Dziś trzecia i ostatnia część refleksji ks. Krakowiaka. Bardzo proszę:
Jak już o tym wspomniałem w kazaniu zawartym w części drugiej (bo to było kazanie, a nie blogerska notka), skłonność do grzechu nie buja w powietrzu. Ona wrosła w naszą naturę, a tym co ją z nami spaja jest pragnienie szczęścia. Owo pragnienie, choć samo w sobie nie jest złe, to jednak jest wykorzystywane przeciwko nam przez TegoKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji. Rzekłbym nawet, że diabeł wręcz pielęgnuje to nasze pragnienie szczęścia, chucha na nie i dmucha, byśmy czasem nie odpuścili i nie powiedzieli sobie, że to chyba nie ten kierunek.
Kwiaciarnia. Wróćmy do
niej.
Kupuję
bukiet kwiatów dla pewnej bardzo zacnej niewiasty. Kwiaciarka ów bukiet
komponuje, a ja – czekając na ostateczny efekt jej wysiłków – kręcę się po
kwiaciarni usiłując zawiesić oko na czymś w miarę ciekawym. Co może być w takim
miejscu ciekawego poza kwiatami i bardzo zazwyczaj urodziwymi i miłymi paniami
kwiaciarkami? Oczywiście, kartki z życzeniami. Kartki na urodziny, imieniny,
zaślubiny, chrzty, pierwsze Komunie Święte, jubileusze małżeńskie, walentynki i
jakiekolwiek inne okazje, a także na te okoliczności, gdy żadnej okazji nie ma.
To jest cały, osobny świat, w którym spełniają się graficy i wymyślający teksty
życzeń copywriterzy. Graficy umieszczają na tych kartkach fotografie kwiatów,
luksusowych samochodów i alkoholi, atrakcyjnych dziewczyn, przystojnych
chłopaków, zabawnych piesków, kotków i słoników, a także rysują całe historie
opowiadające np. o zadowolonym facecie patrzącym w zachwycie na wypełnioną
piwem lodówkę, albo o sex bombie, po którą podjeżdża super sportowe auto,
prowadzone przez super wysportowanego kierowcę. To jest w ogóle coś pięknego!
Godna
podziwu jest także twórczość literacka copywriterów umieszczona na kartkach. Bardzo
często jest to bardzo spokojny, wręcz klasyczny standard:
Zdrowia,
szczęścia, pomyślności!
Wszystkiego
najlepszego! 100 lat!
Bywa,
że ten standard jest wyrażany mową wiązaną:
Przy
dzisiejszym dniu radości
Życzę
100 lat pomyślności.
Niech
Ci życie w szczęściu płynie,
Niech
Cię radość nie ominie!
Dość
dużo jest życzeń luzackich:
Wszystkiego
najlepszego!
Śmiej
się szczerze godzinami!
Żyj
na całego!
Gdy
masz ochotę rób coś szalonego!!!
LOL.
100
lat!
Nie
brakuje także życzeń nasyconych czułością i tęsknotą:
Na
całym świecie nie ma nikogo takiego jak Ty!
Jesteś
po prostu wyjątkowy!
Bez
ciebie wszystko jest głupie!
Cały
wielki segment zajmują życzenia lekko świntuszące, ironiczne i mobilizujące:
W
dniu urodzin życzę by się darzyło,
By
się w życiu wiodło, by się miło żyło.
Niech
by piwko zawsze chłodne było,
A
dziewczę cycate uśmiechało się miło.
Dziś
jest stary Twoje święto!
Więc
raz, dwa!
Wypijmy
browarki do dna!
Żeby
się żyło, żeby się wiodło!
Żeby
się chciało i żeby się mogło!
Niezależnie
od wieku,
ciesz
się z życia człowieku!
Trudno
też nie zauważyć życzeń dających do myślenia:
Extra
życzenia dla najfajniejszej SUPER DZIEWCZYNY!
Jesteś
mądra, piękna i dajesz radę.
Ale
musisz wiedzieć, że w życiu najważniejsze są…
Przepraszam,
że opis tych kartek wyszedł taki trochę prześmiewczy. Nie było to moim
zamiarem. Jestem bowiem jak najdalszy od tego, by śmiać się z popkultury. A
przecież to co opisałem to popkultura w stanie czystym. Popkultura o wielkim
zasięgu i wielkiej sile rażenia. Jeśli ktoś lekceważąco wzrusza w tym miejscu
ramionami, to może warto go zapytać, czy ma wyobrażenie jak wielki jest nakład owych kartek, czy zdaje sobie sprawę,
że ich produkcja nie jest działalnością chałupniczą, że ich „wymowa ideowa”
jest zgodna ze schematem, trendem obecnym w dominujących dzisiaj treściach
kulturowych, a kwiaciarnie są znakomitym, choć niepozornym kanałem dystrybucji
tych treści?
Kwiaciarnie,
popkultura, dominujące trendy kulturowe? To jakiś żart? Przecież to są tylko
niewinne kartki z życzeniami? „Wymowa ideowa” życzeń? Dobre sobie… Co ten
ksiądz gada?!
…
… … … …
Ja
rozumiem, że być może niektórzy z Czcigodnych Czytelników sądzą, że mi odbiło.
Trwa pandemia, są w związku z tym rozmaite trudności i nie można się dziwić, jeśli
– jak gdzieś Toyah zauważył – „wielu z nas tego nie wytrzyma i przez tę zarazę
oszaleje”. Dostał na głowę także Don Paddington, bo na jakiejś kartce z
życzeniami zobaczył tekst o – pardon – cyckach. Pewnie będzie teraz w
całym kraju pikietował kwiaciarnie i zachęcał do palenia kartek na stosie. A
już gadanie w kontekście kwiaciarni i kartek z życzeniami o tej całej
popkulturze, jest kompletnym odjazdem!...
Dobra.
Niech będzie. Odpuszczę sobie te pikiety i stosy. Nie odpuszczę popkultury.
Dlaczego?
Otóż
ze względu na pewną, dość już dzisiaj oczywistą regułę, o której nasz Gospodarz
często mówi, a którą na swój użytek określam mianem Prawa Toyaha. Reguła
ta brzmi następująco: „Podstawowy, najbardziej powszechny i najbardziej
skuteczny przekaz kulturowy, historyczny, społeczny i polityczny dokonuje się
poprzez popkulturę.”
Co nam kultura pop przekazuje? Wszyscy wiemy, że z upodobaniem promuje cycate dziewoje z długimi nogami, nadużywa słowa „super” i „extra”, pochwala tych, którzy „robią coś szalonego”, czyli tych, którzy są cool, bo są bogaci, dowcipni, pewni siebie – słowem: potrafią cieszyć się z życia. I generalnie (podobnie jak zapewne większości Czytelników) owe popkulturowe promocje i pochwały nic a nic mi nie przeszkadzają. Tak naprawdę napisałem o tych wszystkich kartkach, a wcześniej trudziłem się nad Historyjkami i próbą wyjaśnienia czym jest skłonność do grzechu i jaki ma ona związek z pragnieniem szczęścia, ze względu na jedną, jedyną kartkę, która wygląda tak:
Jak
o tym w części pierwszej napisałem, gdy zobaczyłem to „cudo” poczułem na karku
oddech piekła. Bardzo to było niemiłe. Stałem jak wryty patrząc na tę
rozradowaną owieczkę (bo to owieczka jest; owieczka!) i pomyślałem sobie o
TymKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji. Kwiaciarnia, niewinne kartki z życzeniami i
jasny, bezpośredni w swej dosadności przekaz pokazujący czego nam szatan życzy
i jak bardzo czule pielęgnuje w nas związek pragnienia szczęścia ze skłonnością
do grzechu. On na ten związek chucha i dmucha, a owe życzenia są tego dowodem.
Tak… Jedna mała kartka, w której zawarta jest kwintesencja zachęty do zła.
Co
by nie powiedzieć, TenKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji okazuje się być mistrzem,
a jego mistrzostwo wyraża się w tym, że wśród kanałów popkulturowych, dzięki
którym można docierać do dzieci Bożych, zauważył także kwiaciarnie. Ile jest kwiaciarni w Polsce i w ogóle w tzw.
cywilizowanym świecie? Całe mnóstwo? Czy we wszystkich kwiaciarniach – à propos
kartek z życzeniami – jest to samo? Mniej więcej. Linia sheepworld, do której
należy interesująca nas kartka (firma SHEEPWORLD AG, z siedzibą w Ursensollen w
Bawarii), jest bardzo popularna w całej Europie. Te kartki są powszechnie
znane. Skoro tak, to tym samym „pod strzechy” całej Europy, bez internetu, bez
telewizji, bez jakichś śmiesznych, scenicznych satanistów dociera ten przekaz: „Chodzi
człowieku tylko o to, byś był szczęśliwy. Odrzucaj to, co jest właściwe i
dobre, jeśli to co właściwe i dobre utrudnia ci osiągnięcie szczęścia”.
Oczywiście wnikliwi
Czytelnicy zaraz zaczną zadawać pytania, co mamy na myśli mówiąc o szczęściu,
oraz o tym co właściwe i dobre. Nie mam zamiaru dawać się wciągać w tę dyskusję,
ponieważ można się do owej kwestii odnieść dość krótko: dla chrześcijanina,
szczęście jest tożsame ze zbawieniem (choć pragnie on także zaznać chwil szczęścia
w życiu doczesnym), a to co właściwe i dobre sprowadza się do postępowania w
zgodzie z Dekalogiem i ewangelicznymi nakazami.
Interesujące jest tutaj
coś innego. Czy my możemy w jakiś sposób przeciwstawić się popkulturowej
biegłości TegoKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji?
Możemy,
jeśli nie będziemy popkultury lekceważyć, jeśli będziemy dobrze ją rozumieć,
jeśli pozbędziemy się złudzeń, że nasze popkulturowe produkcje w dającym się
przewidzieć czasie będą miały techniczny i realizacyjny poziom NETFLIXA bądź
MARVELA, jeśli zaczniemy od małych rzeczy, np. od zaprojektowania i wydania
kartki, na której będą życzenia o treści następującej: Rób zawsze to, co
jest właściwe, a przekonasz się, że osiągniesz szczęście!
P.S.:
Dziękuję Toyahowi za udostępnienie miejsca. Dziękuję Czytelnikom za cierpliwość
i wyrozumiałość. DP
... i mimo, że kazanie nie kończy się tradycyjnym Amen, to szepnąłem na koniec "Panie Boże zapłać".
OdpowiedzUsuńCzy motto z kartki można objaśniać słowami "właściwie jest żeby robić to co daje szczęście, a niekoniecznie to co jest właściwie"?
OdpowiedzUsuń@2,718
OdpowiedzUsuńWymowa motta jest jasna: szczęście (wszystko jedno jak definiowane) ponad wszystko, a więc także ponad "Czcij ojca i matkę", "Nie zabijaj", "Nie cudzołóż" itd. Treść tej kartki jest bezpieczna tylko wtedy, gdy szczęście utożsamimy ze zbawieniem, choć oczywiście językowo wyjdzie nam wtedy niezły bełkot.
@don Paddington
OdpowiedzUsuńOwszem, wymowa motta jest jasna, jednak zastrzeżenie na jego końcu przekonuje mnie, że jest ono fałszywe. Skoro podmiot zastrzega, że "niekoniecznie mam robić to, co jest właściwie", a wcześniej wskazuje mi co w jego mniemaniu jest właściwie (szczęście ponad wszystko), to oznajmia, że niekoniecznie muszę dążyć do szczęścia ponad wszystko. Domyślając się jednak intencji copy writer'a pokazuję, że stworzył zdanie logicznie fałszywe.
Przy okazji naszej owieczki przypomniałem sobie pewien rysunek z Puncha: widzimy elegancki salon odzieżowy, tam klienta przed ogromnym lustrem, krytycznie przyglądającego się sobie w kolejnym futrze i grupę sprzedawców znoszących mu te futra. Futra są owcze bo klientem jest wilk.
OdpowiedzUsuń@2,718
OdpowiedzUsuńTu chodzi o to, co ma być dla mnie ważniejsze, gdy dokonuję jakichś życiowych wyborów: czy jakże bliskie i jakże pożądane szczęście (w postaci pieniędzy, przyjemności, poczucia władzy itp.), czy też odległe, mgliste i może w ogóle nie-istniejące szczęście wieczne (zbawienie, które osiąga się - nie bez łaski Bożej - poprzez praktykowanie tego co właściwe). Z punktu widzenia złego ducha jesteśmy niestety kształtowani w postawie szacunku wobec tego co właściwe (czyli wobec zasad moralnych) i choć nie zawsze nam się udaje właściwie postępować, to ów szacunek postrzegamy jednak jako coś koniecznego (stąd dopadają nas wyrzuty sumienia, gdy ów szacunek ignorujemy), ponieważ dążenie do zbawienia jest naszym moralnym obowiązkiem (czyli czymś koniecznym). Dlatego też jesteśmy gotowi (z punktu widzenia złego ducha: niestety gotowi) do ofiar (poświęceń), tzn. do rezygnacji z przynajmniej części wspomnianego wyżej bliskiego i jakże pożądanego szczęścia, w sytuacji gdy istnieje konflikt między np. pragnieniem zaznania przyjemności (uszczęśliwię się robiąc tzw. "skok w bok") a wykonaniem tego co konieczne, bo służące zbawieniu (postępuję właściwie dochowując wierności żonie).
Omawiana przez nas kartka jest zachętą, by nie przejmować się szacunkiem wobec tego co właściwe. Ten szacunek - z punktu widzenia diabła i tych, którzy za nim poszli - nie jest konieczny.
@don Paddington
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za drobiazgowe wyjaśnienie i zapewniam, że przesłanie płynące z tej kartki jest dla mnie jasne. Ze swojej strony dodam tylko, że to przesłanie zbudowane na fałszu. Ono bowiem stara się trafić z przekazem: "uznaj za właściwe to, co mówię do ciebie ja, owieczka, a nie to, co do tej pory uznawałeś może za właściwe". Ponieważ jednak miał ten przekaz zostać elegancko opakowany, a był pakowany kopytami (owieczki oczywiście) to wyszło jak wyszło.
@don Paddington
OdpowiedzUsuńJedną ze zjawiskowych przyczyn zła i związanego grzechu związał Ksiądz z „powierzchownością”. Ta mnie najbardziej ciekawi, bo uważam ją za obecnie wybijającą się i powodującą chyba najgorsze konsekwencje cywilizacyjne. Na swój osobisty użytek ja nazywam tę przyczynę „spłyceniem”. Nie tyle bowiem uwagę moją zwraca, co dzieje się na powierzchni, tylko jak bardzo do powierzchni zbliżyło się dno.
Z zamiłowania jestem mazurskim żeglarzem. Jest tam jezioro Nidzkie. Można nim dotrzeć do miejscowości Jaśkowo z tym, że po drodze jest obszerne spłycenie. Podobno urządził je człowiek spławiając tamtędy drewno i odpady z przygotowania pni do spławu. Dna tam nie widać, ani nie da się go zmacać. Za płynącym jachtem kotłuje się powierzchnia przedziwnego płynu składającego się z mieszaniny wody, podwodnego kurzu i gazowych banieczek o takim sobie zapachu. No, ale płynie się; ciągle jeszcze płynie się.
Mnie się to kojarzy z praktyką współczesnego poruszania się człowieka zanurzonego w przestrzeni informacji. Porusza się bez przewodnika, bo odrzucił wiarę. Dzisiaj niepotrzebnym wydaje się nawet Anioł Stróż! A nauka nie jest już przewodnikiem. Jest najwyżej naganiaczem na co chętnie zgodziła się.
No to jak ma być?
@orjan
OdpowiedzUsuńNie tyle chodzi o to, "co dzieje się na powierzchni, tylko jak bardzo do powierzchni zbliżyło się dno". Świetne ujęcie sedna rzeczy. Tyle tylko, że w przypadku tego co dzieje się z człowiekiem mamy do czynienia z trzema aktywnościami: pierwsza aktywność, to niechęć człowieka do pogłębienia swej wiary (albo, jak mówił Pan Jezus, zakorzenienia się w wierze; Mt 13); druga aktywność to działanie Boga, by tę niechęć jakoś przełamać (łaska Boża udzielająca się poprzez Słowo Boże, sakramenty, zachętę i przykład dobrych ludzi); trzecia aktywność to działanie złego, który przybliża dno nie po to, by człowiekowi łatwiej się było zakorzenić, lecz po to by miał złudzenie, iż jest zakorzeniony (pogłębiony), czyli miał złudzenie, że wszystko jest w porządku, oraz zadowolenie, że osiągnął to stosunkowo małym kosztem (bez wysiłku, bez poświęceń).
Wydaje mi się, że w tej niechęci do pogłębienia swojej wiary przede wszystkim mieści się lenistwo. Poza tym mniej więcej te motywy, które od zawsze prowadzą do podatności na werbunek przez wroga. Oczywiście przez, a przynajmniej z udziałem TegoKtóry...
UsuńLenistwo skierowane jest na wszystko, w tym wobec wiary jako przewodnika, bo wymaga.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUsunąłem powtórki.
OdpowiedzUsuń@orjan
OdpowiedzUsuńLenistwo? Tak. Ale również pycha, a być może także inne z grzechów głównych.
@toyah
OdpowiedzUsuńZe dwa dni męczyło mnie, że jest pewne ciekawe skojarzenie, ale nie mogę ustalić jakie. Wreszcie, zwyciężyłem tę sklerozę i oto jest.
Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych:
"Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolność i dążenia do szczęścia."
... dążenia do szczęścia ... Ale parafrazując pewnego Rzymianina: co to jest szczęście? Nasz Ksiądz uważa, iż na szczycie projektów dążenia do szczęścia jest dążenie do zbawienia. Możliwe, że wielu ówczesnych też tak uważało, ale co na tym szczycie umieszczają dzisiejsi Amerykanie?
Przy okazji, przejrzawszy tę Deklarację bodaj pierwszy raz od liceum, w oczy rzucił mi się jeden z zarzutów przeciwko królowi:
... starał się podporządkować nas obcemu sądownictwu, którego nie uznaje nasza konstytucja i które nie zostało zatwierdzone przez nasze prawo; ...
Czy komuś się to z czymś kojarzy?