niedziela, 3 listopada 2013

O premierze złym i gnuśnym

Od czasu gdy wysłałem poniższy tekst do "Warszawskiej Gazety" upłynęło parę dni, i teraz, kiedy go wklejam tu na blogu, on powinien pewnie zaczynać się od słów: "Wybrzmiał Dzwon Zygmunta", no ale mamy co mamy, więc niech już tak zostanie. Tekst, prawdę powiedziawszy, w sumie dość stary, i przeedeytowany na potrzeby chwili. Damy radę. Bądźmy mężni.

Umarł Tadeusz Mazowiecki, a ja pomyślałem, że litości nie będzie. Uważam bowiem, że, kto, jak kto, ale premier Mazowiecki zasłużył sobie w dniu dzisiejszym, kiedy już się dał – po raz ostatni już – nadmuchać przez reżim, na parę słów prawdy. A prawda jest czysta . Okres między sierpniem roku 1989 i grudniem następnego, to zbrodnia przeciwko odrodzonemu społeczeństwu, które po wielu, wielu latach, po raz pierwszy poczuło, że oto pojawia się nadzieja. I ja nie wiem, jak to się wszystko toczyło, ale faktem jest to, że on ostatecznie zgodził się firmować rząd, który przez ponad rok niszczył nowoodrodzoną Polskę, i w swojej bezmyślności nie kiwnął nawet palcem, żeby powstrzymać to nieszczęście.
Pisząc o nieszczęściu, wbrew pozorom, nie mam najbardziej na myśli ani Pasikowskiego z jego „Psami”, ani Urbana z jego fortuną, ani nawet całej tej bandy postkomunistycznej bandyterki w białych skarpetkach, ale to co tak doskonale symbolizował ten wieczór w okolicach Katynia, dokąd pojechał, by uczcić groby Pomordowanych, a przy okazji nie mógł się powstrzymać, żeby sobie zabalować i dać się pokazać w telewizji, jak radośnie wiruje z Małgorzatą Niezabitowską. Mam na myśli tę całą gnuśność, która wypełniła te kilkanaście miesięcy jego rządów, a przede wszystkim jego samego. Jego twarz, jego spojrzenie, jego słowa, i wreszcie tę całą aurę, która go od początku tak intensywnie otaczała. Mam wreszcie na myśli tę wielką nadzieję Polaków, na którą Tadeusz Mazowiecki z taką pogardą splunął.
O tym myślę, kiedy słyszę dziś nazwisko Mazowieckiego. Przypominam sobie, jak po wyborach roku 1989, obserwowałem te przygotowania do objęcia władzy, a później, wreszcie, ten dzień, kiedy okazało się, że będziemy mieli premiera. I pamiętam pierwsze sondaże. Dziś mamy skłonność do ich kwestionowania, ale wtedy te 90 procent robiło wrażenie. A później przyszedł upadek, zakończony tą fatalną, straszliwą, pełną wstydu przegraną w wyborach prezydenckich z niejakim Tymińskim. Czy wszyscy czytający dziś ten tekst to pamiętają? Tadeusz Mazowiecki po kilku miesiącach swoich rządów, postanowił zostać prezydentem i zajął trzecie miejsce, przegrywając nawet z jakimś, wyciągniętym w akcie desperacji przez ruską agenturę, pajacem.
Oto Tadeusz Mazowiecki. Oto formacja, która go do miejsca, w którym skończył, zaciągnęła. Oto ten rząd ze swoimi dwiema gwiazdami, czyli Michałem Bonim i Leszkiem Balcerowiczem, którzy dziś, resztkami agenturalnych sił, jakoś jeszcze w publicznej świadomości funkcjonują. I ja mam dziś obchodzić to odejście? Dziś jesteśmy wszyscy zajęci czymś całkowicie innym. I w tej rozgrywce nie ma miejsca dla Tadeusza Mazowieckiego. Ironia losu polega na tym, że jeśli dziś wypadło na to, że ten wpis będzie o nim, a nie o tym, co ważne, to jest to w dużym stopniu, oryginalną zasługą właśnie Tadeusza Mazowieckiego. I jego gnuśności.
Jestem pewien, że inteligentni czytelnicy tego felietonu doskonale wiedzą, gdzie znajduje się ów myk.

Zachęcam oczywiście do kupowania książki o zespołach, która jest do nabycia i u Gabriela w księgarni, i – jeśli ktoś ma ochotę na autograf – u mnie osobiście. Proszę też o stałe wspieranie tego bloga pod podanym numerem konta. Przy okazji również informuję, że przed nami parę spotkań oko w oko. 29 listopada będę w Warszawie na targach książki, 7 grudnia mam spotkanie autorskie w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, już następnego dnia jadę na targi do Wrocławia, a parę dni później z Gabrielem będziemy się produkować w Katowicach u Franciszkanów. Oczywiście o każdym ze spotkań będę na bieżąco przypominał.

5 komentarzy:

  1. 4,5 tysiąca przerobione na tłumy, "ksiądz" Lemański w jarmułce, dzwon Zygmunta i ta nędza którą opisałeś w zamian. Oni chcą osłabić tym wszystkim Smoleńsk przy okazji traktując ten pogrzeb jak instrument. Mnie to obezwładnia. O ile obezwładnienie malarstwem to bardzo pozytywne odczucie o tyle tutaj mamy ciemną sień gdzie słychać świst gumowych pałek. Historia powtarza się jako farsa. Jako pokraczna farsa, na miarę pokracznej władzy centralnej. Mimo wszystko wierzę że ludzie widzą i czują ten fałsz i wiedzą o co chodzi. Brak dzisiaj tego czucia jakie było wtedy. Może to była gnuśność a może cechy charakteru, które spowodowały taki a nie inny wybór Systemu. Żółw jest w sam raz. Drobnymi kroczkami donikąd ...

    OdpowiedzUsuń
  2. http://eugeniuszsendecki.neon24.pl/post/101150,szarpali-zakrzewskiego-i-jego-banner-atakowali-kamere-sendeckiego

    Jeszcze to zobacz odnośnie wpisu "Będą strzelać?". Oraz odnośnie awantur "poSmoleńskich". Sendecki i Zakrzewski są znani z takich akcji, nie chodzi mi o nich bo nie wiem co tam nimi kieruje. Chodzi mi o całość i pracę policji między innymi. Ciekawa migawka.

    OdpowiedzUsuń
  3. @crimsonking
    Na mnie jednak największe wrażenie zrobiło te 4,5 tysiąca. Przecież to jest katastrofa.

    OdpowiedzUsuń
  4. @crimsonking
    Policja robi co im się każe. Dopóki się nie zmieni władza, będzie jak jest.
    A ci dwaj, to stuprocentowi prowokatorzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w przelocie widziałem kawałek wiadomości jak ludzie wchodzili do pałacu i oni podali, ze "tłumy ich, tłumy ich". Później przeczytałem u Ciebie, że potwierdzili 4.5 tysiaka i poczułem się bezradny. Bardziej bezradny jak na siłę umniejszali ilość ludzi na pochodzie z 11.11.11.
    Co do policji i tych panów to masz oczywiście rację. W sumie co ma taki krawężnik zrobić jak na odprawie dostał takie wytyczne? Albo wykona rozkaz albo wynocha z roboty. Niejeden policmajster tez ma ich dosyć. Takie ich czołganie przed Narodem przez władzę też może dać inny od zamierzonego efekt.

    Jeszcze co do tej foty Tuska z Putinem to mam takie przemyślenia, że on się tam nie uśmiecha tylko jest skrajnie przerażony ale tak skrajnie, że aż mu skórę z ryja ściągnęło i w swoim pustym łbie wykalkulował na szybko, że zrobi z Putinem "żółwika" a gest ten będzie oznaczał, że nie tylko on odpowiada za całość. Miny panów i pani świadczą o tym, że on straszliwie naiwny był wywołując dżina z butli.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...