czwartek, 1 listopada 2012

Bisogna morire

Wprawdzie dla osób religijnych dzisiejsze święto to formalnie dzień, w którym modlimy się za wszystkich nieznanych nam męczenników z rzymskich katakumb, a dopiero jutro wspominamy naszych wszystkich zmarłych. Przez to jednak, że nasza tradycja i obyczaj już dziś wysyła nas na cmentarze i każe nam się zadumać nad śmiercią, nie ma powodu, by tych dwóch dni nie potraktować z podobną intencją. A więc z ową należną umieraniu powagą.
Niedawno przy okazji coryllusowych uwag na temat dawnej włoskiej muzyki, pozwoliłem sobie przypomnieć pewne wybitne bardzo dzieło włoskiego kompozytora Stefano Landi, żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku zatytułowanego „Homo fugit velut umbra (Passacaglia Della Vita). Wkleiłem ten utwór i na dokładkę dołożyłem fragment tłumaczenia tekstu, tak by każdy miał choćby minimalne pojęcie na temat tego, o czym jest ta pieśń. No i w związku z tym dostałem bardzo uprzejme zamówienie od pewnego mojego kolegi na przetłumaczenie całości, i to w dodatku w taki sposób, by się to dało śpiewać po polsku.
A zatem, proszę bardzo, specjalnie dla Ciebie i Twoich bliskich. No i oczywiście dla każdego, kto to uzna za warte uwagi. Śpiewajmy.



Jak bardzo się mylisz,
gdy myślisz, że życie
się nigdy nie skończy.
Bo umrzeć musimy.

Marzeniem jest życie
tak cudownie słodkim,
lecz radość przeminie.
Bo umrzeć musimy.
I na nic lekarstwo,
i na nic chinina.
Nic nas nie uleczy.
Bo umrzeć musimy.

I na nic lamenty,
i groźby, i nasza
bezczelna odwaga.
Bo umrzeć musimy.
I żadna formuła
Nie zdoła poskromić
Tej mocy co czyha.
Bo umrzeć musimy.

I nie ma sposobu,
by splot ten rozwiązać
i na nic ucieczka.
Bo umrzeć musimy.
Jednako dla wszystkich,
najbardziej przebiegli
nie umkną przed ciosem.
Bo umrzeć musimy.

Giniemy gdy śpiewy,
giniemy gdy granie
na cytrze, na dudach.
I umrzeć musimy.
Giniemy i w tańcu,
i pijąc, i jedząc;
jesteśmy padliną.
I umrzeć musimy.

Ta Śmierć Przeokrutna
nas wszystkich oszuka,
zawstydzi każdego.
I umrzeć musimy.
A mimo to, bredząc
żałośnie i wrzeszcząc,
kłamiemy naiwnie.
Bo umrzeć musimy.

I młodzi, i dzieci,
i też każdy człowiek
rozpadnie się w ziemi.
Bo umrzeć musimy.
I zdrowi, i chorzy,
i dzielni, tchórzliwi,
dla wszystkich ów koniec.
Bo umrzeć musimy.

Gdy nic cię nie martwi,
to już w twojej piersi
twój świat już się kończy.
Bo umrzeć musimy.
A jeśli i o tym
nie myślisz, to jesteś
szalony, pamiętaj,
że umrzeć musimy.

14 komentarzy:

  1. Dziękuję.
    Pięknie to zrobiłes.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jan Bernat
    Czego sie nie robi dla przyjaciół!

    OdpowiedzUsuń
  3. @kryska
    Cieszę się, że Ci się spodobało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za przekład. Miałem ostatnio poszukać tego tekstu, a tu proszę Pan go przełożył:)

    Ja dzisiaj trochę słuchałem nastrojowej Drogi Krzyżowej (Via Crucis), wykonaniu L'Arpeggiata.

    Mój ulubiony utwór z tej płyty to "Maria". Polecam zdecydowanie, medytacyjny, piękny, nie da się przejść obojętnie:

    http://www.youtube.com/watch?v=11POTypBh2I

    Pozdrawiam
    KMrówka

    OdpowiedzUsuń
  5. Też wysłuchałem.
    Piękne.
    A do tych świąt jescze trochę czasu.
    Może pan zrobi przekład?

    OdpowiedzUsuń
  6. @km
    Szczerze powiem, że dla mnie L'Arpeggiata akurat jest zbyt popowa. Gdzieś dawno słyszałem wykonanie Landiego znacznie bardziej klasyczne, naprawdę poważne. Niestety, dziś cały rynek zdominowany jest przez tych gwiazdorów. No ale pretensji nie mam. Trudno grać tylko w kościołach. Szczególnie gdy trzeba żyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. toyah@
    Może nie tyle popowa, co komercyjna; przy okazji robią trochę reklamy tej ładnej muzyce.

    Wszedłem w świat tej muzyki - również l'Arpeggiata - za sprawą festiwalu Misteria Paschalia. Ale przeszło mi szybko, chyba po dwóch latach, bo nie wiadomo, co taki festiwal ma dawać. Powinien dawać autentyczne przeżycie sacrum. Nie bez powodu odbywa się w czasie Wielkiego Tygodnia.

    Z drugiej strony, w Wielkim Tygodniu chrześcijanie chodzą do Kościoła i tam śpiewają gorzkie żale i drogę krzyżową. I to jest autentyczne.

    Festiwal jest więc chyba, dla uczestników, duchową rekompensatą utraconego sacrum.

    Po za tym, Festiwal mocno się skomercjalizował. Lubię muzykę sakralną i pasyjną, ale szerokim łukiem omijam Misteria Paschalia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też dziękuję. Piękne.

    Ale, przy okazji...
    Nie wiem czy czytuje Pan Gazetę Warszawską.
    Żona kupowała i czytaliśmy. Zwykle do połowy. Z rzadka zaglądaliśmy do drugiej części i bez szczególnej uwagi co tam stoi.
    Tymczasem, ze dwa tygodnie temu odkrylismy pod koniec pisma trzy ogromne po pół strony anonsy, których nie szło nie zauważyć. Jeden wróżbiarza, drugi energoterapeuty i trzeci homeopatyczny.
    Tutaj też nie może przepuścić okazji?

    I tak się skończyło Żony kupowanie Gazety Warszawskiej.

    Z poważaniem

    OdpowiedzUsuń
  9. @km
    No ładnie Pan to ujął: "duchowa rekompensata utraconego sacrum". Właśnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Jacek Wiktor
    To szkoda, że nie doszliście do drugiej połowy. Bo tam są moje teksty. Regularnie co tydzień. Od dwóch lat. Nieskromnie powiem, że jedyne, które są cokolwiek warte.

    OdpowiedzUsuń
  11. @toyah, @km.
    "Duchowa rekompensata utraconego sacrum".
    Ja tego nie rozumiem.
    Może chcieliście napisać- zmysłowa rekompensata utraconego sacrum.
    Bo muzyka jest piękna.
    Zmysły, zastanowienie nad swoim losem- tak.
    Ale bez sacrum to żadnego ducha nie ma.
    Tylko pustka obojętnego kosmosu.

    Miotający się między wiarą a bezbożnością.
    Wierzący sceptyk.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Toyah
    Pana teksty to jest oczywista oczywistość. Czytaliśmy po znajomości.
    Chodzi mi o tę część gazety od poradnika domowego w dal.
    Nie poruszają Pana te reklamy?

    OdpowiedzUsuń
  13. @Jan Bernat,

    zstępuje Pan do głębi...

    ' "Duchowa rekompensata utraconego sacrum".
    Ja tego nie rozumiem.
    Może chcieliście napisać- zmysłowa rekompensata utraconego sacrum.
    Bo muzyka jest piękna.
    Zmysły, zastanowienie nad swoim losem- tak.
    Ale bez sacrum to żadnego ducha nie ma.
    Tylko pustka obojętnego kosmosu.'

    Niech sobie Pan wyobrazi, że nie chodzi Pan do Kościoła. I nagle organizują w Pana mieście Festiwal w czasie Świąt, lub przygotowania do Świąt. I nagle wali na to tłum. Ten sam tłum, który dawno nie był w Kościele. I tłum - jakkolwiek snobistyczny i wyposażony w dobry smak muzyczny i kulturalny - słucha pieśni sakralnych, tych samych, które kiedyś nie były celem samym w sobie, lecz czymś w rodzaju drabiny, czy trampoliny wznoszącej w świat metafizyczny, Inny Świat. To nie są tylko zmysły. Zmysły to za mało, by wytłumaczyć wszystko.

    btw. Miło zamienić tutaj z Panem słowo. Podobały mi się Pana komentarze na S24.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...