piątek, 22 listopada 2013

Milion, dwa miliony, trzy miliony - czyli podziękowania

Na obu blogach, jakie prowadzę, umieszczone są liczniki tak zwanych „odsłon”. Wbrew temu, co się może wydawać osobom gorzej zorientowanym, jeśli któraś z notek zaliczy, powiedzmy, tysiąc odsłon, może to oznacza tylko tyle, że któryś ze szczególnie zdesperowanych sympatyków tego bloga otworzył sobie daną stronę tysiąc razy, a nie że owe tysiąc razy to robota tysiąca osób. Zastrzeżenie to jest o tyle ważne, że wciąż na przykład pamiętam, jak niejaki Lech Makowiecki, o ile dobrze zapamiętałem, szwagier naszego zmarłego kolegi Seawolfa, chcąc mu się bardziej przysłużyć, niż sam Seawolf, jak sądzę, by sobie tego życzył, ogłosił go „najbardziej popularnym polskim blogerem”, bo czytanym przez aż „3 miliony osób”.
A zatem, mamy te „odsłony”, i niestety nie ma sposobu stwierdzić ile osób one obejmują. Może to być, jak mówię, jeden wariat, ale może to być równie dobrze, zakładając, że ludzie wchodzą, wychodzą, i wracają do codziennych zajęć, osób tysiąc. Czy liczą się wejścia własne? A więc, czy jeśli ja wpadnę na pomysł, żeby wciąż włazić na ten swój blog, jestem w stanie sobie ów licznik nabić? Nie wiem, jak jest w Salonie24, natomiast na toyah.pl, takiej możliwości nie ma. Jak idzie o blogspot, tu ja mogę sobie wpisywać ten adres sto tysięcy razy, jednak licznik tego nie wykaże. Ponieważ w naszym domu komputery funkcjonują w ramach wspólnej sieci, również każde wejście na ten blog moich dzieci, czy żony, pozostaje niezarejestrowane.
Blog toyah.pl funkcjonuje od połowy 2010 roku, a zatem dziś już ponad trzy lata, i licznik na blogspocie pokazuje, że on był odsłaniany (nie licząc udziału mojego i mojej rodziny) 1 728 567 razy. Czy to dużo? Nie mam niestety pojęcia. Przede wszystkim dlatego, że nie wiem, ilu ludzi za tą liczbą stoi. Jak idzie natomiast o kwestię jak najbardziej wymierną, a więc listę tzw. Obserwatorów, mamy tam 174 realnych osób, które zadały sobie trud, by się zarejestrować, a ja mogę zakładać, że oni ten blog czytają.
Blog toyah.pl to projekt całkowicie indywidualny. Jak idzie o to miejsce, możemy mieć pewność, że, jeśli ktokolwiek tu przychodzi, to tylko i wyłącznie ze względu na osobę i teksty jednego autora. Inaczej jest w Salonie24. Salon to stosunkowo popularny portal, z, wedle facebookowych informacji, ponad 8 tysiącami fanów. Blog, który ja tam prowadzę już od półtora roku, właśnie przekroczył milion „odsłon”. Czy to dużo? I znów, trudno powiedzieć, bo ja nie mam pojęcia ile za tą liczbą kryje się realnych osób. Domyślam się jednak, że w odróżnieniu od tego z czym mamy do czynienia na toyah.pl, tu znacznie mniej osób przychodzi regularnie. Wydaje mi się, że znaczna część z tego miliona, który jest wyświetlany przez salonowy licznik traktuje to miejsce, jako jedno z wielu. Ilu ich jest? Też nie wiem. Ogólna liczba „odsłon”, jakie miały miejsce przez te półtora roku, jak mówię, przekroczyła wczoraj milion. Jednak, co z tego dla nas wynika? Nic. Niestety, nic.
Można oczywiście te wyniki porównywać z innymi, no i z wielką przyjemnością stwierdzam, że jest naprawdę lepiej, niż można się było kiedykolwiek spodziewać. No i wydaje mi się, że tego się powinienem trzymać. Jak na to, co można uzyskać w Internecie, prowadząc zwykły, skromny blog, nie jest źle. Po trzech latach umieszczania tekstów na całkowicie indywidualnym blogu zbliżam się już do dwóch milionów odsłon. W Salonie24, przez minione 20 miesięcy, pewna, z pewnością ściśle określona, liczba osób uznała za stosowne, by tu zawitać ponad milion razy. Nie uważam, żeby to było 10 osób, nie sądzę też, żeby to było osób sto. Jestem pewien, że ta liczba idzie w tysiące.
Faktem jest jedno. Oba te blogi – jeden, kompletnie poza Systemem, a drugi, jak najbardziej w mainstreamie, ale za to aktywny dopiero od 20 miesięcy – zarejestrowały niemal 3 miliony „odsłon”. A to jest całkiem pokaźna ilość osób, dla których one niewątpliwie stanowią jakąś tam część ich życia. Bardzo mi miło to wiedzieć. Dziękuję.

Oczywiście, niezmiennie proszę o wspieranie tego bloga. Ostatnio znów wszystko jakoś niebezpiecznie "siadło", i my oczywiście czujemy to każdą częścią ciała. Za każdy gest bardzo dziękujemy.

20 komentarzy:

  1. Typowe liczniki na stronach internetowych nie zliczają wielokrotnych wejść tego samego użytkownika, używając do tego celu różnych, całkiem skomplikowanych i sprawnie działających algorytmów (np. analizują numer IP, wersję przeglądarki, daty wejść itp.). Najprościej sprawdzić to kilkakrotnie odczytując stronę i obserwując stan licznika. Np. zrobiony przeze mnie licznik na mojej stronie wielokrotne wejścia z jednakowego IP klasyfikuje jako powtórne odwiedziny, a serwer 000webhost zlicza dopiero wejście z innej wersji przeglądarki, całkowicie pomijając np. odświeżanie strony przyciskiem "Odśwież"

    OdpowiedzUsuń
  2. @SilentiumUniversi
    Jak idzie o bloggera i Salon, moim zdaniem one rejstrują faktyczne odsłony.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jeżeli ja czytam blog na salonie24 poprzez kanał RSS to czy salon to też zlicza? Bo z mojego punktu siedzenia nie odpalam stron salonu, sprawdzam przez czytnik RSS, dodaję wpis do "Pocket" i czytam offline.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Bartosz Dobrowolski
    Przeprszam bardzo, ale taki madry to ja nie jestem. Dziękuję jednak za obecność, i proszę nie odchodzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah

    Salon to salon, uważam jednak, ze ilośc wyświetleń tego właśnie bloga to sukces co najmniej znaczący.

    Ja z tej okazji mogę Ci tylko powiedzieć wielkie, serdeczne Dziękuje i życzyć Tobie i nam, czytelnikom, by to miejsce trwało a Ciebie ta niebywała wena nie opuszczala nigdy.

    Zarzucają różni Tobie i Gabrielowi pychę i takie tam. A ja podejrzewam, ze to znasz swoją wartość to jeden ze znaczących składników tego sukcesu. A z pychą to nie ma nic wspólnego.

    Wielkie dzięki, Krzysztof, sciskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kozik
    No i ja Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja znów się podepnę pod komentatora Kozika. Tak ładnie nie potrafię. Gratulacje po prostu.
    Twoje i Gabriela teksty są po prostu pycha i to jedyna pycha jaka przez nie przemawia. Człowiek by łyżkami jadł albo czytał zamiast obiadu. Sama pycha. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję! Czytelnicy tego właśnie bloga nie przychodzą tu "przy okazji", tylko właśnie dla Twoich refleksji.
    Zresztą lekturę "Salonu24" zaczynam też od Ciebie, a dopiero później wchodzę na innych autorów, a dopiero na końcu na stronę główną, gdzie zresztą rzadko znajduję coś naprawdę wartościowego.

    Swoją drogą - jak Ty to robisz? Pisać w takim tempie, w takiej ilości nie schodząc z wysokiego poziomu - to jest naprawdę wielka sztuka. Przyznam, że jesteś dla mnie - nie obraź się - przyrodniczym ewenementem:)

    Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Panie Krzysztofie, gratuluję! Wprawdzie w większości przypadków się z Panem nie zgadzam, ale cieszę się, że może Pan sprawić tylu Czytelnikom radość i że po tylu latach ma Pan nadal zapał, którego niewielu blogerom starcza na więcej niż 2 - 3 lata.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. @studentSGH
    O! To Pan wciąż się ze mną nie zgadza? Myslałem, że taka zatwardziałość serca nie istnieje.
    Ale, przyznaję, ze bardzo mi miło Pana znóqw tu widzieć. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. @studentSGH

    A co z obroną? Czy nie czas już byłby?

    3mam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  13. @orjan
    Jestem pewien, że on just jest dawno po obronie. Tyle że jakoś głupi używać nicka "Były Student SGH, obecnie Dział Windykacji Citi Banku".

    OdpowiedzUsuń
  14. @orjan
    była 30 czerwca 2011 roku, a nick został...

    @toyah
    Pan sobie swobodnie pisze o Mateuszu Szczurku i jego karierze w ING i że sam Pan tam pracował, a ja przede wszystkim ze względów zawodowych używam pseudonimu i dbam, żeby pozostać jak najbardziej anonimowym, jak i nigdy nie pisałem, gdzie pracuję - taki układ z pracodawcą (Pan jakby się chwilę postarał i spytał google'a to by się dowiedział). Na szczęście nie jest to ani Citek musiałbym być mocno zdesperowany, żeby iść tam pracować), ani dział windykacji.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Student SGH
    Naprawdę? Moja żona ma kolegę, który pracował w Citi Banku właśnie w dziale windykacji. Bardzo zamożny człowiek. Tak że nie rozumiem, co Pan tam widzi niekoszernego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli Pan pozwoli, odeślę Pana do pewnej mojej notki sprzed ponad roku. Tam jest po krótce jak wygląda kultura korporacyjna w amerykańskich firmach (a Citek, właściwie Bank Handlowy w Warszawie S.A. taką jest).

    W amerykańskich korpo jest bardzo silne zorientowanie na wynik (mniej liczy się jak ciężko ktoś pracuje, ważne ile osiąga), od tego wyniku w dużej mierze zależy też wynagrodzenie - to po pierwsze.

    Po drugie, windykacja to nie jakaś tam restrukturyzacja, gdzie bank się układa z klientem, idzie mu na rękę, umarza część długu, resztę rozkłada na raty, które dłużnik jest w stanie spłacać. W windykacji po prostu się dąży do odzyskania tego, co się pożyczyło wraz z (często przeterminowanymi, a więc niemałymi) odsetkami i innymi naliczonymi opłatami. Bank oczywiście działa zgodnie z prawem, tylko że sam Pan wie, że to, co jest zgodne z prawem nie zawsze jest zgodne z zasadami etyki.

    Nie śmiem jakkolwiek oceniać Kolegi Pana Żony, którego zresztą nawet nie znam, ale znając realia funkcjonowania Citka (znam ludzi, którzy tam pracowali, w latach 90-tych i później, którzy pracują tam obecnie), śmiem podejrzewać, że skoro jest zamożny, to Bank był bardzo zadowolony z efektów jego pracy.

    Zastanawiam się tylko, czy Pan nie widzi tam coś niekoszernego. W końcu to Pan, w przeciwieństwie do mnie, uważa, że ludzie wpadają w pętle zadłużenia, bo sytuacja życiowa ich w nie wpędza, a nie jak ja, że duża część tych dramatów jest wynikiem życia ponad stan i nieroztropności.

    To nie żadna sztuka podjąć pracę, gdzie przekracza się pewne granice, żeby być bardziej zamożnym. Osobiście wolę być trochę mniej zamożnym, ale mieć czystsze sumienie.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Student SGH
    Mogę się mylić, ale z tego co pamiętam, to, co Pan pisze, świadczyć musi o tym, że Pan jednak w międzyczasie pewne olśnienie. Czy tak?

    OdpowiedzUsuń
  18. @toyah
    Nie wiem, co dokładnie ma Pan na myśli, zwłaszcza, że chyba jakieś słowo udało się Panu połknąć ;-)
    Na pewno sporo się zmieniło od czasu kiedy byłem studentem, nie tylko z nicka, na pewno jakieś przewartościowania nastąpiły, na pewno mam trochę inne poglądy na temat tego, co jest w życiu ważne.

    Ale na pewno nie doznałem takiego olśnienia, żeby moje poglądy polityczne zbliżyły się do Panskich.

    OdpowiedzUsuń
  19. @StudentSGH
    Co do połykania słów, dobrze Pan odgadł. Chodziło o słowo "doznać".
    Oczywiście, ani mi do głowy nie przyszło, że Pańskie poglądy mogły się jakoś szczególnie zbliżyc do moich, natomiast nie da się ukryć, że pewien postęp Pan zanotował. Sam Pan to zresztą przyznaje, a ja jestem na tyle czujny, że go dostrzegłem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...