Przypuszczam, że większość z nas wciąż jeszcze pamięta, jak to swego czasu, dzisiejszy redaktor naczelny tygodnika „Uważam Rze”, Jan Piński, został wydelegowany do przeprowadzenia próby umieszczenia na rynku prawicowych mediów czegoś co wówczas nosiło roboczą nazwę „Wręcz Przeciwnie”, a co zakończyło swoją karierę na jednym, pierwszym numerze. Czemu owo pismo zakończyło swoją karierę jeszcze zanim zdążyło na dobre wystartować? Powód był jeden i bardzo prosty. Otóż poszło o okładkę, na której zostali przedstawieni przebrani za księży Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Okazało się, że autorzy nowego projektu, próbując przejąć część prawicowej opinii publicznej, nie wzięli pod uwagę tego, że nawet ta jej część, do której nowy magazyn miał być adresowany, to durnie zaledwie potencjalnie, i że nad nimi dopiero trzeba popracować. No i szlag cały ów projekt, wraz wydanymi na niego pieniędzmi, w jednej chwili trafił.
Tygodnik „Wręcz przeciwnie” już na starcie zebrał całą śmietankę tak zwanej „prawicowej” publicystyki, zaczynając od Korwina-Mikke, a kończąc na Robercie Gwiazdowskim, jednak autorem, który stał się prawdopodobnie głównym sprawcą owego jednodniowego tryumfu i jednocześnie upadku pisma był nie kto inny, jak Tomasz Terlikowski. Otóż, jak się okazało, autorem okładkowego tekstu, który – jak się możemy domyślać – miał otwierać główną bramę do podstawowego profilu pisma, a który miał się sprowadzać do hasła „Dość już cynicznego wykorzystywania Kościoła przez polityków wszystkich opcji!” był ów właśnie publicysta. To on właśnie miał zaproponować prawicowemu czytelnikowi nowe spojrzenie na polską politykę, gdzie podejrzanym już nie tylko jest Donald Tusk, ale również Jarosław Kaczyński, i że jeśli my, polska prawica, mamy prowadzić moralną rewolucję, to powinniśmy ją skierować przeciwko wszystkim wrogom naszej wiary i naszego Kościoła.
Jak już jednak przypomniałem, plan się nie powiódł z tej prostej przyczyny, że jego autorzy zabrali się za jego wdrażanie od tyłu, i skierowali go do ludzi na ten przekręt całkowicie nieprzygotowanych. Dziś, kiedy mamy zarówno odnowione „Uważam Rze”, czy odpowiednio opracowane „Do Rzeczy”, kiedy swoje pierwsze sukcesy odnotowuje obywatelski ruch Pawła Kukiza, widać wyraźnie, że z dawnych błędów zostały wyciągnięte wnioski i że wszystko jest prowadzone z odpowiednią czujnością i rozwagą.
Przyznaję, że nie mam żadnych informacji co do tego, jaką rolę tym razem przewidziano dla Tomasza Terlikowskiego, niemniej, wnioskując z rozmowy, jakiej niedawno magazynowi „Wysokie Obcasy” udzieliła jego żona, muszę uznać, że on akurat przeskoczył od razu trzy kolejne szczeble, i zamiast piąć się po drabince kariery, poszedł na skróty i od razu wylądował na samym szczycie, a więc w okolicach tak zwanej „Gazowni”. A robiąc to, wykazał się taka gorliwością, że zdębieliśmy nie tylko my, ale chyba nawet sami organizatorzy tego szczególnego przedsięwzięcia i ich pierwszoszeregowi pracownicy.
Rozmowa „Wysokich Obcasów” z Terlikowską stanowi ewenement na skalę dotychczas nieznaną. Kiedy już się przez to wszystko przebrnie, a daję słowo, że jest przez co, jedyne co normalny człowiek jest w stanie uczynić, to wziąć zimną kąpiel, zrobić rundkę po śniegu wokół domu, a następnie zadać to jedno, jedyne narzucające się pytanie: „Dlaczego?” Dlaczego Terlikowska – rozumiem, że jednak po wcześniejszych konsultacjach ze swoim mężem – postanowiła pójść do Agory i opowiedzieć tym ludziom o tym, jak to my katolicy regularnie spędzamy czas w naszych łazienkach i obserwujemy rozciągliwość i barwę śluzu z pochw własnych, lub naszych żon.
Ja świetnie sobie zdaję sprawę z tego, że w tym momencie, zdecydowana większość osób, które nie miały okazji czytać wynurzeń Terlikowskiej dochodzą wniosku, że ja fantazjuję. Że ja oto mam jakiś dziwny, bardzo pokrętny plan, do realizacji którego jest mi potrzebne przesadne wykpienie Terlikowskiej, a tym samym lekkie naciągnięcie jej wypowiedzi w takim kierunku, by ją można było skompromitować, a ten tekst odpowiednio uwznioślić. Otóż nie. Ja nie wiem, jak dokładnie długi jest wspomniany wywiad, bo znam go wyłącznie z Sieci, ale to jest rozmowa bardzo długa i faktem jest to, że ona niemal w całości jest skoncentrowana na tym śluzie. Terlikowska opowiada o tym, jak to ona współżyje ze swoim mężem Terlikowskim, jak to owo współżycie się fantastycznie realizuje, jaką rolę w owym współżyciu pełni wspomniany śluz, a jeśli temat na moment schodzi na liczne Terlikowskich potomstwo, to czytamy o synku tych państwa i o jego zabawach „siusiakiem”, by już za chwilę skoncentrować się na tym, jak to red. Terlikowski, aby, dla jakiejś nieistotnej akurat dla nas przyczyny, oddać swoją spermę do analizy, nie uprawiał grzesznego samogwałtu, ale zwyczajnie seks z panią Terlikowską przy użyciu prezerwatywy.
Ktoś mnie spyta, o co ja mam pretensję? Że Terlikowska szczerze opowiada o swoim życiu małżeńskim i erotycznym? No tak, zgadza się, ja mam do niej o to bardzo poważne pretensje. Uważam bowiem, że, jak idzie o tego typu tematykę, najlepiej byłoby ją zostawić na przykład Danielowi Olbrychskiemu i ewentualnie jednej z jego licznych żon. Że wówczas nie pojawiłby się problem konsystencji śluzu z pochwy pani Olbrychskiej? A jakiż to jest dla nas kłopot? Jestem pewien, że nasze życie na tym szczególnie by nie ucierpiało, a ewidentna korzyść z tego byłaby taka, że czytelnicy „Wysokich Obcasów” nie mieliby tak zwanej „beki”. I to nie byle jakiej „beki”, bo skierowanej wobec pobożnych katolików.
Bo na tym to właśnie od początku do samego końca polegało. Taki był oryginalny cel projektu pod tytułem „Życie katolickich talibów w relacji Małgorzaty Terlikowskiej”. Agora, za pomocą swoich emisariuszy, zwróciła się do Terlikowskiej o tę rozmowę, mając na celu tylko jedno: swoim może bardziej wymagającym czytelniczkom pokazać, co to za banda pajaców ci katolicy, a tym, którzy oczekują wyłącznie wspomnianej „beki” jej skutecznie dostarczyć. Na tym to właśnie polega, a jeśli Terlikowski i jego żona tego nie rozumieją – w co szczerze wątpię – to znaczy, że oni zatracili podstawową orientację w realnym świecie.
Inna sprawa, że jeśli ja mam rację i oni wiedzą, co czynią, nie mamy innego wyjścia, jak uznać, że ten ich cały katolicyzm to gówno warty biznes, dla powodzenia którego oni już są gotowi na wszystko, a bez którego i on i ona równie dobrze mogą się zapisać do Towarzystwa Świetlistych Kręgów, gdzie nie będzie miał znaczenia ani śluz, ani woda święcona, dzięki której on jest zawsze taki jak trzeba.
Tradycyjnie, wszystkich tych, którym się ten tekst spodobał, proszę o wsparcie dla tego bloga. Co komu zbywa proszę kierować na podany obok numer konta. Dziękuję.
Tradycyjnie, wszystkich tych, którym się ten tekst spodobał, proszę o wsparcie dla tego bloga. Co komu zbywa proszę kierować na podany obok numer konta. Dziękuję.
Widziałem zajawki tego wywiadu i miałem zamiar go przeczytać.
OdpowiedzUsuńPo Pańskim wpisie mi przeszło.
Nie rozumiem, jak można dać się tak upodlić. Oni chyba naprawdę wierzą, że im bardziej pozwolą się upodlić tym większą odbiorą nagrodę w Niebie.
@birofil
OdpowiedzUsuńPowiem uczciwie, że ja tego co oni robią, zwyczajnie nie rozumiem. Powyższy tekst, choć może sugerować szukanie odpowiedzi, pozostaje wyłącznie ponurą refleksją.
Niech Pan porzuci ponury nastrój.
OdpowiedzUsuńOna przecież, razem z mężem rozsadza "Gazownię" od środka. Ręce opadają jak się na to wszystko patrzy. Co za syf!
www Gazeta. pl Małgorzata Terlikowska: Rozsadzam "Gazetę" od środka i to mnie trochę bawi...
@Peregrin Tuk
OdpowiedzUsuńO tym nie słyszałem. Jestem pod wrażeniem.
Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że oni z tego wywiadu zapamiętali tylko tyle, że Terlikowski ją traktuje jak szmatę. Ja akurat wolałbym się skupić na tej spermie, którą on zaniósł do analizy w prezerwatywie.
@toyah
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem ten wywiad. Jest w całości na gazowni. Wszystko co napisałeś jest prawdą, choć to wciąż bardzo oględne refleksje. Ja też będę oględny i tylko trochę napiszę, co można pomyśleć o Terlikowskim i jego żonie. Nie przypadkiem gazownia ją dorwała i urządziła sobie wielką, jak piszesz, bekę. Niestety, jej brak reakcji na tezy funkcjonariusza "nowego lepszego świata", zgoda na bredzenie w konwencji na wpół poważnej, do tego zagłębianie się w ciągu "egzotycznych zeznań", świadczy o niej jak najgorzej. Oby to była zwykła głupota.
@kazef
OdpowiedzUsuńNo niestety, znów stoimy przed odwiecznym problemem: głupota to czy zło?
Toyah,
OdpowiedzUsuńprzy każdej kolejnej akcji Terlikowskiego przypomina m się jak wypłynął na medialna powierzchnię - przy okzaji sprawy abp. Wielgusa.
Wprawdzie ja sama już nie wiem, co mam o niej sądzić, ale faktem jest, że wtedy Terlikowski stał po przeciwnej stronie barykady niż Radio Maryja. Wręcz był jakimś przywódcą "społecznej krucjaty" przeciw arcybiskupowi.
Także może ta i inne akcje to nie jest tylko brak wyczucia (żeby nie nazwac dosadniej).
@Toyah
OdpowiedzUsuńA może temat seksu zawładnął ich życiem i nie mają wyjścia, jak gadać o tym z kim popadnie? To się zdarza, zwłaszcza przed rozwodem. Jakieś dwa miesiące temu on opublikował coś w rodzaju przykazań, jak powinno wyglądać życie seksualne katolickiego małżeństwa. Było to nieco mniej wylewne, ale za to pisane w tonie bardzo autorytarnym.
Poza tematem. Przeczytaj to: http://wpolityce.pl/wydarzenia/50546-george-weigel-angielski-powinien-byc-jezykiem-watykanu
OdpowiedzUsuń@Iza
OdpowiedzUsuńJak idzie o abp Wielgusa, ja wciąż mam nadzieję, że dożyję wyjaśnienia tej zagadki. I już nawet nie chodzi mi o tego durnia i jego w tym co się stało rolę.
@Marylka
OdpowiedzUsuńMożliwe, że to o to poszło. Ja miałem kiedyś znajomych. Bardzo pobożni ludzie. Bardzo. My przy nich jesteśmy zwykłymi satanistami. Otóż ona, jak mu robiła kanapki, to dbała o to, by ser, szyneczka, czy co to tam było, były udekorowane keczupem na kształt penisa.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńRozumiem ten problem. Nie żebym znał odpowiedź, ale rozumiem.
Nie ma odpowiedzi na to zagadnienie według mnie. Jest oczekiwanie co się wydarzy. Bo jeśli Kuria Rzymska zacznie posługiwać się angielskim to znaczy że mamy do czynienia z atrapą. To mówię ja, człowiek o takim samym (mniej więcej) poziomie "wiary" jak Gabriel.
OdpowiedzUsuń@Andrzej.A
OdpowiedzUsuńTo też rozumiem.
Swoją drogą, ciekawa sprawa z Wami bezbożnikami. Gdyby tak przeprowadzić ankietę wśród uczestników tego bloga, moglibyśmy się nieźle zdziwić.
My bezbożnicy mamy taki jeden feler. Otóż wychowujemy nasze dzieci, w każdym razie ja, w głębokim poszanowaniu dla religii jako pewnej podstawy tego czym jest nasza kultura i/lub cywilizacja (w rozumieniu Konecznego). To szalenie ułatwia przekazanie pewnych pryncypiów młodemu człowiekowi. No, ja przynajmniej mam takie doświadczenie.
OdpowiedzUsuń@Andrzej.A
OdpowiedzUsuńRzecz w tym, że nie wszyscy bezbożnicy mają ten feler. Podejrzewam wręcz, że stanowicie mniejszość.
Kiedy już się przez to wszystko przebrnie, a daję słowo, że jest przez co, jedyne co normalny człowiek jest w stanie uczynić, to wziąć zimną kąpiel, zrobić rundkę po śniegu wokół domu, a następnie zadać to jedno, jedyne narzucające się pytanie: „Dlaczego?”
OdpowiedzUsuńJak wiesz, przeczytałem ten tekst wczoraj. Kąpieli nie wziąłem i nie przebiegłem się po śniegu - może dlatego, że czytałem to w pociągu. Ale zdębieć - zdębiałem. Wpadłem w, nie wiem czy dobrze użyję tego słowa, stupor. Pytanie "Dlaczego" pojawia się natychmiast. Powiem więc, że zdołałem jeszcze przeczytać jeden komentarz pod tym wywiadem, ten pierwszy. Cel "beki" niewątpliwie osiągnięty.
No i miałem ten sam dylemat co Kazef: głupota czy zdrada? Mój nieustający życiowy optymizm każe mi optować w kierunku głupoty.
No a tu się jeszcze dowiaduję o teorii pt. "Gazownia wzięta" - ano złapał Kozak Tatarzyna...
No i jest mi za nią i jej męża wstyd. Znacznie bardziej niż po tej akcji z Owsiakiem.
Mam jeszcze jedną wątłą hipotezę. Ona tam wspomina jak to się poznali działając w jakimś młodzieżowym ruchu katolickim. Miałem styczność z Oazą w latach '80. To nie były zdrowe klimaty - może więc taką właśnie mamy konsekwencję.
Skoro stanowimy mniejszość, to należą się nam specjalne przywileje - wszak taka jest doktryna liberalnego państwa, nieprawdaż? Ale żarty na bok, nie chciałem wekslować dyskusji na Twoim blogu z głównego tematu na sprawy, które w sumie mogą mało kogo obchodzić.
OdpowiedzUsuń@Kozik
OdpowiedzUsuńCo do oazowych klimatów, to oczywiście zagrożenia istnieją zawsze. Oni jednak robią wrażenie wyjątkowe. Ty wiesz, że gdyby mi się zdarzyło któreś z nich spotkać, to ja bym chyba demonstracyjnie splunął?
2Andrzej.A
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, to są tematy bardzo ciekawe.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSplunąć to bym pewnie nie dał rady. Niedawno znajdowałem się przez chwilę w pobliżu Marka Belki i nic. Ale jakby mnie na przykład los zetknął z nimi w kolejowym przedziale to prawie na pewno zapytałbym się "Dlaczego"? Ja naprawdę jestem ciekaw. Nie, żebym dostał szczerą odpowiedź ale ciekaw jestem co by powiedzieli. Może np. coś takiego, że to taka misja by głosić prawdę na łamach Gazowni? Koń trojański by Terlikowscy? Albo może bezczelne: "A cóż jest złego w szczerej rozmowie?".
@Kozik
OdpowiedzUsuńO nie! Ja bym się słowem do nich nie odezwał. Przesiadłbym się. Wcześniej spluwając przez ramię.
Możliwe, że tak lepiej, wszak widzimy jak znakomicie podziałało proste "spieprzaj dziadu" na blogera Sownińca.
OdpowiedzUsuńJednak ja bym się zapytał, taka słabość.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNa pewno byś nie splunął na widok Terlikowskiego, a Kozik by nie zadał swojego pytania. Nie da się. "Na żywo" to jest niezwyle miły, ujmujący,grzeczny człowiek o szczerej twarzy. Nie chcielibyście sprawić mu żadnej przykrości.
@Toyak
OdpowiedzUsuń@Kozik
Zresztą to samo z sowińcem. Przynajmniej kiedyś. Coś jest dziwnego z tym pisaniem, wielu ludziom to widocznie szkodzi.
@Marylka
OdpowiedzUsuńNie. To nie jest miły człowiek. Ani on ani ona. Nie ma takiej możliwości.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPewnie go w końcu gdzieś spotkasz i się przekonasz, jak jest. Ja go widziełam jakieś trzy lata temu, może jeszcze to coś go nie ukąsiło.
A sowińca z 15 lat temu.
@Marylka
OdpowiedzUsuń@Toyah
Ja nie wątpię, że on jest prywatnie ujmujący. Ja jestem przekonany, że zupełnie tak samo jak, dajmy na to Ryszard Kalisz.
No i ja bym się go/jej zapytał "dlaczego" nie żeby jej/mu sprawić przykrość tylko żeby usłyszeć te pokrętne tłumaczenia i, być może, zbliżyć sie do rozwiązania tego dylematu między złem a głupotą.
Interesująca jest tez hipoteza o tym opętaniu seksem. Tu jednak poddaję się, nic nie wiem.
@Kozik
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jest takie albo-albo. Dla mnie głupota jest grzechem, więc złem. Kiedy masz do czynienia z głupcem, zawsze okazuje się, że on jest taki z własnego wyboru.
@Marylka
OdpowiedzUsuńZafiksowanie Pana T w tematach około seksualnych jest zauważalne w Jego wpisach na S24. Ten temat dominuje.
To nie bierze się znikąd.
Nie będę zdziwiony gdyby okazało się, że Pan T nosi w sobie jakąś mroczną tajemnicę z tym związaną.
@toyah - czytam co napisałeś, czytam wywiad, i nie rozumiem o co chodzi - mam nadzieję, że po prostu jestem głupi.
OdpowiedzUsuń@Marylka
OdpowiedzUsuńPo mojemu to jest tak, że jeśli już głupota jest grzechem to grzechem zaniedbania, gnuśności natomiast zło wynika z jakiejś aktywności.
Uściślając - ja się zastanawiam czy w tym co małżeństwo T. wyrabia na polu medialnym jest jakiś plan (poza tym, że Tomek w ten sposób zarabia na życie) czy takie beznadziejnie rozbrajające "a cóż w tym złego?".
@Kozik
OdpowiedzUsuńMyślę, że Terlikowscy uważają, iż w ten sposób Dają Świadectwo.
W tym osłabiającym wywiadzie, ciekawe jest, że dziennikarz zwraca się do pani Małgorzaty po imieniu i jest wyraźnie z nią spoufalony. Ewidentnie ją nabiera, a ona w to idzie. Więc głupota jak najbardziej, a ona otwiera drzwi złu.
OdpowiedzUsuń@Jo @toyah - to, że otwierają drzwi złu to rozomiem - czy o to właśne chodziło czy o tematyke śluzu, czy o to, że w ogóle katolicy nie powinni sobie głowę zawracać tematyką dni płodnych i tylko 'kochać' się z powodu bliskości/ nastroju miłości a nie kalendarza? pozdrawiam,A.
OdpowiedzUsuń@adthelad
OdpowiedzUsuńNie. Ten cyngiel z Gazowni po prostu robił z nią co chciał a chciał gruntownie ośmieszyć katolików. Czy nie widzisz, że ona tam wygląda jak małpa w ZOO? A nawet gorzej - bo małpie niektórzy współczują a tu w pełni osiągnięty efekt "beki".
@Birofil
OdpowiedzUsuńCzyli głupota. Ja wcale nie jestem pewien. Może to taki plan by, jak pisze Toyah, przeskoczyć od razu te parę szczebli.
@Kozik
OdpowiedzUsuńKalisz ujmujący? Za co? I kogo?
@adthelad
OdpowiedzUsuńMuszę Cię zamartwić. Nie jesteś głupi.
@Jo
OdpowiedzUsuńO tak! To " Małgosiu" zdecydowanie robi wrażenie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńZaręczam Ci, że gdybyś spotkał się z Kaliszem, przypadkowo nie wiedząc kto to tak naprawdę, byłaby to miła rozmowa. Ja po roku '90, będąc jeszcze tzw. lemingiem, spotkałem paru ubeków, mówię Ci, chłopy normalnie do rany przyłóż. Z Kaliszem nigdy nie gadałem, kiedyś byłem razem z nim na imprezie pt. Inauguracja działalności w Polsce tygodnika "Newsweek". Naprawdę byłem na takiej imprezie. No i tam był Kalisz i np. jeszcze red. Baczyński. Bracie, jacy oni byli czarujący!
@Kozik
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale nic z tego. Czarujący to możesz być Ty, albo nawet Gabriel, ale oni? Daj spokój. Wszystko jest w oczach. A ci ludzie nie mają oczu.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo tak, to jasne. Tylko widzisz, to są naprawdę źli ludzie - taki byle debil z Gazowni omotał tą "Małgosię" dokładnie tak jak chciał. A co dopiero może wykonać taki np. Mariusz Walter. Trzeba uważać. Bloga Twojego, Gabriela czy Julka czyta kilka tysięcy tych samych ludzi a gra idzie o naród.