Mam tu pod nosem nadzwyczaj interesującą
książkę wydaną przez znanego nam watykańskiego dziennikarza oraz publicystę Vittorio Messoriego
pod prostym tytułem „Cud”, w której opisuje on nam historię prawdopodobnie najlepiej
udokumentowanego dochodzenia w sprawie cudu właśnie „przywrócenia
natychmiastowo i ostatecznie” nogi 23-letniemu Miguelowi Juanowi Pellicerowi.
Noga ta, złamana kołem wozu, a później zaatakowana przez gangrenę, została
hiszpańskiemu chłopakowi odcięta w publicznym szpitalu w Saragossie i zakopana
na cmentarzu szpitalnym, by po dwóch latach zostać cudownie przywrócona dzięki
wstawiennictwu Maryi. Jak mówię, to co się zdarzyło w roku 1640 w Saragossie,
to być może najlepiej udokumentowany oraz potwierdzony wieloma świadectwami cud właśnie, a mimo to jednocześnie, jak sądzę, coś o czym większość
z nas zwyczajnie nie słyszało.
Po przeczytaniu owej książki, gdzie,
powtarzam, wszystko, wraz z wszelkimi koniecznymi dowodami przedstawione jest
czarno na białym, skonsultowałem się z zaprzyjaźnionym księdzem i zapytałem go
jak to jest, że coś tak wielkiego jak owo zdarzenie z Saragossy pozostaje
całkowicie nieznane, podczas gdy raz na jakiś czas słyszymy o kolejnych
świętych, czy choćby błogosławionych, których wstawiennictwo dokonało rzeczy
niezwykłych, a owe wydarzenia pozostają w świadomości wielu. Odpowiedział mi ów
ksiądz, że nawet i tu, jak w wielu innych miejscach i sytuacjach, mamy do
czynienia z tak zwanym „block busting” gdzie wygrywa ten silniejszy, bardziej
agresywny, czy zwyczajnie bardziej obrotny. A cud z Saragossy został w tym
miejscu w którym jest do dziś, bo najwidoczniej nie miał wystarczająco silnych
promotorów.
Brzmi to wszystko oczywiście nie
najładniej, choć z drugiej strony myślę, że jeśli tu akurat jest aż taka
konkurencja, to tym bardziej musi to oznaczać, że mamy do czynienia z towarem
naprawdę pierwszej klasy. A skoro tak, to niech będzie jak jest. Niech oni
konkurują, a nasza wiara niech rośnie.
Przypomniałem sobie tamtą historię
oraz związaną z nią rozmowę, podczas niedawnego pobytu w Przemyślu, a
konkretnie na pewnym symbolicznym bardzo grobie w wiosce Tarnawce, tuż obok miasta. Proszę sobie
mianowicie wyobrazić, że tam, w owych Tarnawcach znajduje się takie miejsce:
Od razu wyjaśniam, że to co tu widzimy
to jest to co pozostało po domu rodziny niejakich Kurpielów. Owe ruiny są
upamiętnione specjalną tablicą, natomiast poza nimi tuż obok znajduje się zaledwie
krzyż oraz coś takiego:
Co tam się stało, że mimo tej nędzy,
znajdziemy w tym miejscu ową tablicę? Oto, proszę sobie wyobrazić, że podczas
II Wojny Światowej wspomniani wyżej państwo Kurpielowie przechowywali w owym dziś już
kompletnie zrujnowanym majątku 25 Żydów, których jedynym schronieniem na
wypadek ewentualnego nieszczęścia było to przedziwne miejsce pokazane wyżej.
Niestety stało się tak, że któregoś dnia miejscowi Ukraińcy donieśli Niemcom o
tym co owi Kurpielowie wyprawiają, no i w efekcie wszyscy Żydzi zostali ze
swojej nory wyciągnięci, następnie – co ciekawe przez tych samych Ukraińców – niemal wszyscy rozstrzelani,
a po nich oczywiście wzięto się za samych Kurpielów. Co ciekawe, wojnę przeżyło sześcioro dzieci Kurpielów, oraz dwóch czy trzech Żydów, którym udało się uciec, w tym, jak słyszę, przyszły minister oraz premier w komunistycznym rządzie, Zbigniew Messner.
No i to tyle. Jeszcze jedna historia z
tamtych dziwnych lat. A ja sobie myślę, że z jednej strony to naprawdę ciekawe,
że historia małżeństwa Kurpielów i owych 24, czy 25 Żydów nie jest powszechnie
znana, a z drugiej strony nie zapominajmy, że ów czas to były setki, jeśli nie
tysiące takich historii i trudno jest bardzo, by każda z nich znalazła tu swoje
miejsce. Tak samo akurat by swoje miejsce znalazł tu wśród nas każdy cud,
uczyniony za wstawiennictwem tego czy owego świętego, czy nawet samej Matki Boskiej.
A ja już na sam koniec tych rozważań,
chciałbym zakomunikować, że w roku 2010 Kurpielowie zostali pośmiertnie
uhonorowani przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżami Kawalerskimi Orderu
Odrodzenia Polski, a Prezydent podpisał nadanie krzyża tuż przed swoją
tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. Dopiero trzy lata
później Kurpielowie zostali odznaczeni medalem „Sprawiedliwi wśród Narodów
Świata”, nadawanym przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie.
No i znów pojawia się pytanie, czemu tak mało wiemy o cudzie z Saragossy. Odpowiedź jest prosta i znajduje się w historii z Tarnawiec spod Przemyśla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.