środa, 14 marca 2012

"Coś", czyli być jak Seweryn Blumsztajn, skończyć jak Wałęsa

Kiedy niedawno przez Polskę, jak meteoryt przeleciała wiadomość, że Lech Wałęsa postanowił na swoim blogu wkleić własny tekst – a mówiąc „własny” chcę powiedzieć, że autentycznie własny, a więc napisany osobiście przez siebie, bez udziału doradców i korektorów – z jednej strony poczułem lekkie podniecenie, no bo dobrze wiedziałem, czego się mogę spodziewać, z drugiej jednak, zdawałem sobie sprawę, że na wiele akurat liczyć nie mogę, bo najlepsze już i tak prawdopodobnie było. Otóż parę dobrych lat temu, w reakcji na, dziś już nie bardzo pamiętam jakie, zdarzenie, ale zapewne było to coś związanego z Jarosławem Kaczyńskim, Wałęsa zamieścił na swoim blogu następujący tekst (oczywiście nie muszę zapewniać, że szacunek dla naszego laureata pokojowego nobla nie pozwala mi wprowadzać tu jakichkolwiek zmian):
Ha ha Brudasy polityczne ,no właśnie ,czy nie jest tak właśnie ? że Ci ludzie [popaprańcy ,małpy z brzytwą ,paranoicy] są najbardziej skoncentrowani w pobliżu Kaczyńskich ,polityka Rydzyka , Macierewicza , Walentynowicz , Olszewski i jeszcze kilku .to żadna filozofia ,orjętacja polityczna ,czy pomysł polityczni , to brudasy politycznie”.
Czyż więc nie mam racji, mówiąc, że w tym wypadku wszelka konkurencja nie ma w praktyce żadnych szans? To co wtedy krążyło w mediach, w mojej świadomości, pozostaje autentycznym dziełem sztuki. Ja sobie zwyczajnie nie wyobrażam, by ktokolwiek był w stanie wytworzyć coś podobnego – i to niezależnie od tego, czy ów akt twórczy pochodziłby z umysłu wyjątkowo chorego, czy równie wyjątkowo przewrotnego. Uważam, że to jedno zdanie – bo, jak widzimy, jest to zdanie – jak żadne inne, pokazuje, że umysł człowieka jest kosmosem. I niech mi nikt nie mówi, że takie teksty w zamkniętych zakładach psychiatrycznych są codziennością. Tam z pewnością bywa różnie, jednak nigdy nie uwierzę, że w tej różnorodności może się wydarzyć coś podobnego. Poza tym – choć, przyznaję, osobiście nie mam zbyt dużego osobistego doświadczenia z ludźmi obłąkanymi – jednak to co wiem, każe mi sądzić, że oni akurat w tym swoim szaleństwie na ogół trzymają pewną wewnętrzną logikę i porządek. W końcu, nie bez powodu, czasem się twierdzi, że prawdziwe obłąkanie to zaledwie szczególna odmiana geniuszu.
A zatem, kiedy media podały, że oto Lech Wałęsa poinformował nas o swoim sobowtórze w motorówce, zainteresowałem się, choć wiedziałem, że fajerwerków już nie będzie. No i, okazało się, że wcale nie jest tak źle. Ten człowiek wciąż ma pewne możliwości.Posłuchajmy (znów z pełnym szacunkiem):
W trybie natychmiastowym oddaję do Prokuratury tą informacje i tych co publikują w tym Tych z Torunia .
To jest nie tylko Oczernianie kłamstwami ,ale też podważanie prawdy Historycznej i mojej roli od początku od skoku przez płot i dalej .
Żyją jeszcze świadkowie z obu stron konfliktu , należy to dokładnie że szczegółami wyjaśnić .
Pojawia się po raz KOLEJNY koncepcja jakoby dowieziono mnie na strajk motorówką .
Przysięgam na wszystkie świętości , że ja w tym nie uczestniczyłem ,Więc sobowtór .
Jeśli taki scenariusz był realizowany przez służby ,są dowody i świadkowie to BYŁ WYROK ŚMIERCI NA MNIE.
PYTANIE JEST TYLKO JAK MIAŁ BYĆ WYKONANY .
CZY NA ZASADZIE ZABIĆ AGENTA PRZY POMOCY STOCZNIOWCÓW?
CZY SOBOWTÓR WYPROWADZAŁ NA MIASTO STOCZNIOWCÓW A TAM KTOŚ KOŃCZY DZIEŁO ?.Innej możliwości nie ma .
Dlatego należy to potraktować bardzo poważnie i wyjaśnić wszystkie elementy.
Prośba o pomoc i o takową się zwracam do Prezydenta ,Premiera , Min Sprawiedliwości , ABW ,Prokuratury."
Ja zdaję sobie sprawę, że pisząc dziś o Lechu Wałęsie, stawiam siebie i ten blog w sytuacji dość podejrzanej. Zwłaszcza że tekst ten do pewnego stopnia jest powtórzeniem czegoś, co już parę tygodni temu napisałem do „Warszawskiej Gazety”. W końcu od samego początku plan był taki, by tu się nie zajmować bzdurami, o których można przeczytać gdzie indziej, lecz stwarzać pole do refleksji znacznie szerszych. A Wałęsa? Któż to jest dziś Wałęsa? Jest jednak przede wszystkim tak, że – co ja oczywiście zauważyłem, a jak idzie o innych, to nie wiem – ostatnio zajmowanie się przez mnie sprawami ważnymi i poważnymi nie wydaje się robić na większości z tych, dla których ten blog przecież powstał, jakiegoś szczególnego wrażenia, a poza tym jednak i tu chodzą mi po głowie sprawy naprawdę duże. Znacznie większe od tego, co się stało z głową Wałęsy.
Niedawno oglądaliśmy sobie w telewizji brytyjski film dokumentalny o królowej Elżbiecie II. I proszę sobie wyobrazić, że w części poświęconej międzynarodowej działalności Królowej pokazano tylko trzech polityków: Mandelę, Reagana i właśnie Wałęsę. Najwięcej było Mandeli, ale trochę to pewnie dlatego, że jedną z tez filmu było to, że między Królową a Mandelą istnieje bardzo poważna przyjaźń, że oni prywatnie bardzo się lubią i że właściwie nie ma miesiąca, by sobie nie słali listów. Reagan – wiadomo. Natomiast jak idzie o Wałęsę, to pokazywano go faktycznie dość dużo, ale praktycznie w jednej tylko sytuacji – przy wielkim zastawionym wspaniałymi potrawami stole podczas oficjalnej kolacji, jaką na jego cześć wydala Królowa.
Otóż to. Na jego cześć. Ja pamiętam, jak Wałęsa był z tą wizytą w Londynie. Pamiętam też, jak go spytano o wrażenia, a on odpowiedział, że było okay, tyle że łóżko było tak duże, że on nie umiał znaleźć „swojej Danuśki”, i z tego była kupa śmiechu. Dziś oglądałem ten dokument, który pokazywał najlepiej jak tylko Brytyjczycy potrafią, cały ten przepych i dostojność brytyjskiej monarchii, tę historię i tę wciąż jednak potęgę, i nagle zobaczyłem ten stół i tego Wałęsę i pomyślałem sobie, że wręcz nie było takiej możliwości, by on tę presję wytrzymał. Oczywiście, również wcześniej, zanim on jeszcze został tym prezydentem, wszystko mu się waliło na tę jego biedną głowę, która z każdym dniem była już tylko coraz bardziej poturbowana. Jednak to co się działo już po – to musiała być prawdziwa psychiczna katastrofa. No i dziś mamy to co mamy. Z jednej strony ten pałac, ten stół, tę królową, a z drugiej tego sobowtóra w motorówce.
Ale pojawia się też jeszcze coś innego, co właściwie sprawę owego wałęsowego szaleństwa stawia w zupełnie innym świetle. Oto podczas niedawnej demonstracji warszawskich feministek, ktoś w tym tłumie wypatrzył Seweryna Blumsztajna – innego zasłużonego dla polskiej demokracji działacza – jak niesie tablicę z napisem – uwaga, cytat, i jednocześnie przeprosiny za dosadność – „Pierdolę nie rodzę”. Oczywiście, w Internecie natychmiast pojawiły się spekulacje, co Blumsztajn chciał przez tę deklarację ogłosić i co mu się takiego stało w głowę, że w ogóle wpadł na pomysł, by ogłaszać to w takiej właśnie formie. Co do głowy, właściwie zapanowała pełna zgoda: Blumsztajn zwariował. Jak idzie natomiast o sam kształt tego wariactwa, to opinie są dwie”: 1. Blumsztajn zwyczajnie rezygnuje z rodzenia i ogłasza to w sposób demonstracyjnie drastyczny; 2. Blumsztajn wybiera seks dla przyjemności, tu również posiłkując się ekspresją standardową raczej w środowiskach patologicznych. Ponieważ, jak wiadomo Seweryn Blumsztajn jest mężczyzną i to już dość posuniętym wiekiem, na jedno i drugie nie ma najmniejszego wpływu, a więc jego deklaracje są pozbawione sensu. A więc znowu, pozostaje obłęd.
Ja się natomiast zastanawiam, co się takiego stało, że Blumsztajn zwariował? W końcu, możnaby sądzić, że on sobie w nowej Polsce znalazł bardzo spokojną i bezpieczną przystań. Towarzystwo ma takie o jakim pewnie zawsze marzył, przepracowywać się nie musi, na brak pieniędzy chyba nie narzeka, popularność ma na tyle dużą, żeby z jednej strony być jakimś tam celebrytą i czuć to łaskotanie w sercu, a z drugiej nie musieć się chować po kątach przed łowcami autografów i nie być wyśmiewanym na różnych internetowych portalach. A więc czemu on się nagle znalazł, jak, nie przymierzając, jakiś Gabriel Janowski, czy Kazimierz Świtoń, a więc ludzie, którzy zwyczajnie zostali zaszczuci przez Nową Polskę?
Ktoś powie, że on pewnie chleje. No i dobrze. Tak oczywiście może być, tyle że nie on jeden, a przecież nie wszyscy od razu wychodzą na ulicę i robią z siebie durniów. Ja na przykład uważam, że większość polskich dziennikarzy chleje, a mógłbym na palcach jednej ręki (no, powiedzmy, obu) wyliczyć tych, którzy z tego zwariowali, i w dodatku to widać. Z pewnością chleją politycy, chleją artyści, chleją pisarze, a przecież żaden z nich nie wychodzi na ulicę z napisem „Pierdolę nie rodzę”. Nawet młode kobiety tego nie robią. A tu? Proszę. A więc, co to za cholera? Co się tam takiego dzieje?
We najnowszym tekście dla „Warszawskiej Gazety” (swoją drogą, polecam) napisałem, że moim zdaniem „Gazeta Wyborcza”, czy może nawet szerzej – Agora, tworzy wokół siebie stan swoistej zarazy. Że każdy kto się tam na dłużej zatrzyma, musi stracić zmysły. Że to jest trochę tak, jak mieliśmy okazję oglądać sobie w filmie Carpentera „Coś”, czy w późniejszych „Alienach”, gdzie nagle pojawia się to coś, co wgryza się w ludzki organizm i go przeobraża na swoje podobieństwo. I myślę, że to porównanie jest dobre, no i obiekt tego porównania też nie najgorszy. Tyle że jest pewien problem. To jest przecież nie tylko „Gazeta Wyborcza”. W końcu weźmy tego nieszczęsnego Wałęsę. Co on ma wspólnego z Michnikiem, poza tym, ze kiedyś Michnik go hołubił szczerze, a dziś pewnie mniej szczerze? Otóż zapewne jednak coś ma. I nie jest wykluczone, że to coś też ma Blumsztajn i jeszcze paru, po wszystkich stronach sceny. Musi coś być takiego, co ich dotknęło zupełnie niezależnie od atmosfery panującej w redakcji „Wyborczej”. Coś bardzo, ale to bardzo mało ekologicznego. Cóż to może być takiego? Hmmm… Chętnie bym jeszcze tu trochę pogrzebał, a kto wie, czy nie doszedł do jakiś ciekawych konkluzji, ale ponieważ ostatnio czytelnikom tego bloga kompletnie się odechciało komentować, a mi te komentarze są potrzebne jak woda, proszę to potraktować, jako zachętę do uprzejmej aktywności. Jak więc myślicie, co to takiego ich łączy?

Oczywiście przypominam, że tak się fatalnie złożyło, że ja prowadzę ten blog również po to, aby żyć. A zatem, jeśli ktoś lubi i może, to bardzo proszę o wsparcie pod podanym obok numerem konta. No i proszę kupować książkę. Naprawdę jest dobra. Dziękuję.

36 komentarzy:

  1. @Toyah
    Moja teoria jest taka, że to skutki choroby. Zakaźnej. Tzn. oni "pochorowali się" od innej choroby. Wcielając w życie swoje poglądy, w szczególności dot. spraw obyczajowych, oni wielokrotnie mieli tzw. syfa, który- jak wiadomo- nieleczony robi wspomniane przez Ciebie spustoszenie w ośrodkowym układzie nerwowym i zwyczajnie prowadzi do obłędu. Dowód: małżeństwo W., jak czytam przechodziło/-dzi kryzys. O higienie tych z Czerskiej i Całej Reszty nie ma nawet co mówić. Cóż, tak to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. @zawiślak
    O! To mi akurat nie przyszło do głowy. Ja oczywiście słyszałem, że w latach 80-tych esbecja co raz to nowe dziwki podsyłała. Ale tu raczej myślałem o zarazie bardziej subtelnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Istnieje też koncepcja że esbecki plan został wykonany i prawdziwy Wałęsa został zabity, a my mamy do czynienia z tym esbekiem-sobowtórem właśnie :)
    Ale to nie ja wymyśliłem.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Remo
    Nawet wiem, kto. Pewnie ten sam, który zainspirował tezę o czterech samolotach. Czy jak to tam było... nie znam szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    W oczekiwaniu na dalsze teorie muszę Ci powiedzieć, że czytając te wpisy z bloga okraszone Twoim zestawieniem z tym Blumsztajnem czuję się jednak jakoś nieswojo. Tak jakby poczuć przykry oddech od bliskiej osoby.
    Mówią\piszą jakieś Dudki, Cenckiewicze, Friszki o tragizmie tej postaci, ale dziś u Ciebie ja to lepiej poczułem. I ja oczywiście nie chcę tu wzniecać dyskusji o upadku itd., wiesz...

    OdpowiedzUsuń
  6. @toyah

    Widok Wałęsy na przyjęciu u królowej brytyjskiej pobudził moją wyobraźnię, szczególnie jak sobie pomyślę, co on tam mógł jej bełkotać. No chyba, że tłumacz się spisał.

    Abstrahując od tego, że w michnikoidalnym towarzystwie panuje jakiś wirus, to myślę sobie, że tam gromadzą się ludzie o pewnych predyspozycjach i bardzo ograniczonych horyzontach myślowych. Tylko tym można tłumaczyć takie ślepe zauroczenie wszystkimi poglądami, jakie tam są propagowane. Zero inwencji, zero indywidualizmu, chociaż wszyscy mają na sztandarach samorealizację i samodzielność jednostki.
    Tak to już jest, im kto bardziej zniewolony, tym głośniej krzyczy o wolności jednostki.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Marion
    Myślę że jak idzie o Wałęsę, to ten tłumacz miał zadanie absolutnie najprostsze. Mógł mówić cokolwiek. W jedną czy w drugą stronę. Królowej to co mówi Wałęsa było obojętne, natomiast on i tak nic nie zrozumiał.

    OdpowiedzUsuń
  8. @zawiślak
    Szczerze Ci powiem, że kiedy to przeklejałem, sam byłem pod wrażeniem. Nawet teraz, kiedy czytam to po raz kolejny, czuje się jakbym tego doświadczał po raz pierwszy w życiu. Myślę że w tym jest pewną nieskończoność. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja stawiam na energię atlantów. Wałęsa nosi nawet obrożę skupiającą... Sewek ma chyba ma piramidkę a może coś większego ogrodzie... Teraz słońce aktywniejsze podobno to im jonizuje i stąd ta ich poetyka i myśl. Jednym słowem Atlanci to moja koncepcja.

    OdpowiedzUsuń
  10. @jimminen
    Myślę że piramida i obroża też niczego nie tłumaczą. I jedno i drugie ma chyba stary Gudzowaty i on akurat jakoś się trzyma. Tyle że bełkocze. Ale to już musi ze starości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja z kolei myślę, że Sewkowi wyrwał się okrzyk rozpaczy. Z pewnością zna Stary Testament i wie co nie rodzi.

    Np. jałowa ziemia.

    Im mu bliżej, tym większa rozpacz, że zostanie po nim mniej niż nawet po Drogim Bronisławie.

    Choćby nie wiem co p...ł.

    OdpowiedzUsuń
  12. @orjan
    No tak. To by było chyba gdzieś tutaj. Jałowa ziemia.

    OdpowiedzUsuń
  13. @orjan

    Jałowa ziemia nie rodzi, skażony umysł nie inspiruje. Blumsztajn tak bardzo uwierzył w moc jedynie słusznych poglądów, że nawet nie zauważył jak przekroczył granicę obciachu i groteski.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Toyah
    Mnie się też wydaje, że za tym szaleństwem kryje rozpacz. Bez kpiny. Oni wszyscy musieli nosić w sobie jakiś pozytywny potencjał i w różnym czasie go spaskudzili. Jak człowiek raz w życiu popełni poważne świństwo, to moim zdaniem prawie zawsze jest stracony. Brnie dalej i nie może z tego wyjść. O samooczyszczeniu grzeszników, pokucie i zadośćuczynieniu ostatni raz chyba słychać było w średniowieczu. Ale to były czasy wiary i kto czynił zło, nie miał wątpliwości, co go musi spotkać po śmierci. Teraz jedynym, co może budzić refleksję tych starych "wielkich ludzi", jest myśl: co po mnie zostanie? A to jest myśl przerażająca. No bo przecież oni wiedzą, że te wypieszczone życiorysy z wikipedii i różnych książek zdadzą się psu na budę.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Marylka
    A więc Eliot. Wygląda na to, że orjan wskazał dobry kierunek. Teraz tylko wypadałoby zdefiniować to świństwo, o którym Ty wspomniałaś. To pierwsze świństwo.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Marylka

    To mi zakrawa na skrywane bankructwo.

    No i sam ten pochód "masy upadłościowej" musiał wywrzeć na nim wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Toyah
    Oczywiście najłatwiejsze co się nasuwa, to ten pierwszy donos. Ale równie dobrze może to być coś z życia prywatnego, czego nawet nie chcielibyśmy wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  18. @orjan
    Bankructwo to w przypadku Blumsztajna właściwy termin. Upadek brzmiałoby zbyt wzniośle

    OdpowiedzUsuń
  19. @Toyah
    Zastanawiające jest to słowo "brudasy". To wygląda na natręctwo myśli. Jego dręczy ten brud i wyrzuca go na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  20. @Marylka
    Słusznie. Tak jak zapach krwi dla Lady Magbet...

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie idąc za daleko z tym symbolizmem, do tego te cyniczne wyznania nestorek o zbrodniach. Tak, jałowa nie rodzi i nie urodzi...

    OdpowiedzUsuń
  22. @zawiślak
    Więc jednak tragizm.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Marylka
    Syndrom Maleszki? Brzmi sugestywnie.
    Co do tych "brudasów", ja bym go nie chciał psychoanalizować. Wciąż czytam te dwa świadectwa - podwójne Wałęsy i to najświeższe Blumsztajna - i one za każdym razem mną tak samo wstrząsają. Brak słów, a jednocześnie mam to poczucie, że o tym koniecznie trzeba mówić. Jak najszerzej i jak najgłośniej.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Marylka
    Tak. U niego tak. Zresztą pisałem o tym dziś wieczorem. Ale obiecałem także, że nie napiszę o tym upadku.
    Myślę teraz raczej o tych, po których teoretycznie mógłbym spodziewać się innych wyborów.

    OdpowiedzUsuń
  25. @Toyah
    Z Maleszką to jest jednak tak, że jego po dekonspiracji schowano w mysiej dziurze. A on także nie miał ambicji na brylowanie. Z naszymi dzisiejszymi bohaterami sprawa jest nieco inna. Oni poza chęcią rządu dusz chcą być żywym, oficjalnym świadectwem. Czego? To muszę jeszcze przemyśleć:)
    A może ich przeceniam? Może to po prostu zwykli żołnierze frontowi? Ale jeżeli tak, to bez mała wszyscy oni są pionkami na szachownicy Systemu. Za bardzo kombinuję? Późno już...

    OdpowiedzUsuń
  26. @Toyah
    Chyba tak. Mówić trzeba, nie dać spokoju im, ale i tym wszystkim, których interesuje jedynie święty spokój. Święty spokój to pożywka dla szerzenia się zarazy, czego zresztą jesteśmy świadkami.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ci Atlanci to taki symbol rozpaczy duszy. Z jednej strony już nie pycha a pyszność a z drugiej ta rozpacz, jałowa ziemia to już wynik. Z Sewkiem jest ten problem że mu ten transparent Sierakowski dał... i to jest już nędza... to wygląda jak głupia zabawa z jakimś pijakiem ...

    OdpowiedzUsuń
  28. @zawiślak
    Czy wpadasz w obłąkanie w samotności, czy w świetle jupiterów, z jakościowego punktu widzenia, nie ma znaczenia. To już jest tylko kwestia literatury. Pomyśl tylko. Jest w tej chwili 6.54. Co w tej chwili może robić Maleszka? To samo co Blumsztajn.

    OdpowiedzUsuń
  29. @jimminen

    Chcesz powiedzieć, że Sierakowski mu to w realu dał, czy to tylko taka przenośnia?

    Sewek jako słup! To by dopiero było - spróchniały słup.

    A Sierakowski bardzo pasuje do upadłościowych feministek.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Marylka
    Przede wszystkim tym, których interesuje tylko spokój.

    OdpowiedzUsuń
  31. @jimminen
    No właśnie. Moja żona wczoraj powiedziała, że Blumsztajn pewnie nawet nie wiedział, co tam jest napisane. Że ktoś mu to włożył w ręce i tyle.
    Z tym Sierakowskim to prawda? Bo jeśli tak, to mamy kolejny problem.

    OdpowiedzUsuń
  32. @zawiślak
    Sprawdziłem w sieci. To fakt. Sierakowskim przyznał, że mu go dał. I że to była taka forma protestu. Teraz tylko przydałoby się wiedzieć, co było tą formą protestu. Treść napisu, czy wypuszczenie Blumsztajna?

    OdpowiedzUsuń
  33. @zawiślak

    Czyli co? Mam naprawdę rozumieć, iż Sewek robi za słup do wynajęcia?

    Nosić będzie wszystko, co mu w ęce-pęce-włożą-w-ręce?

    Co za upadek!!! To gorzej niż ideowe bankructwo!!!

    OdpowiedzUsuń
  34. @zawiślak

    i od kiedy on tak ma? już od lat 60-tych, czy dopiero teraz?

    OdpowiedzUsuń
  35. dlatego napisałem że to taka zabawa z pijakiem. Z Wałęsą kto inny gra bo i inny typ kulturowy...

    OdpowiedzUsuń
  36. @jimminen
    Też bardzo mocno biorę pod uwagę, że oni obaj są wkręcani. Nawet napisałem coś na ten temat, ale jeszcze muszę to przejrzeć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...