Nie byłem na pogrzebie śp. Jacka Drobnego, i Bóg mi świadkiem, że bardzo liczyłem na to, że uda mi się tam jakoś dotrzeć. A muszę powiedzieć, że z początku wydawało mi się, że nie będzie z tym żadnego problemu, bo choć od zawsze jestem niezmotoryzowany, a bez samochodu dojechać z Katowic pod Ślężę praktycznie nie ma sposobu, to wiedziałem, że z całą pewnością któryś z kolegów, czy to z Katowic, czy z Opola, czy Wrocławia, zechce z Drobnym się osobiście pożegnać, i mnie z któregoś z tych miejsc odbierze. I proszę sobie wyobrazić, że z jednym wyjątkiem – z przyczyn obiektywnych, jak się okazało, nie do zrealizowania – żadnemu z nich nawet do głowy nie przyszło, by się tam wybierać. No więc zostałem w domu.
Nie byłem na pogrzebie Jacka Drobnego,
natomiast przeczytałem odpowiednią notatkę na blogu Coryllusa i to ona sprawia,
że znów zabieram głos w sprawie tej śmierci i tego czego ona nas mogła nauczyć,
tyle że się jej fatalnie nie udało i to nie udało w sposób wręcz wstrząsający.
Z tego co czytam, był Coryllus przyjacielem zarówno Jacka, jak i jego
najbliższej rodziny, a zatem informacje jakie przekazał na blogu są z pierwszej
ręki i należy traktować je jako wiarygodne. Otóż dziś już wiemy, że Jacek
Drobny zachorował ciężko na COVID-19 jako osoba niezaszczepiona i kto wie, czy
nie traktująca ewentualne zagrożenie z pewną pogardą. Atak jakiego doznał był
tak ciężki i brutalny, że, jak relacjonuje Coryllus, do karetki wprawdzie zdążył
dojść o własnych siłach, natomiast dalej wszystko potoczyło się już na tyle
szybko i nieuchronnie, że poziom saturacji spadł mocno poniżej 40 procent, w
związku z czym lekarze nawet nie próbowali Drobnego podłączać do respiratora,
tylko od razu postanowiono zastosować niezwykle drogą, unikalną i szalenie ryzykowną,
jednak dającą pewne szanse na przeżycie, terapię ECMO. Nie wiadomo, jak to się
stało, że w tych ostatnich chwilach życia Jacka Dropnego przyplątała się
jeszcze sepsa, ale to ona, jak informuje Coryllus, go ostatecznie zabiła.
Napisałem tu tekst o chorobie Jacka
Drobnego, kiedy przyszła pierwsza informacja o tym, że niestety tę walkę
przegrał, głównie jednak poruszony tym, w jaki sposób banda internautów –
często osób, które o Drobnym przynajmniej słyszały – komentowała stan, w jakim
on się znalazł, a komentarze owe sprowadzały się do albo kontestowania
informacji, że mamy do czynienia z COVID-em, a nie zwykłym przeziębieniem, albo
do sugestii, że Drobny powinien zostać natychmiast wypisany ze szpitala i
skierowany na leczenie amantadyną. Dziś pojawiła się kolejna fala owego obłędu,
tyle że już w bezpośrednich komentarzach na blogu Coryllusa i dotyczących
wspomnianej sepsy. Proszę posłuchać:
„No tak,
sepsa, przecież leczy się dożylnymi wlewami z Vit C, ale ze szpitali usunięto
VitC”;
„Jak to ‘ze
szpitali usunięto witaminę C’ To czym oni leczą? Lewatywą? W błyskawicznym
tempie tzw. polska służba zdrowia przekształciła się w wojskowe izby
chorych jeszcze z czasów Najjaśniejszego Pana Franciszka
Józefa , w których żołnierzom na wszystkie choroby ordynowano tabletkę z
krzyżykiem albo lewatywę. Chciwość patologiczna tego środowiska skończy
się dla ‘cyrulików nadwiślańskich’ poważnymi kłopotami. Samoloty na
Madagaskar nie wyrabiają z wożeniem tego towarzystwa na wywczasy a
śmiertelność w szpitalach w związku z objawami typu ‘kaszel, temperatura i
katar’ rośnie błyskawicznie”;
„Dodam
jeszcze tylko, że na problemy z oddychaniem w związku z oskrzelami i płucami
pomaga Thiocodin 1 tabletka na dobę. Bez recepty. To tak na wszelki wypadek, w
związku z ‘brakiem przebadania amantadyny’ w systemie NFZ i ‘komisji
lekarskich’ oraz ‘systemu profesorskiego’”;
„Ostatnio
znajoma wyleczyła się - 3 dni -amantadyną, miała w zapasie, a Viregyt-K kupiłem
dzień przed zakazem, no cóż już nam zakazują normalnie żyć...”;
„Właśnie...
sepsa... i pobyt w 3 szpitalach. Piękne. Tak się leczy obywateli, takie to
‘ełropejskie’ stadardy”;
„Wszystko
się zgadza, dlatego irytujące jest, że nie można zaufać lekarzom (NFZ, bo
prywatnie to zupełnie inna rzeczywistość), którzy obecnie robią dosłownie za
stręczycieli wiadomo czego, co mogłem naocznie stwierdzić.
Wciąż
Polak musi być jak partyzant złota rączka, aby przetrwać powinien wykazywać
wiele talentów, zatem być mechanikiem, elektrykiem, budowlańcem,
nauczycielem... a obecnie farmaceutą z zacięciem pulmonologicznym”;
„Gdy nasz
Przyjaciel leżał w szpitalu z wiadomym rozpoznaniem, jego żona błagała lekarzy,
by zastosowali amantadynę. ‘My tego nie stosujemy’ - uzyskała odpowiedź. Michał
zmarł. Niedawno minęła rocznica Jego śmierci. Był człowiekiem wybitnym. Bardzo
Go brakuje”;
„To mi
przypomina okupację niemiecką i eksperymenty na ludziach w obozach”.
A więc tak oto wygląda rozmowa pod
tekstem Coryllusa, w którym ten opowiada o życiu, pracy i śmierci człowieka,
który został zaatakowany przez COVID i który mimo zaangażowania wszelkiej
dostępnej pomocy medycznej zmarł, jak rozumiem, w wielkich cierpieniach. Ale to
nie wszystko. Przez wspomniane życie i pracę Jacka Drobnego, we Mszy Świętej za
jego duszę, oraz w samym pogrzebie wzięli udział przedstawiciele najwyższych
władz państwowych, a premier Morawiecki skierował z tej okazji specjalny pożegnalny
list. Oto w jaki sposób na blogu Coryllusa komentowany jest ten fakt:
„No ale
Zalewska, Braun, inni ‘parlamentarzyści’ i ‘list pożegnalny’ od bankstera,
przygotowany przez jakiegoś ‘wiplera’ z dętej agencji PR-owej - to przerosło
moje wyobrażenie. No ale jeszcze u nas w Polsce na pogrzeby się ‘nie zaprasza’
i kto ma wolę to może przyjść. W każdym bądź razie obłuda i hipokryzja
niebywała. A jutro wszyscy obecni parlamentarzyści zgodnie nas, naród polski
zdradzą i sprzedadzą, każdy na swoim ‘odcinku zarządzania’. Tak, tak, a
wszystko ku chwale ojczyzny”.
„Nie łudźmy
się - oni nie są tacy ‘pamiętliwi’. Gdyby nie teksty Pana Gabriela (które
wszyscy czytają), to ‘pies z kulawą nogą’ by się nie pojawił”.
W swoim wpisie, Coryllus pisze tak:
„Kiedy
tam siedziałem podchodzili do mnie wszyscy bliscy Jacka, cała rodzina i znajomi
i mówili, że czytają te blogi. Nie wiedziałem co zrobić i co powiedzieć. On
wszystkim kazał tu zaglądać i czytać teksty i komentarze. Czytała i czyta to
jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle całe
otoczenie. Ludzie ci rozsyłali jeszcze te teksty znajomym z rekomendacjami
Jacka”.
Jak rozumiem i się też domyślam, jeśli
taka jest prawda, to i dziś tekst który musiałem dziś skomentować, przeczytali też
„jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle
całe otoczenie”. I jak rozumiem, ale też się domyślam, byli jak zawsze
bardzo usatysfakcjonowani. Jak rozumiem, usatysfakcjonowany owymi komentarzami
był też sam Coryllus, raz przez to, że wbrew swojemu stałemu zwyczajowi
właściciela strony i jej administratora, nikomu z komentujących nie zwrócił
uwagę na niestosowność ich zachowania – co zwykle czyni w sposób bardzo
brutalny i nieznoszący sprzeciwu – w obliczu, jak by nie było, majestatu
śmierci, i to śmierci bardzo szczególnej, wręcz wyjątkowej, a dwa przez pewną
szczególną deklarację. Otóż mam bardzo poważną obawę, że odpowiedzi na to
pytanie udziela już drugie zdanie omawianej notki:
„W całym
kościele były tylko trzy osoby bez masek: ja, moja żona i poseł Braun”.
Zdanie kompletnie niepotrzebne, bez jakiejkolwiek przyczyny, bez śladowej choć kontynuacji, w sposób oczywisty wrzucone tylko po to, by się móc pochwalić... no nie wiem, czym? Odwagą? Niezłomnością charakteru? A może po to, by zasugerować, że śp. Jacek Drobny byłby w tym momencie z Coryllusa nadzwyczaj dumny? Tego, powtórzę, nie wiem. Natomiast, jak mówię, tu widzę odpowiedź na pytanie, dlaczego Coryllus pozwolił, by na jego blogu, pod notką poświęconą pamięci zmarłego, wcale nie na sepsę, ale jak najbardziej na COVID-19, Jacka Drobnego, doszło do tego rodzaju bezprzytomnego barbarzyństwa. Tu też może leżeć odpowiedź na pytanie – pytanie dziś na szczęście zaledwie potencjalne – dlaczego „jego żona, mama, siostra, jego teściowa i teść, szwagier, dzieci i w ogóle całe otoczenie” wpadają w takie wzruszenie, gdy czytają o tym, jak to polska służba zdrowia, z podpuszczenia zdrajców Ojczyzny, małych mengele, zabiła ich brata, bo zamiast zwrócić sie o pomoc do dr. Bodnara, albo przynajmniej kupić w aptece witaminę C, namówili go na jakieś gówno o egzotycznej nazwie ECMO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.