wtorek, 11 stycznia 2022

Ecmo srecmo, czyli sekta napada

       Nie byłem na pogrzebie śp. Jacka Drobnego, i Bóg mi świadkiem, że bardzo liczyłem na to, że uda mi się tam jakoś dotrzeć. A muszę powiedzieć, że z początku wydawało mi się, że nie będzie z tym żadnego problemu, bo choć od zawsze jestem niezmotoryzowany, a bez samochodu dojechać z Katowic pod Ślężę praktycznie nie ma sposobu, to wiedziałem, że z całą pewnością któryś z kolegów, czy to z Katowic, czy z Opola, czy Wrocławia, zechce z Drobnym się osobiście pożegnać, i mnie z któregoś z tych miejsc odbierze. I proszę sobie wyobrazić, że z jednym wyjątkiem – z przyczyn obiektywnych, jak się okazało, nie do zrealizowania – żadnemu z nich nawet do głowy nie przyszło, by się tam wybierać. No więc zostałem w domu.

       Nie byłem na pogrzebie Jacka Drobnego, natomiast przeczytałem odpowiednią notatkę na blogu Coryllusa i to ona sprawia, że znów zabieram głos w sprawie tej śmierci i tego czego ona nas mogła nauczyć, tyle że się jej fatalnie nie udało i to nie udało w sposób wręcz wstrząsający. Z tego co czytam, był Coryllus przyjacielem zarówno Jacka, jak i jego najbliższej rodziny, a zatem informacje jakie przekazał na blogu są z pierwszej ręki i należy traktować je jako wiarygodne. Otóż dziś już wiemy, że Jacek Drobny zachorował ciężko na COVID-19 jako osoba niezaszczepiona i kto wie, czy nie traktująca ewentualne zagrożenie z pewną pogardą. Atak jakiego doznał był tak ciężki i brutalny, że, jak relacjonuje Coryllus, do karetki wprawdzie zdążył dojść o własnych siłach, natomiast dalej wszystko potoczyło się już na tyle szybko i nieuchronnie, że poziom saturacji spadł mocno poniżej 40 procent, w związku z czym lekarze nawet nie próbowali Drobnego podłączać do respiratora, tylko od razu postanowiono zastosować niezwykle drogą, unikalną i szalenie ryzykowną, jednak dającą pewne szanse na przeżycie, terapię ECMO. Nie wiadomo, jak to się stało, że w tych ostatnich chwilach życia Jacka Dropnego przyplątała się jeszcze sepsa, ale to ona, jak informuje Coryllus, go ostatecznie zabiła.

     Napisałem tu tekst o chorobie Jacka Drobnego, kiedy przyszła pierwsza informacja o tym, że niestety tę walkę przegrał, głównie jednak poruszony tym, w jaki sposób banda internautów – często osób, które o Drobnym przynajmniej słyszały – komentowała stan, w jakim on się znalazł, a komentarze owe sprowadzały się do albo kontestowania informacji, że mamy do czynienia z COVID-em, a nie zwykłym przeziębieniem, albo do sugestii, że Drobny powinien zostać natychmiast wypisany ze szpitala i skierowany na leczenie amantadyną. Dziś pojawiła się kolejna fala owego obłędu, tyle że już w bezpośrednich komentarzach na blogu Coryllusa i dotyczących wspomnianej sepsy. Proszę posłuchać:

No tak, sepsa, przecież leczy się dożylnymi wlewami z Vit C, ale ze szpitali usunięto VitC”;

Jak to ‘ze szpitali usunięto witaminę C’ To czym oni leczą? Lewatywą? W błyskawicznym tempie tzw. polska służba zdrowia przekształciła się w wojskowe izby chorych  jeszcze z czasów  Najjaśniejszego Pana  Franciszka Józefa , w których żołnierzom na wszystkie choroby  ordynowano tabletkę z krzyżykiem albo lewatywę. Chciwość patologiczna tego środowiska  skończy się dla ‘cyrulików nadwiślańskich’ poważnymi kłopotami.  Samoloty na Madagaskar nie wyrabiają  z wożeniem tego towarzystwa na wywczasy a śmiertelność w szpitalach w związku z objawami typu ‘kaszel, temperatura i katar’ rośnie błyskawicznie”;

Dodam jeszcze tylko, że na problemy z oddychaniem w związku z oskrzelami i płucami pomaga Thiocodin 1 tabletka na dobę. Bez recepty. To tak na wszelki wypadek, w związku z ‘brakiem przebadania amantadyny’ w systemie NFZ i ‘komisji lekarskich’ oraz ‘systemu profesorskiego’”;

Ostatnio znajoma wyleczyła się - 3 dni -amantadyną, miała w zapasie, a Viregyt-K kupiłem dzień przed zakazem, no cóż już nam zakazują normalnie żyć...”;

Właśnie... sepsa... i pobyt w 3 szpitalach. Piękne. Tak się leczy obywateli, takie to ‘ełropejskie’ stadardy”;

Wszystko się zgadza, dlatego irytujące jest, że nie można zaufać lekarzom (NFZ, bo prywatnie to zupełnie inna rzeczywistość), którzy obecnie robią dosłownie za stręczycieli wiadomo czego, co mogłem naocznie stwierdzić.

Wciąż Polak musi być jak partyzant złota rączka, aby przetrwać powinien wykazywać wiele talentów, zatem być mechanikiem, elektrykiem, budowlańcem, nauczycielem... a obecnie farmaceutą z zacięciem pulmonologicznym”; 

Gdy nasz Przyjaciel leżał w szpitalu z wiadomym rozpoznaniem, jego żona błagała lekarzy, by zastosowali amantadynę. ‘My tego nie stosujemy’ - uzyskała odpowiedź. Michał zmarł. Niedawno minęła rocznica Jego śmierci. Był człowiekiem wybitnym. Bardzo Go brakuje”;

To mi przypomina okupację niemiecką i eksperymenty na ludziach w obozach”.

       A więc tak oto wygląda rozmowa pod tekstem Coryllusa, w którym ten opowiada o życiu, pracy i śmierci człowieka, który został zaatakowany przez COVID i który mimo zaangażowania wszelkiej dostępnej pomocy medycznej zmarł, jak rozumiem, w wielkich cierpieniach. Ale to nie wszystko. Przez wspomniane życie i pracę Jacka Drobnego, we Mszy Świętej za jego duszę, oraz w samym pogrzebie wzięli udział przedstawiciele najwyższych władz państwowych, a premier Morawiecki skierował z tej okazji specjalny pożegnalny list. Oto w jaki sposób na blogu Coryllusa komentowany jest ten fakt:

No ale Zalewska, Braun, inni ‘parlamentarzyści’ i ‘list pożegnalny’ od bankstera, przygotowany przez jakiegoś ‘wiplera’ z dętej agencji PR-owej - to przerosło moje wyobrażenie. No ale jeszcze u nas w Polsce na pogrzeby się ‘nie zaprasza’ i kto ma wolę to może przyjść. W każdym bądź razie obłuda i hipokryzja niebywała. A jutro wszyscy obecni parlamentarzyści zgodnie nas, naród polski zdradzą i sprzedadzą, każdy na swoim ‘odcinku zarządzania’. Tak, tak, a wszystko ku chwale ojczyzny”.

Nie łudźmy się - oni nie są tacy ‘pamiętliwi’. Gdyby nie teksty Pana Gabriela (które wszyscy czytają), to ‘pies z kulawą nogą’ by się nie pojawił”.

       W swoim wpisie, Coryllus pisze tak:

Kiedy tam siedziałem podchodzili do mnie wszyscy bliscy Jacka, cała rodzina i znajomi i mówili, że czytają te blogi. Nie wiedziałem co zrobić i co powiedzieć. On wszystkim kazał tu zaglądać i czytać teksty i komentarze. Czytała i czyta to jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle całe otoczenie. Ludzie ci rozsyłali jeszcze te teksty znajomym z rekomendacjami Jacka”.

        Jak rozumiem i się też domyślam, jeśli taka jest prawda, to i dziś tekst który musiałem dziś skomentować, przeczytali też „jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle całe otoczenie”. I jak rozumiem, ale też się domyślam, byli jak zawsze bardzo usatysfakcjonowani. Jak rozumiem, usatysfakcjonowany owymi komentarzami był też sam Coryllus, raz przez to, że wbrew swojemu stałemu zwyczajowi właściciela strony i jej administratora, nikomu z komentujących nie zwrócił uwagę na niestosowność ich zachowania – co zwykle czyni w sposób bardzo brutalny i nieznoszący sprzeciwu – w obliczu, jak by nie było, majestatu śmierci, i to śmierci bardzo szczególnej, wręcz wyjątkowej, a dwa przez pewną szczególną deklarację. Otóż mam bardzo poważną obawę, że odpowiedzi na to pytanie udziela już drugie zdanie omawianej notki:

W całym kościele były tylko trzy osoby bez masek: ja, moja żona i poseł Braun”.

Zdanie kompletnie niepotrzebne, bez jakiejkolwiek przyczyny, bez śladowej choć kontynuacji, w sposób oczywisty wrzucone tylko po to, by się móc pochwalić... no nie wiem, czym? Odwagą? Niezłomnością charakteru? A może po to, by zasugerować, że śp. Jacek Drobny byłby w tym momencie z Coryllusa nadzwyczaj dumny? Tego, powtórzę, nie wiem. Natomiast, jak mówię, tu widzę odpowiedź na pytanie, dlaczego Coryllus pozwolił, by na jego blogu, pod notką poświęconą pamięci zmarłego, wcale nie na sepsę, ale jak najbardziej na COVID-19, Jacka Drobnego, doszło do tego rodzaju bezprzytomnego barbarzyństwa. Tu też może leżeć odpowiedź na pytanie – pytanie dziś na szczęście zaledwie potencjalne – dlaczego „jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle całe otoczenie” wpadają w takie wzruszenie, gdy czytają o tym, jak to polska służba zdrowia, z podpuszczenia zdrajców Ojczyzny, małych mengele, zabiła ich brata, bo zamiast zwrócić sie o pomoc do dr. Bodnara, albo przynajmniej kupić w aptece witaminę C, namówili go na jakieś gówno o egzotycznej nazwie ECMO.



 

 

     

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...