niedziela, 30 stycznia 2022

Gdy biorą się za nasze dzieci

 

      Nasza pierwsza córka urodziła się w roku 1987, a ponieważ od początku była nadzwyczaj nieśmiała, do przedszkola praktycznie nie chodziła, co sprawiło, że życie towarzyskie zaczęła prowadzić dopiero w zerówce, czyli gdzieś tak w roku 1993. Syn nasz urodził się trzy lata po niej i do przedszkola poszedł gdy miał pięć lat, a potem, ponieważ wszyscy mówili że jest bardzo mądry, naukę szkolną rozpoczął rok wcześniej, czyli już w roku 1996. Młodsza córka przyszła na świat w roku 1993 i do szkoły zaczęła chodzić, jak większość dzieci z jej rocznika, czyli w roku 1999. Czemu o tym mówię? Otóż pragnę zwrócić uwagę na to, że czas gdy nasze dzieci w miarę świadomie wkraczały w ten świat, to były lata 90., czyli z jednej strony okres, w którym to w tak zwanym kapitalizmie miało miejsce tyle zabójstw, jak pewnie nigdy wcześniej – przy tym chciałbym tu zaznaczyć, że nie mam tu na myśli typowych politycznych morderstw, znanych nam z PRL-u – a z drugiej owo zło najwyższe, które większość z nas świetnie rozpoznaje i bez mojej pomocy, miało jeszcze czas by zaatakować.

        Od pewnego czasu, a już zwłaszcza w dniu gdy oto przyszedł kolejny dzień, gdy trąbi przed sobą tak zwana Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, zastanawiam się, jak to się stało że nigdy wcześniej, ani przez jeden moment, ani też do dziś, żadne z moich dzieci nie wykazało najmniejszego zainteresowania tym by, czy to wrzucać pieniędzy do puszek WOŚP-u, czy nawet przylepiać gdziekolwiek te serduszka. Nie było bowiem tak, że myśmy im nieustannie tłumaczyli, że Owsiak to oszust, a cała ta akcja, włącznie z tymi serduszkami to czyste zło. Oczywiście że nie. W końcu, co małe dzieci są w stanie z tego zrozumieć i przede wszystkim po co im w tym wieku owa wiedza? A mimo to, one dorastały przez całe lata 90., a następnie przez pierwsze lata nowego tysiąclecia w przekonaniu, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to coś co nie leży w kręgu ich zainteresowań. Wychodziliśmy po mszy z kościoła, przed kościołem stały inne dzieci z owsiakowymi puszkami, a one nawet w ich stronę nie spoglądały. To nie był ich świat. I tak jest do dziś świat ich dzieci.

        Dziś rusza kolejna edycja tego strasznego przekrętu, a ja widzę jak to dzieci moich znajomych, ludzi którzy nie dość że są w pełni świadomi, że aborcja to czyste zło, a Kościół Katolicki to jedynie od tego zła wybawienie, to osobiście, jak sądzę, uważają Jerzego Owsiaka za oszusta i swoisty symbol tego wszystkiego co nas dręczy od 30 już lat, angażują się w sposób całkowity bezpośredni w promowanie tego czegoś. I widząc to wiem oczywiście, że to by nie miało miejsca, gdyby nie fakt, że ich rodzice zostali postawieni pod ścianą. Przepraszam bowiem bardzo, ale jakie oni mają wyjście, gdy ich dziecko wraca ze szkoły, czy z przedszkola i nie opowiada im o niczym innym jak o tym, że oto już za chwilę rusza kolejna odsłona Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i ono dostało na zadanie domowe narysować obrazek o tym, jak od poniedziałku 31 stycznia wszystkie dzieci z chorobami oczu otrzymają cudowne lekarstwo, a to dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy? Co oni mają powiedzieć swojemu dziecku? Że to za tym stoi Owsiak, to jego fundacja, jego majątek i interesy niemieckiego m-Banku? 

       Co mają zrobić rodzice, którzy wychodzą ze swoimi dziećmi po mszy z kościoła, przed kościołem stoi banda innych dzieci z puszkami i oferują im te serduszka, i słyszą: „Daj mi pięć złotych”? No co?

       I znów wraca to pytanie: Czemu nasze dzieci nie stawiały nas w tej sytuacji? Otóż myślę sobie, że odpowiedź na tę zagadkę leży w tym co napisałem wyżej. Moje dzieci dorastały w latach, gdy wprawdzie oni już zabijali, natomiast jeszcze nie wzięli się za nas od strony duszy. I tu dopiero lata 2000 i późniejsze, dzięki owej straszliwej wręcz agresji politycznej i medialnej propagandy, sprawiły że tego typu przedsięwzięcia jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy sprawiły, że nawet ci z nas, którzy znakomicie zdają sobię sprawę z tego co się dzieje, pozostają dziś kompletnie bezradni.

      Jakieś 10 lat temu pracowałem w osiedlowym gimnazjum i nawet ja, człowiek jak by nie było doświadczony, doznałem szoku gdy w poniedziałek po Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy podczas pierwszej lekcji zobaczyłem, jak moi uczniowie nie są w stanie się skupić na nauce, bo wszyscy liczą banknoty wyłożone na szkolnych ławkach. Myślę że pisałem o tym w swoim czasie, dziś natomiast chciałbym opowiedzieć o czymś innym. Oto miałem w tych dniach lekcję z pewnym, bardzo miłym i mądrym licealistą, który przyszedł tu z puszką WOŚP. Spytałem go, czemu on zbiera na Owsiaka jeszcze przed terminem, a on mi odpowiedział, że tak też można, a ponieważ jemu bardzo zależy na tym by ratować dzieci z wadami wzroku, on sobie wymyślił że w drodze na lekcję może uda mu się coś zebrać. Ponieważ nie wiedziałem jak na tę informację zareagować, opowiedziałem mu powyższą historię o moich gimnazjalistach sprzed lat. I proszę sobie wyobrazić, że mój uczeń doznał szoku. On nie był w stanie w to uwierzyć, nie dlatego że jest przekonany, że wszystko co robi Owsiak jest po nieskończoność uczciwe, ale ponieważ ta puszka jest tak zabezpieczona, że jej się nie da otworzyć. Powiedziałem mu więc, że chyba to jest operacja równie prosta jak wyprowadzenie pieniędzy z klasycznej świnki. Wystarczy pinceta i już. Ponieważ wciąż się upierał, jednym ruchem pokazałem mu, jak to się robi. Na ten temat zmarnowaliśmy pięć minut, ale to wystarczyło, by on w ten sposób zgubił całe swoje życie.

      Dziś rusza 30 Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka, a ja chyba po raz pierwszy w życiu nie mam ochoty by z tego geszeftu sobie żartować. Myślę sobie bowiem, że ten cwaniak osiągnął ten moment w swojej biznesowej karierze, gdy zrozumiał, że po to by mógł sobie postawić nowy dom, czy choćby kupić nowy samochód, nie potrzebuje nic, poza tym że przez jeden dzień w roku zedrze sobie głos. Resztę za niego wykona tak zwana „kultura popularna”.



      

 

 

1 komentarz:

  1. Masz rację.
    Dodam tylko, wyrażenie klucz: 'szukanie akceptacji grupy' .
    Dlatego właśnie zaczynają od dzieci, bo one boją się panicznie tego że "ktoś się będzie z nich śmiał". W dodatku to jest coś co wrasta głęboko w człowieka i nie łatwo się tego pozbyć, niektórzy niestety do końca życia z tego nie wyrastają. Sam się łapię na tym w niektórych sytuacjach, że "wolę się nie wychylać" bo coś tam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...