Mój ostatni felieton dla „Warszawskiej
Gazety” trochę powtarza to, o czym na naszym blogu niedawno wspominaliśmy,
jednak ponieważ perspektywa tego spojrzenia jest mocno inna, przedstawiam owe
refleksje również i tutaj.
Jak niedawno sobie powiedzieliśmy, wiele
wskazuje na to, że tym razem Prawo i Sprawiedliwość utrzyma władzę na dłuższy
czas, a każdy dzień dobitnie potwierdza naszą intuicję, ostatnio choćby przez,
jak się zdaje, ostateczne już tąpnięcie w Platformie Obywatelskiej, które nawet
dla jej prominentnych polityków musiało być takim szokiem, że aż poseł
Szejnfeld oświadczył, że Platforma „nigdy nie popierała pomysłu przyjmowania
uchodźców”. W tej więc sytuacji, jak się zdaje, stara prawda, że są chwile,
kiedy naszym największym wrogiem jesteśmy my sami, zaczyna przybierać kształt
bardzo realny i pojawia się obawa, że skoro nie poradzi ani Platforma, ani
Nowoczesna, ani sam Mateusz Kijowski, my sami będziemy musieli wziąć sprawy w
swoje ręce. Już dziś to tu to tam możemy obserwować, jak się niektórzy z nas starają.
Nie zamilkło jeszcze echo akcji, jaką Joanna Lichocka wspólnie z, jak się
możemy domyślać, Tomaszem Sakiewiczem, zawiązała przeciwko Jackowi Kurskiemu, a
tym samym przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, by przejąć władzę w TVP, gdy do
działania przystąpił sam Sakiewicz i zaatakował już osobiście.
Mając więc pełną świadomość, że skoro oni
uznali, że nadszedł czas rozstrzygnięć, przed nami w najbliższych dniach wiele
jeszcze ciekawych wydarzeń, zachęcam, by mieć ich wszystkich na oku i tym razem
patrzeć czujnie na ręce przede wszystkim tak zwanym „naszym”. W międzyczasie
jednak, tak byśmy sobie przypomnieli, jak może wyglądać porządna dywersja i
jaka potrafi być skuteczna, przypomnę fragment wspomnienia członka sztabu
wyborczego Jarosława Kaczyński w wyborach roku 2010, które opublikowałem jeszcze
wtedy na swoim blogu, a które dziś stanowić może bardzo okrutne ostrzeżenie.
„Będąc
jeszcze na Nowogrodzkiej, zwróciłem uwagę, że na stronie jarosławkaczynski.info
czyli oficjalnej stronie kandydata, godło Polski nie jest biało czerwone, a
biało-niebieskie… Osoby w mojej grupie odpowiedziały mi, że oni już to
zgłaszali, ale nikt nie reaguje. Nie wiem komu i gdzie zgłaszali. Ja to
zgłosiłem poseł Jakubiak, która podenerwowana odpowiedziała mi, żeby jej nie
zawracać głowy. Była tuż przed jakimś telewizyjnym występem, a ja nie mam
wątpliwości, że na pewno bardzo ważnym. Ale zdziwiło mnie, że mniej ważnym
okazała się ewentualna kompromitacja kandydata na którego rzecz pracuje. Że nie
ma nagle znaczenia, jak kampania Jarosława Kaczyńskiego zostanie przez ten błąd
odebrana przez internautów, albo jak on sam zostanie wyszydzony przez media.
Wtedy to zrozumiałem, skąd się brały te wszystkie potknięcia Lecha
Kaczyńskiego. Nie jego potknięcia, ale ludzi, którzy organizowali jego prace.
To przyznanie orderu Jaruzelskiemu, wieszanie flagi do góry nogami itd. Kiedy
sobie pomyślałem, że on w swej nieświadomości mógł się otaczać właśnie takimi
ludźmi, po raz pierwszy zrobiło mi się smutno. Bo przyszło mi nagle do głowy,
że tak naprawdę mógł być w tym pałacu zupełnie sam”.
Ktoś mi właśnie zwrócił uwagę, że biało
niebieska jest flaga Izraela. Co za zabawna koincydencja, prawda?
Przypominam,
że moje książki można kupować w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.