piątek, 26 listopada 2021

O tych co trzymają za pysk

       Szczerze powiem, że coraz to nowsze informacje docierające do mnie w temacie konfliktu między redakcją „Gazety Wyborczą” a jej wydawcą, czyli spółką Agorą, interesowały mnie o tyle o ile, z tego przede wszystkim względu, że od początku wiedziałem, że ani przyczyny owej awantury, ani jej aktualny kształt, w każdym wypadku pozostaną dla nas ukryte, a zatem, cóż my możemy na ten temat powiedzieć. I oto, proszę sobie wyobrazić gdzieś wśród pozornie fantastycznie ciekawych doniesień na temat tego, jak to oni się tam szarpią za pejsy, pojawił się sam Adam Michnik i w długim i płomiennym wystąpieniu rzucił jedną nadzwyczaj znaczącą uwagę: „Nie będzie ogon machał psem”.

        Słowa te oczywiście mnie bardzo zainteresowały, bo w końcu jak to jest możliwe, by „Gazeta Wyborcza”, a więc zaledwie jeden z tytułów i wielu innych projektów nadzorowanych przez spółkę Agora, uznał, że to on jest owym psem, a nie zaledwie ogonem. Natychmiast jednak przypomniałem sobie informację, jaką swego czasu otrzymałem z tak zwanych „źródeł”, że pierwszą rzeczą jaką Axel Springer zauważył, gdy za miliard złotych wykupił Onet, było to że ów Onet to taka siła, że oni nie mają na nich najmniejszego wpływu i że jeśli sprawy będą szły w dotychczasowym kierunku, to ostatecznie wyjdzie na to, że z tej inwestycji Niemcom nie pozostanie nic. Trzeba więc było wziąć Onet za mordę, zaprowadzić tam niemieckie porządki i stąd my dziś mamy to co mamy – swoją drogą, wcale nie ma pewności, czy gorsze.

       Przypomniałem sobie tamtą historię i od razu zdałem sobie sprawę z tego, że w relacji „Gazety Wyborczej” do Agory mogła zaistnieć dokładnie taka sama sytuacja, a więc Adam Michnik i jego drużyna uzyskali taką pozycję, że oni na swojego pracodawcę mogli się wypiąć, a Agorze pozostało co najwyżej zajmowanie się bieżącą księgowością. I to stąd, w momencie gdy Zarząd postanowił walnąć pięścią, Adam Michnik nagle wyskoczył z owym bon motem o psie i jego ogonie. I choć jak najbardziej oczywiście słusznie, to co z tego, skoro górą pozostaje zawsze ten kto płaci.

       Nie to jednak jest jedyną refleksją, jaka dla mnie wynika z tego co tam się wyprawia. Otóż idąc tropem tego, czego się dowiedziałem, pomyślałem sobie że sprawdzę dokładniej, jak to jest z tą Agorą. Proszę sobie zatem wyobrazić, że, jak donoszą źródła, „spółkę założono w mieszkaniu reżysera Andrzeja Wajdy na warszawskim Żoliborzu, umowę spółki podpisali: Andrzej Wajda, Zbigniew Bujak i Aleksander Paszyński” i choć ja akurat to od samego początku dobrze wiem, to dziś, gdy tę wiadomość odtwarzam, jestem pod wrażeniem. Oto mamy Wajdę, Bujaka, Paszyńskiego, zakładających to coś, co dziś robi wrażenie, upadającego, to fakt, ale jednak medialnego giganta, a tam nawet nie ma Adama Michnika, a ja co mam sobie o tym co się wtedy działo myśleć? Że mieliśmy do czynienia z jeszcze jednym zaledwie biznesowym przedsięwzięciem?

       Mijają lata, Wajda i Paszyński dawno nie żyją, a Bujak jest takim samym nikim, jakim kiedyś, a tym bardziej dziś, był Paszyński, a Agora to już nowy wspaniały świat, o którym tamci nie mogli nawet marzyć. Tyle że i tu, co z tego, jeśli weźmiemy pod uwagę szczegóły. Oto, gdy znów sprawdzimy źródła, dowiemy się, że zarząd spółki Agora S.A. – a więc ogon, o którym wspomniał właśnie Michnik – to prezes Bartosz Hojka, oraz członkowie Zarządu Anna Kryńska - Godlewska, Tomasz Jagiełło, Agnieszka Siuzdag -Zyga i Tomasz Grabowski, z zarobkami ponad milion złotych rocznie. Hojka, Kryńska, Jagiełło, Siuzdag, Grabowski... czy komuś jest wesoło?

       Potem mamy Radę Nadzorczą w liczbie sześciu członków, z których jedyne nazwisko, które nam coś mówi – a mówi wiele – to... Wanda Rapaczyński, a więc ktoś o kim zawsze wiedzieliśmy, że to jest ów kontakt ostateczny.

        W swoim tak emocjonalnym oświadczeniu, Adam Michnik kieruje również swoje żale do wspomnianej Wandy Rapaczyński, ale również – czy ktoś ją jeszcze pamięta – Heleny Łuczywo, która wprawdzie pozostaje tam szarą myszką, ale za to jest posiadaczką czegoś, czego ja akurat nie rozumiem, ale co się nazywa „złotą akcją”, pretensje o to że gdy źli ludzie pragną zatopić „Gazetę Wyborczą”, one nawet nie zadają sobie trudu, by podnieść wzrok, a co dopiero ratować to co tak naprawdę stworzyły.

         Niech szlag trafi Adama Michnika z całą jego ferajną i tym papierem, który tak naprawdę od początku nadawał się wyłącznie do mycia okien, nie mogę przy tym jednak nie wskazać na fakt, że dziś, gdy dziś za wspomnianego Michnika zabiera się, i to nadzwyczaj skutecznie, jakiś Bartosz Hojka, to mamy do czynienia z czymś co w sposób absolutnie idealny symbolizuje czasy, w których przyszło nam żyć. One bowiem tworzą kompletną fikcję, gdzie nikt nie jest tym kim się wydaje być, a już z całą pewnością Diabeł jeden wie, kto – niewykluczone zresztą, że jest to on sam – tak naprawdę pociąga za sznurki.

         Ciekawa jest natomiast bardzo owa historia, gdzie na jej początku, w roku 1989, ktoś Andrzejowi Wajdzie ze Zbigniewem Bujakiem i tym trzecim, którego nazwisko mi akurat wyleciało z pamięci, zlecił uruchomienie owego biznesu, a na jej końcu ktoś z kolei niejakiemu Bartoszowi Hojce kazał wziąć to wszystko za pysk. To jest parabola pierwszej klasy. Ale jest coś jeszcze ciekawszego, a mianowicie członek Rady Nadzorczej Agory, Wanda Rapaczyński i posiadaczka „złotej akcji”, do której Adam Michnik kieruje tak straszny zarzut zdrady, Helena Łuczywo.

        A ja się zastanawiam tylko, o kim tu w tym dzisiejszym tekście nie wspomniałem. Bo skąd? Bo jak?

PS. Pisząc ten tekst, zastanawiałem się, co porabia aktualnie Helena Łuczywo, jedna z najbogatszych osób w Polsce, poza oczywiście posiadaniem wspomnianej „złotej akcji”. I proszę sobie wyobrazić, że tu nie ma żadnych wiadomości. Była ona swego czasu redaktorem naczelnym „Tygodnika Mazowsze”, a potem redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej", a nawet prezesem Agory, by w końcu przejść na emeryturę. I to wszystko. Dziś natomiast Adam Michnik zgłasza do niej pretensję, że ona nic nie robi, gdy jej gazeta tonie. Przepraszam bardzo, ale to jest Zło.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...