Mamy weekend, a więc proponuję Państwu swój
najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”. O dzieciach we mgle.
Nie jest tak oczywiście, że ja na to nigdy
wcześniej nie zwróciłem uwagi, bo to się rzuca w oczy jak najbardziej,
natomiast muszę przyznać, że chyba dzis po raz pierwszy z taką jasnością zdałem
sobie sprawę z faktu, że na tak zwanych
Paradach Równości zazwyczaj występuje niemal wyłącznie szkolna młodzież i to,
co ciekawe, niemal zawsze w anturażu, który z żaden sposób nie wskazuje na to,
że oni są choćby minimalnie związani ze środowiskami występującymi pod znakiem
LGBT.
Parę dni temu, tu gdzie mieszkam,
przeszła wspomniana parada, a ja, ponieważ miałem parę spraw do załatwienia na
mieście, przez parę dobrych godzin z przerwami miałem okazję obserwować jak
kolejne grupki dzieci – co ciekawe głównie dziewczynki – z tęczowymi
chorągiewkami maszerują w kierunku miejsca skąd następnie wszyscy mieli ruszyć
w pochodzie w obronie tak zwanej tolerancji dla różnorodności, i daję słowo że
nie zauważyłem, by tam ktokolwiek wyglądał choćby odrobinię ekstrawagancko. No
i powtórzę raz jeszcze, że pomijając paru starszych byków, którzy wyglądali
jakby tam przyszłi wyłącznie na podryw,
były to wyłącznie osoby urodzone już w XXI wieku. Oczywiście, ja biorę
pod uwagę możliwość, że tam też były dziewczynki, czy chłopcy, którzy są w
takim paskudnym momencie swojego życia, że nie bardzo są w stanie stwierdzić,
czy są nim czy nią. Sam znam szkoły, gdzie jakiś Kuba czy Wojtek pojawia się na
lekcjach ubrany w rajstopy i minispódniczkę, a na twarzy ma pełny make-up;
pamiętam też maturę parę lat temu, gdzie do sali weszła pewna Asia, pod
krawatem, w garniturze, w żadnej mierze nie przypominając dziewczyny. To jednak
były wyjątki, Natomiast wiem, że przy pierwszej okazji ich koledzy i koleżanki
bardzo chętnie biorą do ręki tęczowe chorągiewki i ruszają na kolejną Paradę
Równości.
Pora na refleksję, która tak naprawdę
tworzy temat tego felietonu. Otóż ja się zastanawiam, czemu tam nie widać osób,
które można by zidentyfikować jako zdeklarowanych członków środowisk LGBT. No a
przede wszystkim oczywiście, czemu tam nie ma osób starszych, urodzonych
jeszcze w czasach PRL-u? Czy to możliwe że w tamtych latach owa zaraza jeszcze
nie istniała, a jeśli istniała, to czy była tak niszowa, że wręcz
niezauważalna? A może oni w rzeczy samej żyli wśród nas, tyle że ze względu na
ówczesną obyczajowość musieli się ukrywać. Możliwe, tylko czemu dziś, kiedy
wreszcie nastała upragniona wolność i można się bezpiecznie pokazać, oni robią
wrażenie jakby im nie zależało?
Otóż mam podejrzenie, że na tę zagadkę
mamy tylko dwie odpowiedzi: pierwsza to ta, że ich rzeczywiście całe to LGBT
nic nie obchodzi, albo – co bardziej prawdopodobne – większosc z nich, kiedy
weszła w dorosłość, podjęła pracę, założyła rodziny i na cały ten obłęd
machnęła ręką. Czyli zwyczajnie wyzdrowiała. I to jest akurat bardzo dobra
perspektywa na przyszłość.
@toyah
OdpowiedzUsuńZwłaszcza dzisiejsza szkolna młodzież miejska w przytłaczającej liczbie nie jest obciążona żadnymi obowiązkami poza uczęszczaniem do szkoły (bo przecież nie obowiązkiem nauki). Liczniejszego rodzeństwa najczęściej nie ma, życia podwórkowego też. No, może niektórzy sport uprawiają, albo mają jakieś hobby i o tyle mają lepiej.
Bo młodzież musi się wyszumieć i jakiś repertuar sobie znajdzie. Niektórym, zwłaszcza dziewczętom, dla wyszumienia się potrzebne jest aż wydziczenie się. Idealnie do tej potrzeby pasuje podpinanie się pod manifestacje jakiegoś zboczenia. Daje bowiem relatywnie najwięcej emocji i to emocji buńczucznych, bo manifestuje się negację i gotowość konfrontacji wokół kontrowersji. Nad tym unosi się wyobrażenie jakiegoś etosu i uczestnictwa w czymś ważnym.
Konsekwencji nie bierze się pod uwagę. W tym nie bierze się pod uwagę ryzyka konsekwencji osobistych, iż środowiska seksualnie nieuporządkowane rozmnażają się przecież przez łowiectwo. Jeśli więc któryś / któraś uniknie upolowania, to się raczej wyleczy. Może właściwszym określeniem byłoby, że się uodporni.
Kto zostanie upolowany, ten się nie uodporni.
To jest mniej więcej to samo co mi powiedziała moja młodsza córka, jak ją spytałem, o co tu chodzi. No ale Ty to odpowiednio uporządkowałeś i jestem Ci za to wdzięczny.
Usuń