Prolog
Czas, 6.09.1874: Nowa schizma pruska, katolicyzmem państwowym przezwana, lubo chce zachować formy religijne, aby posiąść kościoły, niemniej jest bezwyznaniową i czysto polityczną. Chce ona zastąpić hierarchię duchowną, hierarchią urzędniczą. (…) Nie zapuszczając się w obliczenie strasznych następstw tej walki religijnej, do jakiej rząd pruski prowokuje lud wielkopolski, z boleścią, ale i z pociechą zapisujemy pierwszy objaw, że lud nasz (…) występuje w obronie wiary.
„Aby wiernych uchronić od szkody.”
Kuryer Poznański, 31.08.1874.: Odbieramy z Książa list o ważnych zajściach, jakie tam miały miejsce przedwczoraj. Wszyscy niezawodnie czytać będą to proste a pełne znaczenia opowiadanie z najgłębszem wzruszeniem, wszyscy dziękować będą Panu Bogu, że pozwolił, aby w tym pierwszym tego rodzaju wypadku władza kościelna w tak odważny, z przepisami ściśle zgodny i zacny sposób reprezentowana była:
„Książ, 29 sierpnia. Już od niejakiego czasu rozeszła się po mieście naszem wiadomość, że patron tutejszego kościoła p. Kenemann z Klenki, ofiarował prezentę na wakujące probostwo osławionemu ks. Kubeczakowi z Borku. Czujny nasz dziekan, ks. Rzeźniewski zjechał przedwczoraj, przygotował nas na to nieszczęście i objaśnił, jak sobie poczynać mamy. Wczoraj (…) ks. dziekan wezwany został przez patrona, aby intruza wprowadził. Wobec ewentualności oddania gwałtem kościoła intruzowi, przybył tu znowu dziś ks. dziekan i na probostwie oczekiwał tego co się stanie. Około 4 po południu zajechał p. Kenemann z panem Kubeczakiem, a po nim przyszli z miasta p. landrat ze Śremu z miejscowym burmistrzem. Przedstawiono ks. dziekanowi pana Kubeczaka jako proboszcza, na co ks. dziekan odpowiedział: „ich erklaere hiermit, der Herr ist nur ein Eindringling, der unter kirchliche Cenauren verfällt.” Zaprotestował też przeciw zajęciu probostwa, które p. landrat intruzowi oddał. Żądał potem p. landrat wydania książek kościelnych, a kiedy ks. dziekan odmówił, sprowadzono ślusarza, który otworzył zamek od szafy do akt kościelnych. Wyjęto tedy książki metryczne i oddano je panu Kubeczakowi. Zażądał p. landrat kluczy od kościoła; odpowiedział ks. dziekan, że odebrał klucze kościelnemu i oddał je parafianom, którzy jedynie prawo do kościoła mają, że ich przeto nie wyda. Nalegał koniecznie o wydanie, a na stanowcze oświadczenie ks. dziekana: „machen Sie mit mir, was Sie wollen – ich bin auf alle Ewentualitäten bereit, aber die Schlüssel von der Kirche bekommen Sie nicht, denn mein Gewissen erlaubt es mir nicht dieselben auszuliefern” – przywołał ślusarza. Udali się ci panowie wraz z żandarmem do drzwi kościelnych i kazali gwałtem otworzyć. Skoro świętokradztwa tego dopełnili, ks. dziekan ubrał się w komżę, wszedł do świątyni Pańskiej, udał się prosto do ołtarza i zabrał Sanctissimum w bursę. Tabernaculum zostawił otwarte, a lampę ks. Bąk [wikaryusz] zagasił. Po drodze do Włościejewek, dokąd ks. dziekan Sanctissimum odwiózł, ludzie z płaczem klękali i tak biadali, żeby to było i najtwardsze serce wzruszyło.
Wiarus, 1.09.1874.: Ks. Kubeczak, ten sam co w pismach niemieckich wyparł się polskości, otrzymał (…) od p. Kenemanna z Klenki prezentę na probostwo w Książu. Patron zarazem uwiadomił o tem ks. dziekana Rzeźniewskiego w Jarocinie z prośbą, aby wyznaczył dzień, w którym by nowego proboszcza w urzędowanie chciał wprowadzić. Ks. dziekan Rzeźniewski stanął wprawdzie w Książu, ale oświadczył radzcy ziemiańskiemu, że kluczy do kościoła nie wyda, bo ks. Kubeczak nie jest już księdzem katolickim i nie jest potwierdzony na proboszcza przez władzę duchowną. Kiedy wobec żandarmów, komisarza i burmistrza na rozkaz radzcy ziemiańskiego przywołany ślusarz kościół otworzył, ks. dziekan oświadczywszy zebranym parafianom, że wszelkie czynności kapłańskie nowo kreowanego proboszcza będą nieważne, jako wykonane przez księdza, pod klątwą kościelną zostającego, wyniósł z kościoła Sanctissimum. Miejscowy wikariusz [ks. Bąk], na przedstawienie nowego proboszcza przez radzcę ziemiańskiego oświadczył uroczyście, że przedstawionej osobistości, która zerwała z Kościołem nigdy za prawnego proboszcza nie uzna.
Ze Śremu patrol wojskowy wysłano do Książa, który aresztował kilka osób z powodu, że w niedzielę, gdy się miało odprawiać nabożeństwo, lud powynosił chorągwie i obrazy a na ks. K. plwano. Daj Boże, aby nie przyszło jeszcze do krwi rozlewu!
Kuryer Poznański, 1.09.1874.: Z Książa piszą nam pod dniem 30 sierpnia: Ks. dziekan Rzeźniewski, przybywszy do Włościejewek, złożył Najświętszy Sakrament we Wielkim Ołtarzu i zgromadziwszy lud, odmówił wraz z wiernymi modlitwy expiacyjne. Dziś rano udał się do Włościejewek tutejszy wikaryusz ks. Bąk i odprawił tam nabożeństwo. Włościejewki nie mają swojego proboszcza i właśnie dziś przypada tam odpust Poświęcenia Kościoła.
Tu u nas p. Kubeczak, przenocowawszy we dworze, gdzie mu p. Kenemann mieszkanie tymczasowo urządził, udał się dziś rano do kościoła, aby odprawić jutrznią. Przed kościołem zastał tłum ludu, który nie pokazywał przyjaznego usposobienia. Dawały się słyszeć wyrazy, które p. Kubeczakowi przyjemne być nie mogły. Zamięszało go to i nie długo myśląc zrejterował ogrodami do dworu. (…) Kościelny podziękował był za służbę a organista się nie zjawił. Około godziny 10 wyszli z dworu p. Kubeczak, burmistrz i dwóch żandarmów i postępowali ulicą ku kościołowi. Po drodze odzywały się głosy oburzenia. Wołano: „to nie ksiądz – idzie jak złoczyńca między żandarmami. Nie chcemy takiego proboszcza!” Pan Kubeczak nasłuchał się wielu nieprzyjemnych rzeczy. Kobiety szczególniej oburzenie mu pokazywały. Im bliżej kościoła, tem bardziej tłum się zwiększał i wrzawa tem silniej rosła. Ktoś p. Kubeczaka kijem szturchnął, mówią, że plwano na niego. (…) Pan Kubeczak znowu tak jak rano cofnął się i bocznemi ścieżkami dostał się do dworu. Nabożeństwo świętokradzkie nie odbyło się. Wkrótce potem wyniesiono chorągwie i obrazy z kościoła i spora gromada odniosła je do Włościejewek. Między tłumem zjawił się pan landrat i starał się uspokoić wzburzone umysły.(…)
Mieszkańcy Książa (…) pokazali oburzenie i dziwować się temu niepodobna, może poszli nieco za daleko, ale w gruncie nie maja żadnego zamiaru czynnie występować. Jak wszędzie tak i tutaj rozumiemy, że nieporządkiem i gwałtami przysłużylibyśmy się tylko przeciwnikom naszym i że opór bierny najlepiej przystoi tym, którzy chcą wiernie dotrwać przy Kościele, zalecającym cierpliwość i roztropność. Do kościoła sprofanowanego nie pójdziemy, pana Kubeczaka nie przestaniemy uważać za intruza, zostaniemy wiernymi katolikami do śmierci, ale zaręczamy, że spokój u nas zakłócony nie będzie.
Gazeta Warszawska, 2.09.1874.: Wikary Kubeczak mianowany proboszczem przez kollatora Książa, został tam installowany 29 sierpnia. Dziekan Rzeźniewski z Jarocina i wikary z Książa odmówili mu wydania kluczów i ksiąg kościelnych. Kościół i szafę z księgami skutkiem tego odbito przemocą. (…) Urzędowa Posener Ztg. donosi, że wczoraj z powodu wprowadzenia nowego proboszcza przez kollatora zaszły w Książu rozruchy. Po rozpoczęciu nabożeństwa, tłum głównie złożony z kmieci, wszedł do kościoła, poprzedzany chorągwiami, krzyżami i obrazami obchodził go do koła, aby przeszkodzić nabożeństwu. Proboszcza Kubeczaka znieważano, tak, że nareszcie musiano zażądać pomocy siły zbrojnej ze Śremu.
Gazeta Toruńska, 2.09.1874.: Ks. Kubeczak w Książu. Wszystkie dzienniki poznańskie, tak polskie jak i niemieckie, zamieszczają obszerne opisy zajść jakie towarzyszyły instalacyi policyjno - administracyjnej ks. Kubeczaka na proboszcza w Książu. Korespondent śremski do Dziennika Poznańskiego tak donosi: „Dnia 29 sierpnia nastąpiła rzeczywiście instalacya policyjno - administracyjna ks. Kubeczaka jako nowego proboszcza w Książu. (…) Po tej introdukcyi, która odbyła się z wielkim taktem władz, powinność swoją czyniących, jako też z wielką godnością obecnych osób duchownych, śmiało wiarę swoją wyznających, nowy proboszcz przeniósł się na mieszkanie, nie na probostwo, lecz do dworu swego kościelnego patrona w Książu. Jak ten pierwszy akt dramatu niespodziewanego odbył się spokojnie, tak drugi, zdaje się, będzie miał smutne następstwa. Otóż d. 30 z.m. po południu o godz. 3 przybył do naszego miasta obwodowy komisarz ksiązki, żądając od radzcy ziemiańskiego pomocy wojskowej, bo w Książu mogą powstać nieporządki i zaburzenia z powodu nowego proboszcza. Jakoż zrekwirowana władza wojskowa dała natychmiast szesnastu żołnierzy ze swej szczupłej liczby wojska, która się tutaj po wyjściu załogującego batalionu na rewią pozostała. Żołnierze z nabitą bronią ostremi ładunkami wsiadłszy na przysposobione trzy ekstrapoczty, ruszyli cwałem do Książa. Poprzedził ich radzca ziemiański. Mamy wszelką nadzieję, że radzca ziemiański znaną swoją oględnością i umiarkowaniem potrafi ukoić wszelkie zbyteczne wezbrane wzburzenie, jeżeliby jakiekolwiek było w Książu, i nie dopuści pożałowania godnego krwi rozlewu.”
Powyższą korespondencyę uzupełniamy doniesieniem Posener Ztg. Pisze ona: „W Książu nastąpił wczoraj (w niedzielę) rokosz kościelny. Jak nam ztamtąd donoszą, wprowadzili w sobotę „państwowo-katolickiego” wikariusza Kubeczaka z Borku, zamianowanego proboszczem przez patrona, właściciela dóbr p. Kenemana, a potwierdzonego przez regencyą, na probostwo panowie: patron, landrat Boehm z Śremu i burmistrz miejski. Obecny dziekan i wikariusz wzbronili się zwykłym sposobem wydania kluczy i ksiąg kościelnych, z powodu czego tak szafa od akt kościelnych jak i kościół przez ślusarza musiały być otworzone. Gdy wczoraj miało się zacząć nabożeństwo niedzielne, wtargnęły do kościoła masy ludu, po większej części włościan, i wynieśli z świątyni śród przekleństw i krzyku wszystkie chorągwie, krzyże, obrazy itd., przyczem niektórzy tak dalece się zapominali, że plwali na „proboszcza” Kubeczaka. Pobiciu uszedł tylko w ten sposób, że żandarm wciąż stał przy jego boku. Wskutek tego zarekwirował komisarz obwodowy wojsko z Śremu, zkąd wczoraj po południu o godzinie 2 ekstrapocztą wyruszyło 2 podoficerów z 12 ludźmi, opatrzonymi w ostre ładunki, do Książa. Również udał się tam p. landrat w towarzystwie wszystkich żandarmów z Śremu. Podobno aresztowano kilka osób.”
Kurjer Warszawski, 3.09.1874.: Prassa niemiecka zajmuje się ciągle rzeczonym wypadkiem w Książu, śledząc na nim skuteczność nowych praw majowych (z 21go maja 1874 r.): ksiądz Kubeczak wszedł na probostwo z mocy tych właśnie praw. Jestto pierwsze obsadzenie urzędu kościelnego, w którym dawne prawo prezentacji i patronatu zamienione zostało na prawo formalnej nominacji. Sprawowanie urzędu nie idzie ks. Kubeczakowi łatwo; na nabożeństwach bywa po kilkanaście osób a i te jeszcze powodują się ciekawością jedynie.
Wiarus, 3.09.1874.: Ks. Kubeczak, jak już wiadomo, chciał zeszłej niedzieli w Książu odprawić nabożeństwo, ale lud mu w tem przeszkodził. Jak twierdzą, sołtys Siejak z Brzostowni od ołtarza go odtrącił. Sołtysa i czterech innych aresztowano. Zjechał prokurator i radzca prezydyalny z Poznania. Śledztwo się toczy.
Kuryer Poznański, 3.09.1874.: Korespondencja z Książa: Był tu prokurator p. Warmbrunn i sędzia śledczy, niestety Polak. Bardzo to boleśnie, że Polaków przeciw Polakom używają. Indagowano ludzi jednego po drugim. Pytano jednego z prowizorów czy dziekan w czasie swojej bytności w Książu lud podburzał. Na to zapytanie prowizor oświadczył: „Ksiądz dziekan przywołał nas i powiedział, że chcą tu narzucić proboszcza, który nie ma zatwierdzenia od władzy duchownej i że takie wdzierstwo klątwie podpada; że nie wolno nam chodzić na jego nabożeństwa i z rąk jego Sakramentów przyjmować. Przedkładał zaś i prosił, żebyśmy się jak najspokojniej zachowali, żadnych zgiełków nie czynili i tylko naszą nieobecnością w kościele, protestowali.”(…)
[Pan landrat i pan komisarz obwodowy] księdzu Bąkowi zakazali miewać nabożeństwo w Włościejewkach i słychać, że chcą [tamtejszy] kościół zamknąć. (…) Pan Kubeczak wprowadził się na probostwo, gdzie go żandarmi pilnują. Znalazł podobno kościelnego w osobie znanego z oziębłości katolika.
Orędownik, 3.09.1874.: Potem wszystkiem, co z Książa się dowiadujemy, trudno przypuścić, że panu Kubeczakowi na jego nowem stanowisku będzie wygodniej niż w Borku. Naszem zdaniem, człowiek, który żywi w sercu jeszcze choć odrobinkę poczucia jeżeli już nie religijnego, to poczucia honoru (…), nie narzucałby się gwałtem na przewodnika duchownego całej masie ludu, który nim gardzi i swej wzgardy dobitne daje dowody. Z naszej strony nie chcemy narzucać panu Kubeczakowi naszego przekonania – owszem, niech dalej wytkniętą sobie raz drogą postępuje, a będzie świat, będzie naród polski w jeden dowód bogatszy, że odstępstwo od wiary łączy się ze zdradą narodu.
Gazeta Toruńska, 4.09.1874.: Nowy „proboszcz” [w Książu] sprawował dziś po raz pierwszy funkcyą, błogosławiąc za pozwoleniem (?) odnośnych rodziców (?) ciało dziecka.
Wiarus, 5.09.1874.: Ks. Kubeczak rzeczywiście w Książu się trzyma i chował już dziecko, ale w asystencyi żandarma. Bez tego snać ani rusz. Za pogrzeb nie wziął zapłaty.
Czas, 6.09.1874: W wojennym pochodzie na zagładę kościoła katolickiego, rząd pruski nie zdoławszy złamać oporu hierarchii duchownej, dotarł już do wiernego ludu. Oczywiście, że i pod tym względem Wielkopolska ma pierwszeństwo nad innemi prowincyami katolickiemi Cesarstwa Niemieckiego. Wszak tutaj, prowokując zaburzenia ludu, można je wyzyskać dla ucisku narodowości polskiej. Zajścia podczas instalacyi X. Kubeczaka na probostwie w Książu świadczą, że jeśli rząd nie cofa się przed żadną ostatecznością, nie mniejszą stałość w wierze znajduje u ludu, co u biskupów i duchowieństwa. Lud stanął w obronie ołtarzy, (…) [a] odstępcę wprowadzonego przez żandarmów przywitał oznakami wzgardy. (…) Lud katolicki nie mógł bez objawów oburzenia przyjąć zaboru kościoła i wydania go w ręce świętokradzkie. (…) Próba z odstępcą Kubeczakiem nie powiodła się; lud w obronie wiary dał się porwać oburzeniu aż nadto dającemu się wytłumaczyć; czy rząd chce tę próbę rozszerzyć na kraj cały i wzniecić walkę religijną, czy znajdzie do tego dość narzędzi równie uległych a równie odważnych jak X. Kubeczak, coby chcieli pod opieką żandarmów odprawiać nabożeństwo i kryć się za zasłoną bagnetów przed wzgardą swych parafian?
Kuryer Poznański, 7.09.1874.: Z listu, który w tej chwili odbieramy (…) dowiadujemy się, że wczoraj we Włościejewkach ksiądz dziekan Rzeźniewski klątwę większą na ks. Michała Kubeczaka rzucił.
Orędownik, 8.09.1874.: Oprócz trzech uwięzionych od niedzieli, Józefa Siejaka z Brzóstowni, Benona Zielińskiego także z Brzóstowni i Lisa z Konarskiego, uwięziono jeszcze i innych trzech ludzi wiejskich z Zakrzewa i zdaje się z Radoszkowa – a we wtorek dwóch obywateli ksiązkich: Józefa Falkiewicza, piekarza i Dembowskiego cieślę.
Na odbytym przez siebie pogrzebie ksiądz Kubeczak przemówił do zgromadzonych, że jest takim samym księdzem jak inni etc. – pokazywał tonzurę swoją ale miał też powiedzieć, że kościół jest sprofanowanym i dla tego chwilowo nabożeństwo w nim się odprawiać nie może. Ma być wprzód poświęcony – ale przez kogo?!
Dziennik Poznański, 8.09.1874.: W kościele włościejewskim rzuconą została większa ekskomunika na księdza Kubeczaka podczas wielkiego nabożeństwa w obec dwutysięcznej blizko liczby zebranych parafian. Z ust władzy kościelnej – reprezentowanej przez księdza dziekana Rzeźniewskiego – dowiedzieli się licznie zebrani parafianie (…) jakiego pasterza dostała parafia książska, usłyszeli wypowiedziane wskazówki, jak się mają zachować w obec narzuconego proboszcza, przez Kościół wyklętego, jak sobie mają postąpić w razie, jeżeli będą potrzebowali pociechy religijnej, bądź to na łożu śmiertelnem, bądź też w razie pogrzebu, chrztu lub ślubu. Rozłamana i z ambony przez księdza dziekana zrzucona świeca woskowa zrobiła wielkie na parafianach wrażenie, którzy śród płaczu uroczyście oświadczyli, że zawsze pozostaną wierni religii rzymsko-katolickiej i żadnego przez Kościół wyklętego księdza nigdy słuchać nie będą.
Wiarus, 8.09.1874.: Ekskomunika większa rzuconą została na ks. Kubeczaka, w Włościejewkach przez ks. dziekana Rzeźniewskiego. Ks. Kubeczak tymczasem msze odprawia w Książu. Z ciekawości ludzie zaglądają do kościoła, przeważnie z obcych parafii. Kościelnym został p. Knie, organistą p. Herczyński, gospodynią na probostwie p. Amalia Flige. Proboszcz po niemiecku koresponduje, nawet z organistą i dzierżawcą. Żandarmi pilnie patrolują.
Gazeta Toruńska, 9.09.1874.: Dnia 6 bm. rzucił ks. dziekan Rzeźniewski klątwę większą na ks. Michała Kubeczaka w kościele w Włościejewkach, a to podczas wielkiego nabożeństwa wobec dwutysięcznej blisko liczby zebranych Parafian. Scena rozłamywania i rzucenia z ambony przez ks. dziekana świecy woskowej, zrobiła wielkie wrażenie na parafianach.
Orędownik, 10.09.1874.: Dowiadujemy się, że ks. dziekan Rzeźniewski w ubiegłą niedzielę w czasie nabożeństwa we Włościejewkach w imieniu delegata apostolskiego [tj. tajnego oficyała] rzucił klątwę większą na ks. Michała Kubeczaka; poczem zgasił i złamał ks. dziekan zapaloną świecę woskową. Na lud tłumnie zebrany uczynił ten akt straszny kary kościelnej, wymierzonej na kapłanie, przejmujące wrażenie. Ks. dziekan w gorących słowach prosił zebranych zanoszących się od płaczu, aby spokój i powagę zachowali; po odprawionem nabożeństwie przez ks. wikaryusza Bąka, rozeszli się wszyscy spokojnie do domu.
Czas, 12.09.1874.: W niedzielę 6 bm. dziekan X. Rzeźniewski ogłosił w kościele w Włościejewkach pod Książem exkomunikę w następującym brzmieniu:
„Ksiądz Michał Kubeczak, dotychczasowy wikaryusz w Borku wdarł się z pogwałceniem wszelkich przepisów Kościoła św. rzymsko-katolickiego na probostwo w Książu i przywłaszczył sobie jurysdykcyą kościelną, którą tylko od Biskupa pozyskać może, przez co popadł samo z siebie pod ekskomunikę papieską latae sententiae.
Przy jego niekanonicznej introdukcyi wspomniałem o cenzurach kościelnych, jakie na siebie ściąga. Niepoprawny, zamiast w skrusze serca przepraszać Boga za dane zgorszenie, z oburzającą bezczelnością dopuszcza się świętokradztw, odprawia msze i podejmuje funkcye, przysługujące tylko prawowitemu pasterzowi.
Aby wiernych uchronić od szkody, jakąby mogli ponieść na duszach swoich, gdyby pobałamuceni na jego świętokradzkie nabożeństwo chodzili i od niego Sakramentów św. żądali – powagą Wszechmocnego Boga Ojca i Syna i Ducha św., Świętych Apostołów Piotra i Pawła i wszystkich Świętych, upoważniony przez Władzę Duchowną, w imieniu delegata Apostolskiego rzucam na ks. Michała Kubeczaka wielką Klątwę Kościelną. Ogłaszam go za wykluczonego z Kościoła rzymsko-katolickiego, pozbawionego przywilejów sług Kościoła św., osądzonego z czartem na wieczne potępienie, jeżeliby w Klątwie tej bez pojednania się z Bogiem zeszedł z tego świata.”
Jutro część czwarta i ostatnia.
Jutro część czwarta i ostatnia.
Orjan przywołał wczoraj tę starą prawdę, że wszystko już było. No tak, no tak, tylko ci dziennikarze jacyś dziwni. Co oni? Kredytów nie mieli? Nie lubili bankietów? Nie chcieli żyć w luksusie?
OdpowiedzUsuńNo jakżeż można było nie uwypuklić tej kwestii, że nie wziął za pogrzeb, podczas gdy rzymskie sługusy zdzierają za byle wizytę w kancelarii parafialnej by uzyskane w ten sposób środki przeznaczyć na hazard i dziwki? A czy na ks. Dziekana juz naprawdę nie dało sie niczego znaleźć?
O tak, wielki był to problem zarządzać społeczeństwem ktore nie posiadało odbiornika tv w każdym pokoju.
Wszystko juz było, to prawda. Było...
Ja podejrzewam, ze to nie jest tekst o uczciwych dziennikarzach, jednak szkoda że to juz tylko było.
A Kościół? Kościół przecież jest zbudowany na skale.
@Kozik
OdpowiedzUsuńI ja bym akurat obstawiał tę interpretację tekstu Księdza. To jest wciąż tekst o jaspisie.