Szczerze powiedziawszy o tym, o czym dziś
chciałem pisać, nie mam bladego pojęcia. To znaczy, chodzą mi po głowie różnego
rodzaju myśli, kiedy zastanawiam się niekiedy, jak się prezentuje branża filmowa
w Polsce od strony towarzysko-intelektualnej, czy może bardziej precyzyjnie –
środowiskowej, jednak, jak mówię, co tam się tak naprawdę wyprawia, nie mam
sposobu wiedzieć. Nie wiem na przykład, co stało za decyzją Mariana Opani, by
udzielić długiego wywiadu Onetowi i opowiadać w nim o tym, jakim to był on
bohaterem antykomunistycznego sprzeciwu w latach Solidarności i jak, dzięki tej
swojej przeszłości, może dziś mówić, że „że
jeżeli ktoś popiera Prawo i Sprawiedliwość, to albo jest durniem, albo
wyrachowanym łajdakiem, sprzedawczykiem”. Jeśli się przyjrzeć dzisiejszej
pozycji, jaką Marian Opania zajmuje w branży, to naprawdę nie widać
najmniejszego powodu, by on się potrzebował jeszcze szczególnie napinać. Na co
on liczy? Że Patryk Vega zatrudni go w którymś ze swoich nowych filmów? Albo że
go wezmą do którejś ze współczesnych polskich komedii, by nas tam rozśmieszał
obok Czarka Pazury? Przecież to jest wykluczone. Wystarczy choćby sprawdzić
listy płac z minionych dziesięciu lat, by zobaczyć, że ani jego, ani
Olbrychskiego, ani Jandy, ani starego Stuhra, ani Pszoniaka, ani Nowickiego,
ani Gajosa, ani Seweryna, że już nie wspomnę o Dorocie Stalińskiej nikt tam nie
wpuści; że tam ostatni casting odbył się lata temu i kolejnego się nie planuje.
A więc znów, o co ten staruszek walczy?
A przecież to nie tylko on. Jeśli się
przyjrzeć, to właśnie oni – Janda, Stuhr, Gajos, czy Stalińska najbardziej
zadają szyku gdy chodzi przekrzykiwanie się w politycznych deklaracjach. Czy to
możliwe, że oni wszyscy nagle uznali, że jeśli się zaprezentują temu towarzystwu
jako niemal koledzy Władka Frasyniuka z podziemia, to i im się uda coś przyrobić?
Czy to możliwe, że Marian Opania uwierzył, że jeśli on złoży te swoje
deklaracje, dotrą one do Agnieszki Holland, a przynajmniej jej homoseksualnej
córki i choćby stamtąd przyjdzie jakieś wsparcie na starość? A może skoro
wszystkie romantyczne komedie są już zajęte, to chociaż reżyser Pawlikowski coś
zaproponuje?
Dziś wszyscy się ekscytują fragmentem
wypowiedzi Opani, gdzie on zarzuca wyborcom PiS-u, że są zakłamanymi durniami,
a mnie to jakoś nie rusza. W końcu to jest dokładnie to samo, co każdego dnia
piszą o mnie na Facebooku Maria Nurowska, Manuela Gretkowska, czy Wojciech
Smarzowski. Natomiast, owszem, bardzo mnie zaciekawiło wspomnienie Opani z lat
walki z reżimem Jaruzelskiego. Proszę posłuchać:
„Piszą o mnie
różne rzeczy czasem. O mnie, który miał potworne kłopoty z bezpieką w stanie
wojennym, bo zawsze byłem zaciętym antykomunistą. Straszyli mnie i żonę, przychodzili
do domu, wzywali na przesłuchania. Pytali, dlaczego nie występuję w telewizji,
tylko w kościołach, dlaczego zbieram pieniądze na więzionych i internowanych.
Ja odpowiadałem, że od urodzenia jestem katolikiem, a jeżeli chodzi o
telewizję, to jeżeli do ludzi się strzela i bije pałkami, nie będę siedział w
jednej ławce ze spikerami w mundurach. Już jako dziecko słuchałem Radia Wolna
Europa, a jeśli ktoś należał w mojej rodzinie do ZMP, a nie daj Boże do partii,
to był przez nią wyklęty. Były dwa takie przypadki, w ogóle nie znało się tych
ludzi. A oni robili kariery”.
A tymczasem dziś
jest co najmniej równie źle:
„Z powodu [moich] poglądów
czerwone światło zobaczyły już cztery filmowe scenariusze z [moim] udziałem. Plus jeszcze serial kryminalny. Za każdym razem było, że
‘już, już, już, robimy’, a po chwili nie było pieniędzy i ‘przełożymy chyba na
przyszły rok’. Ja uważam, że nie wolno na barykadzie stać okrakiem. Nigdy tego
nie umiałem. A ci, którzy mi życzą śmierci, mogą się jeszcze rozczarować.
Jeszcze pożyję i pomęczę niektórych swoimi wypowiedziami lub też jakimś tam
talentem”.
Oczywiście
mógłbym się trochę nad Opanią poznęcać i zapytać go, czy ten serial kryminalny
to przypadkiem nie produkowała TVP, bo jeśli nie, to nic nie rozumiem, a jeśli
tak, to czyżby Opania był gotowy jednak się na barykadzie rozkraczyć, że się
dziś tak żali? Ale, skupmy się na kombatanctwie, bo, jak mówię, to jest
prawdziwy hit, zwłaszcza gdy się sprawdzi, w jaki sposób rozwijała się kariera
aktorska Opani w latach 80. I znów proszę posłuchać:
Matka królów (1982)
Popielec odc. Herod (1982)
Śpiewy po
rosie (1982)
Wyłap (1982)
Stan
wewnętrzny (1983)
Wedle
wyroków twoich... (1983)
Przyspieszenie (1984)
Kronika
wypadków miłosnych (1985)
Bohater roku (1986)
Maskarada (1986)
Weryfikacja (1986)
Zmiennicy odc. Ceny umowne (1), Dziewczyna
do bicia (3), Spotkania z Temidą (13), Pocałuj
mnie, Kasiu (14),
Nasz
najdroższy (1986)
Opowiadanie
wariackie (1987)
Dekalog VIII (1988)
Dotknięci (1988)
Pięć minut
przed gwizdkiem (1988)
Piłkarski
poker (1988)
Goryl, czyli ostatnie zadanie (1989)
A wspominając tamtą serię prześladowań
aktora przez komunistyczny aparat represji, nie możemy nie pamiętać też o tym,
że zarówno tamta dekada, jak i dekada wcześniejsza, wedle relacji samego Opani,
to był czas, kiedy on był pogrążony w ciężkim alkoholizmie, co rzekomo powodowało,
że jemu wciąż odmawiano ról i on przez to chlał jeszcze bardziej. Pomyślmy więc
już tylko jak by ta jego walka z komuną wyglądała, gdyby on był na co dzień
bardziej w formie?
Wróćmy zatem na koniec do poprzednich
kwestii, a więc pierwszej, czemu tamto pokolenie zostało tak fatalnie
zmarginalizowane przez swoje środowisko, no a przede wszystkim, o co oni dziś
walczą, wypluwając z siebie tę żółć? Czego się jeszcze spodziewają? Jak mówię, nie
mam pojęcia co się dzieje w tych łbach i w tym całym środowisku, ale myślę, że
problemem może być właśnie ów alkoholizm, który z tego co mi wiadomo, nie był tam
problemem wyłącznie Opani. Oni wszyscy, z wyjątkiem tych, którym nie udało się przeżyć,
oraz Daniela Olbrychskiego, w pewnym momencie jednak przestali chlać i
niewykluczone, że w ten sposób w ogóle nie są dziś partnerami dla tych co
obecnie branżą rządzą. A nie dość, że nie są partnerami, to przez te swoje
alkoholowe kompleksy są zwyczajnie nieznośni i z nimi się nie da wytrzymać jako
z ludźmi.
A co z Olbrychskim? Czemu on zaledwie
załapał się na tego posła u Vegi? Nie zdziwiłbym się gdyby on, jak człowiek
starszej daty, ciągnął wyłącznie czystą, a kto dziś pije czystą? Chyba już
tylko Vega.
Pewna bliska mi osoba jest w tym środowisku i do tego niezły z niej fajnopolak. Otóż powiedziała mi ta osoba, że PiS dlatego tak nie lubi Jandy, bo ta ma odwagę występować przeciwko nim. Odwagę! Tu mamy ten sam rodzaj odwagi, wciąż niezmienny od lat siedemdziesiątych. Oni w to naprawdę wierzą. Pluszowi buntownicy.
OdpowiedzUsuń@Kozik
UsuńO tak. Janda strasznie zaryzykowała. On od czasu jak ujawniła swoje polityczne poglądy, nie może spokojnie się pokazać na plaży we Władysławowie, bo na nią tam od razu będą sypać piaskiem a o tym żeby wejść do Galerii Mokotów w sobotnie popołudnie, to już lepiej nie myśleć.
Ta ekscytacja cały czas jest i najśmieszniejsze są później wytrzeszczone oczy co niektórych, że Ty , na PiS ? Ja mam ochotę czasami odpowiedzieć, że Konstytucja mi gwarantuje moje wybory. Ale najbardziej ich denerwuje, jak się ich zlekceważy. Stąd te obelgi i wyzwiska.
OdpowiedzUsuńTym wpisem dosłownie zmiażdżył Pan Opanię. A zdjęcie dobiło resztki. Jednym ze słów maczug używanych przez lewicową propagandę jest dzisiaj "obłuda katolików", czyli chodzą do kościoła a potem biją żonę i dzieci, wiadomo. Tak sobie teraz myślę, że nasi wspaniali aktorzy z czasów PRL, którzy zawsze w tych "spontanicznych wywiadach" opowiadają o swojej desperackiej walce z władzą w tamtych czasach, oni są prawdziwymi wzorami braku obłudy.
OdpowiedzUsuńTo jest w ogóle element całej narracji. Czyli "my wierzymy w Boga i jesteśmy dobrymi ludźmi, tylko ci księża i hierarchowie trochę szkodzą, więc musimy o tym mówić". Szkoda tylko, że te ich rozpaczliwe i żałosne próby zawłaszczania sobie cudzych wartości potrafi przekonać tak wiele osób, często wcale nie zepsutych. Pokazuje to skalę zagubienia współczesnego człowieka.