wtorek, 30 grudnia 2014

Hejterzy nigdy nie zasypiają

Ponieważ dziś, zupełnie wyjątkowo, zamieściłem kolejną notkę tylko na blogu w Salonie24, a to z tej przyczyny, że sprawa dotyczyła wyłącznie wspomnianego Salonu24, i dla czytelników tekstów publikowanych tutaj nie miałaby większego znaczenia, pomyślałem sobie, że skorzystam z okazji i również tu zamieszczę tekst, który z kolei będzie miał znaczenie tylko dla nas, tych którzy się spotykają tutaj. Jak pewnie każdy z nas pamięta, jakiś czas temu postanowiłem wszystkie komentarze, jakie są do mnie wysyłane, moderować, czyli je przed publikacją sprawdzać. Czemu tak zrobiłem? Otóż poszło o to, że w pewnym momencie ten blog został zaatakowany przez grupę wariatów, którzy tu przebywają nie po to, by sobie o różnych kwestiach poczytać, czy choćby i na ich temat porozmawiać, ale wyłącznie po to, by wyrzucić z siebie nienawiść do mnie, jako człowieka. Co gorsza, atak ów nie przybrał postaci zwykłego zarzucania mnie opiniami na temat tego, jaki to ze mnie podły czy głupi człowiek, bo to można by było nawet i tolerować, ale najbardziej klasycznego trollowania. Ponieważ w pewnym momencie doszło do tego, że większość z komentarzy to był ów trolling, uznałem, że w celu dbałości o podstawową higienę tego miejsca, lepiej będzie mieć na kolejne komentarze oko.
Niedawno, w drodze eksperymentu, postanowiłem zdjąć ową blokadę z nadsyłanych komentarzy i zobaczyć, czy może owe niegdysiejsze trolle się może zajęły swoimi sprawami i dały mi spokój. Niestety, nie minął tydzień, jak jeden z nich pokazał, że jego życie przez te miesiące utknęło w miejscu i on nadal koncentruje się na tym, co ja sobie myślę i co robię. W tej sytuacji, w obawie, że przy owym naturalnie mizernym komentowaniu, z jakim mamy tu do czynienia, dojdzie ponownie do tego, z czym mieliśmy do czynienia wcześniej, a więc że 90 procent komentarzy to będzie to półprzytomne plucie, uznałem za konieczne ponownie włączyć moderację.
Spotkałem się z opinią, że blog toyah.pl, to jest oczywista porażka, bo tu nie ma komentarzy. Na początku próbowałem tu trochę dyskutować, ale ponieważ moje słowa były jak groch o ścianę, dałem spokój. Ponieważ jest dobra okazja, by powiedzieć parę słów prawdy, powtórzę to raz jeszcze. Otóż o ile blog w Salonie24 odwiedzają głównie inni blogerzy, bądź ci z nas, którzy swój wolny czas lubią po prostu spędzać na krążeniu po internecie, niekiedy bardzo aktywnie, toyah.pl pełni funkcję czysto użytkową, w tym sensie, że tu się przychodzi, czyta kolejny tekst i wraca następnego dnia. Efektem tego jest to, że przez minione cztery lata mamy tu już ponad dwa miliony odsłon, regularnie ponad 1000 odsłon (nie licząc moich) dziennie i ponad 180 tak zwanych „uczestników” bloga, a ochotę na komentowanie mają praktycznie tylko ci, którzy jednocześnie mają ochotę, by mnie zniszczyć. Dlatego znów włączyłem moderację komentarzy. Przykro mi, ale tak musi zostać. Jeśli pozwolę na to, by większość komentarzy pod kolejnymi notkami stanowiły głosy internetowych hejterów, równie dobrze mogę ogłosić, że prawdziwy blog jest tylko w Salonie24, a to jest po prostu nieprawda.
A zatem, proszę o zrozumienie i cierpliwość. No i o komentowanie. Zawsze odpowiem. Prędzej czy później. No i zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl i do kupowania moich książek.

2 komentarze:

  1. Mam pewien kłopot z komentowaniem na tym blogu, chociaż czasem chciałbym się podzielić jakąś myślą czy intuicją. Mianowicie komentarz przypisuje się automatycznie do mojej skrzynki mailowej i automatycznie komentarz podpisuje się moim imieniem i nazwiskiem z tej skrzynki. Chciałbym tego uniknąć i móc podpisać się np. tylko inicjałami.
    Poza tym życzę Panu by rok 2015 był jeszcze lepszy niż 2014. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jerzy Komorowski
    Chętnie bym Panu pomógł, ale nie mam pojęcia, czemu się tak dziej. Na dole są jakieś opcje komentowania, może to tam trzeba coś zaznaczyć, najlpiej by jednak było, by ktoś kto nie ma tego problemu Panu wytłumaczył, jak go uniknąć.
    I ja Panu życzę wszystkiego dobrego w nowym roku.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...