sobota, 23 kwietnia 2016

Justyna Pochanke wstępuje do PZPR, czyli dobra zmiana

Zachowując oczywiście odpowiedni poziom ostrożności, gdy chodzi o wszelkie – powtarzam, wszelkie – poczynania naszej obecnej władzy, muszę wyznać szczerze i z podniesionym czołem, że od czasu, gdy Prawo i Sprawiedliwość wzięło się za państwowe media, swoje dotychczas ulubione TVN24 zacząłem oglądać z doskoku, natomiast jeśli zdarza mi się oglądać politykę w telewizji, to niemal wyłącznie TVP. A zatem, pragnę ogłosić, że jeśli dziś zestawimy dwa główne dzienniki informacyjne, czyli tefauenowskie „Fakty” i rządowe „Wiadomości”, to w ogóle nie ma o czym mówić. „Wiadomości” to są profesjonalnie redagowane wieczorne wiadomości, ciekawe i dostarczające wszelkiej potrzebnej wiedzy, natomiast TVN, jak się domyślam, w wyniku jakiejś ciężkiej desperacji, popadł w kompletny obłęd i już nawet nie udaje, że im chodzi o coś innego, jak tylko o tępą propagandę tworzoną na rzecz politycznej opozycji.
Zdaję sobie naturalnie sprawę z tego, że od czasu, gdy w telewizji publicznej pojawili się bracia Karnowscy, Jerzy Targalski, Rafał Ziemkiewicz, Witold Gadowski, a ostatnio nawet – o zgrozo – Marian Kowalski, wielu z nas zesztywniało i owo zesztywnienie trzyma się nas mocno i na dobre, rzecz jednak w tym, że w TVP obok Targalskiego mamy Wielowieyską, obok Ziemkiewicza Wrońskiego, a obok Karnowskiego jakiegoś Stankiewicza. I szafa gra. Nikomu to nie przeszkadza. Nie przeszkadza nawet wtedy, gdy nagle, z jakiegoś niezbadanego powodu, trzeba nam oglądać wyłącznie bandę jakichś szpicli, bo wiemy, że i tak dajemy radę.
Jak mówię, od pewnego czasu TVN24 oglądam z doskoku, ale jednak oglądam. Otóż to co na mnie zrobiło wrażenie zupełnie wyjątkowe, to to, że tak jak zmieniła się telewizja publiczna, tak samo zmienił się TVN, tyle że TVN – co wydawałoby się nie do zrobienia – zdecydowanie na gorsze. I to w stopniu wręcz porażającym. Podczas gdy oni wcześniej, zwłaszcza w trakcie jednej i drugiej kampanii wyborczej – mimo że wszyscy przecież wiedzieliśmy jak się sprawy mają – starali się jednak robić wrażenie kogoś, kto informuje, dziś nie zachowują nawet pozorów. Tu już mamy wyłącznie walkę o przeżycie.
Przez ostatnie dni, ot tak dla zaczerpnięcia oddechu, chciałem obejrzeć, co słychać we wspomnianym TVN-ie, czyli konkretnie w ich sztandarowych „Faktach po faktach”. I proszę sobie wyobrazić, że w minioną środę cały czas był wypełniony przez ministra w rządzie Leszka Millera i Marka Belki, Jerzego Hausnera, w czwartek pokazano dwie debaty, jedna z udziałem znanego nam aż zbyt dobrze Ryszardem Kaliszem, i jakiegoś Żurka z Krajowej Rady Sądownictwa, a następnie między Pawłem Śpiewakiem, a psychologiem Santorskim. Po nich jeszcze była „Kropka nad i”, a w niej sam Roman Giertych. Kiedy wczoraj rzuciłem okiem, by zobaczyć, czy oni się może opamiętali, okazało się, że jedynym gościem „Faktów po faktach” jest Włodzimierz Cimoszewicz, natomiast w programie Piaseckiego dyskutują Barbara Nowacka i Krzysztof Bosak.
Gdyby ktoś nie wiedział, telewizja TVN24 od wielu lat prowadziła taką politykę, że właściwą propagandę sączyła niejako bokiem, natomiast na zewnątrz tworzyła wrażenie, że informuje. Kształt programu „Fakty po faktach” był w związku z tym taki, że dzień w dzień na dwa różne tematy dyskutowały dwie pary rozmówców, reprezentujących dwie strony politycznego konfliktu. Oczywiście, prowadząca program zachowywała jak najbardziej pozycję strony sporu, ale jakoś to wyglądało. Dziś nagle okazuje się, że TVN pokazuje albo wyłącznie Hausnera, albo Cimoszewicza, albo – co się oczywiście zdarzało wcześniej – Marcinkiewicza, czy Olechowskiego, by nie wspomnieć o Petru, który jest tam zawsze i bardzo regularnie, a jeśli już się uda zorganizować jakąś debatę, to Kalisza z Żarkiem i Śpiewaka z Santorskim. A po nich Giertycha.
Ktoś powie, że ja już musiałem naprawdę upaść bardzo nisko, by się zajmować takimi głupstwami, jak to, kto występuje w telewizji TVN24. Dla mnie jednak to co się dzieje w tej właśnie telewizji stanowi autentyczny problem. Bo oto okazuje się, że w momencie gdy TVP jednak wróciło do jakiejś równowagi, oni najwyraźniej oszaleli. Jak wiedzą czytelnicy tego bloga, TVN24 oglądam od ponad już 10 lat i nigdy nie widziałem, by oni aż tak – przepraszam za kolokwializm – „odjechali”. Jak już raz powiedziałem, tam zawsze były zachowane pozory. Cokolwiek by się działo, to cały wysiłek szedł na ukryty przekaz, na wierzchu natomiast mielismy prawdziwą „Europę”. Dziś natomiast, w ciągu trzech zaledwie dni, musimy oglądać dwa pełne 30 minutowe wywiady z dwoma już dawno zapomnianymi komunistycznym dygnitarzami, a wszystko po to, byśmy usłyszeli, że PiS zagraża demokracji.
I oczywiście, ja mam świadomość, że rozwój politycznych zdarzeń do tego stopnia zaskoczył media, że oni zwyczajnie stracili głowę, ale biorę pod uwagę jeszcze jedną możliwość. Ze względu na to, że Telewizja Polska nagle stała się tak bardzo poważnym i poważnie traktowanym medium, znaczna część prawicowych polityków, czy dziennikarzy najzwyczajniej w świecie uznała za bardziej opłacalne tracić swój czas właśnie tam, a nie na jakiejś Wiertniczej. A więc biorę mocno pod uwagę taką ewentualność, że w tej chwili jest tak, że asystent Pochanke, czy Olejnik dzwoni do któregoś z polityków PiS-u z zaproszeniem na wieczór i słyszy, że może innym razem, bo oni na dziś mają inne plany.
Pamiętam, jak kilka lat temu, kiedy wydawało się jeszcze, że PiS do władzy nie wróci nigdy, partia postanowiła przeprowadzić bojkot telewizji TVN. Choć oczywiście sam pomysł był uczciwy i sensowny, nic z niego nie wyszło, bo kierownictwo stacji zaczęło zapraszać jako polską prawicę takich ludzi jak Marek Jurek, Artur Zawisza, czy Marian Piłka, a ci oczywiście rzucili się na te swoje 15 minut, jak pies na kość, i biznes przeżył. Dziś jednak biorę mocno pod uwagę taką opcję, że jeśli TVN24 pokazuje wyłącznie Cimoszewicza, Kwaśniewskiego, Marcikiewicza, czy Giertycha, to dlatego, że cała reszta siedzi od rana do wieczora w TVP Info i ani im w głowie się ruszyć. Dlaczego? Bo wiedzą, że tam w tej chwili jest jedyny przekaz, że tylko tam obecnie można się jakoś pokazać. I myślę sobie, że gdyby faktycznie tak to miało być, to ja bym musiał uznać, że Prawo i Sprawiedliwość faktycznie odniosło zwycięstwo. I to by była dla mnie wiadomość naprawdę dobra. Nawet jeśli lada chwila zostanę wyrzucony z Prawa i Sprawiedliwości za zaległości w płaceniu składek, na co się zanosi. Ale to już inny temat.

Zapraszam wszystkich czytelników do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia wszystkie moje książki. Z wyjątkiem oczywiście „Siedmiokilogramowego liścia”, który jest już wyczerpany. Bardzo polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...