We wczorajszym tekście przypomniałem opowieść przedstawioną przez Łukasza Ewangelistę o tym, jak to po zesłaniu na nich Ducha Świętego, uczniowie Jezusa niemal w jednej chwili nie dość że zaczęli wokół siebie gromadzić autentyczne tłumy, to jeszcze tłumy gotowe naprawdę na wszystko. Opowiada Łukasz, jak to od pierwszego dnia, gdy Apostołowie zaczęli nauczać o Zbawieniu, Żydzi tysiącami wyprzedawali majątki, porzucali swoje domy i, nie pytając już o nic, szli za nimi. I oto pewnego dnia pojawił się człowiek imieniem Annaniasz, położył u stóp Uczniów, jak mówił, wszystko co miał i zadeklarował chęć przyłączenia się do Kościoła. Ponieważ jednak okazało się, że Annaniasz pewną część wspomnianego majątku ukrył, a tym samym jego intencje zostały skompromitowane, musiał umrzeć.
Przedstawiłem ów tekst, proponując, byśmy się wspólnie zastanowili, dlaczego Annaniasz, skoro tak naprawdę jego przekonanie co do świętości nowej wiary było mocno ograniczone, postanowił się tam zaangażować i to wręcz ryzykując własnym majątkiem. Czy może dlatego, że uznał, że całe to chrześcijaństwo jest atrakcyjne towarzysko, czy może, że każdy zainwestowany grosz, przyniesie mu dwa, lub trzy kolejne, czy może czuł, że to tam właśnie jest przyszła władza, a może kierowało nim jeszcze coś innego. Tak naprawdę nie wiemy nic, natomiast pewne jest to, że on tam przyszedł z nie do końca czystymi intencjami i za to spotkała go śmierć.
Muszę się tu teraz przyznać do pewnej manipulacji. Otóż kiedy pisałem wczorajszą notkę, miałem już gotową pewną teorię, tyle że pomyślałem sobie, że zrobię tak iż najpierw przedstawię problem, dam sobie i innym czas na zastanowienie, a potem opowiem o tym, co sam wymyśliłem, gdy chodzi o motywy, jakimi mógł się kierować ów biedny Annaniasz. A zaczęło się od tego, że córka moja przyniosła do domu świąteczny numer „Gościa Niedzielnego”, w którym oczywiście znaleźliśmy całe mnóstwo fascynujących wręcz artykułów, zaczynając od wywiadu z Grzegorzem Górnym o tym, „co czuje dziennikarz stojący przed legendarnym Graalem i tuniką w której chodził pocący się krwią”, przez rozmowę z Romualdem Szeremietiewem o tym oczywiście, „co by się stało gdyby Polska granicę przekroczyły obce wojska”, po stały felieton Wojciecha Wencla, w którym prosi on Boga o wstawiennictwo przed hejterami. Mnie jednak uderzyło coś zupełnie innego, mianowicie reklamy. Proszę popatrzeć. To jest zaledwie jeden numer:
„Przesilenie wiosenne? Jak skutecznie wzmocnić organizm i przywrócić energię ‘Bodymax 50+’”;
„Na lepsze krążenie ‘Venoforton’”;
„Wczasy zdrowotne w Przytkowicach z dietą dr med. Ewy Dąbrowskiej”;
„Pienińska Uzdrowiskowa Klinika Rehabilitacji i Leczenia Bólu im. Św. Ojca Pio - terapia - zespoły bólowe kręgosłupa - pakiet 7 dni”;
„Liść Oliwnego Gaju ‘Biblijne zioło’”;
„Usiądziesz z wrażenia bez bólu i pieczenia ‘Hemorol’”;
„’Traumon’ - usuwa ból z miejsca;
„’KineTex’ - siła natury w walce z bólem;
„Klinika 2000 - operacje zeza u osób dorosłych - Wesołego Alleluja!”
„Rekolekcje z Postem Daniela wg. dr Ewy Dąbrowskiej”;
„Pomoc dla stawów ‘Rheumafort’”;
„Produkty bonifaterskie: Hepatofratin Forte - zakonna mieszanka ziół zawierająca miętę, mniszek i kmin, które wspomagają trawienie i łagodzą uczucie pełności - karczoch wspiera pracę wątroby i przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania dróg żółciowych”;
„’Antinervinum’ - przywraca spokój”;
„Nowość: ‘Colahial’ - kolagen z kwasem hialuronowym - materiał budulcowy stawów, więzadeł, ścięgien, mazi stawowej;
No i na koniec dwie oferty już bardzo poważne:
„Centrum Ziołolecznictwa Ojca Grzegorza Sroki - wspomaga ukrwienie mózgu, pamięć, koncentrację oraz prawidłowy słuch i równowagę - ochrona siatkówki oka w jaskrze, cukrzycy, nadciśnieniu, zaćmie i AMD - nerwica, bezsenność - katar alergiczny - kuracja przeciwzmarszczkowa - astma oskrzelowa - niedokrwienie serca, nadciśnienie tętnicze, cholesterol - reflux, zgaga - na żołądek i dwunastnicę - na zdrową prostatę, poprawa witalności – klimakterium - pomocniczo w cukrzycy – nadwaga - wspomagająco przy nowotworach - infekcje dróg moczowych, kamica - niestrawność, wzdęcia, wspomaganie wątroby, zaparcia - łuszczyca; na stawy i kręgosłup, osteoporoza”;
„Akademia kulinarno-duchowa – zapraszamy do wspólnego gotowania (15 godzin nauki pod okiem szefa kuchni), do wspólnej modlitwy (Msza Święta, adoracja towarzyszenie duchowe), do odpoczynku (basen, sauny, siłownia, grota solna, kijki, rower) - Najbliższe kursy przygototwania wybranych kuchni: ‘Nowe trendy w kuchni polskiej’, ‘Potrawy z nowalijek’, ‘Kuchnia wegetariańska’, ‘Dieta pełnowartościowa’”.
To wszystko firmowane przez Ojców Pallotynów, a ja, choć wciąż chciałbym wiedzieć, co to za cuda się dzieją w tej skalnej grocie, już się tylko zastanawiam, czemu tam nie ma kursu jogi, lub choćby zwykłej medytacji.
Jeśli jednak ktoś myśli, że zamierzam tu szydzić z ludzi, którzy z jednej strony handlują cudownymi środkami na wszelkie dolegliwości, począwszy od prostego refluxu, a kończąc na prostacie, czy że kieruję pretensje do „Gościa Niedzielnego” o to, że zamiast, tak jak tygodnik „W Sieci”, brać pieniądze od Kulczyka, robi interesy z jakąś dr med. Ewą Dąbrowską, czy producentem „biblijnego zioła”, myli się bardzo. To bowiem, co mnie tu ciekawi najbardziej, to zjawisko, które przebija się w niemal wszystkich z tych ogłoszeń, choć chyba najdobitniej zamanifestowało się w tym o treści: „’Klinika 2000’ - operacje zeza u osób dorosłych - Wesołego Alleluja!”
To jest bowiem ten rynek, ta polityka i ten target. I to jest też sposób, w jaki oni nas widzą. Przychodzą tu do nas rozglądają się ciekawie, wyciągają pudełko z czymś w środku i wołają: „A może coś na zeza, ewentualnie zgagę?”, a już chwilę potem dodają „Wesołego Alleluja”. Oni wszyscy. Obawiam się, że wszyscy. I ci tu z tymi swoimi lekarstwami na nasze zwykłe ludzkie dolegliwości, ale też tamci ze swoją ofertą na nasz głód pokoju i bezpieczeństwa, na nasze różnego rodzaju leki, przed biedą, utratą pracy, chaosem, wojną, na nasze pragnienie by wreszcie było normalnie. Przychodzą tu i wciskają nam swój towar. Pobożni domokrążcy. I już ani słowa, bo naprawdę boję się, że kogoś niesprawiedliwie skrzywdzę. A jak wiemy, nie ma nic gorszego, niż niezasłużona krzywda.
Przypominam, że w przyszły weekend przez dwa dni będę w Warszawie ze swoimi książkami na Targach Wydawców Katolickich. Jeśli ktoś mieszka niedaleko, proszę przyjść i mnie sprawdzić, czy przypadkiem zamiast tych książek, nie próbuję sprzedawać „Olivo Cap” na nadmiar woskowiny. Jeśli natomiast wszystkich, którzy są daleko od Warszawy, zwłaszcza tam, gdzie targów nie ma, a więc w Przemyślu, Poznaniu, Częstochowie, Szczecinie, Kaliszu, czy Bydgoszczy, zapraszam do księgarni na stronie http://coryllus.pl/?page_id=69.
Przypominam, że w przyszły weekend przez dwa dni będę w Warszawie ze swoimi książkami na Targach Wydawców Katolickich. Jeśli ktoś mieszka niedaleko, proszę przyjść i mnie sprawdzić, czy przypadkiem zamiast tych książek, nie próbuję sprzedawać „Olivo Cap” na nadmiar woskowiny. Jeśli natomiast wszystkich, którzy są daleko od Warszawy, zwłaszcza tam, gdzie targów nie ma, a więc w Przemyślu, Poznaniu, Częstochowie, Szczecinie, Kaliszu, czy Bydgoszczy, zapraszam do księgarni na stronie http://coryllus.pl/?page_id=69.
Post Scriptum
OdpowiedzUsuńPonieważ mamy piątą rocznicę Katastrofy, włączyłem sobie telewizję Republika. Okazuje się, ze może byc jeszcze gorzej. Nie ma mowy o żadnej Katastrofie. Od godziny lecą dwie reklamy: podgrzewacz do wody w kranie i urządzenie przeciwko domowemu robactwu. Czyż łatwiej o lepszy symbol?
Witaj
OdpowiedzUsuńCzy nie jest to dokładnie, jak z tymi kupcami w Świątyni, których Jezus pogonił?
Jeżeli chodzi o TV Republika, to staram się ich zrozumieć i im wybaczyć. Oni autentycznie nie mają forsy. Chciałbyś, żeby upadła? To by się warszawka cieszyła. Też strasznie mnie denerwuje, jak w trakcie poważnej i rozrywająco tragicznej dyskusji o Mordzie Smoleńskim Sakiewicz mówi: - Proszę państwa, a teraz chwila przerwy - i leci kawałek o cudownej patelni.
Rozumiem, że to musi być. Byleby nie było za dużo.
Zapraszam na targi w Białymstoku. Coryllus też będzie.
OdpowiedzUsuńAztec 75
@WANDEA
OdpowiedzUsuńDziękuję, jednak obawiam się, że to jest trochę za daleko. Inna sprawa, że mam tam przyjaciół, więc może się uda połączyć okazje.
A może uda się zajechać? To raptem 2-3 godziny drogi z Warszawy?
OdpowiedzUsuń@amersand
OdpowiedzUsuńNatomiast z Katowic trochę dalej.