Mój niedawny pobyt w Warszawie podzielił się w sposób absolutnie doskonały na dwie części. Pierwsza z nich została wypełniona konferencją w Belwederze i wszystko co potrafiłem na jej temat i na temat swoich przeżyć powiedzieć, już powiedziałem. Więcej nie trzeba. Zdarzyło się jednak tak, że zanim trzeba mi było już wsiąść do pociągu, spotkałem się z pewnym moim bardzo serdecznym kolegą i wspólnie udaliśmy się na wycieczkę po mieście. Plan był taki, że spod Belwederu ruszymy, trochę naokoło, w stronę Dworca Centralnego, wstępując po drodze do wybranych knajp, by ugasić we właściwy sposób pragnienie, ewentualnie posilić się przed dalszym marszem. Wyszło tak, że zaczęliśmy od piwa z kaszanką, a skończyliśmy na znakomitym winie i sałatce, a w międzyczasie oczywiście przedstawiliśmy sobie wzajemnie nasze opinie na tematy istotne, które – co należy podkreślić – bywają niekiedy mocno odmienne.
Ponieważ wszyscy którzy żyjemy polityką, żyjemy nią na poważnie, przedstawiłem mojemu koledze sprawę tak zwanej rewolucji ‘jednego okienka’, z którą Platforma Obywatelska– partia, której jakiś czas temu mój przyjaciel uczepił się jak pijany płotu i do dziś nie chce puścić – szła do wyborów. Temat mi przyszedł do głowy ze względu na niezwykle ciekawy artykuł, który dzień wcześniej przeczytałem w Rzepie i o którym myśl jakoś nie chciała mnie opuścić. Chodzi mi tu o tekst Pawła Blajera zatytułowany Przedsiębiorcy faszerowani zbędnymi witaminami http://www.rp.pl/artykul/314084.html. Cóż jest takiego ciekawego w artykule Blajera? Przede wszystkim sama osoba autora. Paweł Blajer, jak głosi odpowiednia notka,jest „doktorantem na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW oraz wydawcą w TVN CNBC Biznes. Wcześniej był szefem Działu Prawa ‘Rzeczpospolitej’”, a więc można dość śmiało założyć, że – przynajmniej teoretycznie – Blajer jest osobą kompetentną i raczej nie jest przedstawicielem tzw. elementów oszołomskich. Drugi powód można by było w sposób symboliczny przedstawić w tym jednym zdaniu omawianego artykułu: „Lepiej, żeby rząd nie brał się do kolejnych reform, bo problemów będzie więcej”. Gdyby ktoś nie wiedział, Blajer mówi o rządzie obecnie nas miłościwie uszczęśliwiającym. O rządzie Platformy, w tym wypadku robiącym nam dobrze przy pomocy czegoś, co się pięknie nazywa ‘jednym okienkiem’. O nich. Nie o Kaczkach. O nich.
I tu pozwolę sobie na drobną refleksję, która jest wyłącznie wstępem do czegoś co stanowi główny sens mojego dzisiejszego wpisu, ale wydaje mi się, ze akurat ta chwila jest odpowiednia, żeby ją przedstawić. Otóż Platforma Obywatelskaw wyborach dwa lata temu rozgromiła PiSwłasnie dlatego, że obiecała reformę. Gruntowną reformę nie jednego działu, czy dwóch, ale reformę całego zakażonego ciężką chorobą systemu. Platforma Obywatelska postanowiła odsunąć od władzy PiS, ponieważ Polska wymagała ratunku i to właśnie ludzie Platformy przyszli i powiedzieli, że to właśnie tylko oni ten ratunek mogą przynieść. Myślę, że gdybyśmy dziś ponownie wysłuchali expose Donalda Tuska, zobaczylibyśmy dokładnie to, co było esencją tego zwycięstwa z jesieni 2007 roku. Do władzy przyszła ekipa złożona nie tylko z fachowców do wykonania pewnych ciężkich prac. To nie byli zwykle rzemieślnicy. To byli kaznodzieje i wizjonerzy uzbrojeni i w swój fach i – co być może jeszcze ważniejsze – w miłość. I dziś, po niemal dwóch latach czegoś, co niektórzy nawet zechcieli określić, jako ‘rządy nowego typu’, wydawca TVN CNBC Biznes (kto chce wiedzieć, ten wie) prosi rządzących uprzejmie, żeby może przestali wykonywać jakiekolwiek ruchy, bo jeszcze coś spieprzą i będzie tragedia.
Ja nie wiem oczywiście, czy Paweł Blajer pójdzie w niedzielę głosować w wyborach europejskich. Tym bardziej nie wiem, czy on będzie głosował na Platformę Obywatelską. Ale również nie wiem, co stoi tak naprawdę za apelem, jaki Blajer wystosował do rządu. Czy on wyobraża sobie przyszłość tak, że Platforma już do końca świata będzie rządzić, nic nie robiąc, a bieżące sprawy załatwią za nich ludzie bardziej kompetentni, czy on może widzi jakąś inną polityczną siłę, która zabierze Platformiezabawki i demokracja pokaże swoją moc? Z artykułu, mam wrażenie, jednak wynika, że o jakiejkolwiek wymianie mowy być nie może. Chodzi tylko o to, żeby Donald Tusk powiedział swoim ministrom, żeby przestali przychodzić do pracy, a on ich czasem poprosi, żeby zagrali z nim w piłkę. I taka sytuacja ma trwać. Resztą się zajmie TVN CNBC. Tak to widzę.
Rozmawiałem o tej sprawie z moim warszawskim kolegą. On przeczytał artykuł Blajera, powiedział, że zgadza się z jego opinią „w stu procentach”, przyznał, ze rządy Platformystanowią oczywisty zawód, a wyraził nadzieję, że „oszołomy” z PiS-u zostaną ostatecznie w najbliższych wyborach rozgromieni. Zapytałem go, czy w takim razie są jakieś inne wyjątkowe sukcesy tego rządu, które czynią zadość jego zaangażowaniu. On mi na to mówi że nie bardzo. I opowiedział mi mnóstwo bardzo ciekawych historii pokazujących niezwykle dobitnie to, że jego poczucie zawodu jest jak najbardziej usprawiedliwione. No więc ja chcę wiedzieć, czemu on z takim sercem wciąż tę swoją Platformę popiera. No i – zgodnie właściwie z oczekiwaniami – okazuje się, że oni, tak ogólnie, i mniej więcej, i troszeczkę, przynajmniej trzymają dobry kierunek. No a przy okazji, oczywiście, PiS to ewidentna żenada, dziadostwo i wstyd.
I tu – myślę sobie – potwierdziłyby się też moje przypuszczenia co do filozofii kryjącej się za tekstem w Rzeczpospolitej o tym, że „tak oto rząd, wprowadzając jedno okienko, popełnił wszystkie błędy, jakich nie można popełnić w procesie uwalniania przedsiębiorczości.” I że w tej sytuacji lepszym rozwiązaniem „wstrzemięźliwość gabinetu Tuska byłaby więc lepszym rozwiązaniem”. Chodzi najpewniej o to, że pewne siły, których kształtu ani ja ani nikt z nas tu za bardzo nie zna, uznały że Platforma Obywatelską powinna teraz już tylko wygrać te niedzielne wybory, a następnie przekazać ludziom sprawniejszym i lepiej zorientowanym swoje kompetencje, i dalej rządzić już tylko nominalnie. W ciągu kolejnych lat, ci którzy wiedzą, co i jak, i na dodatek jeszcze potrafią wokół tej wiedzy zorganizować skuteczny ruch, spróbują zadbać o zachowanie status quo. Czy to przy pomocy jakiegoś „pępka”, jakiejś „koalicji”, czy jakiejś innej „obywatelskiej inicjatywy”.
Może więc i tak to wygląda? Fakt jest jednak taki, że wybory, o których mowa, już pojutrze. Fakt jest też taki, że z pewnością mnóstwo ludzi pójdzie do tych wyborów oddać głos właśnie na Platformę Obywatelską i zrobią to w głębokim przekonaniu, że to jest jedyne co mogą i powinni zrobić. A jeśli będą mieli jakieś wątpliwości, to sobie wytłumaczą, że Kaczory są brzydkie, a Donald Tusk, jego żona i dzieci – ładne. I że w ogóle jakoś tak po tej ich stronie jest kulturalniej. I koszule sa bardziej niebieskie, garnitury lepiej skrojone, fryzury droższe, a jeśli ktoś zamiast mówić po angielsku, bełkocze, to i ten bełkot jest jakiś sympatyczniejszy. I w tym momencie osiągną już całkowita mentalną symbiozę z tymi wszystkimi wyborcami Leszka Millera sprzed lat, którzy, choć przecież doskonale wiedzieli, że mają do czynienia ze zwykłymi gangsterami, nie chcieli uwierzyć, że ten świat, któremu tak bardzo uwierzyli, ma przecież jakąś alternatywę. I musiał dopiero minąć nie rok, nie dwa, ale cztery pełne lata, żeby nagle się zorientowali, jak fatalnie w pewnym momencie zgłupieli.
Na szczęście my jesteśmy twardymi wojownikami. Czekaliśmy cierpliwie już nie raz i wcale nie tak krótko. Możemy poczekać i teraz. Dwa dni, rok, dwa lata. Obojętne. A czekać umiemy. I wiemy też, jak się robi swoje. Przede wszystkim idzie się do wyborów. I się głosuje. Głosuje z głową. By zmieniać Polskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.