Mogę się oczywiście mylić, ale chyba jednak nigdy na tym blogu nie poświęciłem ani jednego słowa tak zwanemu „językowi nienawiści”. I postąpiłem w ten sposób wcale nie dlatego, że osobiście nie mam nic przeciwko owemu językowi, ale z tej prostej przyczyny, że zawsze doskonale sobie zdawałem sprawę z tego, że ów „język nienawiści” – podobnie zresztą jak sama „nienawiść” – stanowią pojęcia na tyle pojemne i na tyle, że tak to ujmę, rozciągliwe, że każdy łachudra jest w stanie pod nie podłożyć cokolwiek mu się w jego durnej pale ulęgnie. Choćby to i miała być nawet Modlitwa Pańska. A zatem, o czym tu gadać?
Nie znaczy to jednak też, że tematu nienawiści w ogóle unikałem. Jednak za każdym razem – a przynajmniej mam taką nadzieję – skutecznie się starałem, by bardzo precyzyjnie formułować wszystko co mi chodzi po głowie, i w żaden sposób nie dać się w tym co piszę zwieść owemu językowemu fałszerstwu, które nas oblepia niemal każdego dnia.
O czym mówię? Weźmy bieżącą sytuację, a więc ogólnonarodową debatę na temat owej „nienawiści”, jej „języka”, i jak problem jaki z nim mamy rozwiązać na poziomie prawa. Rozmawiałem dziś z moim kolegą Gabrielem Maciejewskim i w pewnym momencie rzuciłem coś w stylu: „Ależ oni nas nienawidzą!”, na co Gabriel, zgodnie z oczekiwaniami, odpowiedział: „No”. I ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby ta rozmowa miała charakter publiczny, obok nas w jednej chwili pojawiłaby się cała kupa bardzo wrażliwych komentatorów, która by nam wytłumaczyła, jak to jest z tą nienawiścią. Jestem tego pewien, bo ja akurat doskonale wiem, jak to wszystko działa. I wiedząc to, znakomicie sobie też zdaję sprawę z tego, jak skutecznie ta akurat sfera została zakłamana i tak naprawdę ostatecznie wykluczona z jakiejkolwiek debaty. A więc znów – o czym tu w ogóle gadać? To jest trochę tak, jak ja bym chciał podyskutować z kimś o miłości, a ten ktoś by mi wrzucił do odtwarzacza film pod tytułem „Ladies”.
Dziś, kiedy tu ukazuje się poniższa notka, w Salonie24 przypominam swój stary, bo jeszcze sprzed czterech ponad lat, tekst o wykopywaniu taboretu. Proszę sobie wyobrazić, że niedawno, z całą pewnością na fali bieżącej atmosfery, otrzymałem następującej treści sms: „Gratuluję. Rozumiem że teraz będziecie nas wieszać”. To co w tym esemesie było jednak najciekawsze, to nawet nie jego treść, ale fakt, że otrzymałem go od nikogo innego jak autora tamtej wypowiedzi o taborecie sprzed czterech lat. Przypomnę może:
„Niech pan zrozumie. Jak już będą wreszcie wieszać Kaczyńskiego, to ja będę pierwszy, który z radością wykopie spod niego ten taboret. Bo ja nie mówię o polityce, o rządzeniu, o tym czy oni coś tam zrobili dobrze, czy źle. Ja ich po prostu nienawidzę”.
I oto dziś ten sam człowiek nie może się pozbierać z oburzenia w obliczu tego, że ja byłem tak podły, że siedziałem obok Grzegorza Brauna kiedy ten ogłaszał potrzebę rozstrzeliwania zdrajców.
Odpisałem mu. Wymijająco: „Błąd. My nie będziemy strzelać. My będziemy kopać w taborety”.
Nie odpisał. Ciekawe czemu? Komórka mu zahaczyła o brzozę?
Serdecznie proszę o wspieranie tego bloga. Choćby przez kupowanie ksiązki o liściu, w której – tak na marginesie – znajduje się tamten stary, jakże dziś aktualny, tekst. Bardzo proszę. Sytuacja jest autentycznie podbramkowa. Dziękuję.
Na szczęście możemy liczyć na rząd, który już wyszedł z inicjatywą powołania dedykowanego organu monitorującego przestrzeń publiczną pod kątem pojawiania się języka nienawiści. Radio podało, że będą monitorować wypowiedzi czy nie zawierają one mowy nienawiści w stosunku do osób o odmiennych poglądach politycznych, religijnych, seksualnych i innych. Najciekawsze jest to "innych".
OdpowiedzUsuńOczywiście ww. organ będzie wszystko to zliczał i dbał o symetrię, o którą tak dopytywał się red. Lis w swoim programie.
Czekam na pojawienie się pierwszych "trójek" obywatelskich nasłuchujących na ulicach "mowy nienawiści".
Pozdrawiam.
@toyah
OdpowiedzUsuńPonieważ termin "mowa nienawiści" został wypromowany przez Michnika (nie pamiętam, czy osobiście przez niego, czy tylko przez jego gazetę), to jest to już dostateczny powód, żeby podchodzić do tego ostrożnie. A w zasadzie tak jak w nowomowie należy go rozumieć odwrotnie do treści, z jaką może się kojarzyć, albo jako zwyczajny element walki politycznej.
Dzisiaj widać już wyraźnie, że to nie tylko element medialnej propagandy, ale oręż w walce politycznej.
Ciekawa jestem tylko jak "rozgrzani" sędziowie uzasadnią, że mową nienawiści posługuje się Braun i Macierewicz, a Niesiołowski i Palikot są w tym względzie niewinni jak baranki.
Demokracja ludowa wkracza w nową fazę.
http://wyborcza.pl/1,75248,12936251,PO_chce_scigania_za_mowe_nienawisci_na_tle_politycznym_.html
OdpowiedzUsuń"Platforma proponuje nowe brzmienie artykułu: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa..."
Ciekawe że ustrój faszystowski wymieli z nazwy a te inne są... inne?
Nie da się zakazać ludziom określonego myślenia ale zawsze da się ich zamknąć do więzienia za to co mówią.
Nic nowego pod słońcem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńI. Ty tutaj piszesz niemal "łopatologicznie", więc bez obaw o precyzyjne formułowanie myśli (przy okazji: tekst z poniedziałku-prima!).
II. Byłem dziś u Twojego kumpla. Skusił mnie tytuł wpisu. Po przeczytaniu pierwszych komentarzy, powiem, że dużo jeszcze pracy przed Wami.
No i pilnujcie się. Oni już jadą na grubo. Po Was, to przyjdą już po mnie i pozostałych stąd.
P.S. A w ogóle to mają już na co do Ciebie zadzwonić??
Ja podobnemu osobnikowi, tylko że za ataki ad personam wobec mnie, ale o podłożu politycznym powiedziałem, że uważam znajomość za zakończoną.
OdpowiedzUsuńTego Twego wpisu o taborecie nie da się zapomnieć. O ile pamiętam(musiałabym sprawdzić w "Liściu"), był to pierwszy albo jeden z pierwszych rozdziałów książki?
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle- Orwell w czystej postaci...
@Eliza
OdpowiedzUsuńTak. Jeden z pierwszych. Ty wiesz, że ludzie wciąż ja kupują? Częściej niż Elementarz.
Wcale się nie dziwię, tym bardziej, że ciągle aktualna.
OdpowiedzUsuńA nie obawia się Pan,że na Pana wyciągną jakieś grube armaty i zrobią z Pana terorystę na miarę Brunona K?
OdpowiedzUsuńNo bo Brunon K. "zamachnął się na najwyższe organa wadzy", reżyser Braun "chciał eksterminować wiodące ośrodki medialne", no a Pan przy nich to prawdziwy Osama Bin Laden.
Pan godzi w sojusze i to dość radykalnie:
http://www.toyah1.blogspot.com/2012/10/jeszcze-o-ostatecznym-rozwiazaniu.html
@Alex Frost
OdpowiedzUsuńA to byłby który paragraf? 22?
@Alex Frost
OdpowiedzUsuńA to byłby który paragraf? 22?
Ogłoszenie!
OdpowiedzUsuńGabriel prosił żeby przekazać, że na targach zajmuje stanowisko 101. Nie 10, ale 101.