Byłem wczoraj w spowiedzi i wśród tych paru grzechów, które mnie dręczą wymieniłem i ten, że tak sobie zorganizowałem życie, że nie mam czasu dosłownie na nic, co by nie było związane z codziennymi obowiązkami, no i niestety przy tym też tak zwane codzienne praktyki religijne. Ksiądz niestety okazał się być jednym z tych inteligentniejszych i w związku z tym, że zauważył u mnie zwykłą gnuśność, za pokutę zadał mi, bym przez najbliższe dni, po zakończeniu kolejnych uroczystości Triduum Paschalnego, zamiast od razu ruszać do domu i siadać do komputera, został w ławce przez pół godziny i się zrelaksował. Jestem pod wrażeniem.
Mam nadzieję, że nie tylko ja tu jestem grzesznikiem i również, przynajmniej niektórzy, czytelnicy tego bloga wiedzą, w czym rzecz. Sprawa bowiem polega na tym, że czasu na ogół nie ma, a nawet jeśli on jakimś cudem jest, to my jesteśmy tak zajęci sobą, że o tym nawet nie wiemy. W mojej sytuacji, owa prawda manifestuje się na wiele różnych sposobów, ale gdy chodzi o sprawy nas tu dotyczące, może najbardziej ciekawą jest fakt, że poza swoimi tekstami i tekstami mojego kolegi Coryllusa, ja z zasady nie czytam nic więcej, bo zwyczajnie nie mam do tego głowy. Kiedyś jeszcze czytałem to, co napisał Kamiuszek, no ale wszyscy wiemy, jak się sprawy potoczyły, więc mamy to co mamy.
A zatem, poza, siłą rzeczy, tekstami, które sam piszę i tym, co napisał Coryllus, nie czytam nic, z tego prostego powodu, że na nic już więcej nie umiem znaleźć czasu. Oczywiście, niekiedy rzucę okiem na jakiś wybryk, jaki Administracja wrzuci na główną stronę, czy na coś, co się pokaże na prawym marginesie i zrobi na mnie jakieś tam wrażenie, ale na tym koniec. I oto, proszę sobie wyobrazić, wczoraj późnym już wieczorem, trafiłem na coś, co powinienem był zauważyć już parę dni temu i co waliło w oczy, jak ruska wojskowa latarka, to mianowicie, że mój stały i niezwykle przez mnie ceniony komentator, ale też i w ogóle jeden z najlepszych blogerów i komentatorów w Salonie24, Pink Panther został przez administratora Salonu24 zwinięty po tak zwanej „całości”. I to jest dla mnie wiadomość porażająca. Próbowałem dojść do tego, jak to się mogło stać, śledząc kluczowe notki Różowej Pantery i jego kluczowe komentarze i nie przychodzi mi nic do głowy, gdy chodzi o przyczyny tego zagrania. Oczywiście ja wiem, że jakiś powód tam być musiał, ale, jak się domyślam, nie związany ze szczególną czujnością Administratora, lecz tak zwaną interwencją. Mogę się oczywiście mylić, ale na to mi wygląda. To nie mogło być nic po stronie Różowej Pantery; za tym musiał stać telefon, lub mail, lub wręcz wizyta z zewnątrz.
I oczywiście ja zdaje sobie sprawę z tego, że zwykła uczciwość i poczucie solidarności nakazywałyby mi w tym momencie zareagować ostatecznym wyjściem z tej dziury, która i tak już od pewnego czasu robi wrażenie miejsca wyjątkowo przykrego, jednak z powodów czysto strategicznych tego nie zrobię. Rzecz bowiem w tym, że od pewnego czasu nie ulega najmniejszej wątpliwości, że właściciele tego projektu nie marzą o niczym innym, jak o tym, by paru z nas, którzy ich uwieramy jak kolec w bucie, się stąd wyniosło i żeby tu wreszcie zapanowała atmosfera prawdziwie kulturalna. Dziś, nie potrafiąc się doczekać, postanowili wziąć sprawy we własne ręce i dać solidnie w łeb – bo, powiedzmy, że tylko z liścia – Różowej Panterze. Jestem pewien, że nadchodzi dzień, kiedy oni się wezmą i za mnie. Zapraszam serdecznie. Jak mówię, sam tego nie zrobię, bo mam pewne plany, do których ta banda cwaniaków nie dorosła i nie dorośnie nigdy, jednak powiem szczerze, że kiedy ten dzień nadejdzie, poczuję ulgę. Jak człowiek, który przystąpił do spowiedzi i poczuł powiew prawdziwej wolności.
Przypominam wszystkim, że w księgarni pod adresem www.coryllus.pl są do kupienia wszystkie moje książki, w tym ostatnie egzemplarze pierwszego zbioru felietonów z tego bloga pod tytułem „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie” i tak zwanego „Elementarza”. Cena już do wyczerpania nakładu na poziomie 15 złotych. Polecam.
Przypominam wszystkim, że w księgarni pod adresem www.coryllus.pl są do kupienia wszystkie moje książki, w tym ostatnie egzemplarze pierwszego zbioru felietonów z tego bloga pod tytułem „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie” i tak zwanego „Elementarza”. Cena już do wyczerpania nakładu na poziomie 15 złotych. Polecam.
Ciągle czekam na wielki dzień, kiedy ponownie udam się do spowiedzi. Marny ze mnie katolik, ale dobry chrześcijanin.
OdpowiedzUsuńTutaj parę słów o tobie:
http://naszeblogi.pl/53780-wszyscy-pisza-ksiazki
Radosnego Alleluja!