rok 2013 przyniesie nowe wyzwania. Właśnie takie.
I oto okazuje się, że świat przyspieszył znacznie bardziej, niż można się było tego spodziewać, a ja, nie pierwszy zresztą już raz, okazałem się fatalnie do tego, by w nim żyć, nieprzygotowany. Bo nagle widzimy z całym okrucieństwem chwili, że mamy dopiero rok 2012, a tu nie dość że nie ma mowy o trzech miesiącach, to już nawet te trzy lata uciekły, zanim się w ogóle pojawiły.
Doszła do nas wczoraj informacja – nie jakaś bardzo głośna i spektakularna, ale skromnie przyczajona, jakby wciąż w oczekiwaniu na lepszy moment, by zabłysnąć pełnią swej szarości – że dwoje włoskich doktorów, Alberto Giubilini i Francesca Minerva opublikowało w fachowym piśmie „Journal of Medical Ethics” pracę naukową poświęconą czemuś, co zostało przez nich nazwane „aborcją poporodową”. Właśnie tak. Chodzi o aborcję, którą można będzie przeprowadzić na dzieciach, które już przyszły na świat, że tak powiem, formalnie. Oni zresztą sami w swojej pracy używają tego pojęcia dość często. Że coś jest formalne, lub nieformalne, faktyczne, potencjalne.
Miałem okazję przeczytać cały ten tekst w wersji oryginalnej. Wbrew temu, co się gdzieniegdzie mówi, i co sami autorzy obecnie chętnie podkreślają, nie są to jakieś teoretyczne dywagacje, czy luźne rozważania. Jest to klasyczna praca naukowa, przedstawiona w najbardziej klasyczny dla takich prac sposób, niosąca ze sobą cały bagaż wszystkich tych środków ekspresji, tak charakterystycznych dla czegoś, co w magazynie takim jak „Medical Journal of Ethics” się zwykle może ukazywać. Nie będę przedstawiał treści całego tego wystąpienia, ale ograniczę się do tytułu, do samego jego początku, czyli czegoś, co się fachowo nazywa „streszczeniem”, i tego, co zostało powiedziane na sam koniec, a więc „konkluzji”. Kto ma głowę na karku, środka domyśli się bez problemu.
A zatem, tytuł pracy naukowej Giubiliniego i Minervy, brzmi jak następuje: „Aborcja poporodowa: czemu dziecko miałoby zyć?” No i teraz owo streszczenie:
Prawo do aborcji jest w dużym stopniu akceptowane nawet z przyczyn w żaden sposób nie związanych ze zdrowiem płodu. Wykazując, że (1) zarówno płód jak i noworodek nie posiadają tego samego moralnego statusu, co osoby istniejące faktyczne, (2) fakt iż oba te byty są potencjalnymi osobami jest z moralnego punktu widzenia nieistotny, i że (3) możliwość adopcji nie zawsze leży w najlepszym interesie osób istniejących faktycznie, autorzy niniejszej pracy dowodzą, że to co nazywamy ‘aborcją poporodową’, a więc zabicie noworodka, powinno być prawnie dopuszczalne w tych samych sytuacjach, w których dopuszczalna jest aborcja tradycyjna, włącznie z przypadkami, gdzie noworodek nie jest uszkodzony.
Teraz już mamy cały długi tekst pracy obu naukowców, a na końcu, jest wspomniana wcześniej konkluzja:
W przypadku gdy kryteria takie jak koszta (społeczne, psychologiczne, ekonomiczne), jakie będą musieli ponosić potencjalni rodzice, stanowią wystarczający powód do przeprowadzania aborcji nawet w przypadku zdrowego płodu, jeśli moralny status noworodka sugeruje brak zmiany tego statusu w okresie późniejszym, i jeśli ani jedno ani drugie nie przedstawia jakiejkolwiek moralnej wartości, która mogłaby wynikać z bycia potencjalną osobą, wówczas te same powody, które usprawiedliwiają przeprowadzenie tradycyjnej aborcji winny usprawiedliwiać zabicie potencjalnej osoby, gdy znajduje się ona w fazie wstępnej.
Należy przy tym dodać dwie uwagi. Przede wszystkim, nie proponujemy tu jakichkolwiek ograniczeń odnośnie wieku, w którym aborcja poporodowa może być dopuszczalna, ale też nie sądzimy, by lekarze nie byli w stanie w ciągu kilku dni wykryć u dziecka odpowiednich wad. Również nie sugerujemy wprowadzenia jakiejkolwiek granicy czasowej w przypadkach, gdy pojawi się potrzeba przeprowadzenia aborcji poporodowej ze względów pozamedycznych, jako że sytuacja w dużym stopniu zależy od neurologicznego rozwoju noworodka, a ocena owej sytuacji należeć już będzie do lekarzy neurologów i psychologów.
Po drugie, nie twierdzimy, że aborcja poporodowa stanowi dobrą alternatywę dla aborcji tradycyjnej. Zarówno z przyczyn psychologicznych jak i fizycznych, najlepszym rozwiązaniem wciąż pozostaje aborcja tradycyjna. Niemniej jednak, jeśli choroba nie została wykryta podczas ciąży, lub gdy doszło do jakiegokolwiek uszkodzenia podczas porodu, czy też jeśli ekonomiczne, społeczne, czy psychologiczne okoliczności w życiu potencjalnych rodziców ulegną zmianie do tego stopnia, że opieka nad potomstwem może się dla nich stać obciążeniem nie do zniesienia, nie należy zmuszać człowieka do poświęceń, na które go nie stać”.
A więc, jak widzimy, czas płynie szybciej, niż niektórym z nas się wydawało. Prawne ograniczenia są już niepotrzebne. Wystarczy jeden dobry psycholog.
Cóż więcej? Cóż więcej?
Może tylko to, że informację o tym co się stało, znalazłem w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej”. I od razu muszę zapowiedzieć, że jeśli ktoś liczy na to, że znajdzie tam jakiś szczególny zachwyt nad propozycją pana Giubiliniego i pani Minervy, to się zawiedzie. Autorzy informacji robią wrażenie wstrząśniętych. Trochę. Natomiast to co jest naprawdę ciekawe, to fakt, że niemal połowa tekstu w „Wyborczej” poświęcona jest na opis przykrości, jakie autorzy pracy o prawnej dopuszczalności zabijania niewinnych osób, dziś kiedy już sprawa stała się publiczna, cierpią. Podobno dochodzi do tego, że do pani Minervy przychodzą teraz maile – ona nieopatrznie podała swoje namiary – w których, jak to określa „Gazeta Wyborcza”, różnego rodzaju „fanatycy”, grożą jej tym, że jak ona kiedyś umrze, to „spotka ją kara boska i będzie się smażyć w piekle”, i to sprawia, że czas, który dziś pani Minerva musi przeżywać, to dla niej „najgorsze dni w życiu”.
I to jest wiadomość rzeczywiście okropna. Zwracam się więc z apelem, gdyby ktoś chciał panią Minervę pocieszyć, że z tym piekłem to bujda na kółkach, i że jest tylko niebo, niech pisze do niej na adres: francesca.minerva@unimelb.edu.au

Na koniec dwie uwagi techniczne. Po pierwsze. Tłumaczenie fragmentu tekstu Alberto Giubiliniego i Franceski Minervy należy do mnie, ale jak kto chce, może je wykorzystać. Pod jednym warunkiem. Proszę pod spodem podać adres tego bloga – www.toyah.pl

A jeśli ktoś ma jakąś luźną gotówkę, bardzo proszę wesprzeć ten blog pod podanym obok numerem konta. No i jest oczywiście jeszcze książka, ale tu już, jak się obawiam, możliwości się wyczerpały. Dziękuję.

68 komentarzy:

  1. @Toyah

    Mieliśmy już trochę dyskusji na ten temat. Jednakże raczej nie za bardzo poważnych i głęboko nacechowanych emocjami. Nie ma czemu zresztą się co dziwić. I większość uznaje ten wywód za zbrodniczy.
    Podejrzewam, że chyba obaj jesteśmy krytycznie zszokowani głębszymi implikacjami tej wiadomości, na dodatek, w tak poważnym czasopiśmie.
    Czy tu przypadkiem nie dochodzi do technokratycznego złamania chrześcijańskiego paradygmatu etycznego.

    Czy oni świadomie nie stawiają tezy o zaprzestaniu stosowania ludzkiego wyróżnika, w ramach ogólnie przyjętej przyrody.
    Można było już w XVI wieku dokonywać selekcji i krzyżówek tulipanów, w XVIII takiej samej hodowli bydła rogatego, a później pierwsze zwiastuny, jak hitlerowski program Lebensborn, to dlaczego w końcu nie podejść w sposób identyczny do rozwoju ludzkości.

    Wychowany na literaturze s-f, obawiałem się nadejścia takiego momentu. Jednakże nigdy nie wierzyłem, że on naprawdę może nadejść. No może na jakimś Haiti lub w Kambodży.Mówiłem sobie - ludzie są dobrzy, nikt nie skrzywdzi dziecka. To świętość.
    I co? Można etycznie wywieść, że jest inaczej.

    To szok; jeszcze tego całkiem nie ogarniam. Ale jeżeli zaczyna się manipulować przy takiej etyce...

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah

    Wywody tych wybitnych naukowców robią naprawdę ogromne wrażenie. Dobrze, że to przetłumaczyłeś, bo żadne omówienie nie oddałoby grozy tego sposobu myślenia.
    Już samo określenie "aborcja poporodowa" jest totalnie sprzeczne w sobie. Aborcja to we wszystkich dostępnych słownikach "zabieg przerwania ciąży", nie może więc być przerwane coś, co się zakończyło na skutek porodu. Oczywiście wiadomo, dlaczego ci ludzie używają słowa "aborcja" - żeby nie mówić o zabójstwie (lub medycznej likwidacji) noworodka. Słowo "aborcja" zostało już w krajach Zachodu oswojone i większość ludzi nie widzi ani w tym słowie, ani w czynie, który ono oznacza, nic zdrożnego.

    Ekwilibrystyka semantyczna tych naukowców jest porażająca, ale największe wrażenie robi:
    "zarówno płód jak i noworodek nie posiadają tego samego moralnego statusu, co osoby istniejące faktyczne, (2) fakt iż oba te byty są potencjalnymi osobami..."
    Po pierwsze dowiadujemy się, że już nie tylko "płód", ale i noworodek jest potencjalną osobą, ale na dodatek nie istnieje faktycznie. Zatem jak istnieje?

    Obawiam się, że ten pseudonaukowy bełkot za parę lat wejdzie na stałe do dyskursu publicznego i już tylko jakieś oszołomy będą się czepiać znaczeń.
    Znowu wychodzi stara prawda, że zło zaczyna się od słów.

    OdpowiedzUsuń
  3. @toyah

    Szczerze mówiąc, zakończyłem lekturę na streszczeniu. Czytuję abstrakty artykułów naukowych nie bez zaintresowania, i na tej podstawie odrzucam bez czytania śmieci: prace poprzedzone mętnym, drętwym, bełkotliwym streszczeniem. Dzięki za kongenialne tłumaczenie na polski: abstrakt TEGO artykułu spełnia wszystkie trzy kryteria.

    A jednak ten śmieć trafił do BMJ, do British Medical Jornal, którego Zeszyty Etyczne są częścią. Czyli w grę weszły interesy pozamedyczne.

    Co piszą autorzy w streszczeniu, i jak?

    Otóż BMJ operuje pojęciami-wytrychami, takimi jak "status moralny" czy "właściwa osoba". Wynika z tego, że są jakieś "osoby niewłaściwe", powiedzmy autorzy artykułu, nie posiadające przyzwolenia na byt.

    Następnym wytrychem jest "potencjalna osoba", co ma być (chodzi o tę potencję) "nieistotne z moralnego punktu widzenia", Cóż, gdyby się odwołać do żon i mężów, do chłopaków i dziewczyn, rzucając w przestrzeń słowa "wasza potencja jest nieistotna, a wy wszyscy się nie znacie" to byłby to koniec debaty, bo nie ma zgody na usuwanie dziecka ze szkoły, które jest jedynie "potencjalnym absolwentem". Nie ma też zgody na usuwanie (zabicie? a jeśli tak, to przez kogo, i po jakim egzaminie sprawnościowym?) męża który jest "potencjalnym impotentem". To samo tyczy się żony czy dziewczyny, bo wiadomo że każda jest "potencjalną niekobietą, trzecią płcią". To co, lepiej uśpić, po co się ma tyle męczyć, przeżywać grozę klimakterium?

    Trzecie zdanie streszczenia to czysty talmud. "Adopcja nie leży w interesie dziecka". Przepiękne. Nic nie zmienia nazywanie któregoś z niechcianych dzieci "właściwą osobą", a innego "niewłaściwą". Ponowię pytanie - kto, i według jakich kryteriów miałby badać tę właściwość i nadawać certyfikat "faktu zaistnienia", kto miałby określać kiedy w interesie dziecka leży adopcja, a kiedy już niby-to nie leży?

    ...

    Adnotacja. W tłumaczeniu Toyaha "actual person" to "osoba istniejąca faktycznie", co jest poprawne. Używam formuły "właściwa osoba", która jest mniej poprawna, ale ilustruje potoczne rozumienie słowa "actual".

    OdpowiedzUsuń
  4. @ jazgdyni

    Od Sparty do Austrii dzieci były na łasce rodziców. Jeśli im nie pasowały, to były uśmiercane. Dopiero aparat urzędniczy Marii Teresy zaczął tropić i rejestrować przymusowo kobiety w ciązy, domagając się potem rozliczenia się z obowiązku dostarczenia monarchini kolejnego żołnierza, którego będzie można za 15 lat posłać na wojnę.

    Co 5 lat weryfikowano status "potencjalnej armii cesarstwa". Stąd bierze się znana gospodarka planowa, a szczególnie plany pięcioletnie. Terezjańska biurokracja, zarządzanie zasobami rekruta, dały jej początek.

    Wtedy też zaczęto uprawiać drastyczną propagandę pronatalną.

    Natomiast nauka scholastów nadawała godność osobie ludzkiej od miesiąca po poczęciu. Akwinata przytacza rozważania o tym, jak to po upływie 4 tygodni zstępuje Duch Św. na chłopców, a po upływie 6 tygodni na dziewczynki, które od tego momentu przestają być nieczułym zarodkiem, zlepkiem komórek, a stają się człowiekiem.

    Dzisiejsi inseminatorzy... potwierdzili te liczby. Zarodek powstaje, nawet poza organizmem matki, ale niewszczepiony ginie po upływie czasu znanego Kościołowi od 8 wieku, zapisanego. Aborcja więc po 4..8 tygodniu ciąży to zabicie obdarzonego duszą człowieka.

    Dokładną chwilę zaistnienia człowieka, choć dzieli ją od spotkania się rodziców wiele tygodni, podobno można określić co do 1 godziny. Być w błogosławionym stanie to nie znaczy "przespać się z facetem", ale otrzymać dar Ducha Świętego około miesiąc póżniej, dla pełnego od tej chwili - człowieka.

    Perfidia aborcjonistów polega na tym, że uchwytną chwilę otrzymania duszy przesuwają oni w przód, deklarując 12- a nawet 24-tygodniowe ciąże jako "zlepki komórek, rybki, kijanki, galaretę" i temu podobne (cytaty autentyczne)

    To już jednak są ludzie, the very actual persons, all blessed by the Allmigty. Genetycy znają tę datę, przed którą trzeba zamrozić (bezduszny jeszcze) zarodek, więc powiedzą ci, kiedy to się dzieje; kiedy zlepek otrzymuje duszę. Lub ginie, bo i tak się zdarza: in vivo jak i in vitro.

    OdpowiedzUsuń
  5. @YBK

    Trochę o tym co piszesz wiedziałem. Oczywiście, nie tak precyzyjnie. Podobnie jak o eutanazji u Eskimosów, po utracie zębów.

    Jednakże, mnie bardzo i to bardzo szokuje, to podstępne i powolne wprowadzanie zmian w mentalności, które w rezultacie ma doprowadzić do powszechnej zgody na manipulację istotą ludzką, nie ważne, czy w fazie ciąży, czy potem.
    To jest oswajanie z tematem. Coś całkowicie wyprane z empatii i nawet powiem, człowieczeństwa.

    To wielka walka z kulturą łacińską.
    I to wymaga, jak mnie słusznie sprostowano, nie rewolucji, a kontrrewolucji.

    OdpowiedzUsuń
  6. YBK- jeśli dzieci są na łasce rodziców, to jeszcze pół biedy. Co jeśli z mocą ustawy zdejmie się z rodziców ten ciężar i przekaże lekarzowi bądź komisji bioetycznej/
    Tu "przesuwaj ący horyzont" artykuł o (nie)ratowaniu wcześniaków.
    http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1523577,3,na-ratunek-nowemu-zyciu.read

    OdpowiedzUsuń
  7. @jazgdyni
    Jest jeszcze gorzej. Z nami. No bo popatrz. Nie ma jakościowej różnicy między aborcją, jaką znamy, a tym, co proponuje tych dwoje ludzi. A jakoś się zdenerwowaliśmy. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. @Marion
    Spokojna głowa. Oni mają i na to odpowiedź. Posłuchaj:
    "Nazwa ta może robić wrażenie oksymoronu, jednak mimo to proponujemy używanie terminu 'aborcja poporodowa' zamiast 'dzieciobójstwo', dla podkreślenia faktu, że moralny status pozbawianego życia niemowlęcia może być porównywalny raczej ze statusem płodu (na którym tradycyjnie rozumiana aborcja jest przecież przeprowadzana), niż dziecka".
    No i co? Gdzie Ty widzisz sprzeczność?

    OdpowiedzUsuń
  9. @YBK
    Masz rację. "Osoba istniejąca faktycznie" jest znacznie bardziej poprawne. Najpierw chciałem użyć słowa "Faktyczna", ale jakoś mi się to nie spodobało, a "osoba istniejąca faktycznie" nie przyszło mi do głowy.
    Mimo to, nie będę tego zmieniał. "Właściwa osoba" ma w sobie tę grozę i aż tak niepoprawne nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  10. Toyahu,

    I tu jest pies pogrzebany.
    Nie ma znaczenia czy to aborcja w lonie matki czy eutanazja narodzonej osoby,morderstwo jest morderstwem.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  11. @tobiasz11
    A mimo to, jakoś straszno.

    OdpowiedzUsuń
  12. Toyahu,
    Straszno jest,od paru lat.
    Na pocieszenie wiem,ze zarowno moje jak i Twoje dzieci sa wychowywane w pogardzie i niezgodzie dla takich dzialan.I to jest dla mnie ostoja.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przypominają mi się ostatnie słowa Kurtza - Zgroza! Zgroza! Zgroza!
    z Jądra Ciemności...

    OdpowiedzUsuń
  14. @Toyah

    To nie tak.
    Jak się urodziliśmy, to aborcje już szalały na całego, podobnie jak to nadal ma miejsce w Rosji. Oczywiście, o tym się nie rozmawiało, ale od czasu do czasu przeciekało słowo skrobanka.
    To się wtedy w młodym, głupim mózgu nie kodowało jako zbrodnia. Bo to wymagało poważnych przemyśleń. A tak za bardzo nie było z kim rozmawiać. Z rodzicami? Z księdzem? W szkole? Wolne żarty.

    OdpowiedzUsuń
  15. Może ubawi was ciekawostka, że Minerva jest tytułem pierwszego, rytualnego stopnia wtajemniczenia w O.T.O. (Ordo Templi Orientis czy, jak kto woli, taka tam tajna masoneria kojarzona z Illuminatami).

    Nomen omen?

    Poza tym, nic tu zabawnego. A prawdę mówiąc, nawet i to jest niezabawne.

    Co za zdziczenie!

    OdpowiedzUsuń
  16. @tobiasz11
    O tak! Dzieci są zdecydowanie pocieszeniem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tyle to już lat, a ja ciągle pozostaję pod wrażeniem wykładu Himilsbacha (film: Przepraszam, czy tu biją?) o kukułce. To z powodu zakończenia wykładu stwierdzeniem niepoznawalności świata realnego: skąd się takie kurestwo w przyrodzie bierze?

    Z tego zadziwienia spróbowałem poznać bliżej sylwetki naszych bohaterów, ale gugiel coś opornie reagował na nazwiska Giubilini, Minerva, nawet z imionami Alberto, czy Francesca. Dopiero dołączenie słowa „university” pozwoliło wyłowić tych geniuszy jako związanych z Uniwersytetami w Australii.
    Jeśli kogoś interesują facjaty, to proponuję:
    http://monash.academia.edu/ALBERTOGIUBILINI
    http://unimelb.academia.edu/FrancescaMinerva

    Co do naukowej wartości przedsięwzięcia, to oczywiście nie ma co z bydle kim dyskutować. Zastanawia mnie jednak następująca sprzeczność genderologiczna (?) Jeżeli z momentem narodzenia nic takiego istotnego się nie zdarza, to dlaczego o aborcji decydować ma wyłącznie osobnik płci żeńskiej, zaś w sprawach tzw. aborcji poporodowej, czyli po narodzinach, mieliby już decydować tzw. „rodzice”?

    Jakie jest zatem znaczenie narodzin?

    I jak będzie rozstrzygana różnica zdań, gdy zdarzy się fifty-fifty?

    Przy okazji: Czy są jakieś skoordynowane plany w kwestiach reguł dziedziczenia? Bo może się zdarzyć wpuszczanie matek(?) w maliny.

    Tyle pytań, tyle pytań i ciągle to zasadnicze: skąd się takie kurestwo w przyrodzie bierze?

    OdpowiedzUsuń
  18. @cmentarny dech
    Ja Ci powiem, że wobec tego stoję całkowicie bezradny. To wygląda jak najbardziej typowa ironia. Żart. Kabaret.
    A tymczasem, nic z tego.

    OdpowiedzUsuń
  19. @orjan
    Bardzo dobrze, że dałeś te zdjęcia. Ja zawsze miałem coś takiego, że musiałem widzieć człowieka. Zawsze. Inna sprawa, że przez to jest jeszcze gorzej. Spodziewasz się jakiegoś szkaradzieństwa, a tymczasem widzisz dwoje miłych ludzi. Jestem pewien, że miłych. Tym bardziej trzeba do niej napisać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Toyahu,

    przepraszam,ze obok tematu ale musze to napisac.Jakis czas temu zaatakowales tu Rolexa za to,ze sie nie wstrzelil w temat prok.Przybyla tak jak nalezy.
    Wczesniej gdzies w komentarzach nawet go chwaliles za warsztat i jasny umysl.I ja tak go rowniez odbieralem dlatego dosc sceptycznie podchodzilem do Twojego ataku na tego blogera.
    No i popatrz,minelo pare m-cy i okazuje sie ,ze miales racje.Cholera-znowu.

    OdpowiedzUsuń
  21. @Toyah
    Zmarły niedawno światowej sławy polski lekarz prof. Andrzej Szczeklik tak wypowiadał się na świętości życia ludzkiego od poczęcia aż do śmierci, twierdził że i in vitro i eutanazja godzą w człowieka. Podkreślał, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia:
    „W obliczu osiągnięć współczesnej genetyki nie sposób twierdzić, że zarodek staje się człowiekiem dopiero po upływie tygodnia czy też pięciu tygodni od chwili poczęcia. Zarodek po pięciu tygodniach nie będzie bardziej człowiekiem, ponieważ jest nim już w chwili poczęcia”.
    Myślę, że gdyby żył dałby popalić tym palantom...

    OdpowiedzUsuń
  22. @tobiasz11
    Akurat nie pamiętam, bym się Rolexem tu zajmował. To musiał być jakiś epizod. Natomiast to że oni odjechali, to fakt.

    OdpowiedzUsuń
  23. @raven59
    Mówiąc, ze człowiek jest człowiekiem od poczęcia, dałby im popalić? A cóż to za sensacja? Przecież o tym mówi Kościół każdego dnia. Daj spokój! Ich znacznie bardziej sensacyjne informacje nie ruszyły.

    OdpowiedzUsuń
  24. @toyah
    z tego co wyczytałem, nie jestem przekonany, że artykuł popiera zabijanie noworodków. Stwierdza, że jeżeli podtrzymuje się prawo do zabicia nieurodzonych na podstawie pewnych kryteriach to logicznym krokiem jest umożliwienia zabijania tych urodzonych które je również spełniają. Tym sposobem pokazuje, że jeżeli uważamy, że zabicie urodzonych jest morderstwem, to również aborcja jest morderstwem.

    OdpowiedzUsuń
  25. 'Jak zbaraniec demokratycznie'-10/01/12
    To nie byl epizod,przynajmniej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  26. @tobiasz11
    Racja. Przepraszam. Zapomniałem. On strasznie się wtedy wygłupił. Strasznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Wstrząsnęło mną. Postanowiłem, w ramach swoich możliwości zareagować. Złożyłem w mojej (nie polskiej) TV projekt audycji na ten temat. I co usłyszałem?
    Że się czepiam, że to tylko "academic discussion", że ci ludzie przeżywają teraz piekło i że ja chcę do tego dołożyć swoją cegiełkę.
    No, ale jest wolność słowa. W końcu, po całym moim marudzeniu, żę trzeba o tym mówić, że nie można tego tak po prostu przepuścić usłyszałem:
    "Do it, as you wish". Ale muszę zamieścić na końcu programu formułkę, że "opinie wyrażone w programie nie zawsze muszą się zgadzać z opiniami stacji telewizyjnej".
    Jestem wstrząśnięty jeszcze bardziej. To wszystko są porządni ludzie, ojcowie, matki, kulturalne rodziny...
    Co się z nami wszystkimi porobiło?

    OdpowiedzUsuń
  28. @toyah

    To wszystko jest tak niewiarygodnie smutne, że trudno skomentować. To nie są ćwiczenia, to się dzieje naprawdę. Napisałem kiedyś tekst na S24, który postanowiłem przywrócić w sieci, bo moim zdaniem demaskuje kłamstwo, namolnie od lat lansowane, o "prawie wyboru", "godności" etc. Niedawno zmarła moja Babcia, miała 90 lat, przeszła trzy wylewy, a od półtora raoku nie wstawała z łóżka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że możemy dożyć czasów, gdy starych ludzi trzeba będzie ukrywać jak Żydów za okupacji, bo inaczej odbiorą ich nam i przeobią na paliwo. Ale wierzę, że to się jednak nie uda. Na pewno się nie uda.

    OdpowiedzUsuń
  29. @Jan
    No niestety, tak to wygląda. Albo masz akademicką dyskusję, albo artystyczną ekspresję. I na tym koniec.

    OdpowiedzUsuń
  30. @redpill
    Tekst bezcenny. No i ten filmik! Ja chyba coraz lepiej Cie rozumiem, jak idzie o tych czarnych.
    A ja się pochwalę, że od początku wiedziałem, że ta klinika tak musi wyglądać.
    Osobna refleksja powinna być poświęcona temu, że oni na pewno bardzo szczerze uznali ją za "luksusową". Patrzyli na to zdjęcie... i automatycznie mruczeli pod nosem: "Ale luksus". Dla nich to wszystko musi faktycznie tworzyć nastrój luksusu.

    OdpowiedzUsuń
  31. @adthelad
    Myślisz, że oni są aż tak przewrotni? Nie wydaje mi się. Ten tekst stanowi deklarację. Ale chciałbym się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  32. @toyah

    zaraz tam: "mili ludzie"!

    Gówniarze z tępym wyrazem twarzy. Zwłaszcza ta z doktoratem miła jak Mucha.

    Kliknąłem na ten link, który sam podałem i okazuje się, że już nasza droga Minerva sama wyabortowała stamtąd swoje zdjęcie.
    Podobno z przyczyny obawy, że sama została wybrana do wyabortowania w trybie poporodowym:

    http://news.ninemsn.com.au/national/8428050/melbourne-abortion-author-gets-death-threats

    No i jak to w relacji do bojaźni bożej skomentować: czy Kuba?

    OdpowiedzUsuń
  33. @orjan
    Nie przesadzaj. Wyglądają sympatycznie. Podobnie jak Mucha.
    A poza tym... nie wiem, co powiedzieć. Napytała sobie biedy.

    OdpowiedzUsuń
  34. @toyah

    Rozbawił mnie ten cwaniaczek od redagowania tego Żurnala Medycznych Etyk (całkiem jak tytuł pisma o modzie) - patrz u dołu linku z mojego poprzedniego komentarza:

    Mianowicie tenże Żurnal:

    "It is to present well-reasoned argument based on widely accepted premises."

    Zdaje się, że dane warunki spełnia sporo dotychczasowych wypocin drukiem, np. Mein Kampf(R).

    ----
    Ta (R) to na wszelki wypadek. Czego to bowiem można być dzisiaj pewnym?

    OdpowiedzUsuń
  35. Myślę, że są. Napotykam komentarze - pozwól, że wkleję z dyskusji z 'The Telegraph' http://tinyurl.com/785pc36 przykłady:

    Alexander Flyax: The author of the article above and the comment-posters who were outraged need to get a better prescription for reading glasses.
    None of you understood what the original article is saying because you never bothered to read it -- you just read the Telegraph article.
    The article (the original article) is against abortion. It is saying that there is no difference between killing an unborn fetus and a recently born child, because the same arguments you use to show that unborn fetus is not a person you can use about an infant.
    I don't necessarily agree with that statement, but before you argue against something, it's important to know what you're arguing against.
    I suppose if all of you read Jonathan Swift's "Modest Proposal", you would be even more horrified.
    http://en.wikipedia.org/wiki/A...

    amoundernesslad: Precicely. The whole concept behind the original article is nothing more than the usual kind of argument constantly engaged in by other anti-abortionists - pro-life supporters - religious dogmatists - claimed humanists or whatever other name they decide to use in their campaigns.

    Mauro Zanzi:I am ashamed by the fact that these "scientists" are italians... on the other hand this is the logical consequence of "free abortion" without any limit and euthanasia (that is suppression of defective, non-productive or simply annoying
    persons)... when a certain limit is exceeded, anything is possible... can we still call us a "civilization"?

    cartimandua: Yes they were at least raised by Catholics and use this stupid article to undermine womens access to safe healthcare. The anti choice agenda is to deny abortion to women even if the pregnancy is killing them. The conservative Catholic Bishops have "achieved " this in several Catholic hells and women are dying in their thousands.

    Ciekawe?

    OdpowiedzUsuń
  36. @toyah

    Nie wątpię, że tych dwoje "etyków" jest w stanie uzasadnić każdy absurd językowy, popadając zarazem w kolejne. Bo co to niby jest ten moralny status niemowlęcia porównywalny ze statusem płodu?
    Czy chodzi o to, że niemowlę nie jest w stanie wyartykułować mamusi i tatusiowi, żeby go nie zabijali w imię ich osobistej wygody?

    @orjan

    Na taki pseudonaukowy bełkot proste słowa Himilsbacha są najlepszą odtrutką.

    OdpowiedzUsuń
  37. @orjan
    Przykro mi, ale się wciąż czepiasz. Przecież to jest normalny tytuł. Zło tego projektu nie polega na tym, że oni mają tępe ryje i piszą dla magazynu o głupiej nazwie.

    OdpowiedzUsuń
  38. @all
    Tak dla dodatkowej informacji, nie wiem, czy autorzy artykułu wiedzą, ale w prawie angielskim, pojęcia 'person' i 'human being' nie są równoznaczne. 'Person' to stwór legalny - commercial law, a 'human being' to pojęcie z Common Law. Kiedy się rejestruje dziecko w Anglii staje się ono własnością Państwa (tak samo jak samochód gdy go rejestrujesz). Całe prawo legislacyjne - czyli komercyjne - odnosi się do 'persons', imiona i nazwiska czyje są napisane dużymi literami. Do puki nie zarejestrujesz dziecko i zdobędziesz 'birth certificate' to nikt ci dziecko nie może zabrać - przynajmniej z mocy prawa legislacyjnego - prawa wprowadzonego przez Akta. Nie wiele ludzi o tym wie, ale przywileje przysługujące w 'society' dotyczą tylko jego członków, czyli ludzi pod nim zarejestrowanych (dopiero w 1837 wprowadzono rejestracje dzieci - przedtem wszystkie narodziny były notowane w kościele i w domowej biblii).

    OdpowiedzUsuń
  39. @adthelad
    Gdybyś miał rację, to by była najpotężniejsza prowokacja antyaborcyjna. Tyle że ja w nią zwyczajnie nie wierzę. Gra nie warta świeczki. Jaki jest sens urządzać coś takiego praktycznie bez publiczności? No i uważam, że oni mieliby wystarczająco dużo czasu, by już wydać w tej sprawie oświadczenie i w ten sposób odpalić tę bombę. Tymczasem, jak słyszę, tylko jęczą, że katoliccy fanatycy grożą im piekłem.

    OdpowiedzUsuń
  40. @orjan
    Co sądzisz o koncepcji cytowanej przez adthelada, że to jest antyaborcyjna prowokacja?

    OdpowiedzUsuń
  41. @toyah
    mam nadzieję, że mam rację i, że oni się do tego nie przyznają. Inaczej wszystko spalą.

    OdpowiedzUsuń
  42. @adthelad
    Jak się nie przyznają, to po co to wszystko? Żeby aborcyjny przemysł się zreflektowal, że błądzi? Mowy nie ma.
    Ale przyznaję, że mnie zastrzeliłeś. Idę spać.

    OdpowiedzUsuń
  43. @Toyah

    Przyznam się, że Adthelad też mnie zatrzelił.
    jednakże po chwili namysłu uznałem, że to z jego strony właśnie takie akademickie dzielenie włosa na czworo. Oczywiście, nie można tego odrzucić, ale jest bardzo mało prawdopodobne.
    Filozofia nauki niestety coraz bardziej idzie w kierunku mechanistycznego, bezdusznego pojmowania rzeczywistości i ich artykuł, jak najbardziej wpisuje się w te (tfu) trendy.

    OdpowiedzUsuń
  44. @adthelad @toyah

    Odnośnie koncepcji antyaborcyjnej prowokacji, to taka przewrotna figura oczywiście jest do wyobrażenia, ale może u jakiegoś jajcarza działającego na suspensach. Z tym, że oprócz tych dwojga, jajcarstwem musiałby się wykazać także ten od wydawania danych wypocin w żurnalu przedstawianym jako naukowy.
    Właśnie ta naukowa pretensja publikacyjna upewnia, że mamy tu do czynienia z przegrzaniem zwojów mózgowych na zamarzniętym sercu.

    To nie nasz ulubiony J.T. Stanisławski, który posługiwał się sztafażem akademickim, żeby uwypuklać idiotyzmy. I uwypuklał je ze sceny kabaretowej, a nie z katedry naukowej.

    Ja tam nie jestem biegły w określeniach, ale wiem, że człowiek może się przejawiać także w mutacji homo ledwosapiens. Przykładów widzimy sporo. Jednak osobnika niezmutowanego można poznać m.in. po tym, że gdy pokazuje jakiś skandaliczny wyskok, to zazwyczaj dodaje coś w guście: ale tak nie można, czy inaczej brzmiące non possumus.

    W szczególności My, homines, dlatego jesteśmy sapientes, że odrzucamy wszelkiego rodzaju ludożerstwo. A jeśli o nim mówimy, to ze zgrozą i odruchem wymiotnym, a nie w konwencji rozważań z książki kucharskiej, czy z innego Mein Kampf.

    Zwłaszcza to ostatnie dzieło udowodniło, że każda teoria zmierza do praktyki! Czy zatem, jako potencjalnie stosowalne, można sobie teoretycznie rozważać absolutnie wszystko?

    Prowokacja? Być może, ale nie z tej strony, a raczej z zamiarem przesunięcia horyzontu w kierunku ludożerstwa.

    OdpowiedzUsuń
  45. @jazgdyni
    Bo jest sytuacja taka, że nie ma trzeciej możliwości. To co wygląda na prowokację - bo, co jasne, to co oni piszą, brzmi jak żart - jest prowokacją, albo to jest ten kolejny krok, któregośmy się tak bali, a który przewidywała choćby literatura.
    Ja nie mam pojęcia, jakie miejsce w branży zajmuje ten Journal of Medical Ethics. Czy to jest pismo głównego nurtu, czy jakiejś mniejszej lub większej niszy. A więc nie wiem, czy opublikowanie tego mogło być wspólnym przedsięwzięciem, czy również wewnętrzną prowokacją, której zarząd nie zauważył.
    No i kim jest tych dwoje. W końcu oni muszą mieć jakieś wcześniejsze publikacje, a jeśli ich stać na tego typu prowokację, to znaczy że oni nie są pierwsi lepsi.

    OdpowiedzUsuń
  46. @toyah
    Nie chciałem do nikogo strzelać, a jednak opcja chybił trafił czasami ma niespodziewane skutki. Trafiony ale nie zatopiony, mam nadzieje ;) Może ich intencją nie była żadna 'pro life' prowokacja a jedynie rozwijanie argumentów. Trzeba się przyznać, że 'prawdę' którą przedstawili powinna wielu dać dużo do przemyślenia.
    Dopiero teraz jednak zajrzałem do blogu na BMJ - obrona przedstawiona tu http://tinyurl.com/7gp6rsl żali się na brak tolerancji dla liberałów, i dla wolnego myślenia (pachnie GWnem). Natomiast komentarze poniżej tej 'obrony' (polecam) raczej przyznają tobie racji. I trudno z nimi się nie zgodzić.
    p.s. please forgive my poor Polish grammer.

    OdpowiedzUsuń
  47. @adthelad
    Pisz jak piszesz. Wszystko gra!
    Co do meritum, mam wrażenie, że okropną rzeczą jest to, że pojawia się coś tak absurdalnego, że ma się ochotę traktować to jako żart, tymczasem jest całkiem prawdopodobne, że to żartem wcale nie jest, lecz jak najbardziej poważną cywilizacyjną deklaracją.
    Tak bowiem wygląda dziś ten świat. Coś co jeszcze niedawno nie istniało nawet w najbardziej szalonych umysłach, staje się podstawą rozwoju. I to na każdym możliwym poziomie. Choćby to słowo "ministra" mające określać kobietę, która jest ministrem. To oczywiście drobiazg, ale przecież, jak się zastanowić, to jest przerażające.

    OdpowiedzUsuń
  48. A wiesz toyahu że 20 lat temu, gdy w Polsce toczyła się dyskusja nad ustawą aborcyjną, to jeden z posłów miał taki filuterny pomysł ażeby zgłosić projekt dopuszczający zabicie dziecka do 3 roku po urodzeniu?

    OdpowiedzUsuń
  49. @Przemko
    Nie. Nie wiem. Natomiast faktem jest, że jakieś 20 lat temu ja wymyśliłem, właśnie jako pewnego typu prowokację, fikcyjne przemówienie sejmowe, w którym jakaś partia proponuje legalizację aborcji do 3 roku życia. Zresztą przypomniałem to w powyższym tekście.

    OdpowiedzUsuń
  50. @Toyah
    Przeraża mnie to, że za każdym razem, kiedy pojawia się jakieś nowe zło w postaci niby teoretycznych rozważań, medycznych dyskusji, bardzo szybko okazuje się ono prawem moralnym i równie szybko zostaje uznane przez kolejne państwa i wprowadzone w życie. Czy nie tak się zaczęła epopea o "gejach" czy o momencie, w którym zarodek staje się człowiekiem? Wszystko to na naszych oczach. Co jeszcze gorsze, etap dyskusji jest skutecznym urabianiem gruntu wśród młodych ludzi i ludzi nieodpornych na propagandę. Wczoraj jechałam pociągiem podmiejskim i słuchałam dyskusji trzech kobiet o słynnej mamie Madzi z Sosnowca. Jedna z kobiet czytała pozostałym (z trudem sylabizując) jakiś artykuł o sprawie Magdy. Każda z nich miała inne zdanie, i każdą z tych opinii znamy już doskonale z mediów. Rzecz w tym, że one już stały się ofiarami tej samej propagandy, która właśnie zaczęła się równoległym opublikowaniem "czysto teoretycznych, akademickich" rozważań tych dwojga miłych uczonych. Według mnie temat ten i jego rozpracowywanie w mediach są idealnie zbieżne z akademickim otwarciem tematu "aborcji poporodowej". Czekać teraz należy na dyskusję w WHO, po którym, jak wskazuje praktyka, nastąpi głosowanie. Dalszy ciąg też już znamy.

    OdpowiedzUsuń
  51. @Marylka
    Ja niestety mam okazję z bardzo bliska obserwować jak to działa. To jest coś tak okropnego, że aż strach o tym myśleć. A skuteczność tego jest wręcz porażająca. Chętnie bym coś o tym napisał, jednak ponieważ dotyczy to mojej najbliższej rodziny, nie mam jak.

    OdpowiedzUsuń
  52. @Toyah
    Teraz dopiero zrozumiałam, dlaczego twierdzisz o niektórych ludziach z szokującymi poglądami, że oni są przy tym bardzo dobrzy. Te kobiety były naprawdę bardzo dobrymi wiejskimi kobietami, z pewnością szczerze pobożnymi i mającymi wielkie serca. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wśród dobrych ludzi są jeszcze ludzie rozumni.

    OdpowiedzUsuń
  53. @toyah,
    Nie wiem czy już poruszono ten temat, ale jedną z najsmutniejszych rzeczy jest to, że w Holandii od dziesięciu lat to się już dzieje. Dzieci urodzone z wadą genetyczną można zabić bezkarnie. Brave New World, czy może Gay new world? I najgorsze, że nie wiemy jak to zatrzymać. Może za bardzo się tym przejmujemy. Królestwo Boga to nie z tego świata jak dobrze wiemy. Jest jednak światełko na horyzoncie, w tym, ironiczna, że za nie tak długo Muzułmanie będą stanowić większość a oni dopiero pokażą jak sobie z tym poradzić.

    OdpowiedzUsuń
  54. @adthelad @toyah

    Dla normalnego człowieka to wygląda jak antyaborcyjna prowokacja, ale nią niestety nie jest. Po pierwsze, już sam fakt, że Pan Alberto i Pani Francesca są związani z wydziałami filozofii, etyki i tym podobnego syfu na australijskich uniwersytetach wyklucza ewentualność, że mogliby odczuwać jakikolwiek dyskomfort w stosunku do aborcji. Po drugie, nasz Alberto, jak sam się chwali, jest uczniem tego oto pana:

    http://en.wikipedia.org/wiki/Peter_Singer

    OdpowiedzUsuń
  55. @b...r...
    Dziwnych rzeczy przychodzą na myśl, gdy się przeczyta, że dziadkowie tego człowieka zostali zagazowani przez Niemców. Czy tylko dlatego jest przeciwnikiem "eutanazji niedobrowolnej", a zwolennikiem "adobrowolnej"?

    OdpowiedzUsuń
  56. @Marylka
    Też bym wolał, żeby się wszystko tak elegancko układało. Niestety, nic z tego. Cały czas trzeba uważać.

    OdpowiedzUsuń
  57. @adthelad
    O tak. Oni zdecydowanie mają ziemię pod stopami.

    OdpowiedzUsuń
  58. @baramaran rabasandramaram
    Duly noted, dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  59. @baramaran rabasandramaran
    Jak ktoś nie zna angielskiego, o nim też można przeczytać
    po polsku
    Warto, bo to by załatwiało nam kwestię ewentualnej prowokacji.

    OdpowiedzUsuń
  60. @adthelad
    Mam podejrzenia, że u nas to się też zdarzało za komuny, choć nie w blasku prawa. Kiedy byłam w klinice położniczej AM, salowa powiedziała, że dziecko z wodogłowiem, które właśnie urodziła pewna kobieta, na pewno "zlikwidują", i zapewniała, że tak zwykle robią, żeby się nie męczyło. Byłam przekonana, że ciemna kobieta plecie bzdury, ale odkąd wychodzą na jaw różne koszmary ze szpitali psychiatrycznych, myślę, że lekarze już wtedy czuli się panami naszego życia i śmierci.
    O naszych studentach medycyny zostało parę lat temu opublikowane badanie nt. stosunku do eutanazji i okazuje się, że ok. 80 procent było za. Więc w tym środowisku grunt jest z dawna przygotowany.

    OdpowiedzUsuń
  61. @toyah
    Kolejny etap oswajania ludzi z eugeniką. Polecam film Grzegorza Brauna "Eugenika - w imię postępu" tam również "bohaterami są" wybitne umysły i elity :(
    To jest po protu ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  62. @Marylka
    Oczywiście że z takim wodogłowiem tak się musiało dziać. Ja na przykład pamiętam, że kiedy Toyahowa dowiedziała się, że jest w ciąży z młodym Toyahem - a był to sam koniec PRL-u - od razu usłyszała od lekarki pytanie: "To co? Przerywamy?" Całkowicie bez powodu, bez żadnej potrzeby - ot tak, z automatu. Ona po prostu założyła, że ktoś kto zaszedł w ciążę, ma kłopot.
    A więc w komunie takie wodogłowie mogło dawać podstawy do "rozwiązania ostatecznego" przez całe lata, a nie tylko podczas jakiejś głupiej ciąży.

    OdpowiedzUsuń
  63. @ifa
    "Wybitne umysły"... Samo brzmienie tej frazy budzi grozę.

    OdpowiedzUsuń
  64. @Marylka
    Działania pod wpływem strachu człowiek racjonalizuje sobie omalże od samego początku. To cena naszej świadomości dobra i zła.

    OdpowiedzUsuń
  65. @Toyah
    Pytanie było standardowe.

    OdpowiedzUsuń
  66. @Marylka
    Tak? Możliwe. W każdym razie aż podskoczyliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  67. - O Boże! - wykrzyknęła matka na jego widok. - Coś ty, na Boga, robił?
    - Ja... widziałem... ciężarówkę aborcyjną - powiedział przez łzy.
    - I myślałeś, że to po ciebie?
    W milczeniu kiwnął głową.
    - Posłuchaj, Walterze - powiedziała Cynthia Best przyklękając i ujmując jego drżące dłonie. - Obiecuję ci, ja i twój ojciec obiecujemy ci, że nigdy cię nie odeślemy do Centrum Powiatowego. Zresztą, jesteś już za duży. Zabierają tylko dzieci do dwunastego roku życia.
    - A Jeff Vogel?
    - Rodzice oddali go tuż przed wejściem w życie nowego prawa. Teraz zgodnie z prawem nie można by go zabrać. Ciebie też nie mogą zabrać. Zrozum, ty masz duszę. Prawo mówi, że dwunastoletni chłopiec ma duszę
    ”. To fragment „Przedludzi” Philip'a K. Dick'a. Autor cierpiał na schizofrenię a opowiadanie powstało w '74, podobno w okresie apogeum jego choroby.
    Zresztą gdy czytałem je lata temu należało do kategorii s.f.

    OdpowiedzUsuń
  68. @2,718
    Znamy, znamy. Dick to wielki pisarz.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...