W jednym z niedawnych wpisów zwróciłem uwagę na pewną, obserwowaną już od wielu lat, tendencję, sprowadzającą się do propagandowego obniżania znaczenia polskiego państwa. We wspomnianym wymiarze propagandowym, polega ona na uporczywym wmawianiu nam Polakom, że tak naprawdę państwo jest bytem w najlepszym wypadku bezużytecznym, a w rzeczywistości wręcz szkodliwym, i że wszystko dobre, co się w Polsce dzieje, dzieje się na szczeblu lokalnym. Jak idzie o natomiast o praktykę, sprowadza się ona przede wszystkim do tego, że polityka budżetowa rządu stopniowo i bardzo konsekwentnie prowadzi polskie państwo do bankructwa.
Kto czyta gazety, ogląda telewizję i śledzi wystapienia ludzi związanych bezpośrednio z władzą, wie świetnie, jak ta propaganda wygląda. Ale przecież nie trzeba w ogóle nic czytać, ani nasłuchiwać tego szumu, by widzieć świetnie, co się dzieje. Służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, transport, szkoła, uniwersytety, kultura, tak zwane narodowe dziedzictwo – to wszystko powoli umiera i wszystko wskazuje na to, że nikomu już nie zależy, by ten proces cofnąć, czy choćby tylko powstrzymać. I na każdym kroku słychać tę czarną gadkę, że kiedy cała władza zostanie skutecznie przesunięta na poziom lokalny, no i tam wszystko już zostanie sprywatyzowane, wtedy dopiero poczujemy cały splendor cywilizowanego świata.
Pisałem o tym dopiero co, przy okazji kolejnej katastrofy kolejowej, i nie mam powodu, by się tu powtarzać. Nie mam też ochoty wskazywać na to, w jak wyrachowany, a jednocześnie żenująco prymitywny sposób władza próbuje zrzucić winę na ludzi operujących na szczeblu lokalnym, którzy wciąż nie chcą zrozumieć, że tak naprawdę wszystko od nich zależy. Że nie mogą wciąż liczyć na państwo, bo państwo nie jest w stanie się zajmować ich brakiem odpowiedzialności i kompetencji. Bo państwo powoli przekazuje swoje uprawnienia ludziom. Świadomym swego miejsca postępowym obywatelom w postępowej Europie. Co chciałem powiedzieć, to powiedziałem, a resztę, mam smutną nadzieję, doskonale widać i bez mojej pomocy.
Trafiłem dziś jednak na coś, co nawet mną wstrząsnęło, bo nagle zrozumiałem, że ten cały projekt to jednak najczystszej wody komunizm, dokładnie taki jak go pamiętamy sprzed ponad dwudziestu lat. Że oczywiście na poziomie praktycznym wprawdzie nie ma już tych sekretarzy, tych brygad robotniczo-chłopskich pilnujących, by wszystko szło zgodnie z planem, a nad tym owej propagandowej gadki o pracującym ludzie miast i wsi, o tym obowiązku wytężonej pracy każdego z nas, natomiast jest coś, co w gruncie rzeczy, dokładnie słowo w słowo, powtarza tamten zamysł, tyle że w wymiarze że tak powiem poetyckim. A to właśnie sprawia, że można nabrać podejrzeń, że jeśli oni będą chcieli nas zniszczyć, to wyłącznie przy pomocy tamtego języka, a więc też i tamtego, świetnie już sprawdzonego sposobu.
Na internetowej stronie TVN24 pojawił się mianowicie najpierw tytuł „Ona pierwsza wezwała ratowników i policję”, niżej podtytuł: „Za sołtys Chałupek stoi cała wieś”, a jeszcze niżej coś, co przez to, że wydawać by się mogło już tylko dawnym peerelowskim koszmarem, autentycznie i dziś straszy. Nie śmieszy. Straszy. Oto całość:
„To ona pierwsza zaalarmowała ratowników, pierwsza wykonała telefon na policję. Potem z sąsiadami i mieszkańcami pobiegła, by ratować ludzi na miejscu kolejowej tragedii pod Szczekocinami. Anna Kwiecień, sołtys Chałupek rządząca od roku, ciągle ma jednak wrażenie, że nie zrobiła wszystkiego, co mogła. - Przewija mi się film i mam wrażenie, że można było zrobić jeszcze więcej - przyznaje, choć mieszkańcy wsi mówią o niej same dobre rzeczy.
Okno domu Anny Kwiecień wychodzi wprost na tory kolejowe. Sołtys zobaczyła więc sekundy po katastrofie wszystko to, co stało się w efekcie zderzenia dwóch pociągów jadących Centralną Magistralą Kolejową. Chwyciła za słuchawkę i po telefonie na policję, od razu ‘skrzyknęła’ mieszkańców.
O tym, że sołtysowa ma ‘głowę na karku’ od dawna wiedzą mieszkańcy Chałupek. - Ona mądrze myśli, to równa dziewczyna - mówi jeden z nich, a burmistrz Szczekocin, Krzysztof Dobrzyniewicz dodaje: - Bardzo charyzmatyczna. To kobieta, która docenia też to, co się dzieje wokół niej.
Sama Kwiecień przyznaje, że czasami poza samą wsią jest jej trudno, bo bywa, że w regionie się śmieją z kobiety rządzącej we wsi, ale wszyscy w okolicy doceniają jej wysiłki. Ostatnio sami załatali na jej prośbę lokalną drogę. Tę samą, po której na miejsce wypadku kolejowego jechały karetki pogotowia, straż pożarna, a także prezydent i premier.
- Mam nadzieję, że zbyt wygodnie im się nie jechało. Może pomyślą, że warto nam pomóc w wyremontowaniu tej drogi - kwituje Anna Kwiecień”
A ja się już tylko zastanawiam, kto ten tekst pisał? Czy może jakiś młody dziennikarz zatrudniony na godziny przez ITI, którego twarzy i nazwiska nie znamy? Czy może któryś z tych tefauenowskich reporterów, których mamy od czasu do czasu okazję oglądać na ekranach naszych telewizorów, jak stoją z tymi swoimi mikrofonami i coś tam do nas dukają? A może oni mają jakichś umyślnych absolwentów polonistyki, którzy piszą te teksty od tak, od ręki, na zamówienie z dnia na dzień? Nie sądzę. Żeby coś takiego napisać, trzeba mieć doświadczenie, którego się nie wynosi nawet ze studiów na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Te wszystkie: „pobiegła by ratować”, „mieszkańcy wsi mówią o niej same dobre rzeczy”, „chwyciła za słuchawkę”, „skrzyknęła sąsiadów”, „sołtysowa ma głowę na karku”, „to równa dziewczyna”, „w regionie się śmieją z kobiety rządzącej we wsi”, „ostatnio sami załatali lokalną drogę” – przecież tego się nie można nauczyć. To trzeba znać z autopsji. Żeby ten język umieć sparodiować, trzeba mieć swoje lata. A żeby go chcieć parodiować, trzeba być kimś bardzo, ale to bardzo cynicznym. A więc nie mam żadnych wątpliwości, że oni przede wszystkim to robią specjalnie, i że tym się zajmują jacyś lepsi państwo. Kto? Diabli wiedzą. Mógłbym pomyśleć, że Miecugow, albo Sianecki, ale oni chyba są jednak za ważni. Z drugiej strony, taki Knapik na przykład jest za młody. On nawet gdyby umiał odpowiednio rozpoznać wspominane tu niedawno minimum paremiologiczne, a pewnie jednak nie umie, też by sam napisać czegoś takiego nie dalby rady. Ewentualnie musiałby mu pomagać ojciec.
I chodzi mi już tylko po głowie Jacek Pałasiński. Wprawdzie ostatnio mało oglądam telewizję, i mogłem cos przegapić, ale mam wrażenie, że on się dziwnie stracił. A więc musiał zaliczyć jakąś wpadkę i został odsunięty. I ja bym się nie zdziwił, jakby w dowód uznania za wszystko, co przez całe lata zrobił dla Systemu, oni mu przynajmniej pozwolili redagować tego typu teksty. Ale, jak mówię, nie wiem. Natomiast jestem pewien podziwu i proponuję, byśmy jednak nie spuszczali z nich oczu. Bo oni się za nas z całą pewnością postanowili wziąć od bardzo niebezpiecznej strony. Dopiero co Janusz Palikot powiedział, że nie potrzebujemy Matki Boskiej, lecz więcej seksu. Dokładnie tak. Rzecz w tym, że czegoś takiego nawet nie pamięta wspomniany Miecugow, a z kolei nasi biskupi wpadli już w kompletny letarg. Myślę że idzie już normalnie na noże. Ci z nas co wiedzą, wiedzą też, o czym mówię.
Wprawdzie ostatnio na tym blogu zrobiła się taka atmosfera, że ja nie bardzo wiem, z kim mam dziś przyjemność. Niemniej jednak – czy mam jakieś inne wyjście? – zakładam, że jest tak jak było dotychczas. Że nic się nie zmieniło. A więc dziękuję wszystkim za dotychczasową solidarność i proszę o pamięć. Obok jest ten numer konta. Kto uważa, że warto, proszę, niech łaskawie wspiera ten blog. Kto wciąż nie ma książki, albo zna kogoś kto nie ma, serdecznie polecam. Jest do kupienia tuż obok. Jeszcze raz dziękuję.
Jeśli Piotrowski może w Faktach i Mitach a Maleszka w Wyborczej to jasne że takich starszych i mądrzejszych są całe stada.
OdpowiedzUsuń@Przemko
OdpowiedzUsuńPewnie że tak. Tylko że jakoś mnie zdziwiło, że oni zatrudniają kogoś w tak wąskim zakresie.
Dokładnie tak jest. Komunizm. Tym on się różni od liberalnego przecież Trzeciego Świata, że jest tu jeszcze propaganda i cenzura. W sumie ciekawe, że liberalne masy wybrały i utrzymują u władzy zwykłych, zakłamanych zamordystów.
OdpowiedzUsuńO pięknej Sołtys mogą jeszcze zrobić czytanki dla dzieci, albo lepiej film.
Tak na marginesie, to kolej jest chyba na sprzedaż? Ostatnio jakby staniała. Jakby przeliczyć kwoty na głowę ofiary, to całkiem opłacalne morderstwo wyjdzie.
Wiesz, ja jestem na serio przerażony, jak widzę, że za "naszych" robi głupi Warzecha i próżny Ziemkiewicz, a patriotyczne lemingi bronią ich przed jakąkolwiek krytyką. Ten ich niby-żartobliwy ton przypomina mi te wszystkie kabarety i satyrę z lat 70/80. tą całą koncesjonowaną kontestację.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa już pierwszego ranka po katastrofie odczułam tego ducha komuny w sposobie przekazu. W jakimś momencie nadawania z terenu katastrofy, prezenterka z dumą oznajmiła, że wiadomość o tragedii znalazła się na pierwszym (!) miejscu informacji w najważniejszych stacjach tv, po czym zaprezentowano po kolei te trzy czy cztery serwisy z jednozdaniową informacją w każdym. Od tego momentu zamiast przeżywać tragedię w zadumie wraz z całym narodem, premierem i prezydentem, wpadłam w niebezpiecznie cyniczny nastrój, który mi jeszcze nie minął.
@redpill
OdpowiedzUsuńOczywiście że jest na sprzedaż. Powiem Ci szczerze, że mnie by już chyba nic nie zdziwiło.
@Marylka
OdpowiedzUsuńJe też zwróciłem na to uwagę. Ten szpan pod tytułem: "Mówią o nas na świecie".
To wszystko jest chyba jeszcze straszniejsze.
@redpill
OdpowiedzUsuńCiągle chodzi mi po głowie ta Nneka. Czy Ty miałeś okazję widzieć ten tekst? http://toyah1.blogspot.com/2011/06/ayo-w-zabrzu-ayo-w-polsce.html
Chodzi mi o ten filmik, co go tam umieściłem.
@toyah
OdpowiedzUsuńWysiłek niekoniecznie daje siłę. Przynajmniej w twórczości (Nneka).
To jest jakieś takie, samo w sobie donikąd. Jak stukot kół PKP.
Pozdrowienia dla wszystkich.
@orjan
OdpowiedzUsuńA mnie się ona bardzo podoba. I co ciekawe miałem wrażenie, że tam w ogóle nie ma najmniejszego wysiłku.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSłuchaj, ja dokładnie tak samo piszę. Ale... nie w sprawie tragedii, ale raczej na czymś co nazwałbym forum satyrycznym (1800 komentarzy !) i dla rozumiejącej niuanse komuny publiki.
Aż wierzyć mi się nie chce, że ktoś mógł to napisać na serio. Bardzo cyniczny i nawet wredny typ.
Może rzeczywiście Pałasiński?
tohah: .... że tak naprawdę państwo jest bytem w najlepszym wypadku bezużytecznym, a w rzeczywistości wręcz szkodliwym, i że wszystko dobre, co się w Polsce dzieje, dzieje się na szczeblu lokalnym.
OdpowiedzUsuńW szkole (oj, jak dawno!) uczyli mnie, że od czegoś takiego padło pewne mocarstwo. Musi łgali, a nie uczyli?
Gdyby jednak państwo miało mieć istotne znaczenie, to pojawiłyby się wymagania. I chyba to jest właściwy trop.