I to właściwie wszystko, a mimo to gdy usłyszałem,
że zmarł, jest mi cholernie przykro i od tego czasu nie mogę się pozbierać. Nie wiem jak to się stało, że zachorował i to zachorował aż tak
ciężko, i powiem szczerze, że choć nie mogę uwierzyć, że człowiek tak silny pod
każdym względem, tak pracowity i zorganizowany, mógł tak fatalnie znieść tę
zarazę, nawet nie chcę wiedzieć, czy on był zaszczepiony, czy nie, czy miał jakieś
ukryte choroby, czy był idealnie zdrowy, czy dbał o nie, czy nimi gardził, bo
szczerze mówiąc, dziś to już nie ma ani dla mnie, ani tym bardziej dla niego,
żadnego znaczenia. To natomiast co się dla mnie akurat bardzo liczy, to fakt,
że po raz nie wiem który, ten cholerny COVID zabija agresywnie, bezlitośnie i
nieodwołanie. Po raz kolejny – tak jak nie wiem niemal niczego na temat tego
jak to z tą zarazą naprawdę jest – to akurat wiem: to nie jest katar, to nie
jest nawet grypa; to jest zimny morderca, przed którym, gdy on nas już sobie
upatrzy, praktycznie nie mamy sposobu by się bronić.
Ale wiem jeszcze coś. Otóż wśród wielu
rzeczy, których się obawiałem w miarę z jednej strony trwania epidemii, a z
drugiej ciągłych i coraz bardziej chaotycznych prób radzenia sobie z nią, często
w sposób kompletnie absurdalny, była i ta, że wielu z nas tego nie wytrzyma i
przez nią oszaleje, i albo ze strachu przed nią wpadnie w stan cieżkiej histerii,
albo odwrotnie – w najbardziej absurdalny sposób zakwestionuje jej istnienie i
sens tej walki, uznając ją za depopulacyjny plan George’a Sorosa, Billa Gatesa,
czy diabli wiedzę kogo jeszcze. I proszę sobie wyobrazić, że znam osobiście
ludzi z obu stron tego szaleństwa, czyli kogoś kto ze strachu przed COVID-em autentycznie
stracił zmysły, ale i też osoby, które podobnie oszalały, tyle że ze strachu
przed niezbadanym spiskiem.
Jacek Drobny – niech go Pan przyjmie do
Swego Królestwa – zmarł i, jak mówię, nie wiem i nie chcę wiedzieć, co on sobie
o tej całej zarazie myślał, natomiast uważam, że to tragiczne zdarzenie jest
dobrą okazją do tego bym opowiedział o tym, co się dzieje z nami, którzy tę,
czy jakąkolwiek inną śmierć, obserwują. Otóż proszę sobie wyobrazić, że kiedy
Gabriel Maciejewski po raz pierwszy poinformował na Facebooku, że Jacek Drobny
umiera, komentarze pod ową informacją były niemal jednobrzmiące (cytuję z
pamięci): „A skąd pewność, że to COVID?”; „Mam katar, rok temu miałem
katar, dwa lata temu też miałem katar i nie będę z tego powodu ulegał
propagandzie”; „Pod żadnym pozorem nie wolno go dawać pod respirator”;
„Proponuję kontakt z dr. Bodnarem”; „Panie Gabrielu, niech pan go
koniecznie wydostanie z tego szpitala”; „Odłączyć go od respiratora i
podać amantadynę”; „Absolutnie nie respirator. Suchy tlen i amantadyna”;
„Wyciągnąć go spod tego mordownika”...
Uczę pewną panią, której mąż pracuje w
szpitalu i ma nieustanny kontakt z chorymi na COVID, często dziś już niestety
nieżyjącymi. Opowiada ów pan doktor o trzydziestoletnim pacjencie, który został
przywieziony na oddział z płucami zniszczonymi w 80 procentach, który
absolutnie nie zgodził się, by go podłączono do respiratora. Z tej okazji, skoro lekarze nie mieli dla niego żadnej innej propozycji, napisał specjalne oświadczenie, w którym zażądał, by go ze szpitala wypisano, no i zgodnie
z procedurą wypisany został. Kobieta, również młoda, w stanie agonalnym błagała
lekarza, by kiedy już umrze, broń Boże nie pisać w akcie zgonu, że ona umarła na
COVID, bo jej zdaniem COVID nie istnieje. Zmarła, oczywiście na COVID. Młode
małżeństwo przywiozło do szpitala rodziców chłopca, on został w samochodzie,
dziewczyna zaprowadziła ich na oddział, kiedy wróciła do samochodu mogła tylko
poinformować męża, że jego mama nie żyje. Opowiada też wspomniany pan
doktor, że przywieziono na oddział człowieka w bardzo ciężkim stanie, który
zdążył jeszcze poprosić, by przed podłączeniem go do respiratora pozwolono mu
pójść do ubikacji. Niestety, jak się okazało, ta minuta czy dwie wystarczyły. Jak słyszę, tempo tego ataku jest absolutnie
piorunujące. Tam liczą się nie minuty, lecz sekundy i w tej sytuacji respirator jest często jedyną
ucieczką.
Tymczasem: „Wyciągnąć go spod tego
mordownika”; „Proszę zgłosić się do dr. Bodnara. Może on pomoże”.
Jak niektórym wiadomo, moja żona ma rodzinę w Przemyślu, z której część jest
znakomicie zorientowana w lokalnym stanie rzeczy. Słyszę, że wspomniany dr
Bodnar ma w Przemyślu gabinet w którym przyjmuje do 100 pacjentów dziennie, głównie
w sprawie amantadyny. Cena wizyty wynosi 250 zł za... no nie wiem... dziesięć,
piętnaście minut?
Znajomy który chwali się, że ma
zawsze przy sobie odpowiednią ilość tabletek owej amantadyny, ostrzega mnie, bym
pod żadnym pozorem nie pozwalał sobie badać temperatury laserowymi termometrami
zamontowanymi w niektórych urzędach, bo one wysyłają do naszego mózgu truciznę,
która powoduje odsuniętą w czasie śmierć. Na youtubie działa pewien „profesor”,
który w cyklu wykładów udowadnia, że w szczepionkach przeciwko wirusowi
znajdują się jaja kosmity, które pozostają w uśpieniu do momentu aż Rząd Światowy
podejmie decyzję o powszechnej aktywacji. Wówczas z jaj wyklują się 25 metrowe
organizmy, które zabiją wszystkich zaszczepionych na całym świecie.
Parę dni temu spotkałem na ulicy
bliskiego kolegę. Na twarzy miał maseczkę zakrywającą go aż po same oczy.
Zatrzymaliśmy się, wyciągnąłem dłoń, by się przywitać i nagle z przerażeniem
zorientowałem się, że ściskam gumową rękawiczkę. Myślę, że był zaszczepiony.
Tak jak ja.
Panie, zmiłuj się nad nami.
@toyah
OdpowiedzUsuńDziękuję.
@orjan
UsuńI ja Tobie.
Dziękuję. I trochę oszacowań ilościowych: szansa na znalezienie się w szpitalu dla zaszczepionych jest trzykrotnie mniejsza niż dla niezaszczepionych. Szansa na śmierć przy chorobach towarzyszących jest mniejsza czterokrotnie. A jakie będą dalekosiężne skutki szczepień - zobaczymy
OdpowiedzUsuń@SilentiumUniversi
UsuńSłyszałem od osoby, której wiedzy ufam, że najlepiej by było, gdyby każdy z nas przed przyjęciem szczepienia miał okazję sprawdzić swój poziom przeciwciał. Jeśli on jest wysoki, to lepiej jednak się nie spieszyć. Niestety dziś wprowadzenie tego rodzaju systemu praktycznie byłoby niemożliwe, bo nie do wyegzekwowania.
SilentiumUniversi
UsuńJak już starożytni odkryli:
Primum vivere deinde philosophari.
Pozdrawiam.