Dziś, troszkę z boku, od świątecznego stołu, i z zaśnieżonej drogi na Mszę, przedstawiam tekst, który się znalazł w najświeższym numerze "Warszawskiej Gazety". I jak zawsze, zgodnie z tę smutną i dla mnie upokarzającą bardzo tradycją, proszę o wsparcie pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
Myślę, że nie trzeba wielkiego doświadczenia, by w momencie, kiedy zapowiedziano uroczystą mszę, inaugurującą pontyfikat papieża Franciszka, przewidzieć, że cokolwiek tam się wydarzy, i tak zostanie przyćmione przez występ naszego pana prezydenta Bronisława Komorowskiego. I ja więc czekałem, aż oba te dziwadła się do Watykanu wybiorą, przy pierwszej lepszej okazji dadzą sobie w towarzystwie Papieża strzelić fotę, a następnie pan Prezydent podzieli się z nami swoimi refleksjami.
No i się doczekałem. Poproszony o komentarz odnośnie przeżytej Mszy Świętej, Bronisław Komorowski powiedział, co następuje:
„Homilia krótka, zwarta, z szacunkiem dla wszystkich uczestników. Bardzo blisko Ewangelii i chciałoby się powiedzieć: warto to naśladować. Taka jest rola i miejsce Kościoła we współczesnym świecie i myślę, że wielu duchownych sobie to przemyśli”.
A ja sądzę, że to jednak okrutne ze strony dziennikarzy, żeby do prezydenta Komorowskiego zwracać się akurat w tej sprawie. No bo pomyślmy, cóż on może mieć do powiedzenia, jak idzie o kościelne nabożeństwo? W czym on może być bardziej odkrywczy, czy choćby tylko interesujący od przeciętnego durnia, który zajdzie w niedzielę do kościoła, a gdy go w domu spytają, jak było, odpowie, że ksiądz był gruby, albo stary, albo że mówił niewyraźnie, a kazanie było długie, lub na szczęście krótkie? Cóż takiego Komorowskiego i jego żonę może obchodzić jakakolwiek Msza Święta, jeśli odrzucić tę satysfakcję, że człowieka posadzono w pierwszym rzędzie?
No więc stało się to, co się stać musiało. Polazł do niego któryś z dziennikarzy, zapytał o wrażenia, no i usłyszał, że było w porządku, bo kazanie na szczęście nie było długie, a poza tym obyło się bez trucia o polityce i takich tam. Tylko Jezus, Apostołowie, no i ta… religia. I że on z papieżem apelują do innych duchownych, żeby sobie ten przykład przemyśleli.
Ktoś powie, że jestem dla Prezydenta niesprawiedliwy. Z jednej strony kpię, że on na temat papieskiej homilii nie ma nic do powiedzenia poza tym, że była na tyle krótka, że człowiek nawet nie zdążył zasnąć, by już chwilę potem zwrócić uwagę na fakt, że do merytorycznego komentarza jednak doszło. Muszę więc przyznać, że faktycznie mnie poniosło. To prawda – prezydent Komorowski nie tylko opisał swoje wrażenia, ale również podzielił się z nami refleksją bardziej intelektualną. Można by rzecz, że wręcz teologiczną.
A zatem, w ramach zasłużonego zadośćuczynienia, pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź naszego prezydenta odnośnie papieża Franciszka:
"Żywiołowość Argentyńczyków stwarza szanse na lepszy kontakt typu emocjonalnego".
Otóż to jest naprawdę coś. Myślę sobie jednak, że z punktu widzenia kogoś takiego, jak Bronisław Komorowski, pozostawiać musi pewien niedosyt, że papieżem nie wybrano patriarchy Cyryla, lub choćby któregoś z zaprzyjaźnionych biskupów. Tu bowiem, do owej żywiołowości doszłaby jeszcze okazja, by się od czasu do czasu normalnie, po ludzku, wspólnie nawalić.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o ten drugi cytat, to gdybyś nie napisał, że to on, to strzelałbym, że to wypowiedź Gierka przed Mundialem '78. Chociaż chyba uwłoczyłbym tow. Edwardowi.
A w takim razie musiałby być to red. Wołek.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam - głoszę to zresztą zawzięcie - że każde porównanie któregokolwiek z nich z Gierkiem uwłacza wyłącznie Gierkowi.