Michael Palin, o którym tu już w tym kontekście wspominałem, w swojej wędrówce dookoła świata zajechał aż do Chile, no i, siłą rzeczy, też do Santiago. I tam, w Santiago właśnie, zaszedł do jakiegoś parku, gdzie natrafił na człowieka, który stał tam sobie z Pismem Świętym w ręku i głosił swoje, jakoś tam, mniej lub bardziej związane z wiarą chrześcijańską, nauki. Możemy tę scenę oglądać na filmie telewizji BBC, a widok ów jest wręcz porażający. Otóż stoi ten człowiek na środku jakiejś alejki, z tym Pismem Świętym w dłoniach, i naucza. Co on dokładnie mówi, nie wiem, bo nie znam języka, a sam Palin – uznając widocznie, że to akurat nie jest istotne – nam jego słów nie tłumaczy. Z tego jednak, co udało mi się wychwycić, domyślam się, że treścią jego wystąpienia jest zło opanowujące świat, zło, z którym my powinniśmy w Imię Jezusa Zmartwychwstałego walczyć.
Człowiek ów więc naucza, tymczasem wokół niego – jako że to jest miejski park – widzimy ławki, a na tych ławkach zakochane pary, które, nie zwracając na owego kaznodzieję najmniejszej uwagi, z prawdziwym oddaniem - jak to zakochane pary - się obściskują. No a na jednej z tych ławeczek siedzi też sam Palin, jednym okiem patrzy na tych zakochanych, drugim na kaznodzieję, no a świat się kręci wedle swojego wewnętrznie ustalonego porządku.
Jak już wspomniałem, kaznodzieja jest jeden, a ja się zastanawiam, czy gdyby tam z nim był jeszcze ktoś, powiedzmy rozdający jakieś ulotki, czy atmosfera byłaby tak samo zgodna? No a gdyby tam były nie dwie, ale cztery osoby: on, głoszący Słowo Boże, jego rozdający ulotki kolega, no i na przykład dwie pobożnie klęczące i odmawiające Różaniec dziewczyny? Czy ktoś by zainterweniował? Czy może przyjechałaby policja i ich wylegitymowała? A może ci zakochani dostaliby na nich cholery i ich stamtąd przepędzili? A może któryś z nich by wstał i demonstracyjnie oddał mocz na te klęczące i modlące się dziewczyny? Tego oczywiście nie wiemy, ale mam bardzo mocne wrażenie, że nawet gdyby ich tam było sześcioro, o ile tylko wciąż jedyne, co by było widać i słychać, to ta modlitwa i ta Ewangelia, wszystko pozostałoby dokładnie na tym poziomie, jaki mieliśmy okazję oglądać na tym filmie. A więc Palin by siedział i kontemplował ów widok, a młodzi na to, co się wokół niech dzieje, nie zwracaliby nawet uwagi, bo są zakochani i ich nic poza tą ich miłością nie interesuje.
Chyba kilka dni temu na którejś z wrocławskich ulic pojawiła się paroosobowa grupa młodych ludzi, reprezentujących coś, co, o ile dobrze zapamiętałem, nosi nazwę Krucjaty Modlitewnej i postanowili przeprowadzić akcję ewangelizacyjną na rzecz zachowania czystości w duchu chrześcijańskim. Nie mam do końca pewności, ilu ich tam dokładnie było, ale z tego co zauważyłem na umieszczonym w Sieci filmie, mieliśmy tego „kaznodzieję”, dwie osoby odmawiające Różaniec, oczywiście człowieka z kamerą, no i ludzi przechodzących tamtędy, w jedną czy drugą stronę. A zatem, sytuacja była dość podobna do tego, cośmy oglądali w pokazanym przez Michaela Palina parku w Santiago. Z jedną bardzo istotną różnicą. Otóż w pewnym momencie, w oknie sąsiadującego z placem bloku pojawiła się jakaś kobieta, skutecznie obrzuciła modlących się jajkami, po czym pokazała im środkowy palec i zamknęła się w mieszkaniu. W pewnym też momencie podszedł do nich jakiś w najmniejszym stopniu nie wyglądający ekscentrycznie człowiek, zwymyślał ich powszechnie uważanymi za obelżywe słowami, by na nich w końcu dosłownie nasikać.
Wreszcie pojawił się radiowóz policyjny, wyszło kilku policjantów – mam wrażenie, że było ich więcej, niż tych ludzi z Krucjaty – i rozgonili „nielegalne zbiegowisko”. Oczywiście nie przy pomocy armatek wodnych, pałek, czy gazów łzawiących – w końcu mamy upragnioną demokrację – ale w sposób jak najbardziej cywilizowany, a więc legitymując modlących się i tym samym skutecznie przerywając akcję.
Jak to się stało, że policja – która wcześniej akurat, kiedy Krucjata była obrzucana jajami, przeklinana i wreszcie oblewana moczem, szczególnego zainteresowania wydarzeniem nie wykazała – zjawiła się na miejscu? Jak sądzę, musiało dojść do interwencji. Jest prawdopodobne, że któryś z przechodniów, widząc, co się dzieje, zadzwonił po policję, no i oni przyjechali. Tyle że ja się zastanawiam, co ten ktoś powiedział? Jak owo zawiadomienie o przestępstwie mogło wyglądać? Jak ja bym coś takiego zgłaszał? „Dzień dobry. Informuję, że na Rynku stoją jacyś i się głośno modlą”? No a wtedy co? Dyspozytor mówi: „Dziękuję za zgłoszenie. Już jedziemy”? No, bądźmy poważni.
Otóż moim zdaniem tak to wyglądać nie mogło. Tu musiało dojść do interwencji na znacznie wyższym szczeblu. Na filmie krążącym w Sieci to wszystko świetnie widać. Ci biedni policjanci wyglądają, jakby jedyne co im przychodziło do głowy, by powiedzieć, to: „Zrozumcie nas. My tu tylko sprzątamy”. Tyle że tego nie powiedzieli, no bo jak? To wszystko musiało się odbyć w zupełnie inny sposób. Telefon na policję musiał przyjść z zupełnie innej strony, i to nie dyspozytor odbierał to doniesienie. Przynajmniej nie w pierwszej kolejności. I forma owego doniesienie też była kompletnie inna. To nawet nie było doniesienie. To musiało być proste, czyste polecenie: „Wyślijcie mi tam ludzi i zróbcie porządek z tą bandą faszystów. I to raz dwa”.
Kto więc tam był przede wszystkim zaangażowany, tego nie wiem. W końcu nie jestem z Wrocławia i nie znam tam obowiązujących zależności. Natomiast wiem jedno z całą pewnością. Polska jest krajem zdecydowanie bliższym, nie tylko geograficznie, ale przede wszystkim, cywilizacyjnie, Rosji, niż Chile. I wcale nie uważam, że to dlatego, że Pinochet już nie żyje, a Jaruzelski – owszem.
Zachęcam oczywiście do kupowania książki o zespołach, która jest do nabycia u Gabriela w księgarni pod adresem www.coryllus.pl, i – jeśli ktoś ma ochotę na autograf – i u mnie osobiście. Przy okazji również informuję, że przed nami parę spotkań oko w oko. 29 listopada będę w Warszawie na targach książki, 7 grudnia mam spotkanie autorskie w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, już następnego dnia jadę na targi do Wrocławia, a parę dni później z Gabrielem będziemy się produkować w Katowicach u Franciszkanów. Oczywiście o każdym ze spotkań będę na bieżąco przypominał. Oczywiście, jak zawsze, proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta.
Zachęcam oczywiście do kupowania książki o zespołach, która jest do nabycia u Gabriela w księgarni pod adresem www.coryllus.pl, i – jeśli ktoś ma ochotę na autograf – i u mnie osobiście. Przy okazji również informuję, że przed nami parę spotkań oko w oko. 29 listopada będę w Warszawie na targach książki, 7 grudnia mam spotkanie autorskie w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, już następnego dnia jadę na targi do Wrocławia, a parę dni później z Gabrielem będziemy się produkować w Katowicach u Franciszkanów. Oczywiście o każdym ze spotkań będę na bieżąco przypominał. Oczywiście, jak zawsze, proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta.
Dobry wieczór, Toyah!
OdpowiedzUsuńJa fragment tego filmu widziałem, wyobraź sobie, w Superstacji. Tak pokazali, miedzy jedną ciekawostką a drugą, bez komentarza, telewizja, panie, informacyjna.
Pokazali tego pijanego pana co nasikał.
Zawsze jednak wraca to pytanie, dlaczego to w nich budzi taką nienawiść i agresję, czemu ich nie stać na zademonstrowania wyniosłej obojętności? Ja mam odpowiedź, mimo wszystko, krzepiącą: ich strasznie gryzie sumienie. Oni w ten sposób próbują to sumienie zagłuszyć, zniszczyć ale no way, ono cholera gryzie i nie daje żyć tą wspaniałą pełnią życia nowoczesnego człowieka sukcesu.
A teraz wracam do Książki o zespołach, kupiłem z opóźnieniem tym razem, takie życie. Ależ Ty piszesz, Toyahu, ależ Ty piszesz!
@Kozik
OdpowiedzUsuńCzasem też myślę, że to są wyrzuty sumienia, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że nie. To jest klasyczne "death wish". I już. No i pewnie jeszcze coś, ale jednak zupełnie niezwiązane z sumieniem.
Ja Ciebie jeszcze zmartwię. Gdyby to się działo w Rosji, zakładając że ludzie by się modlili wg państwowego obrządku prawosławnego to ten od sikania (o ile by zdążył rozpiąć rozporek) dostałby taki wycisk od policmajstrów, że jak już by do siebie doszedł to by poszedł się do kościoła pomodlić za szczęście że żyje. Tam co prawda Cerkiew jest na usługach władzy ale oni traktują sprawę bardzo poważnie. Nie ma robienia sobie jaj z wiary i nie ma wychwalania pod niebiosa różnych potarganych emocjonalnie homo. Rosja w tym coraz bardziej oszalałym świecie zaczyna świecić przykładem jakim powinna świecić Polska. Niestety my daliśmy i dajemy doopy. A to że Putin i kamandiry traktują te sprawy instrumentalnie nie ma nic do rzeczy bo w świat idzie przekaz pop. A u nas Bareja by już nie dał rady: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,14940211.html
OdpowiedzUsuńhttp://www.wprost.pl/ar/424836/Dzialaczka-Palikota-pisze-do-papieza-To-nasze-wolanie-o-pomoc/
Nie wiedziałem że palikociarnia to ruch teologiczny. Cejrowskiego też pouczają. Co za syf. Jedziemy po nieheblowanej desce aż wióry lecą.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo ale to "death wish" musi skądś się brać... Powód jakiś byc musi. No i ja to tłumaczę tym sumieniem. A to jeszcze coś, to nie wiem.... Tresura systemu?
@crimsonking
OdpowiedzUsuńMasz sto procent racji. Ja jednak skupiłem się tu wyłącznie na szeroko pojętej kwestii wolności. Tu akurat ani oni nam, ani my im nie mamy czego zazdrościć.
@Kozik
OdpowiedzUsuńTeż nie wiem.
Z wolnością zgoda ale nie sądzę, żeby tam policja spisywała modlących się ludzi. Ja myślę, że to jest tak, że oni mogą tam więcej ale płycej a my mniej ale głębiej. Jakoś tak. Systemy inaczej pracują, inna specyfikacja aczkolwiek my normalni mamy przerąbane tak samo. Jeszcze tak myślę, że jeśli ten atak na Kościół potrwa ze dwa lata to przed kościołami w niedzielę będą stały grupki i będą bluzgać na wychodzących z modlitwy jatki jak wtedy pod krzyżem smoleńskim w Warszawie. System przekłada wajchę z ataku na Kaczyńskiego w pełny atak na Kościół. Tak to widzę.
OdpowiedzUsuń@crimsonking
OdpowiedzUsuńAleż oni z cała pewnością modlących się spisują. Podobnie jak nasza policja nie spisuje ludzi kopulujących z krzyżem. Jedni i drudzy mają bowiem różne priorytety. Ja natomiast pisałem o Chile.
@crimsonking
OdpowiedzUsuńCo do tego ataku, mnie bardzo zastanawia fakt, że on się tak bardzo zintensyfikował akurat równo z początkiem posługi papieża Franciszka. Skoro oni go tak bardzo lubią, to powinni się zacząć nawracać, a nie - nomen omen - pieklić jeszcze bardzej.
Coś się dzieje na pewno ale i ludzie przestają być bierni:
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.onet.pl/krakow/protest-przerwal-spektakl-jana-klaty-hanba-wstyd/q3phh
Normalny człowiek musi się od tego przekazu odwrócić plecami jak od telewizora, a jeśli jest to miejsce publiczne to powinien krzyknąć dość i wyjść. Nie można się na to biernie godzić pod presją większości. Robi się taki młyn, że nie ma dnia żeby jakiś syf nie wypłynął. Retoryka jest coraz ostrzejsza. Kutz już deliberuje czy czasem by nie trzeba zamknąć prewencyjnie Cejrowskiego za słowa. Policji uczy się kultury wobec gejów. Ja wiem, że chodziło Ci o Chile ale ja nie mam pojęcia o tamtejszych klimatach, bardziej znam Rosję. My się osuwamy w jakąś barbarię przy której Rosja to taki PRL gdzie nie wszystko było takie złe. Ja myślę też, że to co się dzieje to jakiś projekt, jakaś globalna treserka, jakieś doświadczenie. To jest napędzane sztucznie, nie tylko samo to, że władza przyzwala na pewne rzeczy a inne tępi. To wygląda tak, jakby tenktórynieomija... przeszedł na ręczne sterowanie. Dokręca śruby a reszta dzieje się już na zasadzie obrony etatów - wygrają największe gnidy bez charakterów.
@crimsonking
OdpowiedzUsuńNiestety, wygląda na to, że ta akcja w Krakowie w ogóle nie była spontaniczna. No i, z tego co widać, tam zaangażowanych było zaledwie kilka osób. Wśród nich, pewnie, Gadowski. A zatem, to wszystko jest bez znaczenia. Jak zawsze.
@Toyah
OdpowiedzUsuńCo do tej Rosji, to mam podobne podejrzenie co Crimsonking. Jestem np. przekonany, że osadzone w łagrze dziewczęta z Pussy Riot mają tam naprawdę ciężkie życie, i to niekoniecznie wyłącznie za sprawą klawiszy i bynajmniej nie dlatego, że śpiewały, by wyzwolić kraj od Putina.
A ten Wrocław, to interesujące niezmiernie miejsce. Pamiętam, jak G. Braun opowiadał o nim w b. ciekawej audycji w Radio Maryja. To ponoć takie miejsce w Polsce, gdzie splatają się ciemne interesy możnych, miasto jednak jest wyłączone z porachunków. Tam się negocjuje, mediuje. Braun wskazywał, że w skali światowej drugim takim miejscem jest Wiedeń.
Sceny, które opisałeś zdarzają się jednak z pewnością i w innych miastach Polski...