środa, 7 listopada 2012

O naszych czerwonych karkach

Początkowy plan miałem dziś taki, by napisać z dwa kolejne rozdziały do mojej jesiennej książki o urokach PRL-u, jednak tak się złożyło, że pani Toyahowa wynajęła mnie do pracy w łazience, no i wyszło na to, że dziś już raczej do tych wspomnień nie siądę. Ponieważ jednak zostało mi trochę czasu do wyjścia na popołudniowe zajęcia, pomyślałem że się posnuję trochę po Sieci i zobaczę co słychać u konkurencji. Na pierwszy ogień poszedł jak najbardziej „nasz” portal wpolityce.pl… no i okazało się, że dalej już nie ma co zaglądać.
Otóż, jak się okazuje, Rafał Ziemkiewicz napisał książkę o nowoczesnej endecji i, z nadzieją, że uda mu się jeszcze trochę poszerzyć rynek, pokazuje ją aktualnie w co bardziej eksponowanych środowiskach. W ramach tego objazdu zajrzał też na Uniwersytet Warszawski, gdzie mu lokalny NZS zorganizował autorskie spotkanie, a wpolityce.pl zamieścił relację z tego eventu na swojej stronie.
Wbrew temu, co się niektórym z nas może wydawać, nie mam tu zamiaru komentować ani wystąpienia Ziemkiewicza, ani tego co tam się od początku do końca działo, bo jestem starym punk rockerem, i raz że się na tym co on tam gadał nie znam i się tym nie interesuję, a dwa, że obejrzałem tego wszystkiego zaledwie pierwsze parę minut. I właśnie o tych paru minutach chciałem dziś parę słów.
Otóż relacja zaczyna się od tego, że widzimy szkolne biurko, za biurkiem siedzi wielki jak to on Ziemkiewicz, za Ziemkiewiczem na ścianie wisi zielona tablica, obok Ziemkiewicza stoi jakiś żaczek z mikrofonem i zapowiada występ. I od razu okazuje się, że miał być jeszcze jakiś ważny profesor, i choć jeszcze nie dotarł, to pewnie za chwilę się pojawi, a tymczasem parę słów o głównym gościu, no i takie tam. Ziemkiewicz siedzi z poważną miną, skromnie znosi płynące z ust żaczka pochwały, i tylko dyskretnie kartkuje swoje dzieło. W pewnym momencie wpada ów spóźniony profesor, w kurtce, szybko się mości za biurkiem, tyle że ponieważ Ziemkiewicz zajmuje niemal całą jego przestrzeń, siada nieco z boku, a na kolanach kładzie sobie tak mały laptop… palmtop to się chyba nazywa, czy jakoś tak?
No i w tym momencie dochodzi do zdarzenia, które mnie już zwolniło z konieczności oglądania tego występu dalej, no i też stało się bezpośrednią przyczyną, dla której piszę ten tekst. Otóż profesor – zmęczony mocno, bo chyba na to spotkanie pędził – sięga ręką do czoła, wyciera je z potu, a następnie rękę wyciera o spodnie. Dokładnie tak – najpierw ten pot z czoła, a potem o spodnie. Wszystko oczywiście świetnie widać, bo, jak mówię, ze względu na Ziemkiewicza, za biurkiem miejsca już nie ma, a ja sobie myślę, że ja już coś podobnego kiedyś widziałem.
Proszę sobie wyobrazić, że kiedyś, jeszcze w dniach kiedy startował projekt pod nazwą Nowy Ekran, jego dyrektor zarządzający Łażący Łazarz poprosił mnie, bym dla nich pisał, no a ja się zgodziłem. W związku z tym też dość często tam zaglądałem. I oto któregoś dnia wspomniany Łazarz zamieścił tam nagranie video z rozmowy jaką przeprowadził z Ziemkiewiczem. I co tam widzimy? Jak mówię, widzimy, bo co słyszymy, to w sposób oczywisty znaczenia mieć nie może. Otóż w pewnym momencie, Ziemkiewicz z namaszczeniem wyciąga z kieszeni chusteczkę do nosa, starannie i dokładnie wysmarkuje w nią nos, a następnie zaczyna te smarki sobie oglądać. Łazarz kończy zadawanie pytania, Ziemkiewicz chusteczkę chowa do kieszeni i zaczyna już zwyczajnie zadawać szyku.
No i teraz ja mam takie pytanie? Do siebie i do nas wszystkich. Co ja sobie mam o nich myśleć? Co mam o nich myśleć, i co mam z tą wiedzą dalej robić? Czy mam może na to wszystko machnąć ręką i powiedzieć, że diabli tam z tym wszystkim, że to głupstwo, że ważny jest cel, a o resztę zatroszczymy się wtedy gdy już zdobędziemy tę władzę? Czy może mam jednak bić w dzwon, dmuchać w gwizdek i wrzeszczeć?
Dziś czytam opublikowany w najnowszym „Uważam Rze” wywiad braci Karnowskich z profesorem Roszkowskim Karnowscy w pewnym momencie pytają go, czy on nie sądzi, że oto w Polsce dokonuje się wręcz na naszych oczach wymiana elit. Że ci wszyscy zdrajcy i durnie odchodzą w niebyt, a na ich miejsce wchodzi owa nowa elita, elita patriotyczna, elita polska. I na to Roszkowski odpowiada, że tak, że właśnie z czymś takim mamy do czynienia. I że to daje nam naprawdę wielką nadzieję na upragnioną zmianę.
Oczywiście, kiedy oni rozmawiają na temat tych zmian, nie padają żadne nazwiska – co najwyżej skromnie schowana sugestia, że oto mówimy o samych Karnowskich i ich kolegach – a tym bardziej nikt nie wspomina ani o moim koledze Coryllusie, ani tym bardziej o mnie. I to mnie z wielu względów nie dziwi. Przede wszystkim jednak z tego powodu, że wszyscy pamiętamy, jak to na wręczeniu nagród za blog roku miałem na sobie marynarkę zapinaną na trzy guziki, i dowód tego obciachu w postaci pięknego kolorowego zdjęcia jest do dziś kolportowany przez wspomniane elity i aspirujące do nich środowiska.
W tej sytuacji chyba się jednak pójdę wysmarkać, a później to wszystko wytrę we wspomnianą marynarkę. Może mnie kto zaprosi?

Wszystkich którzy lubią tu przychodzić bez niepotrzebnej zachęty, ale też i tych co są tu po raz pierwszy, tradycyjnie informuję, że mój kumpel i wydawca Gabriel Maciejewski zajął się ostatnio poszerzaniem rynku dla naszych książek, w tym mojego „Liścia” i „Elementarza”. Dziś jest tak, że można obie zamawiać w każdej księgarni w Polsce, a nie zdziwiłbym sie gdyby i za granicą. Natomiast, jeśli ktoś woli przez Internet, to albo u Gabriela na stronie www.coryllus.pl, lub zwyczajnie - tu. Te same, tyle że z osobistą dedykacją, i z darmową wysyłką. No i oczywiście proszę wszystkich, którzy uważają, że coś im to moje pisanie daje, o uprzejme wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.

12 komentarzy:

  1. Jakiś czas temu znalazłem cudowny wpis eski.
    Zaczynał się od opisu doboru butów przez Karnowskich wraz z komentarzem a kończył zdjęciami obecnej i poprzedniej pary prezydenckiej.
    Te zdjęcia to były prawie bez komentarza- same mówiły wszystko.
    Od ubrania do sposobu trzymania torebki przez panie prezydentowe.
    Zrobiło to na mnie duże wrażenie- zwłaszcza że widziałem w kioskach na okładkach różnych gazet zdjęcia kompromitujące Kaczyńskiego.
    Z każdego można zrobić wiejskiego głupka albo mędrca.
    Kiedyś to było trudniej i drogo- kogo było stać na marnowanie drogiej kliszy do aparatu fotograficznego.
    A teraz- obraz zapisany w kasowalnej pamięci i wybieramy co chcemy.
    Jest zamówienie na idiotę- wybieramy zdjęcie na którym uniósł brwi bo kogoś znajomego zobaczył i otworzył usta aby się z nim przywitać.
    No i mamy idiotę.
    No i tak dalej.
    Po tym wpisie eski to nawet przez parę dni czyściłem buty przed wyjściem.
    Ale mi przeszło- no kto ja jestem.
    Od tego Jej wpisu bardzo ją polubiłem.
    No i ta wymiana elit- pamiętam jak Mazowiecki, Geremek, Wałęsa to byli "nasi".
    Potem następni- Buzek, Tusk...
    A teraz to chcą nam takich "naszych" wcisnąć żeby już prawie nikt ich nie rozpoznał.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jan Bernat
    No tak. Też to widziałem. Co by o niej nie powiedzieć, na tych sprawach się zna.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Her Man
    Please, do not ever count me out!

    OdpowiedzUsuń
  4. @Toyah
    Skoro tak, to i ja chcę po angielsku:PUNKS NOT DEAD!

    OdpowiedzUsuń
  5. @zawiślak
    Gdybym wiedział, jak to zrobić, to bym Ci tu coś pokazał, ale niestety względy techniczne nie pozwalają.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Toyah
    Może wklej odpowiedniego linka.

    OdpowiedzUsuń
  7. @zawiślak
    To nie to. Chodzi o zdjęcie. Ja ten tekst pojutrze dam w Salonie razem z tym zdjęciem.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    Aha. Dobrze, zatem postaram się zajrzeć tam w piątek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oprócz tego było Jakies pytanie Karnowskich ze zdaniem "teraz te dylematy wracają, znowu zastanawiamy się, czy iść Z Niemcami czy z Rosją". To pewnie dylematy tych wymieniających się elit, bo moje jakoś nie.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Iza
    Nie zwróciłem uwagi, ale jakoś mnie to nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Iza
    Tradycją endecką i istotą endeckości jest iść z Rosją. Więc to gadanie o dylematach to raczej tylko krygowanie. Kurczę, i tylu ludzi zastanawia się, na kogo ruscy chcą wymienić Tuska!
    Nawet opisane przez Toyaha gesty dobrze by tu pasowały, tylko że podobno ruskie elity ostatnio już nie smarkają w palce.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...