czwartek, 25 czerwca 2009

Gwiazdy

Oto wpadła mi w ręce pewna książka. Książka o tyle dla mnie niezwykła, że wydana przez jakoś tam zaprzyjaźnione wydawnictwo, Obywatel, a co więcej, otoczona medialną opieką przez jeszcze bardziej zaprzyjaźniony Salon24. Mało tego. Książka, którą właśnie przeczytałem, jest oparta na rozmowach jakie Remigiusz Okraska z Obywatela przeprowadził z Joanną Gwiazdą i jej mężem Andrzejem. A to już – ci co wiedzą, to wiedzą – oznacza naprawdę bardzo wiele. Jest jednak jeszcze coś co sprawia, że to co dziś piszę na tym blogu, ma szczególne znaczenie. Otóż proszę sobie wyobrazić, że poproszono mnie, bym napisał recenzję książki Gwiazdów tu własnie w Salonie 24. Z wielką radością! Zanim jednak powiem parę słów na temat tego, co właśnie przeczytałem, opowiem pewną historię.
Toyahowa ma ojca, a ja mam teścia. Teść ma swoje lata i w związku z tym, ostatnio został zmuszony do tego, by udać się do szpitala na kurację. Mieszkamy w Katowicach, szpital do którego skierowano Teścia jest w Jaworznie, a więc – jako że i ja i Toyahowa nie jesteśmy zmotoryzowani – trzeba było dziadka moich dzieci zawieźć do szpitala tzw. minibusem. W delegację udali się Toyahowa i młody Toyah . To co nastąpiło dalej, znam więc tylko z ich relacji. Kiedy bus dojechał do Jaworzna, żona moja spytała kierowcę busa, czy on się nie orientuje, gdzie w Jaworznie jest szpital. Na co kierowca powiedział, że, ponieważ szpital jest daleko, a jemu się właściwie nie spieszy, on może ich zawieść na miejsce, jakby poza swoim kursem. I ich zawiózł. Jak się okazało, mówił prawdę. Szpital faktycznie był daleko, a na dodatek, droga była dość mocno pod górkę. Kto mieszka w Jaworznie, może potwierdzić. Mój teść, jako człowiek bardzo honorowy, postanowił zapłacić kierowcy busa ekstra i to mocno ekstra. I wówczas ten człowiek powiedział, żeby mu nie zawracać głowy i tyle. Powiedział jeszcze coś. Wedle relacji mojej żony brzmiało to tak: „Panu się te pieniądze przydadzą na pewno bardziej, niż mnie”. I to jest koniec tej historii.
Domyślam się, że większość czytających ten tekst powie, że ten kierowca to był dobry człowiek. Jestem pewien, że są też tacy, którzy powiedzą, że on – w tej swojej dobroci – był bardzo wyjątkowym człowiekiem. Że ludzie generalnie są źli i podli i wstrętni i że niekiedy można by się obawiać, że niektóre zwierzęta są lepsze od ludzi. Nie zgadzam się z tą opinią. Uważam mianowicie, ze kiedy Pan Bóg dokonywał swego aktu stworzenia, postarał się, żeby wszystko było jak trzeba. Uważam więc, że jeśli człowiek robi w życiu złe rzeczy, a nie robi rzeczy dobrych, to nie dlatego, że jest zły, lecz dlatego że jest gnuśny w sercu. A przez gnuśność rozumiem tę przedziwną mieszankę głupoty i lenistwa. Ludzie są dobrzy, ale niestety – z przeróżnych powodów – przez te wszystkie lata ich serca i umysły zgnuśniały. I jeśli dziś mamy tyle zmartwień i wciąż smucimy się, co będzie dalej, to właśnie przez to rozleniwione głupstwo. I kiedy dziś myślę o kierowcy, który zawiózł mojego teścia pod sam szpital w Jaworznie, to wiem, że jest on – oczywiście – człowiekiem dobrym. Ale to akurat jest nic takiego. On przede wszystkim jest kimś bardzo mądrym, bardzo uważnym, bardzo czujnym i, może przede wszystkim, kimś pełnym wiary. To z cała pewnością nie jest człowiek gnuśny.
I teraz dochodzimy spokojnie i jakże naturalnie do ksiązki, o której jest przecież ten wpis. Kiedy już przeczytałem sobie rozmowę Okraski z Gwiazdami, pomyślałem sobie tak: tytuł tej wspanialej przecież książki jest wyjątkowo mało inspirujący – Gwiazdozbiór w „Solidarności” . Wydajemy rozmowy z Gwiazdami i jak je zatytułować? Naprawdę trudno było wymyślić coś bardziej bylejakiego. Okładka też jest strasznie oczywista. Polska z solidarnościową cyrylicą zamalowywana czerwoną farbą. I dokładnie ta sama refleksja. Ktoś kogoś poprosił, żeby wymyślił okładkę w tak zwanym temacie. No i ktoś tę okładkę wymyślił. W pięć minut. Trochę szkoda. Zwłaszcza że ksiązka jest pięknie wydana, czyta się świetnie, a przede wszystkim jest rzeczywiście jak kropla wody na pustyni.
I to jaka kropla! Jak już tu kiedyś się chwaliłem, jestem strasznie mało oczytany. Nie wiem, więc, czy były już wcześniej wydawnictwa, które by w tak pełny i przejmujący sposób przedstawiły fenomen Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Może i tak, ale ja nie miałem okazji na nie trafić. Poza tym, nie wyobrażam sobie, żeby zarówno przed, jak i po przeczytaniu książki Obywatelatrzeba było marzyć o czymkolwiek lepszym. Przede wszystkim otrzymujemy pełny, fascynujący, poruszający wykład na temat wszystkiego tego, czym żyjemy na co dzień od tylu lat i z czym tak często nie umiemy sobie poradzić. A więc w znacznej mierze, Gwiazdozbiór w „Solidarności”to literatura czysto polityczna, bardzo subiektywna, okropnie jednoznaczna i pełna tak niezwykle silnej wiary. Dla mnie to dobrze. Ale wiem, że są tacy, którzy tego ładunku czystych – choćby nie wiadomo jak zaangażowanych – ale jednak opinii, nie mogą wytrzymać. Gwiazdowie to jednak ludzie na tyle dorośli i doświadczeni, że mogą sobie z czystym sumieniem pozwolić na to, by powiedzieć: „To co wiemy, to nasze, i nikt nam tego nie odbierze”. A wiedzą naprawdę wiele. I tę swoją wiedzę opowiadają. W sposób najbardziej fascynujący.
Jest jednak w tej książce coś jeszcze. Jest przede wszystkim ta opowieść o tym, skąd Gwiazdowie się wzięli, skąd przybyli, jak tu się znaleźli. Co doprowadziło ich tu, gdzie teraz są. A więc wszystko to, czego w świecie kłamstwa i zimnej nienawiści zostało najzwyczajniej w świecie ocenzurowane. Są więc Gwiazdowie – ludzie. I jestem przekonany, że nawet jeśli jedynym efektem tej ksiązki i tego zaangażowania, które doprowadziło do jej wydania, będzie to, że więcej ludzi się dowie, co tak naprawdę stoi za tymi dwoma imionami i tym nazwiskiem i za tą historią i za tymi poglądami i – przede wszystkim – za tą przeogromną wolnością, jaką z każdej strony tej ksiązki świeci i lśni i błyszczy – to, z mojego punktu widzenia, w pełni wystarczy.
Ale jest jeszcze coś, co bardzo bym chciał, żeby dotarło do wszystkich, którzy będą mieli okazję przeczytać rozmowę z Joanną i Andrzejem Gwiazdami. Mianowicie chodzi mi o to, co tak pięknie pokazał ów kierowca minibusa, o którym wspomniałem na początku tego wpisu. O tę dobroć, ale też i o tę wiarę i tę odwagę bycia mądrym. A więc też nie tylko o niewątpliwy fakt, że Joanna i Andrzej Gwiazda to po prostu dobrzy ludzie. Ale również to, że są to ludzie, którzy każdym swoim gestem i każdym swoim słowem pokazują, właściwie niemal od niechcenia, czym jest człowieczeństwo, które błyszczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...