Jak widzimy, wiele wskazuje na to, że straszenie wyborców Andrzeja Dudy Kaczyńskim, Macierewiczem, powszechną inwigilacją, cenzurą, eksplozją czarnej nienawiści wszystkich do wszystkich, a nawet wojną z Rosją i Niemcami, straciło już choćby i potencjalną skuteczność. W tej sytuacji, propagandowy atak jest chyba raczej przekierowywany na to, że Duda naszego losu i tak nie zmieni i dotychczasowy syf pozostanie dokładnie tym samym syfem i niczym innym, więc nie ma na co liczyć i lepiej wybrać znaną nam rubaszność, niż Diabeł jeden wie, co. Nawet sam Kuba Wojewódzki, w programie od paru dni zapowiadanym, jako tajna broń sztabu prezydenta Komorowskiego, nie był w stanie się wspiąć ani trochę wyżej niż przyznanie, że jedynym praktycznie powodem, dla którego on zagłosuje na Komorowskiego jest to, że Komorowski to nie Duda. Swoją drogą, przepraszam bardzo, ale gdybym ja tu u nas w domu ogłosił, że planuję głosować na Dudę tylko dlatego, że on nie jest Komorowskim, to moja rodzina by mnie na stałe przeprowadziła do najbliższej galerii handlowej.
A zatem, wydaje się, że nie dość, że Dudy się już nikt nie boi, to w ogóle nikt już się nie boi niczego. Po tych paru miesiącach naprawdę bardzo intensywnej kampanii, zdecydowana większość z tych, którym jeszcze na czymkolwiek zależy, wie doskonale, że jeśli można czuć jakikolwiek niepokój, to ewentualnie przed kolejnymi latami okupowania Belwederu przez tych dwoje kosmitów. Mimo to jednak, jestem pewien, że zmienianie dziś kampanijnej strategii na bardziej agresywną jest absolutnie zbędne. Nawet nie szkodliwe, ale zbędne. Powiem więcej. Ja odnoszę wręcz wrażenie, że tak naprawdę najlepiej by było, gdyby Andrzej Duda wziął żonę, wyjechał na tę resztę dni gdzieś na parodniowe wakacje i pozwolił Komorowskiemu i jego ludziom w tych ich kłamstwach zwyczajnie zgnić. Ponieważ jednak prawa kampanii są, jakie są, nie ma co kombinować i trzeba walczyć do końca. Jednak, jak mówię, wygląda na to, że kwestia tych wyborów jest już od pewnego czasu rozstrzygnięta.
Dziś obejrzałem kawałek programu telewizji TVN24, która, co muszę przyznać bez bicia, stara się jak może, by nikt ich nie oskarżył, że w czymkolwiek przypominają telewizję publiczną, i trafiłem na coś absolutnie porażającego. Oto w pewnym momencie, podczas odczytywania bieżących doniesień, red. Anita Werner przerwała program i przekazała obraz do wsi o nazwie Dąbrówka Wielkopolska, gdzie, jak niemal natychmiast ogłosił żółty pasek, prezydent Komorowski „walczy o głosy wyborców”. I co ujrzeliśmy? Oto w pomieszczeniu przypominającym szkolną świetlicę grupa ubranych w regionalne stroje bardzo małych dzieci obtańcowuje jakiś układ, obok stoją ludzie w garniturach – w tym sam kandydat Komorowski – i wszyscy, nawet przez moment nie zwracając uwagi na te dzieci, sobie w najlepsze gadają. Tak to trwa minutę, dwie, trzy, cztery i w końcu transmisja zostaje przerwana i red. Werner z miną, której ja opisać nie jestem w stanie, prosi jakiegoś gogusia, żeby opowiedział o pogodzie. A ten też nie może się powstrzymać przed rzuceniem uwagi, że wprawdzie to co on powie nie będzie tak interesujące, jak to co było przed chwilą, ale słuchajmy.
Ja nie wiem, ilu ewentualnych zwolenników prezydentury Bronisława Komorowskiego oglądało to coś, a tym bardziej, ilu z nich uznało to za argument na rzecz swojego politycznego wyboru, ale muszę powiedzieć, że ja osobiście bym się z nimi nie zamienił. Bo to, do czego po wspomnianych miesiącach kampanii doszedł kandydat Komorowski, to otchłań, której ja nie jestem w stanie ogarnąć. Powiedzieć, że to jest koniec, byłoby bowiem czymś boleśnie nieadekwatnym.
Ale widziałem wczoraj coś jeszcze, a mianowicie cały zapis spotkania Andrzeja Dudy z Tomaszem Lisem w siedzibie Springera (jak ktoś ma ochotę, proszę uprzejmie: http://m.fakt.pl/polityka/politycy,11hgql). Przepraszam za to porównanie, ale to nie ja. To w komentarzu pod poprzednią notką nasz kolega Genezyp Kapen przypomniał tę postać: „Michael Corleone”. A skoro tak, to ja naprawdę apeluję do wszystkich tych z nas, którzy tak nieroztropnie zachęcają Andrzeja Dudę, by w czwartkowej debacie w TVN-ie pokazał, że nie jest maminsynkiem. Bardzo Was proszę, nie kuśmy losu, bo jeśli on posłucha naszych apeli i Komorowskiego zaatakuje na poważnie, część z nas tego nie wytrzyma i faktycznie uzna, że lepiej wybrać zgodę i porozumienie. A tego byśmy nie chcieli, prawda?
Od wczoraj nic się nie zmieniło. Jedyna literatura warta uwagi jest dziś do nabycia wyłącznie pod adresem www.coryllus.pl.
Od wczoraj nic się nie zmieniło. Jedyna literatura warta uwagi jest dziś do nabycia wyłącznie pod adresem www.coryllus.pl.
Tak widać było oczy Michaela.
OdpowiedzUsuń@Arkadiusz Balwierz
OdpowiedzUsuńHurrrra!!! Jesteś. Bardzo się cieszę.
A mi się takie oblicze ojca podoba. Dzieci trzeba twardo bronić przed wścieklisną.
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=28MgUGPpwZQ
OdpowiedzUsuń@betacool
OdpowiedzUsuńGdy chodzi o oblicze ojca, to wydawało mi się, że w powyższym tekście wyraźnie napisałem, że mnie się ono też podoba.
Co do tego filmiku, on już był wklejany parę miesięcy temu na blogu w salonie24. Młodzież na to mówi fejk, a ja dodaję, że głupi.
Nie wiem, czy to trochę nie strasznawe, że gdzieś tam w wielu z nas tkwi przeświadczenie, że wielu spraw nie da się inaczej naprawić niż w stylu działań Michaela.
OdpowiedzUsuńW elementarzu pisał Pan przy okazji Kołakowskiego o białym kłamstwie.
Widząc wijącego się Lisa boję się przyznać przed samym sobą, że tak zwyczajnie i po ludzku czekam na "białe draństwo".
Niech ten Duda będzie białym draniem. Ja mu wybaczę, a niech Najwyższy wybaczy to mnie.