czwartek, 18 kwietnia 2013

O tym jak Rudy, Alek i Zośka trafili do burdelu

Tygodnik „Sieci”, dawniej „W Sieci” kupuję z dwóch powodów. Przede wszystkim, zarówno pani Toyahowa, jak i starsza Toyahówna bardzo nalegają na to, by w domu zawsze było jakieś tak zwane prawicowe pismo, a ja już wolę, gdy jest to „Sieci”, niż „Do Rzeczy”, czy co gorsza „Rzeczpospolita”. Drugi natomiast powód jest taki, że swego czasu zauważyłem pewną prawidłowość. Otóż, ile razy zarzucałem czytelnictwo prawicowych mediów, ów gest, w połączeniu z wcześniejszą rezygnacją z oglądania telewizji, odbierał mi choćby i minimalną codzienną porcję inspiracji, tak przecież potrzebną do prowadzenia bloga takiego jak ten.
No więc w tym tygodniu również zakupiłem numer tygodnika „Sieci” i, powiem szczerze, po raz pierwszy, z tak potężną wyrazistością, zrozumiałem, że to wszystko jest znacznie bardziej poważne i jednocześnie o wiele tragiczniejsze, niż to się mogło wydawać. I tym razem nie mam ochoty ani drwić z tej tak zawstydzająco tandetnej okładki, gdzie widzimy trzech kultowych powstańców Warszawy, Rudego, Alka i Zośkę, jak ze swoimi spluwami patrzą nam groźnie prosto w oczy i każą nam ruszać na wroga; nie mam ochoty – zwłaszcza, że tę akurat kwestię poruszyłem w swoim ostatnim felietonie dla „Warszawskiej Gazety” – znęcać się nad owymi żałosnymi próbami przeciągnięcia na naszą stronę kogoś tak doszczętnie skompromitowanego, jak Jarosław Gowin; nie chce mi się nawet tłumaczyć Łukaszowi Warzesze, że bycie dziś fanem filmów Juliusza Machulskiego, podobnie jak słuchanie Budki Suflera, jest już dawno passe, więc mógłby się nasz redaktor głupio nie wyrywać. Nawet oszczędzę Krzysztofa Feusette. A wszystko to przez jeden maleńki i skromny artykuł, umieszczony w przedniej części numeru, między informacją o tym, że ulubiony film prezydenta Komorowskiego „Układ zamknięty” już dziś cieszy się wyższą oglądalnością od nowej Szklanej Pułapki 5 oraz nowego Tarantino, i zbiera kolejne nagrody za walkę z Systemem, a zapowiedzią, że dziś właśnie w Krakowie odbędą się wielkie uroczystości poświęcone Lechowi Kaczyńskiemu. Artykuł, zatytułowany „Zaproś satyryka”, jest tak maleńki i tak skromny, że pozwolę sobie go tu zacytować w całości:
Jeśli ktoś z Państwa poszukuje występu kabaretowego, doradzamy zaproszenie znanego z naszych łamów satyryka Ryszarda Makowskiego. Był on współtwórcą kabaretu OT.TO. Współpracuje z Kabaretem Pod Egidą, Wydał autorskie płyty – „Pęc ze smiechu” i „Na ochotnika do psychiatryka”. Pogoda ducha twórcy powoduje, że jego recitale gwarantują znakomitą zabawę, ale jest w nich miejsce także na refleksję. Kontakt: rychom@netix.pl, tel. 601 81 23 81.
Jeśli ktoś sobie w tej chwili myśli, że ja znów zaczynam sobie robić jaja ze spraw poważnych, do zapewniam, ze nie tym razem. Tym razem jestem jak najbardziej poważny. I nic nie zmyślam. To, co wyżej, to tekst jak najbardziej autentyczny, zamieszczony przez redakcję „Sieci” w numerze 15 z kwietnia tego roku, w dodatku bez żadnej dodatkowej informacji, sugerującej jakikolwiek podstęp, czy może zaledwie ironię. Oni autentycznie, w pewnym momencie, zamieścili ogłoszenie, domyślam się zredagowane przez samego „satyryka Makowskiego”, wraz z jego mailowym adresem i numerem telefonu i prośbą o to, by, jeśli ktoś gdzieś urządza jakieś przyjęcie, czy to urodzinowe, czy pierwszokomunijne, czy może z okazji dobrego zdania matury, to zawsze może napisać, lub zadzwonić, a Makowski z całą pewnością przyjedzie, i dostarczy zarówno pysznej zabawy, jak i poważnych refleksji.
Powiem szczerze, że tekst ten, z mojego punktu widzenia, jest tak przygnębiający, że nie dość, że nie chce mi się go analizować, i tłumaczyć, w czym rzecz, to jeszcze czuję, że jeśli nie skończę teraz pisać tej notki, to się to dla mnie zwyczajnie źle skończy. Może więc coś opowiem. Niedawno bardzo, proszę sobie wyobrazić, dowiedziałem się, że znany przed laty piosenkarz Jerzy Połomski był, i wciąż jest, rodzinnie związany z Katowicami. Skąd ta wiadomość? Otóż spotkałem go kiedyś na dworcu w Katowicach. Stałem w kolejce po bilet do kasy, a Połomski stał przede mną, no i śmy sobie trochę porozmawiali. Od tego czasu widziałem go parę razy, no i za każdym razem sobie myślałem, że to jest bardzo szczególna sytuacja. Idzie sobie człowiek z domu do pracy, lub odwrotnie, patrzy, a tu sam Jerzy Połomski. Dziwne.
Oczywiście, dla znacznej części osób czytających ten tekst, nie dość, że sama ta historia nie jest warta większej uwagi, to niektórzy z nich nawet nie bardzo wiedzą, o kim ja w ogóle mówię. Jerzy Połomski to najstarsza staroć i naprawdę nie ma żadnego powodu, by się nim dziś zajmować. On kiedyś, owszem, był gwiazdą, ale dziś? No, bez przesady. Ani on, ani Irena Santor, ani Sława Przybylska, ani Maria Koterbska – można by wymieniać – nie są dziś już nikomu potrzebni. Ten pociąg, jak to mówią, już odjechał. Mniej więcej w roku 1990.
A mimo to, uważam, że gdyby dziś we wspomnianych Katowicach ktokolwiek z nich załatwił sobie występ w jakiejś skromnej sali, zebrałby publiczność dużo większą, niż taki Ryszard Makowski. Mimo to, jestem pewien, że każdy z nich miałby większe prawo przypomnieć Polsce swoje istnienie i zwrócić się do dawnych słuchaczy, by ją, czy jego, zechcieli jeszcze raz posłuchać. Ale też mimo to, uważam, że gdyby którykolwiek z nich, dajmy na to, wspomniany wcześniej Jerzy Połomski, stracił rozum na chwilę i pozwolił sobie na to, by w zaprzyjaźnionej gazecie opublikować tekst typu:
Jeśli ktoś z Państwa poszukuje występu piosenkarza, doradzamy zaproszenie znanego jeszcze z dawnych lat PRL-u, Jerzego Połomskiego. Był on kiedyś bardzo znanym piosenkarzem. Występował zarówno w telewizji, jak i na największych scenach w całej Polsce i zagranicą. Był wykonawcą tak znanych przebojów, jak „Cała sala śpiewa z nami”, czy „Bo z dziewczynami”. Piękny głos piosenkarza powoduje, że jego recitale gwarantują znakomitą zabawę, ale jest w nich miejsce także na refleksję. Kontakt: jurasp@netix.pl, tel. 601 81 23 81
… cała Polska najpierw spłonęła by ze wstydu, a następnie popełniła zbiorowe harakiri.
Ktoś powie, że nie mam się co tak podniecać, bo Połomski to jednak człowiek o pewnej reputacji i jemu pewnych rzeczy robić nie wypada. Natomiast Makowski? No cóż. Jak by to ująć? Makowski, to Makowski, i tyle. Jemu z pewnością wolno więcej. No i gotów jestem się z tym zgodzić. Makowskiemu wypada robić wiochę, tyle że tu wcale nie najbardziej chodzi o niego. Ja mam znacznie większy, niż z nim, problem z tygodnikiem „Sieci”, magazynem, który moja żona i córka czytają regularnie, i bardzo liczą na to, że to, iż on się w ogóle ukazuje, ma dla nas wszystkich pewne znaczenie.
Otóż ja uważam, że jak idzie o znaczenie, powinniśmy jak najszybciej zapomnieć o wszelkich marzeniach. To wszystko już dawno jest nieaktualne. Podobnie jak piosenki Marii Koterbskiej, tyle że znacznie gorzej. Bo te piosenki niektórym z nas pozwalają przynajmniej wspominać. Jak idzie o tych, którzy próbują zawładnąć naszymi emocjami, zachęcając nas do tego, byśmy za jakieś marne parę stów zechcieli sprowadzić do siebie Ryszarda Makowskiego, by nam opowiedział parę dowcipów (po stówie za jeden), oni ledwo co zaczęli, to już skończyli. Dlaczego? Dlatego, że najpierw uznali, że to na nich wszyscy czekaliśmy, a później doszli do wniosku, że to dopiero za chwilę, bo oni najpierw muszą się pozbierać. Tekst zachęcający do korzystania z kabaretowych usług Ryszarda Makowskiego, świadczy o tym, że tam w tej chwili mamy do czynienia już z czystą desperacją. Desperacją tak wielką, że nie liczy się nic. Ani przyzwoitość, ani wstyd, ani nawet pozory wstydu i przyzwoitości.
Jakież to straszne, że zapędzono nas wszystkich w takie właśnie ponure miejsce. Karnowscy ze swoimi kumplami wyciągają nagle nam tego Zośkę, Alka i Rudego i każą nam brać z nich przykład. Nam! To my mamy z nich brać przykład? Co za bezczelność!
Swoją drogą, może i tak dobrze, że skończyli na tym apelu z okładki, żebyśmy nie pozwolili i takie tam. Gorzej, gdyby tam zamiast tego dali krótką notkę: „Jeśli ktoś z Państwa interesuje się dziejami polskiego patriotyzmu, doradzamy zaproszenie znanego satyryka Ryszarda Makowskiego, który w zabawny, a jednocześnie refleksyjny sposób, opowie Państwu o tym, jak to bohaterowie naszej historii Rudy, Alek i Zośka walczyli z rudym Niemcem”.
Wygląda na to, że wciąż parę jeszcze rzeczy przed nami.

Bardzo proszę o wspieranie tego bloga. Jak na ironię, przez to, że pewnego dnia zdecydowałem się na jego prowadzenie, straciłem pracę, i skutkiem tego dziś na przykład jesteśmy praktycznie bez grosza, to jest jedyna rzecz, na jaką mnie dziś stać. Prosić o to wsparcie. Dziękuję.

13 komentarzy:

  1. Hmm, to co piszesz jest wstrząsające. Ale wiesz, mam podejrzenie, że tam „po drugiej” stronie desperacja jest jeszcze większa. Co prawda, oni o tyle są niby w lepszej sytuacji, że nie muszą pisać takich ogłoszeń, bo mają swoją markę potwierdzoną przez system, który zależnie od profesji gwarantuje: występy, granty, dotacje, reklamę, rekomendacje itp. Jednak kres III RP, to ich koniec. Trwanie III RP przesądza o ich byciu lub nie byciu. I oni to doskonale wiedzą, co decyduje o ich powodzeniu. Dlatego za totalną obłędny pomysł „naszych”, wynikający z całkowitego nierozpoznania rzeczywistości uważam wszelakie próby niedrażnienia, zjednania, otwarcia się na te środowiska itd. Przywiązanie celebrytów do III RP ma swoją logikę. Dlatego jeśli kiedyś dojdzie do tego, że Marek Kondrat będzie tłumaczył, że Komorowski wykonał patriotyczny i mądry ruch nakazując strzelać do demonstrujących Polaków, to tylko będę zdziwiony tym dziwieniem się.

    A tu taka ciekawostka:
    http://www.polskieradio.pl/9/1583

    OdpowiedzUsuń
  2. @JSW
    Moim zdaniem tamci też sa na granicy. Jeszcze chwila, ich spotka dokładnie ten sam los. I to niezależnie od tego, czy to będzie Wroński, czy Kolenda. Zostaniemy tylko my. Bardzo nieliczni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świeży Pietrzak:

    http://www.youtube.com/watch?v=q3n68epF8hc

    OdpowiedzUsuń
  4. Karnowscy i Zaremba współpracują też z katolickim tygodnikiem z mojej diecezji i mają też wspólne z ekipą tegoż tygodnika audycje w lokalnym radiu.
    Kiedyś trafiłam na tę audycję i az mnie skręcało z zażenowania, gdy dosłownie co drugie zdanie zapraszali do czytania "w sieci" i streszczali artykuły stamtąd.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Wczoraj u Pospieszalskiego Jacek Karnowski- red. nacz. tygodnika "Sieci" opowiadał jak System niszczy ludzi niepokornych. Przyniósł do studia TV trzy egzemplarze tygodnika, w tym jeden pod starym jeszcze tytułem, tj. " W sieci".(przy okazji redaktor poleca lekturę) Tak to rozprawia się System (tu: Grzegorz Hajdarowicz z kolesiami)z niewygodnymi: śle do sądu pozew, by zabezpieczyć roszczenie poprzez natychmiastowy zakaz posługiwania się przez tygodnik Karnowskiego spornym tytułem.
    Asumptem do dyskusji jest najnowszy film R. Bugajskiego "Układ zamknięty" opowiadający o niszczeniu przedsiębiorców przez funkcjonariuszy publicznych na zamówienie polityków.
    W programie Pospieszalskiego wyświetlane są dramatyczne wypowiedzi przedsiębiorcy oraz zatroskanego min. Gowina.
    Karnowski kokieteryjnie zapewnia, że " my["W sieci"] to przeżyjemy ale ilu przedsiębiorców układ zniszczył"... Widać jednak wyraźnie jak brutalnie System wziął się za niewygodnego Karnowskiego.
    P.S.
    Do mnie przyjeżdża Kunicka Halina. Niestety obowiązki nie pozwalają mi pójść na koncert, dowiedziałem się jednak, że bilety sprzedają się bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryszard Makowski to "zapomniany kabareciarz", bo 5 lat temu stracił pracę i ma wilczy bilet za piosenkę "Platforma cię kocha".Śmieszne? Dla Donalda na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Iza
    A ja słyszałem, że "Gość Niedzielny" drukuje Sowińca.

    OdpowiedzUsuń
  8. @zawiślak
    To że oni reklamują ten swój tytuł, to ja - z trudem, bo z trudem - ale jestem w stanie zrozumieć. Przerażające jest natomiast to, że oni to robią w kompletnym zapomnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Roman G.
    Naprawdę? Ciekawe. To zupełnie tak jak ja. Ja też starciłem pracę za napisanie paru tekstów. Różnica jest taka, że my o tym, co się przydarzyło Makowskiemu rozmawiamy. Oni natomiast na temat tego, co się przydarzyło mnie, nie puszczą pary z ust. Wiesz, dlaczego? Ja wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica jest też taka, że Makowski nie robił sobie żartów z Osiejuka. Ja nie widzę niczego złego w tym, że chcąc pomóc komuś przyzwoitemu, a szykanowanemu za poglądy, zachęca się innych do kupowania jego pracy w "Sieci" czy na blogu Coryllusa. Poza tym każdą uczciwą pracę należy szanować. Kabareciarza też.

      Usuń
  10. @Roman G

    Czym się mierzy (jakim efektem) uczciwą pracę kabareciarza?

    NB.: są zawody (np. adwokaci, lecz nie tylko), które mają zakaz reklamowego oferowania się.

    Ja myślę, że kabareciarzy namnożyło się (nadpodaż), lecz ten urodzaj zderzył się z otępieniem społeczno politycznej wrażliwości. Jeśli więc kabareciarze chcą mieć prosperujący rynek, to powinni się wziąć za rozbudzenie tej wrażliwości. Gdybym miał podpowiadać, to zauważyłbym, że tematy "pisiorskie" już się znudziły i są już wyłącznie wtórne i tandetne.

    Podstawą twórczości jest oryginalność, a nie naśladownictwo w stadzie.

    PS. Ja tu wcale nie mam na myśli tego Makowskiego, bo nic o nim nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. @orjan
    Na temat kabareciarzy mam zdanie podobne do Twojego.
    Od wielu już lat widząc w telewizji kabaret zmieniam kanał. Nie jestem w stanie wysłuchiwać skatologicznych dowcipów czy wyśmiewania się - kiedyś z żywego, a później z martwego Prezydenta.
    Kiedy kabareciarz wykonuje uczciwie swoją pracę? Podam antyprzykład. Kabaret Pod Wyrwigroszem, na bazie odrodzonej popularności starego Josina z Bażin, stworzył Donalda co marzył. Gusta są różne, mnie śmieszyły obie wersje. Prawdę mówiąc ta satyra antytuskowa była bardzo delikatna - ot wentyl bezpieczeństwa. Ale Tusku jest mściwy. Od tego momentu Kabaret zaczął cienko prząść. Można wygooglać ile mieli odwołanych występów. Więc kilka dni przed 3 rocznicą nowego Smoleńska, przygotowali numer 'o smoleńskiej mgle, trotylu i "zajeb...tym" Antonim, co "spisek chytrze wykrył"'. Trudno o większe kabaretowe skurw...stwo.
    Zaś Ryszard Makowski po piosence "antytuskowej" - też delikatnej, z dnia na dzień stracił posadę szefa praskiego domu kultury. Lecz nie przygotowuje, w ramach ekspiacji, numerów o Smoleńsku czy głupich Kaczorach. I jeśli będzie występował na przyjęciach komunijnych dzieci prawicowców, to nie ma w tym niczego ujmującego mu honoru czy szacunku. Bywały czasy gdy kabareciarze czy aktorzy bywali kelnerami lub taksówkarzami. Bo nie mogli w sposób uczciwy wykonywać publicznie swojej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Roman G

    Mogę się podpisać pod każdą Twoją oceną (23:30) łącznie z wyznaniem, że też natychmiast przełączam kanał TV.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...