poniedziałek, 19 marca 2012

Wygrać za darmo, przegrać za frajer

Przyjechał Jarosław Kaczyński na Śląsk i do Zagłębia, pobył to tu to tam, spotkał się trochę z ludźmi, trochę z działaczami, trochę z mediami, i pierwsze co zauważyłem, to to, że właściwie nie podniósł się z tej okazji zwyczajowy zgiełk. Wprawdzie dziś troszkę się z Prezesa gdzieniegdzie śmieją, że nie miał ze sobą portfela i musiał znów pożyczyć pieniądze od ochrony, że pocałował w rękę panią, która sprzedała mu pluszaka dla wnuczki, i że ciekawe, czy on tak zawsze w sklepie, że w Czerwionce na spotkanie z nim przyszło „zaledwie” 150 osób, ale poza tym – zupełna cisza. Jak idzie natomiast o tradycyjne plucie, to zaledwie jeden bałwan w Salonie24 po raz sto osiemdziesiąty czwarty wyszydził Premiera za to, że swego czasu – o czym każdy wykształcony obywatel przecież wie, lub wiedzieć powinien – powiedział, że „Śląskość to ukryta opcja niemiecka”.
Dziwi mnie trochę to milczenie z dwóch powodów. Przede wszystkim, miałem przyjemność być na spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z członkami Solidarności i PiS-u w Katowicach, i choć z pełną satysfakcją muszę potwierdzić, że Prezes był w fantastycznej formie, jak zwykle elokwentny, rzeczowy i niezwykle wprost inspirujący, nawet ja – a więc ktoś kto powinien mieć klapki na oczach i uszach – nie mogłem nie zauważyć, że on się co najmniej dwukrotnie bardzo poważnie wystawił. To po pierwsze. Druga rzecz jest taka, że w moim pojęciu, jeśli media – a przecież był tam TVN – te jego wpadki zlekceważyły, to znaczy, że albo ich nie zauważyły, albo machnęły na nie ręką, co w obu przypadkach i tak świadczyć może tylko o jednym – dowalanie Kaczyńskiemu ot tak sobie, bez zorganizowanej zachęty, stało się nudne. A tego, że to może nastąpić tak szybko, jednak się nie spodziewałem.
Jak mówię, Jaroslaw Kaczyński na spotkaniu w Katowicach ogólne wrażenie zrobił na mnie bardzo dobre niemal pod każdym względem. Dobre do tego stopnia, że znów zrobiło mi się okropnie smutno, kiedy sobie uświadomiłem, że niestety mamy już i wciąż tylko jego. Że gdyby choć jedną dziesiątą tego, co on tam mówił, delegować na jego współpracowników, którzy przecież mają jakieś obowiązki, i skierować do tych, dla których te słowa miałyby jakiekolwiek znaczenie poza znaczeniem terapeutycznym, bylibyśmy zupełnie gdzie indziej niż jesteśmy teraz. Bo niemal każde jego słowo, jeśli tylko nie jest zagłuszone przez propagandowy zgiełk, ma silę porażającą. Bo Kaczyński, kiedy mówi, to nie prowadzi polemik z „panem posłem”, czy z „panią minister”, on się nie pojedynkuje z jakimś zezowatym jąkałą pracującym jako dziennikarz. On kieruje do nas komunikat, i jest to komunikat, który można albo przyjąć, albo zagłuszyć, albo zmilczeć. Jednak nie oszukujmy się. Przede wszystkim, jak się możemy domyślić, o tym że w siedzibie Solidarności w Katowicach, w sobotę o godzinie 13.30 odbędzie się spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim wiedzieli tylko ci, co takie rzeczy wiedzą zawsze, a więc głównie ci, którzy tydzień wcześniej przyszli na mszę w miesięcznicę Smoleńskiej Katastrofy i ich znajomi. Po drugie, przez to właśnie, że to byli właśnie oni – że to byliśmy tylko my – wizyta Jarosława Kaczyńskiego tu na Śląsku i w okolicach była jak psu na budę. Bez jakiegokolwiek praktycznego znaczenia. O ile nie chodziło najwyżej o to, by ci co dotychczas wspierali PiS nie zaczęli wspierać Solidarnej Polski. To jednak chyba trochę mało, prawda?
Nie oszukujmy się więc. Widok Jarosława Kaczyńskiego, choćby w niewiadomo jak wybornej formie, sadzającego sobie dłoni, okręcającego sobie wokół palca, hipnotyzującego, zabawiającego choćby i tysiąc – choćby i dziesięć tysięcy – zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, jest przygnębiający w stopniu najwyższym. A to i tak akurat nie wszystko. To nawet nie jest w tym najgorsze. Prawdziwy żal pojawia się wtedy, gdy nagle się okazuje, że Kaczyński jest tak naprawdę sam jak palec, a to co się liczy naprawdę, i to co tworzy ten ruch, to wszyscy ci, co siedzą obok niego przy tym prezydialnym stole – banda działaczy (z wyłączeniem, co muszę uczciwie tu zaznaczyć, szefa śląskiej Solidarności, którego nie znam w ogóle, ale który przynajmniej potrafi wyglądać), lokalnych posłów i tych, którzy tymi działaczami albo posłami dopiero być może zostaną. To oni zajmują się tym interesem na co dzień. A obecność Jarosława Kaczyńskiego ma ich tylko w tym co robią uwiarygodniać. Obecność Jarosława Kaczyńskiego obok nich, a tym samym ich obecność przy Jarosławie Kaczyńskim, służy tylko jednemu. By każdy z nich, jak przyjdzie jego czas, zajął jak najlepsze miejsce.
Ktoś mi powie, że się czepiam. Że przecież tak właśnie wygląda polityka. Że to nie jest tak hop-siup. Że aby odzyskać władzę, potrzebujemy ciężkiej pracy i lojalności. I bardzo dobrze. Zgoda. Tyle że ja nie widzę tu ani jednego ani drugiego. Ciężka praca i lojalność, to byli Przemysław Gosiewski i Janusz Kurtyka. Choćby oni. Niestety dziś na nich już liczyć nie możemy. Ja widzę tylko z jednej strony całą kupę działaczy, którzy się nieustannie i wyłącznie przepychają, i całą kupę kibiców, którzy też dbają tylko o to, by usiąść jak najbliżej i pokazać sobie i innym, że są bliżej niż dalej. I jedyne co ich wyróżnia na korzyść, to to, że owszem, zachowali przynajmniej tę autentyczną lojalność. Że jak przyjdą kolejne wybory, to zagłosują na Jarosława Kaczyńskiego. Własnie na niego. Tak naprawdę tylko na niego.
Jak ja bardzo bym chciał umieć opisać prostymi słowami tę bandę i ich znajomych, kręcących się wokół Prezesa, a jak się nie da wokół Prezesa, to wokół siebie, z tą jedną jedyną myślą, by ktoś kto się liczy bardziej od innych zechciał im podać rękę, lub choćby pozdrowić z daleka przyjaznym spojrzeniem. Te wszystkie „Dzień dobry, panie pośle”, „Dzień dobry, pani poseł”, „Dzień dobry, panie profesorze”, „Dzień dobry, panie doktorze”, „Dzień dobry, panie profesorze”, „Cześć, stary”. I tych, którzy wprawdzie z nikim przywitać się nie mogą, na których nikt nawet nie zechce spojrzeć, ale za to ktoś może zgodzi się im zrobić zdjęcie, żeby mieli na pamiątkę. I te panie rozdające wszystkim chętnym te kartki, żeby oni mogli je zapisać, najchętniej na obu stronach, swoimi pytaniami do Prezesa, a których on nawet nie będzie miał okazji przeczytać, a co dopiero na nie odpowiedzieć. Tych chłopców rozdających darmowe egzemplarze jakiegoś starego numeru „Gazety Polskiej Codziennie”. A wszystkich złączonych jedną jedyną myślą – by wreszcie udało się odsunąć od władzy „tego rudego Niemca”. I żeby u nas było tak jak na Węgrzech.
Dziś na swoim blogu w Salonie24 Coryllus napisał bardzo ważny tekst o tym, jak to nie ma czegoś takiego jak oddolny ruch na rzecz poszerzania polskości, czy tworzenia archipelagów owej polskości. Że wszystko co się tak naprawdę liczy, to starannie bardzo kontrolowana część Systemu, która nawet jeśli ma jakąkolwiek autonomię, to również bardzo silnie sterowaną. I że jeśli pojawi się gdziekolwiek cokolwiek, co może stanowić jakąkolwiek szansę na pojawienie się autentycznego ruchu o szczerych ambicjach, zostaje natychmiast albo wchłonięte, albo zneutralizowane, albo zamknięte w całkowitym niebycie. W pewnym momencie – on już tak ma – napisał Coryllus, że jedyne jakie on zna autentyczne ruchy oddolne, to blogi, a w tym blog jego i mój. I oczywiście uwaga ta spotkała się albo z oburzeniem, że on jak zwykle pokazuje wyłącznie swoją bufonadę, albo z całkowitym niezrozumieniem, że to właśnie jest nieprawda, bo blogi się kompletnie nie liczą.
O tej bufonadzie szkoda nawet dyskutować, natomiast ciekawe jest owo przekonanie, że blogi się nie liczą, a więc nie ma w ogóle o czym gadać. Dlaczego uważam, że ono jest ciekawe? Otóż dlatego, że dokładnie to samo zasugerował Jarosław Kaczyński w czasie swojego spotkania w sobotę w Katowicach. On wprawdzie nie użył słowa „blogi”, bo nie wykluczam, że nawet nie bardzo wie, co to takiego, natomiast owszem, wspomniał o Internecie, i zakomunikował, że jak idzie o szerzenie owej prawdy, to na Internet nie ma co liczyć, bo to „zaledwie 15 procent społeczeństwa”. Myślę że Jarosław Kaczyński przesadził. Internet to nie jest 15 procent społeczeństwa. Internet to najwyżej 10 procent tego społeczeństwa, a pewnie jeszcze mniej. Tyle że ja bym był bardzo szczęśliwy, gdyby prezes partii, którą wiernie i lojalnie popieram, zechciał się zastanowić, dlaczego, skoro ta część opinii publicznej jest aż tak zaniedbana, nie warto by było ją przejąć choćby i na własność. Czy naprawdę to, że on osobiście Internetu nie lubi, na nim się nie zna, i poznać nie planuje, jest wystarczająco dobrym powodem, żeby machnąć ręką na tych wszystkich, których wokół siebie zorganizował, i im powiedziec, że niech sobie z tym Internetem robią co chcą? Otóż Coryllus ma jak najbardziej rację. Cały autentyczny ruch – nazwijmy go oddolnym – tak czy inaczej skoncentrowany jest w Internecie. Oczywiście, że trwa bardzo stała i bardzo okrutna walka o to, by go osłabić i przekształcić wyłącznie w pewne alibi dla czyichś nie mających nic wspólnego ani z Polską, ani z Jej interesem, jednak Internet żyje i, jak na swoje możliwości, ma się całkiem dobrze. Przepraszam bardzo, ale co by prezesowi Kaczyńskiemu zaszkodziło, gdyby on z jednej strony wziął za mordę tych wszystkich administratorów stron w rodzaju pis.org.pl, czy mypis.pl i ich poinformował, że albo się wezmą do roboty i sprawią, że obie te strony staną się najpopularniejszymi stronami w Sieci, albo wylecą na zbity pysk i będą sobie mogli pójść do PO, a z drugiej poinstruował całą tę bandę telewizyjnych celebrytów, że zamiast się użerać z Palikotem, czy jakimś Kaliszem, mają przede wszystkim informować ludzi o rzeczach istotnych, a oprócz tego zachęcać ludzi do czytania blogów. I to nie swoich. Bo to tam – na blogach – jest prawdziwy ruch i prawdziwy, autentyczny ogień. Nawet jeśli naiwny i głupi. I to on by w jednej chwili mógł sprawić, by Internet stał się narzędziem walki i zwycięstwa. Tymczasem jedyne na co go stać, to wspomnieć coś o tym że reżim nie chce dać koncesji Telewizji Trwam i że „Uważam Rze” coś ciekawego napisało. No i że media nienawidzą PiS-u, a na własne nas nie stać.
Na spotkaniu, na którym byłem w katowickiej siedzibie Solidarności było może 500, może więcej osób. Nigdy nie potrafiłem oszacować tego typu spotkań. I jestem głęboko przekonany, że wśród nich było najwyżej parę – jeśli w ogóle – takich, którzy wiedzieli o tym blogu, czy o blogu Coryllusa. Ale nie chodzi przecież nawet o nas. Jestem pewien, że tam było zaledwie parę osób – a kto wie, czy choćby i tyle – co wiedziały o tym, że gdzieś można sobie poczytać teksty Ufki, Rybitzkiego, seawolfa, jakiegoś, cholera, Gadowskiego, czy Łażącego Łazarza. Natomiast owszem – każdy z całą pewnością wiedział, że jest „Gazeta Polska” i że od pewnego czasu można też kupić dziennik o tej samej nazwie. I że jak będzie miała być jakaś demonstracja, to tam będzie można znaleźć o niej ogłoszenie. I że to powinno wszystkim wystarczyć. I znów chciałbym bardzo wiedzieć, co Jarosławowi Kaczyńskiemu by szkodziło, żeby powiedzieć zebranym tam ludziom, by korzystali z Internetu, żeby czytali blogi, żeby opowiedzieli o nich swoim znajomym, żeby wspierali tę Sieć i ją przejmowali? Gdyby to nie był Jaroslaw Kaczyński, to bym wiedział co mu szkodzi. Jemu szkodziłoby słowo Tomasza Sakiewicza i Igora Janke, którzy mu powiedzieli, żeby dał spokój, bo blogi to nic nie warte gówno. Że jeśli ktoś chce sobie coś wartościowego poczytać, to ma blog Ryszarda Czarneckiego, lub Janusza Śniadka. Ale ponieważ to nie ktokolwiek, lecz sam Jaroslaw Kaczyński, to wiem, że jemu szkodzi tylko to, że Internet go nie interesuje.
Świadomość tej niszy jest przygnębiająca. I to wcale nie dlatego, że sam się w niej znajduję. Pewnie, że byłoby dobrze, gdyby ten blog czytały tysiące. Żeby książka, którą mi wydał Coryllus, już się sprzedała, i żebym mógł wydać kolejne felietony z tego bloga, w jeszcze większym nakładzie. Byłoby dobrze dla mnie, ale też – o czym jestem przekonany – dla owego zwycięstwa, o którym wszyscy tyle gadają. Ale nie o to najbardziej chodzi. Problem jest w tym, że ja mam bardzo mocne przekonanie, że istnieje bardzo poważna zmowa ze strony mediów oficjalnych – a w tym nurcie jest i „Polityka” i „Uważam Rze” i „Gazeta Polska” – by Internet się nie wybił. Żeby te 15 procent o których mówi Jarosław Kaczyński stanowiło górny pułap. Bo oczywiście byłoby fajnie wygrać i odsunąć od władzy tych niemieckich i ruskich szkodników, jednak jest coś znacznie ważniejszego. My. My jesteśmy ważniejsi. I nie można pozwolić, by to zwycięstwo przypadło w udziale komukolwiek innemu. A więc to jest smutne. I tyle.

Bardzo proszę o wspieranie tego bloga i przez przychodzenie tu i komentowanie, ale również przez wpłaty na podany obok numer konta. Przypominam też o książce. Daję słowo, że warto ją mieć. Dziękuję.

54 komentarze:

  1. Smutny tekst i jakiś taki… jakby ktoś inny go pisał…

    OdpowiedzUsuń
  2. I stało się,że moje myśli odczytałeś i ubrałeś je,jak najpiękniej i jak najdosadniej.Bo muszę Ci powiedzieć, że najbardziej traumatycznym przeżyciem dla mnie w ubiegłym tygodniu było "zawołanie" Anity Gargas: oczekujemy na męża stany po wyjeździe do Budapesztu. Dręczyło mnie to i dręczyło. Przecież MY mamy męża stanu.To po co Go szukać?Wystarczy przy Nim stanąć.I wreszcie jest,olśnienie, iluminacja.Jeżeli Jarosław organizuje 14 manifestację w dzień wyjazdu na Węgry, to co to miało znaczyć? Oczywiście ty ciemny moherowy beretku mówię do siebie:Oni(Toyah i Corrylus maja rację!!! Mąż stanu to być może Redaktor Sakiewicz!???Czyli On (Jarosław) o tym wie!! I co my możemy teraz zrobić???Przestać kupwać GP? Jak to wszystko poukładać?
    Pozdrawiam Panią Toyahową.

    OdpowiedzUsuń
  3. @redpill
    No popatrz. A to ja. W sumie ciekawe skąd ten dysonans. Może to przez to, że ja ten tekst napisałem w jakąś godzinę? I przez to jest w nim więcej żywiołu?

    OdpowiedzUsuń
  4. @kryska
    Kaczyński jest dziś całkowicie autonomiczny. Uważam że Sakiewcz tej autonomii nie może mu darować. I oto cała zagadka. Ja czytam "Warszawską Gazetę". Tam przynajmniej piszą blogerzy. A ich naczelny nie jest nadętym butem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tymi adminami pis.org.pl i mypis
    to masz sto procent racji. Ale z tym internetem to jest jakieś niepojęte, bo nawet palikot przestał płacić za obsługę profilu na fejsbuku i mu zwijają Tu jest cała pula do przejęcia. Tutaj można zaangażować młodzież niech tworzą niech redagują...

    OdpowiedzUsuń
  6. @kryska

    Też mnie uderzyła ta nagła potrzeba poszukiwania męża stanu. Czyżby środowisko GP już postawiło krzyżyk na Kaczyńskim?

    @toyah

    Ja nie mogę zrozumieć już od paru lat, dlaczego PiS nie jest w stanie zatrudnić kompetentnego administratora strony. Szczególnie było to dotkliwe w czasie kampanii wyborczych, jak się patrzyło na tę nieszczęsną stronę "myPiS", to się wydawało, że tam nikt nie chce wygrać, a admin tylko z obowiązku wrzuca informacje o kolejnych spotkaniach wyborczych.
    Cały czas odnoszę wrażenie, że Kaczyński nie docenia internetu i nic nie robi, żeby go wykorzystać, bo nie ma zaufania do młodych ludzi w partii. Po wszystkich doświadczeniach z Bielanem, Kamińskim i Migalskim nabrał chyba urazy do nowoczesnych metod komunikowania się, a nie ma wokół niego nikogo, kto by go mógł przekonać. Parę razy też został ośmieszony, jak chociażby z tym swoim poparciem dla Kataryny. No to się wycofał do znanego sobie dobrze towarzystwa Lipińskiego i Kuchcińskiego.
    Miał też chyba nadzieję, że takie strony jak Niezależna i wPolityce będą grały na PiS, a one tymczasem zaczynają grać na siebie, chociaż nie odsądzałabym ich jeszcze od czci i wiary.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym Ojca Rydzyka z Sakiewiczem nie mieszał bo to inna liga.

    Zresztą zobacz jak On ten multiplex rozgrywa.

    OdpowiedzUsuń
  8. @jimminen
    Ależ tam już chyba jest młodzież. Niewykluczone że ta sama co w kampanii prezydenckiej.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Marion
    Oni Jarosława Kaczyńskiego traktują jak trampolinę.

    OdpowiedzUsuń
  10. @jimminen
    Ależ broń Panie Boże! Nawet mi przez myśl nie przeszło by ich mieszać.Mnie idzie wyłącznie o to, że Kaczyński robi wrażenie jakby uważał, że wszystko się trzyma wyłącznie na tych dwóch. A więc to już bardziej on miesza.

    OdpowiedzUsuń
  11. @toyah
    swoją drogą to ciekawe, PiS od internetu rzeczywiście się odwrócił, co najmniej bokiem, jeżeli nie tyłem.
    A wspomnieć należy że prawie rok temu Jarosław Kaczyński zadebiutował jako bloger na S24.
    S24 porzucił praktycznie po niesławnym wybryku tego pajaca Jankego, który obraził się na Jarosława Kaczyńskiego za jego słowa wypowiedziane podczas wywiadu udzielanego Jankemu.

    Ostatnio chciałem zamieścić u siebie na blogu materiał zachęcający do wzięcia udziału w manifestacji i marszu 14 marca.
    Nigdzie na stronach PiS nie mogłem znaleźć nic co było by gotowym spotem do umieszczenia na blogu.

    Po długich poszukiwaniach na stronie legionowskiego PiSu znalazłem. Gdyby nie to - to nie było by nic. Materiał ze strony pis.org.pl nie nadawał się do tego, jedyne co można by zrobić to odesłanie na stronę PiS - a przecież nie o to chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  12. @raven59
    Szkoda słów. Mają do wzięcia praktycznie za darmo niemal cały Internet, i nic. A Prezes mówi, że to nie jest interes. Tragedia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Traktowanie Internetu jako domeny młodych to jakiś chory stereotyp. Jestem już od jakiegoś czasu dziadkiem, ale większość młodych ludzi, których znam, a znam wielu, to kompletne lamusy komputerowe, pomimo, że każdy prawie ma fejsbuka i traktuje to jak podstawowy środek komunikacji. Pomimo tego fejsa, większość młodych ludzi nie czyta w innym niż polski języku, a małolaty z bloków słuchają polskiego hip-hopu, bo po angielsku nie rozumieją tekstów. Pomimo, że anglosaska kultura zdominowała niemal wszystko, to ani Jarosław Kaczyński, ani dzieciaki z podwórka nie czytają i nie rozumieją po angielsku. A o świecie wiedzą tyle, co im w telewizji przetłumaczą. To jakaś tragedia. Jasne, są wyjątki, ale wyjątki w każdym wieku. Kiedyś każdy kulturalny człowiek znał parę języków i wiedział co nieco o sztuce, muzyce i budowie parowozu. Teraz dzieciaki uczą się w szkole tego wszystkiego kompletnie bezskutecznie, chyba że są naprawdę ambitne. Większość nie jest. Z moim dzieckiem na łacinę chodzi sześć osób na siedem pierwszych klas w liceum.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasem myślę, że nam coś dosypują do wody, albo rozpylają w powietrzu. Ale może wystarczy sama telewizja.

    OdpowiedzUsuń
  15. To, co napisał Coryllus dziś dużymi literami, że nie ma czegoś takiego, jak ruchy oddolne, przypomniało mi ten wywiad z Wattem, co ostatnio linkowałem. Obaj mówią to samo, w tej i paru innych sprawach. No ale obaj wiedzą, dajmy na to, kto to był John Dee.

    OdpowiedzUsuń
  16. Toyahu, ja nie lubię Wałęsy za wiele rzeczy, ale najbardziej za to, że jak był Prezydentem RP, to rozwiązywał krzyżówki, zamiast zrobić chociaż maturę w liceum dla pracujących.

    Ale nauczył się rozabiać w internecie. Wielu polityków się nauczyło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Autonomia Kaczyńskiego to oczywista oczywistość. Problemem są ci, którzy którzy jej nie widzą, albo lekceważą, a potem idą z płaczem. Niestety Jarosław ich nie dobija, więc prędko stają się jego wrogami, jak tylko wstaną na nogi. Tak myślę, że najlepiej byłoby go koronować. Wtedy takie rzeczy daje się ogarnąć dużo łatwiej, niejako z urzędu.

    OdpowiedzUsuń
  18. @redpill
    Pełna zgoda. Moje doświadczenie jest takie, że jak idzie o komputery, młodzi i starzy są równie ciemni, z tą może różnicą, że starzy mają więcej pokory. No i niektórzy z nich naiwnie wierzą, że młodzi są lepsi.

    OdpowiedzUsuń
  19. @redpill
    Mogą oczywiście dosypywać. Ale myślę, że to jednak komputery i internet. Nie telewizor. Sieć. Więc trochę Kaczyńskiego rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  20. @redpill
    Wciąż nie znalazłem czasu by to obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  21. @redpill
    Mówią że Wałęsa jest zwyczajnie uzależniony.

    OdpowiedzUsuń
  22. @redpill
    Królem, mówisz? To by oczywiście było rozwiązanie. Monarchiści dostaliby cholery.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeżeli chodzi o koronację jestem za.
    Nie rozumiem co monarchiści mieli by dostać cholery?
    Mają lepszego kandydata?

    OdpowiedzUsuń
  24. mam monarchistów tam, gdzie maoistów i korwinistów. Ewentualnie mogą dbać o insygnia. Myślę, że to naprawdę jedyne dobre rozwiązanie i monarchiści musieliby się z tym pogodzić. Tak serio uważam, chociaż znasz mnie, nie jestem wcale fanatykiem Kaczyńskiego, delikatnie mówiąc.

    Nie ma znaczenia, czy to tv, sieć czy śmieć te dzieciaki psuje, nic nie jest oddolne, wszystko idzie z góry. Nawet moda i muzyka, może nawet przede wszystkim. Najbardziej prostackie dowcipy o Kaczorach, myślisz, że to grassroots?

    OdpowiedzUsuń
  25. my jesteśmy w takiej gównianej sytuacji, że tylko nadzwyczajne rozwiązania z górnej półki mogą coś dać. A i wtedy trzeba się będzie dobrze postarać.

    OdpowiedzUsuń
  26. @raven59
    Oczywiście. Wielomskiego. A jak on będzie akurat zajęty, to którykolwiek z nich.

    OdpowiedzUsuń
  27. @redpill
    Ja też nie byłem jego fanatykiem, ale w pewnym momencie uznałem, że dobrze by było sobie znaleźć jakiś porządny obiekt fanatyzmu i okazało się, że poza nim nie ma nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  28. @Toyah
    można gdzieś zapoznać się z wypowiedziami JK w Katowicach w sobotę?

    OdpowiedzUsuń
  29. @raven
    Myślę że nie można. A co byś chciał wiedzieć? Tam nie bylo nic szczególnego. Normalny, zwykły poziom. Jak za starych dobrych lat. Tyle że może trochę luźniej niż można się było spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
  30. Chodzi mi głównie o wypowiedź o internecie..

    OdpowiedzUsuń
  31. @Toyah
    15 czy 10 procent społeczeństwa to przecież bardzo dużo. Zwłaszcza że to nie jest jakaś milcząca mniejszość, ale przeciwnie, ludzie gadający i tworzący opinię. Jak to możliwe, że Kaczyński dał sobie coś takiego wmówić?
    Swoją drogą, ile procent czyta GP i Uważam Rze?

    OdpowiedzUsuń
  32. @raven59
    To było jedno zdanie. Ktoś zapytał o sytuację PiS-u jak idzie o szansę na własne media, a on powiedział, że to jest nie do zrobienia że względów finansowych, a jeśli idzie o Internet, to to jest zaledwie 15%, więc bez większego znaczenia. I tyle. O tym Internecie wspomniał zupełnie na marginesie.

    OdpowiedzUsuń
  33. @Marylka
    Na 100% ktoś go w tym podtrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
  34. Dawno temu, W. Gomułka mówił, że auta to potrzeba dla najwyżej 5% obywateli; chociaż rządził w epoce początków lotów kosmicznych! Nie oczekujmy od polityków zrozumienia nowoczesności, szeroko pojętej. Oni mają wizje, ale niestety nie mają pojęcia o technikach, które mogą je zrealizować. Ich brak wiedzy o nowych i świetnych metodach/technikach wynika z marności otoczenia "doradców", a czasem z przytłaczającej pomysły innych charyzmy. Nie oznacza to jednak, że są samotni. Nowe twarze będą się pojawiać, stare znikać... Dopóki jest 5 milionów głosów, to nie martwiłbym się o "brak ludzi".

    OdpowiedzUsuń
  35. @Toyah
    Zarzuty o brak "wsparcia" dla internetu ze strony PiS pojawiają się już od dawna. Dobrze, że Twoja krytyka jest konstruktywna. Podsumuję, co jest ewentualnie do zrobienia wg Ciebie: 1) PiS ma zachęcić szersze masy do udziału w blogosferze, 2) ma ulepszyć i spopularyzować swoje serwisy, 3) Kaczyński mógłby ewentualnie wreszcie osobiście trochę wciągnąć się w internet jako ważne zjawisko i czynnik społeczny. Podkreślam tę "konstruktywność", bo do tej pory, jak pytałem krytyków (naszych!), którzy ekspresywnie ubolewali nad internetową nędzą PiS, na czym ma polegać ewentualne wsparcie PiS dla internetu, to okazywało się, że pomysłów brak albo są one dość dziwne.

    Powiem, że - w części opisującej hermetyczne i egoistyczne środowisko działaczy - zgadzam się w pełni. Również bardzo brakuje mi świeżości, ognia autentycznego ruchu społecznego. W części o internecie moje zdanie jest trochę inne. Ja zawsze na taką krytykę PiS i Kaczyńskiego odpowiadałem odwracając rozumowanie. Czy to Kaczyński ma "do wzięcia" internet i nie umie tego wykorzystać, czy może odwrotnie - internet ma Kaczyńskiego a stroi fochy że, a to Kaczyński to socjalista, a to Kaczyński nie jest młody piękny i znający języki...?

    Moim zdaniem Kaczyński jednak nie popełnia błędów i nie trzeba być fanatykiem, by to dostrzec, wystarczy nie dać się uprzedzeniom. Internet nie robi Kaczyńskiemu jakiejś łaski, że go popiera, choć ten w swojej arogancji tego nie umie docenić! Jeśli sprawy poukładamy na swoich miejscach, to mamy system medialno-polityczny, który prowadzi nasz kraj do katastrofy i antysystemowego Kaczyńskiego. Mamy kompletnie nieudacznych polityków, którzy istnieją tylko dzięki medialnej kroplówce i prawdziwego lidera i męża stanu - Kaczyńskiego. Kogo niby ma poprzeć rozsądny człowiek, czy to w debacie realnej, czy wirtualnej, jeśli nie Kaczyńskiego? Co może zrobić zaangażowany patriota innego, niż najlepiej i najskuteczniej, jak potrafi, tłumaczyć te proste prawdy ludziom zaczadzonym przez medialną propagandę? Jeśli mówimy o tzw. rozwiązaniach demokratycznych, to trudno zrobić coś więcej.

    Wracając do konkretnych zarzutów. Ja wcale nie uważam, że Kaczyński nie lubi internetu, raczej ocenia go realistycznie. Blogi z pewnością czyta, na ile czas mu pozwala, i rozumie zarówno potencjał jak i nędzę tego targowiska próżności. Konkretne wsparcie blogosfery czy niezależnych portali do bardzo ryzykowna sprawa. System w każdej chwili włączyć kilkudniowe pranie mózgów pt. "Kaczyński organizuje sobie płatne poparcie w internecie" - szczegóły takiej kampanii każdy może sobie łatwo wyobrazić na podstawie dotychczasowych tego typu akcji. Wreszcie strony PiS - oczywiście mogłyby być dużo lepsze na zasadzie dążenia do doskonałości, bo są bardzo dobre.

    OdpowiedzUsuń
  36. Internet nie jest czymś, co można "lubić" czy "nie lubić". Nie lubię zimy, ale kupuję węgiel, zimowe buty i opony. Jak chcę zimę ignorować, to mogę zamieszkać na Jamajce albo w Grecji.

    Zgodziłbym się z tezą o małym znaczeniu internetu, dodam tylko, małe, ale złe. A w tym wszystkim blogi to szczelina do otchłani, ja wiem, że my tutaj jesteśmy w specjalnym miejscu, ale to jedno na milion. Praktycznie cała reszta to czyste zło, zaś te nasze blogi, to w najlepszym razie czysta głupota. Dostarczamy naszym wrogom wszelkich danych na tacy, w formie otagowanej i gotowej do obróbki. W normalnym społeczeństwie do takich dyskusji nie dopuszcza się nikogo przypadkowego i nikt nie troluje i nie wkurwia, bo szybko musiałby zmienić towarzystwo.

    Gdyby nie blogi i media, to nie mielibyśmy powodu towarzyszyć w osobistym upadku Wałęsie czy Hołdysowi, nic nie wiedzielibyśmy o Korwinie, Sierakowskim i wielu… Zamieniamy życie w narrację, my też. I wciąż wierzymy, że jak będziemy mieć lepszą narrację, to wygramy.

    OdpowiedzUsuń
  37. @Muni
    Przywódcy tacy jak Jarosław Kaczyński nie rosną na drzewach. Nawet jeśli tych drzew jest w znacznym nadmiarze. Uważam że jego - i naszym - zmartwieniem jest ta jego całkowita autonomia. Dodatkowo jeszcze pogłębiona Smoleńskiem. Inna sprawa że gdyby nie ona, nawet tego byśmy nie mieli. Rozszarpaliby go jak sępy.

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie wiem czy zgodzisz się ze mną, ale napisałeś niezwykle celną i ostrą krytykę prowadzenia partii i działań Jarosława Kaczyńskiego.
    Jest ona ostrzejsza od tego wszystkiego, co do tej pory napisali i powiedzieli wszyscy mainstreemowi propagandyści od Żakowskiego po Olejnik.
    Odmalowałeś portret polityka, który zupełnie nie radzi sobie z zapleczem, które powinno pracować na jego sukces i zwycięstwo w wyborach; portret lidera, który nie potrafi wykorzystać jasnych i otwartych szans, jakie mu wchodzą niemalże same w ręce; portret polityka, który nie potrafi zmobilizować swojego zaplecza do efektywnego działania; polityka, który przy całej swojej przenikliwości lekceważy "raptem" 15% wyborców!
    Jeżeli ten portret jest prawdziwy, to jest to najsmutnieszy i najbardziej przygnębiający tekst, jaki napisałeś.
    Nie daje żadnej nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  39. @Toyah

    Dlaczego piszesz, że "Kaczyński jest całkowicie autonomiczny".
    Otóż nie jest. Autonomiczny znaczy również samowystarczalny. Chyba bardziej adekwatne jest - wyizolowany.
    Ta cała sfera, która go otacza, to nie aparat pomocniczy. W żadnym wypadku. Częstokroć nawet, to szkodliwy element.
    Sam widzisz, jak nie można sie przebić do JK, by mu uzmysłowić znaczenie blogowiska. Tego po prostu nie ma w jego horyzoncie zdarzeń, a tacy ludzie, jak Ojciec Rydzyk, czy Sakiewicz, na pewno mu tu nic nie podpowiedzą.
    Nawet, jeśli JK twierdzi, że to tylko 15%, to jest to cholernie ważne 15%. Kto tego nie widzi, jest niestety ślepy.
    A jeżeli do tego brać pod uwagę trendy, to te 15% wkrótce będzie 25%. A dla JK może już być za późno.

    Dla mnie JK jest bezspornym i może nawet jedynym mężem stanu, ale trzeba go wyłuskać z tej zatrutej skorupy w której on siedzi.

    Siedzi i marnieje.

    OdpowiedzUsuń
  40. @filozof grecki
    Zarzut internetowy pod adresem Kaczyńskiego był taki, że on jest takim strasznie nienowoczesnym staruszkiem, który nie potrafi docenić piękna Internetu. Tymczasem to akurat jest jakaś ciężka bzdura, bo w Internecie nie ma za grosz piękna. I my akurat to wiemy.
    Ja do Kaczyńskiego, czy może bardziej do PiS-u, pretensje mam o to, że oni nie chcą wygrać. A ich stosunek do Internetu jest tego zgnuśnienia pochodną. A Ty się oczywiście mylisz. Jarosław Kaczyński blogów nie czyta. Gdyby czytał, to by wiedział jaka to jest potencja. I by się wziął za te dwie nędzne strony. Które - tu też się mylisz - są całkowicie bezużyteczne.

    OdpowiedzUsuń
  41. @Jan
    Ja nie robię żadnej rewolucji. Pisałem o tym już wcześniej. Zabijając mu brata, System Jarosława Kaczyńskiego zneutralizował. Platforma Obywatelska przegra, a Donald Tusk znajdzie się na śmietniku historii nie dlatego, że PiS jest taki świetny, ale dlatego że przyroda tego typu patologii nie toleruje. No i oczywiście dlatego, że dobrzy ludzie czują, że Jarosław Kaczyński jest największym polskim przywódcą od czasu Piłsudskiego. A Internet? Trudno. Widocznie nie można mieć wszystkiego. Ja tylko pokazuje na marnowane okazje.

    OdpowiedzUsuń
  42. @jazgdyni
    Nie jest wyizolowany. Jest autonomiczny. I samowystarczalny. Dzięki temu, wbrew wszystkiemu, to on wciąż stanowi jedyną alternatywę nie dla jakiegoś Tuska, ale dla całego zła Systemu.

    OdpowiedzUsuń
  43. @Jan&Toyah

    W obowiązującej narracji JK rzeczywiście jest do dupy i na niczym się nie zna. Problem tylko taki, że nie powinna nas interesować narracja, jeno real life. Co nam po zwycięstwie Kaczyńskiego, jeśli stanie się Tuskiem?

    OdpowiedzUsuń
  44. Moje stanowisko jest takie, że dla wygranej Kaczyńskiego, ale przede wszystkim "sprawy polskiej", konieczne jest zaplecze społeczne. Autentyczny ruch (bez formalnej instytucji) spojony podstawowymi założeniami: 2 dekady III RP to narodowa katastrofa, konieczna jest odnowa polskiego prawa i wymiana elit, wbrew propagandzie Polska ma zasoby do samowystarczalności i rozwoju itp. Internet to po prostu odbicie tego, co dzieje się w społeczeństwie, mniej zafałszowane niż medialny mainstream, ale - traktowany hasłowo - może być zwodniczy. Jeden trafi na blog Toyaha, a 10 innych na Facebook, Onet czy tvn24.pl.

    Jeszcze raz powiem, że zgadzam się, co do widocznego zgnuśnienia czy może okopania się na swoich pozycjach wśród działaczy PiS. Ok, być możne dałoby się coś zrobić w ramach internetu, ale tu trzeba wizjonera! Wyjścia z czymś, czego jeszcze nie było. Bo co może zmienić w poziomie poparcia dla PiS nawet najlepsza strona partii? Co w ogóle wiemy o stronach internetowych różnych partii, a co dopiero - przeciętny wyborca? Co do mypis.pl - tu przyznam, że potencjał tego pomysłu był większy i trochę to zaniedbano. Ale jaki my mamy pomysł, poza krytyką? Ja taki posiadam od dawna. Można stworzyć internetowy think tank, zorganizowany niebanalnie - nie jako składnica artykułów czy filmików, ale jako rodzaj pełnego przewodnika po idealnej organizacji wymarzonego nowoczesnego państwa. Inny pomysł to zorganizowana w miarę tanimi środkami alternatywna telewizja informacyjna w internecie.

    PS. Kaczyński kiedyś mówił w jakimś wywiadzie, że czyta blogi na s24...

    OdpowiedzUsuń
  45. @filozof grecki
    A co miał powiedzieć? Że przepraszam, ale co to jest te blogi?
    Co do ruchu, przepraszam Cię bardzo, ale ruch już był i właśnie albo dogorywa, albo zajmuje się finansowaniem Gazety Polskiej. To co z niego zostało, to te porozrzucane miliony, które za cztery lata wiernie stawią się przed urnami i zagłosują na Jarosława Kaczyńskiego.
    O mypis.pl nawet mi nie mów. Ja swego czasu próbowałem się tam zarejestrować. Bezskutecznie. Później do nich pisałem. Bezskutecznie. A wiesz jak powinno być? Ja wiem, ale nic już nie powiem, bo znów mi ktoś zarzuci, że jestem bufonem.

    OdpowiedzUsuń
  46. @filozof grecki

    nagle wszyscy mówią o gnuśności.
    Ja też:
    http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/56394,rusz-dupe

    OdpowiedzUsuń
  47. Jeśli już wymieniam pomysły, to jest jeszcze jeden. Nadmienię, że wszystkie te pomysły nie dadzą oczywiście wymarzonych 10 czy 15% zwiększonego poparcia, ale ten jeden poniższy, to faktyczne leżące odłogiem i pewne kilka procent.

    PiS musi mieć jasne stanowisko w sprawie tzw. nowych technologii. Owszem, nie zaszkodziłby do tego celu oddzielny portal, trzymający rękę na pulsie - fachowy na wysokim poziomie i bez zarzutu. Stanowisko PiS musiałoby wyrażać pełne wsparcie dla otwartego oprogramowania i otwartych standardów internetowych. Deklarację stosowania tych standardów w całej administracji państwowej np. na mocy rozporządzeń (tak jak w Niemczech). Rezygnacja z monopolizacji informatyki publicznej przez nieliczne a często szemrane firmy. Promowanie otwartych rozwiązań w edukacji. Deklaracja pełnej wolności w internecie - poszukiwanie sposobów respektowania praw autorskich lub ich redefinicji adekwatnej do nowej rzeczywistości, ale odżegnanie się od internetowego zamordyzmu, bezwzględnego tropienia ludzi po IP, czy zwalczania p2p. Deklaracja promowania takich wolnościowych rozwiązań na arenie międzynarodowej. Kolejna sprawa to bezpieczeństwo informatyczne Polski. Poszukiwanie rozwiązań, które zabezpieczą nas przed cyberwojną. Ciekawym rozwiązaniem jest amerykańskie prawo dotyczące NSA - mają pełną kontrolę nad przepływem informacji na świecie, ale nie mogą wykorzystywać tych możliwości przeciwko obywatelom USA (wyjątki wprowadził dopiero Patriot Act). Nie trzeba deklarować darmowego internetu, ale stworzenie takiej infrastruktury, która zabezpieczy w Polsce działanie sieci i wolnego od ingerencji państwa dostępu do niej - przynajmniej na poziomie lokalnym (krajowym), na wypadek wrogich działań z zewnątrz.

    Itd. To jest temat-rzeka. Podaję tylko zarys pewnej linii programowej. Partii o takim programie bardzo nam brakuje. To jest właśnie teren do wzięcia - te kilka procent - ale na pewno rozwojowe.

    PS. Toyahu, tak chciałbym znać Twoje zdanie, jak powinno być. Wtedy krytyka ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  48. Jako uzupełnienie do powyższego komentarza, przypomnę o ACTA. Oczywiście przespanie tej sprawy nie powinno było się zdarzyć. A dym wokół ACTA, jak zawsze w przypadku dzisiejszych rządów miłości, to tylko pretekst, by jeszcze gorsze rozwiązania wprowadzać po cichu tylnymi drzwiami (tak było przy okazji ustawy hazardowej). Portal, który opisałem między innymi temu by służył, by nie przesypiać takich spraw.

    OdpowiedzUsuń
  49. @filozof grecki
    Jak powinno być? Ja sądziłem, że o tym, jak powinno być, ja piszę tu codziennie.
    Ale jak chcesz, powiem krótko i wstępnie. Zacznijmy od tego, że Jarosław Kaczyński zgodzi się udzielić mi i Coryllusowi wywiadu, a my go opublikujemy na blogach. To na początek.

    OdpowiedzUsuń
  50. @Toyah
    Taki wywiad to dobry pomysł - ale wiesz, ze bardzo ciężki do spełnienia, biorąc pod uwagę doświadczenie JK z wywiadem o którym wspomniałem wcześniej.
    No i oczywiście najbliższe otoczenie JK...
    Może Twoja Szanowana Przez Nas Wszystkich Czytelniczka ZG mogła by coś załatwić?

    PS. Ale wszystkich zatkało !!!

    OdpowiedzUsuń
  51. @raven59
    Nie mogłaby. Nikt nie może.

    OdpowiedzUsuń
  52. @Toyah
    @filozof grecki
    Od dawna myślę o tym, jak bardzo potrzebne są think tanki. Oczywiście ten blog to gotowy think tank, choć w dziedzinie jak dotąd raczej nietypowej dla tej instytucji. Jednak Kaczyński, tak jak inni politycy, nie jest nią zainteresowany. Nie rozumiem tego. Oczywiście on sam ma ogromną wiedzę i analityczny umysł, ale bez inspiracji z zewnątrz to w końcu przestaje działać.

    OdpowiedzUsuń
  53. @Marylka

    Taki think tank, gdzie byle gamoń może przyjść i rozpieprzyć dyskusję, to nie think tank tylko bazar. Poważne sprawy omawia się w spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  54. @Marylka
    Niestety on już ma swój think tank. To zły kierunek.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...