sobota, 20 grudnia 2014

O siekierce, kijku i źle założonych kapciach

O przypadku Zuzanny M., która namówiła swojego kolegę Kamila N., by wspólnie z nią zamordował swoich rodziców, pisałem tu parokrotnie, i przyznaję, że przede wszystkim w nadziei, że mój przekaz dotrze wreszcie do zgnuśniałych umysłów dziennikarzy tak zwanych „prawicowych”, i że i oni zechcą zwrócić publiczną uwagę na fakt, że zabójstwo w wiosce Rakowiska to nie jest zbrodnia jak inne, ale dzieło Szatana wręcz sygnowane jego imieniem. Udało się. W dniu w którym administracja Salonu24 zdecydowała się moją notkę wypromować na czołówce głównej strony portalu, odpowiedni przekaz wreszcie dotarł do prawicowego mainstreamu i dziennikarz Aleksander Majewski z portalu wpolityce.pl napisał tekst, w którym – przyznać trzeba, że z odpowiednią ostrożnością – zwrócił uwagę na ściśle satanistyczny charakter tej zbrodni, a już w dniu kolejnym ten sam portal wydelegował do sprawy samego Piotra Zarembę, który już z całą mocą swojego autorytetu powtórzył uwagi Majewskiego, tyle że uzupełnione o moją już tezę o tym, że za tą zbrodnią stał „kult śmierci”. A więc – powtórzę to z miłą chęcią – sukces.
Jest jednak pewien problem, o którym muszę tu wspomnieć, bo uważam go za w pewnym sensie nawet wykraczający poza powagę owego nieszczęścia z Rakowisk. Otóż oba te teksty, i co dla mnie osobiście zaskakujące, w takim stopniu, że naprawdę trudno jest zdecydować, który bardziej, gdy chodzi czystą sprawność dziennikarską, stanowią przykład najgorszego zawodowego upadku. Ja rozumiem tego Majewskiego. Wystarczy spojrzeć na ilustrujące jego tekst zdjęcie, by wiedzieć, że mamy do czynienia z jakimś dzieckiem, które ledwo co zostało przyjęte do tej paczki i podskakuje na tyle na ile go stać. Zaremba jednak, co by nie mówić, to jakaś tam marka, więc wydawałoby się, że można się było po nim spodziewać czegoś więcej. Nic z tego. To jest poziom absolutnie równy i w dodatku już na pierwszy rzut oka gwarantujący, że tu się już nic nigdy nie zmieni. Siedzi czy to ten Majewski, czy Zaremba, przy tym swoim smutnym laptopie, drapie się w ten pusty łeb, i pisze (nic nie zmieniałem):
O zbrodni poinformował mnie znajomy b. policjant z Białej Podlaskiej, z którym współpracujemy przy pewnej sprawie. Poruszony glina powiedział mi z trudem przez telefon, że Jerzy Niedźwiedź, jego wieloletni kolega został zamordowany przez swojego syna. Wspólnie zwalczali przestępczość przygraniczną w latach 90., mój znajomy zawsze wspominał Niedźwiedzia jako zaangażowaną w swoją pracę funkcjonariusza Straży Granicznej, który z czasem doczekał się awansu i rozwoju kariery.
Takie są skutki bezstresowego wychowania dzieci — powiedział bez ogródek mój rozmówca.
Niedźwiedź pracował w Warszawie, aby zapewnić swoim najbliższym godne warunki życia. Tylko raz w tygodniu mógł przyjeżdżać do domu – tym razem spotkała go okrutna śmierć. To, co nie udało się tutejszym oprychom i rosyjskim rekieterom, zrobił jego własny syn…
Tylko czy ktoś z gadających głów upomni się o surowy wyrok dla sprawców? Czy którykolwiek z psychologów zwróci uwagę na radykalnie antyreligijny światopogląd dziewczyny? Można w to wątpić. Znów serwuje nam się mowę trawę o braku zrozumienia młodzieży ze strony rodziców.
W końcu w przypadku Katarzyny Waśniewskiej również pojawiały się głosy, że biedna dziewczyna została zaszczuta. I również, gdzieś w tle miały miejsce ważne wydarzenia polityczne, które nie były na rękę władzy. Grunt, to temat”.
Przepraszam bardzo, ale to ma być dziennikarstwo? Czy dziennikarstwem ma być może tekst Zaremby, w którym on z kolei uznaje za stosowne formułować tego typu zdania:
Owszem, jeśli już z czymś można wiązać takie przypadki, to nie z biurokratycznym niedomaganiem tej czy innej, wątłej i niedopłaconej instytucji, a z klimatem epoki – młodzi fascynowali się śmiercią, także, jak słusznie zauważył Aleksander Majewski, antyreligijnymi majakami. Ale to już by wymagało całkiem innej debaty. O mediach, o naturze popkultury, o ewentualności jakiejś ograniczonej obyczajowej i estetycznej cenzury.
Nie żebym sam był zdecydowanie za cenzurą, nie mam tu gotowej recepty. Ale to się już przynajmniej jakoś wiąże z podobnymi zdarzeniami. Na pewno bardziej niż brak czujności pani wychowawczyni, na co dzień pouczanej przez te same przemądrzałe media żeby pilnowała swego nosa, bo naruszy cudzą wolność.
I proszę mnie źle nie zrozumieć. Tu wcale nie chodzi o to, że Zaremba pisze tekst w całości zainspirowany tym, co ja pisałem jeszcze wtedy, gdy mu nawet w głowie nie zaszumiało, żeby zwlec się z wyra i choćby założyć kapcie. Publikowałem te swoje refleksje wiedząc świetnie, jak oni pracują, i właśnie po to, żeby on i jego kumple choćby w ten sposób zrozumieli, co się dzieje. Ja też nie mam do niego pretensji o tę bezczelność, z jaką on udaje, że to nie u mnie przeczytał o tej śmierci, ale u Majewskiego. Naprawdę nie spodziewałbym się po nich niczego więcej. To co mnie natomiast dręczy, to to, że nawet w sytuacji, kiedy im się wszystko wykłada jak na patelni i jak dzieciom tłumaczy, w czym rzecz, raz że oni z tego wszystkiego rozumieją zaledwie jakiś drobny ułamek, a dwa, że nawet tego ułamka nie potrafią porządnie zrelacjonować. I to są właśnie ludzie, którym przypadło w udziale tworzyć media z myślą o prawicowej opinii publicznej!
Podczas pobytu na targach książki we Wrocławiu kupiłem sobie bardzo sympatyczny album dokumentujący dwa koncerty Rolling Stonesów w Warszawie w roku 1968. Album ten to głównie zdjęcia, ale też wspomnienia osób, które i na tych koncertach były, ale też, jak się możemy domyślać, z polecenia służb wokół wydarzenia się kręciły. A więc jest i Wojciech Mann i Maria Szabłowska i Marek Karewicz i Krzysztof Szewczyk i Bogdan Olewicz i cała kupa mniej lub bardziej rozpoznawalnych dziś nazwisk. Ale poza tymi wspomnieniami, autorzy albumu postanowili przypomnieć, jak owe wydarzenie relacjonowała ówczesna prasa. A zatem mamy teksty Krzysztofa Teodora Toeplitza, Romana Waschki, Andrzeja Wróblewskiego, Lucjana Kydryńskiego, a nawet jakiejś Teresy Grabowskiej z „Trybuny Ludu”. Tak jak zawsze przy tego typu okazjach niezręcznie bardzo jest mi to mówić, ale pod względem dziennikarskim każdy z nich – powtarzam, każdy – w porównaniu choćby z Piotrem Zarembą, to autentyczny kosmos. Czytam tekst Toeplitza, oczywiście pisany na zamówienie Partii, a więc od początku do końca Rolling Stonesów nie dość że wyszydzający, to traktujący jak jakieś przybłędy, które tu, do socjalistycznej Polski, zawitały nie wiadomo skąd, ale jak ten tekst jest napisany! Tam nie ma jednego zdania, nawet jednego słowa, które byłoby zbędne, nieprzemyślane, czy zwyczajnie słabe. Czytam ten tekst, napisany przez komunistycznego aparatczyka zgodnie z prostą instrukcją: „Wy towarzyszu wiecie, o co nam chodzi i wiecie, jak to zrobić, więc róbcie”, a ja to czytam i nie mogę się od tego oderwać. Mój Boże! Jak ten Toeplitz pisał!
Pamiętam dobrze może nie lata 60., ale z pewnością już 70, i późniejsze i pamiętam też Toeplitza. Pamiętam też, jak za każdym razem, kiedy czytałem to co on pisał, skręcałem się z tej pięknej, niepowtarzalnej nienawiści i wiedziałem, że on już zostanie z nami na zawsze. On, Urban, Górnicki, Passent i cała ta banda ruskich alfonsów. No i okazało się, że się myliłem. Oni odeszli, a zamiast nich pojawili się Zaremba i Adamski.
Jakaż to złośliwość historii!

Przypominam tym, co może wciąż nie wiedzą, że wszystkie moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Idą Święta, może ktoś jeszcze zdąży.

5 komentarzy:

  1. Razem z Coryllusem macie w ocenie sprawy morderstwa rację . A oto do czego zmierza TenKtóry.....
    Oto dowód

    https://www.youtube.com/watch?v=nujMUtP4Utg

    a jakie komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  2. @sławko tecki
    Ja już to widziałem tyle razy, że mi tylko brakuje tego, co tych dwóch potem gadało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, wiemy ze satanizm wkroczyl juz dawno do przestrzeni publicznej. Media prawicowe śpia, niby prawicowi dziennikarze nie reaguja. Mozna sie na to zrzymac i oburzac, ale to jest bezproduktywne. Pan zdefiniowal problem ale zostawil nas z tym problemem w poczuciu bezsilnosci. To jest nieprzyjemne uczucie. Ja proponuje rozwiazanie, mozna sie na niego oburzac, zrzymac i wsciekac, ale jest to jedyne rozwiazanie. Obowiazuje jedna zasada: PROBLEMU NIGDY NIE ROZWIAZUJE SIE NA TYM POZIOMIE NA JAKIM ZAISTNIAL. Rozwiazanie jest tylko jedno - rozaniec i modlitwa -czyli wyzszy poziom duchowy. Rozszerzamy omodlona przestrzen dobra zeby odebrac przestrzen złu. Natura nie znosi prozni. A pan liczy na prawicowych dziennikarzy i ze oni cos moga ludziom uswiadomic...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ta strona kraina Grzybow to horror. Zaluje, ze tam w ogole weszlam. Nawet nie czytalam za wiele, wystarczyl mi jeden-dwa akapity. Teraz mnie straszy po nocach. Niektore satanistyczne strony sa tak skonstruowane i magicznie zaprogramowane, ze samo wejscie jest inicjacja i zgoda na pakt z diablem. Dlatego ryzykiem jest nawet tam wchodzic.

    OdpowiedzUsuń
  5. @angela
    Ja na nich nie liczę. Nawet nie mam pewności, czy kiedykolwiek było inaczej. Co do Krainy Grzybów, to prawda. Ja też obejrzałem zaledwie parę sekund i mam dość.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...