czwartek, 7 kwietnia 2016

Warszawa - Pelpin

Myślę, że przyjdzie w końcu czas, kiedy listy, jakie pisała do mnie przez pewien czas ś.p. Zyta Gilowska zostaną opublikowane, na razie jednak przypominam swój bardzo już stary tekst, z marca 2011 roku, kiedy to kilka słów tej świętej osoby użyźniły tę nędzną glebę na zawsze. Zapraszam.

Parę dni temu, w jednym z wpisów na naszym blogu wyraziłem obawę, że te przecież nie całe nawet jeszcze cztery lata, jakie minęły od czasu, gdy Platforma Obywatelska objęła w Polsce władzę, skutecznie przesunęły nasz kraj poza granice z Rosją, Białorusią, czy Ukrainą, a więc w rejony jak najbardziej zarezerwowane dla kultur wschodnich. Powód tej diagnozy nie był bardzo poważny. Poszło zaledwie o parę kolorowych zdjęć, na których śmietanka polskiego świata rozrywki i estrady pokazała jak wygląda dobra w ich mniemaniu zabawa i jakiego szyku owa zabawa wymaga. Powiem szczerze, że kiedy znęcałem się nad wymienionymi z nazwisk celebrytami, miałem nawet swego rodzaju wyrzuty sumienia, trochę ze względu na nich samych, a trochę przez wzglądu na braci Ukraińców. Jednak podzieliłem się tymi refleksjami, bo istotnie widok tych żigolaków ze swoimi laluniami podziałał na mnie bardzo depresyjnie.
I nie wiem dziś, czy to co zrobiłem w tamtym tekście, stanowiło najbardziej oczywisty przykład krakania, czy może tylko w samą porę, zanim wszystko zacznie się walić na nasze biedne głowy, zareagowałem, niemniej fakt jest taki, że za pierwszym zdarzeniem, poszły już następne. Oto wczoraj jechałem sobie tramwajem, i w pewnym momencie, kiedy stanęliśmy na skrzyżowaniu, zobaczyłem następującą scenę. Z samochodu, w którym siedziało czterech czy pięciu młodych bandytów, wyskoczył jeden z nich, wskoczył na maskę samochodu, który stał za nimi, paroma kopnięciami wytłukł mu przednią szybę, zeskoczył na ziemię, wlazł z powrotem do auta i bandyci odjechali. W zniszczonym samochodzie został jakiś pan z panią, a ja się zastanawiałem, o co mogło pójść. Może ten pan zatrąbił na bandytów, a może zajechał im drogę, a może coś do nich krzyknął, może wreszcie pokazał im jakiś nieprzyzwoity gest. Fakt pozostaje faktem, że bandyta się czymś zdenerwował i mu wybił szybę. Prawdopodobnie całkowicie rutynowo, i zapewne całkowicie bezkarnie. To co w tej wiadomości dobre, to być może to, że go nie pobił, ani nie zabił. A mógł.
Nie codziennie widzi się tego typu akcje, a więc od wczoraj właściwie cały czas o tym co się stało na tamtym skrzyżowaniu myślę. I oto nagle dowiaduję się, że właśnie nasza policja ujęła kobietę i mężczyznę, którzy w lutym z Katedry w Gnieźnie skradli pamiątkowy pierścień Prymasa Polski Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Złodzieje zostali ujęci w miejscowości Pelplin, po tym jak skradziony pierścień bezpowrotnie zniszczyli, a następnie spróbowali go sprzedać. W artykule informującym o szczegółach sprawy czytam, że ci ludzie najpierw wydłubali z pierścienia wizerunek Matki Bożej i, jako mało wartościowy, go wyrzucili. Następnie wydłubali znajdujące się w pierścieniu brylanciki, a sam srebrno-złoty pierścień przetopili. W następnej kolejności, z tym kawałkiem złota i brylantami udali się do Antwerpii, gdzie całość sprzedali jakiemuś paserowi za 50 euro, a więc za jakieś dwie stówy. No i wtedy już zostali w tym Pelplinie ujęci.
Z całą pewnością, wielu z nas przypomina sobie powracające do nas od czasu do czasu informacje o tym, jak to w Rosji dokonano kolejnej kradzieży w Zoo. Ja osobiście przypominam sobie dwie tego typu historie. Raz jacyś pijaczkowie wdarli się do pomieszczenia, w którym mieszkało jakieś niezwykle już rzadkie na świecie zwierzę i je zjedli pod kolejną flaszkę. Druga, to, z mojego punktu widzenia, dość zabawn przypadek jakiegoś innego Rosjanina, który wlazł do zagrody dla sów, i kiedy chciał ukraść jednego z ptaków, ten go zaatakował i tak poturbował, że nieszczęśnik ów zmarł z ran i wyziębienia.
Dotychczas było tak, że ile razy tego typu wiadomość do nas docierała, śmialiśmy się i mówiliśmy, że patrz pan, jacy ci Rosjanie są dzicy. Jaka to hołota. Jaka to Rosja. Niekiedy, ci bardziej wrażliwi z nas, pewnie załamywali nad Rosjanami ręce, i płakali, że jacyż to oni też są biedni. My tu akurat jesteśmy w sytuacji bardziej jednoznacznej. Wszystkie opisane wyżej zdarzenia, jakie dziś mam okazję obserwować w swoim kraju, są pewnie równie dramatyczne i rozpaczliwe, niemniej chyba żaden z nich nie świadczy o jakieś szczególnej biedzie. Pokusiłbym się nawet o podejrzenie, że polska bieda, w odróżnieniu od biedy ruskiej, ma to do siebie, że nie jest ani jakoś szczególnie agresywna, ani tym bardziej pijana. Wręcz odwrotnie. Nasza polska bieda jest biedna i cicha. I świadoma jak cholera. Zapracowana i samotna o bladym świcie. Najpiękniej ją niedawno opisała Zyta Gilowska w swojej rozmowie z Nowym Ekranem, tłumacząc, dlaczego wielu z nas tak niechętnie wzruszyło się smoleńskim nieszczęściem:
Dzisiaj jesteśmy zabiegani i zabiedzeni. Jeśli kilkanaście osób jeździ niedużą nyską, żeby kilkadziesiąt kilometrów dalej zarobić te parę złotych i nie ginie w wypadku, to nie ma co się dziwić, że jak już wraca do domu wieczorem, to niespecjalnie zastanawia się nad światem. Starają się wyspać i jadą nazajutrz, pewnie w takich samych kiepskich warunkach, z nadzieją, że dojadą na czas”.
A więc te wszystkie ekscesy mogą świadczyć już tylko o naszym zdziczeniu. To wszystko co dziś przeżywamy wydaje się zatem nieskończenie prostsze. Wprawdzie kobieta i mężczyzna, którzy ukradli i zdemolowali prymasowski pierścień, sprzedali go akurat za tyle, by móc przez tydzień spokojnie pić, jednak mam wrażenie, że to nie o flaszkę tu chodziło. No a poza tym jest rzeczywiście coś, co łączy tamte wydarzenia w zoo z tym bezsensownym zniszczeniem. Mianowicie owo zdziczenie. Zdziczenie tych alfonsów ze swoimi ciziami na zdjęciach w Vivie, zdziczenie tego bandyty skaczącego po czyimś samochodzie, zdziczenie tych ludzi, którzy z taką desperacją najpierw kradną, a później tak bezprzytomnie niszczą ów pierścień, ale również jeszcze tamto zdziczenie sprzed kilku już dni owego człowieka na poczcie, który powiedział pewnej kobiecie, że ona śmierdzi i powinna się tego wstydzić.
Oto nasza Polska. Polska, która ni stąd ni z owąd, zupełnie niepostrzeżenie, po tych trzech latach, wychynęła do nas zza rogu. A ja sobie myślę, że to była naprawdę szybka akcja. Niemal tak szybka, jak ten wczorajszy atak na samochód. To była naprawdę chwila. I znów przypomina mi się Rosja. A z nią cudowne dzieło Jerofiejewa Moskwa – Pietuszki, które kiedyś nas tak przerażało, ale i zachwycało, czy nawet bawiło. To naprawdę była szybka akcja. Trzy lata, no niech będzie cztery.
I ktoś się może teraz zacząć zastanawiać, jak do tego w ogóle doszło. No i dlaczego. I wiem, że pojawią się z pewnością opinie, że za tym stoją źli ludzie. Źli ludzie i ich złe wobec Polski zamiary. Wszystko to jest oczywiście możliwe, natomiast ja bym się bardziej przychylał do tego, co powiedziała już wcześniej wspomniana Zyta Gilowska. Na sam koniec znów pozwolę sobie jej oddać głos, bo to głos, który nie powinien zostać zlekceważony:
Bardzo mi zależy na tym, abyśmy nie dopatrywali się specjalnych intryg, przebiegłości i perfidii. Wprawdzie byłoby miło identyfikować intrygi, przebiegłość i perfidię, ale jak znam realia polskiej gospodarki i polityki, to jest to przede wszystkim niekompetencja i arogancja. Za większością złych decyzji nie kryje się intryga, lecz pospolita głupota. Nie wolno ignorować głupoty!. Bezwzględnie trzeba się liczyć z tym, że nasz oponent niekoniecznie jest wredny, czy złośliwy, tylko może być po prostu głupi. Trzeba zwalczać głupotę, bo jest jak chwasty – powszechna i szkodliwa. To jest - dla chrześcijanina zwłaszcza – bardzo ważny imperatyw. Wiemy od św. Tomasza z Akwinu, że rozum został nam dany nie po to, żebyśmy się nim pysznili, ale żebyśmy go używali. Głupota jest jedną z twarzy pychy”.
Chętnie bym tu dziś po latach dał link do tamtej rozmowy z Zytą Gilowską, jakiej ona udzieliła kiedyś, przez chwilę aktywnemu, projektowi pod nazwą „Nowy Ekran”, tak się jednak złożyło, że, podobnie jak wiele innych, i ten przepadł w odmętach historii III RP, więc niestety, nic z tego. Całe szczęście, że intensywność tej myśli sprawia, że wystarczy choćby jedno jej słowo, a świat staje się lepszy.
Swoją drogą, ciekawe, że, jak się okazuje, nawet ona nie wiedziała do końca, co to jest. Zło, czy głupota?

Dziś w Arkadach Kubickiego rozpoczynają się Targi Wydawców Katolickich, na których Klinika Języka Lucyny Maciejewskiej będzie wystawiała książki – a mówię to z pełnym przekonaniem – najlepsze. Od jutra reprezentuje nas sam Coryllus, a w sobotę i w niedzielę dołączam do niego i ja. Zapraszam wszystkich. Stoisko nr 101. A jeśli ktoś ma za daleko, zawsze pozostaje księgarnia pod adresem www.coryllus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...