piątek, 13 kwietnia 2012

Moje Kinderszenen

Poniższy tekst już tak naprawdę był tu przedstawiony, tyle że w nieco innej wersji. I, mimo że jego charakter zdecydowanie bardziej odpowiada temu co się dzieje tutaj niż w Salonie24, wstawiłem go jednak na tamten blog, wiedząc, że tam znajdzie więcej czytelników, którzy go nie mieli okazji jeszcze czytać. A wierzę, że on jest na tyle mocny, ze nie wypada go za bardzo chować. Zwłaszcza w dniach takich jak te.
No i stało się tak, że nasz kolega raven59 – być może też z tego powodu, że go wcześniej nie miał okazji czytać – zaczął mnie bardzo naciskać, by go wkleić tutaj. Tłumaczyłem mu, że on już tu w pewnym sensie był – na nic. A więc ponieważ co rozkaz to rozkaz, bardzo proszę, przeczytajcie go sobie i mam nadzieję, że zarówno ci, którzy go sobie tylko przypomną, jak i ci, którzy go wcześniej nie znali, będą mieli podobną satysfakcję. No i jeśli tak się stanie, będę wdzięczny za każdy grosz. Numer konta jest tuż obok. Dziękuję.
Od tamtej soboty minęły już dwa lata, ale wiemy przecież świetnie, że czas płata różne figle i wcale nie tak rzadko dochodzi do sytuacji, że człowiek kładzie się spać wieczorem, rano wstaje, i z przerażeniem widzi, że mijają kolejne tygodnie, a za chwilę miną kolejne miesiące, a ten dzień, kiedy to w smoleńskiej mgle rozbił się samolot z polską szachownicą, a 96 osób znajdujących się w środku, wśród nich Lech i Maria Kaczyńscy, zostali rozszarpani na strzępy, będzie nam stał przed oczami jakby to było wczoraj.
Ktoś mnie zapyta, czemu ja z zawziętością godną lepszej sprawy powtarzam słowa o tej masakrze? Czemu ja nie mogę normalnie powiedzieć, że oto minęły cztery miesiące od katastrofy pod Smoleńskiem, albo – skoro już muszę gadać o Prezydencie – nie powiem normalnie, że właśnie dziś obchodziliśmy drugą rocznicę jego śmierci? Czemu ja wciąż przypominam te ciała, te porozkradane spinki, skrawki ubrań, zegarki, karty kredytowe? Czemu ja wciąż, z maniakalnym zawzięciem, wspominam to biedne, zdeformowane do granic wyobraźni szczątki Przemysława Gosiewskiego? Czemu ja wciąż gadam o tej krwi?
Powiem że sam się nad tym zastanawiam i nie do końca wiem, co odpowiedzieć. Najprościej byłoby powiedzieć, że ja wciąż o nich myślę, i że każdy kolejny dzień mijający od tego udręczenia wypełniam głosami, obrazami i wspomnieniami związanymi z tamtymi ludźmi, z tym co się z nimi stało, a nawet i z tymi, którzy po nich zostali. Być może najprościej byłoby powiedzieć, że za tym moim zaplątaniem stoją tamte tak już wydawałoby się stare zdjęcia Ewy Kaczyńskiej w dniu pogrzebu, które wciąż tworzą pulpit i mojego komputera i telefonu. A może to chodzi o to, że ja zwyczajnie o tym dniu i o tych ludziach nie potrafię zapomnieć, ale też zapomnieć nie chcę. Co więcej, ja chcę o nich pamiętać w wymiarze, który uważam akurat tu za podstawowy. A więc w wymiarze który mam ochotę nazywać męczeństwem.
Pamiętam publiczne reakcje jakie wywołała publikacja książki Jarosława Marka Rymkiewicza o warszawskiej masakrze roku 1944, zatytułowanej ‘Kinderszenen’. Pamiętam, że to właśnie w stosunku do niej formułowano tego typu zarzuty, które sprowadzały się do jednego – że Rymkiewicz nurza się w krwi i że tu jest chore. Pamiętam, że kiedy ja czytałem tę książkę, byłem wypełniony niczym więcej jak tylko pełnym wzruszenia uniesieniem, jednak ani nie wiedziałem, skąd ono się bierze, ani jednak też tego wiedzieć nie potrzebuję. Dziś, kiedy myślę o tym rozbitym na rosyjskim błocie polskim samolocie, wiem, że to jest dokładnie to samo, a ja jestem emocjonalnie zanurzony w tym samym wymiarze, który opisywał w swojej książce o Powstaniu Warszawskim Rymkiewicz. Ale wiem też coś więcej – że wściekłość jaką u niektórych wzbudzały tamte emocje, i wściekłość, jaką budzą emocje – przecież nie tylko moje – dzisiejsze, to jest dokładnie ta sama wściekłość. Jest to wściekłość skierowana przeciwko wydawałoby się kompletnie obcej kulturze, czy może wręcz obcej cywilizacji, która nagle przestaje być czymś, co oglądamy przez szybę samochodu, lub przez turystyczną lornetkę, ale która nagle agresywnie wkracza w nasze życie i pokazuje się jako jak najbardziej alternatywna oferta.
Kiedy dziś słuchamy pełnych oburzenia komentarzy dotyczących politycznych rzekomo źródeł tej tak fatalnie przedłużającej się żałoby, kiedy słyszymy najróżniejszych komentatorów serdecznie ubolewających nad tym, jak to źli, podli i zakłamani ludzie bezwzględnie wykorzystują ból rodzin osób pogrzebanych w podsmoleńskim błocie, kiedy słuchamy apeli o to, żeby wreszcie już skończyć z rozgrzebywaniem tej tragedii, żeby usunąć te krzyże, zdmuchnąć świeczki, żeby zabrać te zdjęcia, żeby wrócić do normalnego życia, a sprawy zostawić doświadczonym rosyjskim i polskim prokuratorom, mamy naturalną skłonność do tego, żeby sądzić, że za tym wszystkim kryje się polityka. Zwyczajna polityka. Jak zawsze od tylu już lat. I nie tylko za tym, ale za wszystkim. Że nawet jeśli jedni wciąż apelują o to, by wysprzątać tę krew i wydrapać ten wosk, bo boją się, że i ta krew i ten wosk ich w końcu pochłonie, to drudzy wciąż gadają o kwietniowej tragedii, bo w ten sposób chcą zdobyć kilka dodatkowych punktów w sondażach, a ten sposób – bo to jest tylko sposób – wydaje się do tego celu zwyczajnie i po prostu najlepszy.
Otóż nie mam pewności jak jest u innych, ale jeśli idzie o mnie i ludzi mi bliskich, jestem absolutnie pewien, że tu polityka nie ma nic do rzeczy. Jak idzie o nas, ja po prostu wiem, że ta katastrofa to znak, symbol i doświadczenie, znacznie przekraczające wszystko to, co może nam dać doraźna polityka. To jest właśnie coś na miarę tego opisanego przez Rymkiewicza wybuchu z okupowanej Warszawy roku 1944. Dopiero co pisałem tekst o inwazji protestanckiej pobożności, i przy tej okazji znów przypomniał mi się film Mela Gibsona o męce Jezusa i cała ówczesna histeria skierowana pod adresem tego co Gibson pokazał i w jaki sposób to pokazał. A więc ten jeden stały argument: Po co w ogóle o tym gadać? I to jeszcze gadać w sposób tak nieprzyjemny? To jest właśnie ten sam wymiar. Wcale nie polityczny, ale kulturowy.
Minęły dwa lata od katastrofy rządowego tupolewa i od śmierci prezydenta Kaczyńskiego. Wszystko co się stało przez te miesiące, każe mi mieć pewność, że ta śmierć i to męczeństwo nie było wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, ale że za nimi stała czyjaś podła, najpodlejsza myśl. Ale też wszystko, co się przez te miesiące dzieje, każe mi się obawiać, że jest całkiem możliwe, że nigdy już się nie dowiem, czy moje podejrzenia są słuszne, czy nie, i że już do końca moich dni, będę skazany na kłamstwa i bezczelne pomówienia. I jest mi oczywiście z tego powodu bardzo źle. Natomiast jest coś znacznie ważniejszego niż to, czy przyczyny tej katastrofy zostaną wyjaśnione, a nawet czy źli ludzie zostaną ukarani, a ofiary tego zła otrzymają swoją sprawiedliwość. Myślę sobie, że z pewnego punktu widzenia, dla mnie i dla wielu ludzi, których znam, najważniejsze pozostaną i tak już tylko te ostatnie sekundy przed ostatecznym końcem tego lotu, myśli i słowa ludzi zgromadzonych w tym jednym, tragicznym miejscu, ten strach, ten ból, ta bezradność i wreszcie ta krew i to cierpienie. Ta – znów muszę wrócić do tego nieszczęsnego ciała Przemysława Gosiewskiego – niewyobrażalna rzeź. Ten znak, ten symbol, ten głos umęczonej Ojczyzny.
Tak więc to cośmy otrzymali, widzę jako karę i jako dar. I, przepraszam bardzo, ale jeśli dziś jakiś wyżelowany dziennikarz mówi mi, żebym przestał, bo moje gadanie go denerwuje, to ja oczywiście rozumiem jego zdenerwowanie. Powiem wręcz, że ja je rozumiem bardzo dobrze. Rozumiem je, bo wiem świetnie, jak to jest kiedy człowiek się boi, ale wiem też że od strachu jeszcze gorszy bywa kontakt z obcym.
„Bo coś się tu dzieje, a pan nie wie, co to jest. Prawda, panie Jones?”

30 komentarzy:

  1. Prawda panie Toyah.
    Dziś taki jeden do tego stopnia był tym wszystkim zniesmaczony, że stwierdził, że wolałby się nie urodzić niż tak zachowywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Remo
    Ja na jego miejscu też bym się wolał nie urodzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. @toyah
    Dziękuję,
    wtedy gdy ta notka została umieszczona na S24 pojawiła się informacja o zasadności przystanku we Włoszczowej i oddaniu tym samym (w pewnym sensie) honoru Śp. Przemysławowi Gosiewskiemu.
    To Jego małe zwycięstwo obok naszych cierpień związanych z tą Tragedią.

    OdpowiedzUsuń
  4. @raven59
    Obawiam się, że w obecnej sytuacji mamy do czynienia z gównem, nie zwycięstwem. Pamięć Gosiewskiego została zszargana na całe lata. A tych którzy za to spalą się w piekle jestem w stanie wymienić z nazwiska. Pierwszym z nich, niech będzie Robert Mazurek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Toyah
    Czytałeś ten jego bełkot w rp, co? Jak dla mnie on to musiał pisać w jakimś pijackim widzie. Ten powróz musi ich naprawdę już nieźle dusić. No, nic. Trzeba się przygotować na dalsze rozczarowania. Bo czegoś takiego ja nawet po Mazurku się nie spodziewałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Toyahu,
    moj znajomy na fejsbuku przytacza tekst Mazurka jako rozsadny glos na prawicy.Masz racje,tkwimy po uszy w wielkim gownie.Ty tam a ja tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  8. @tobiasz11
    To Mazurek tkwi w gównie. I to nie od dziś. Nie miałem watpliwości co do niego jeszcze w czasach "Wprost". Z Toyahem trochę już na jego temat gadaliśmy.
    Ostatniego tekstu Mazurka nawet nie czytałem. Omijam go od dawna z daleka. Wystarczy mi to jedno komentowane tu i ówdzie zdanie, że Mazurek brzydzi sie uroczystościami na Krakowskim Przemiesciu, bo to powinien być jego zdaniem czas żałoby i modlitwy...
    Jak tu komentować te wynurzenia oślizłego, zakłamanego konformisty?

    Mam wątpliwą satysfakcję, że wreszcie tyle osób otworzyło oczy co do tego typka.

    OdpowiedzUsuń
  9. @kazef
    Nie wiem. Chyba nie. Ale się zobaczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. @zawiślak
    Nie. Nie czytałem. Słyszałem. I spodziewałem się jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  11. @tobiasz11
    Mazurek to żadna prawica. To facet z szalikiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. @kazef
    Wasza reakcja wskazuje, że ten tekst musi być wart przeczytania. Chyba jednak się poświęcę.

    OdpowiedzUsuń
  13. @toyah
    "facet z szalikiem"

    Dobrze powiedziane.
    Ale jeszcze lepiej byłoby "szalik z facetem". Ten wymuskany szaliczek z męsko-damskiej mody i jego dodatek.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Toyah
    A ja podejrzewam, że tego czegoś się nie spodziewałeś. I będę się upierał! Przeczytasz-pogadamy.

    OdpowiedzUsuń
  15. @kazef
    Przeczytałem. Cały Mazurek. Tyle że nagle na poważnie. On niestety nie potrafi być poważny. I to już jest naprawdę okropne. Z niego jest już tylko pajac.

    OdpowiedzUsuń
  16. @zawiślak
    Daje słowo, że jedyne co mnie zaskakuje, to to że on nagle nie rechocze. Nagle sobie uświadomiłem, że to jest zawodowy błazen uwięziony w swojej roli. Poza tym - zero. Przecież to jest zaledwie jeden z tych, którzy o Przemysławie Gosiewskim nie mówili inaczej jak tylko "Edgar". O Drzewieckim - "biały nos", a o Gosiewskim - "Edgar". Taka fucha.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Toyah @zawiślak

    Też to przeczytałem.
    Przykleja kilkakrotnie i premedytacją łatkę oszołomów i wariatów - wiadomo komu. Mówi ironicznie o towarzystwie z Krakowskiego Przedmiescia. Po drugiej stronie ustawia Zdrojewskiego, Belkę i Siemoniaka, którzy (inaczej niż pisowska tłuszcza) potrafią się zachować.
    Pełno niuansów z podręcznika agitatora.

    Nie, Toyahu - ten tekst nie jest całkiem na poważnie. Unosi sie nad nim ten sam rechot, to samo co zawsze kpiarskie he-he nad robionymi w konia, manipulowanymi czytelnikami.
    Dla mnie ten tekst Mazurka to potwierdzenie jeszcze jednej rzeczy czytanej między wierszami. Tkwi ów dziennikarzyna po uszy i od dawna w tuskowej narracji, ale w gruncie rzeczy już się nie może doczekac palikota. Już na niego przygotowuje. Dopiero wtedy nam pokaże, co potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  18. @zawiślak
    Nie zgadzam się. Moim zdaniem on to napisał jak najbardziej na poważnie. Powiedziałbym wręcz, ze on osiągnął tam poziom prawdziwego szaleństwa. Prawdziwego. A tam żartów, jak wiemy, nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  19. nieco oprawy:

    http://www.youtube.com/watch?v=RBQXJ3I5xGA


    They Can't Take Away Our Music

    There's a feeling shared today
    By the people whose freedom
    Has been taken away

    And as in the past
    When times were wrong
    The common folks
    Come together in song

    How will we win
    With what will we fight
    We hope with this song
    Our world we will unite

    Oh, there's one thing that I'm sure
    It's so proud and it's so pure
    And it comes from deep within
    It's got no hair, it's got no skin

    As we travel far and near
    We bring the world for you to hear
    And the message that we bring
    Is alive in the word we sing

    And no matter how it make you feel
    We got something they can't steal

    (CHORUS)
    No, they can't, no, they can't
    No, they can't take away our music
    No, they can't, no, they can't
    No, they can't take away our music

    In the ghetto, it gets cold
    But we've got something
    To warm our souls
    Like the blanket of our fate
    Keeps us covered when we shake

    Though they take our brother's live
    And deny his given right
    Yes, the message will be heard
    As the four winds spread the word

    And our spirit, they can't break
    Cause we got power to communicate, yeah


    No, they can't, no, they can't
    No, they can't take away our music
    No, they can't, no, they can't
    Say they can't take away our music

    Lord, no, they can't, no, they can't
    Hey, they can't take our music
    Music, music, sing it for me
    Sing it for me, sing it with me

    (They can take away our lives)
    Come on, come on
    (But they can't take our music)
    Music is yours and music is mine
    Is mine, is mine, is mine

    (They can take away our lives)
    There was a lady one day
    I bet you don't know her name
    (But they can't take our music)
    Do you remember Billie Holliday
    Billie Holliday sang the blues

    (They can take away our lives)
    She may be dead but she's alive today
    (But they can't take our music)
    Do you remember Charlie Parker
    Sing the blues, sing the blues
    Sing the blues

    (They can take away our lives)
    Jimi Hendrix, Sammy Cooke
    Elmore James play the blues
    For you, they played
    It's all for you, yeah
    (But they can't take our music)

    Music is yours, it's mine
    It's yours, sing it now
    (They can take away our lives)
    It made me laugh and it made me cry
    (But they can't take our music)
    Crying, crying, little baby Janis
    Cried for you, yeah

    (They can take away our lives)
    Remember Jimi Hendrix too, Lord
    (But they can't take our music)
    Sam Cooke now put his message in
    My book, my book, it's your book
    It's everybody's book

    (They can take away our lives)
    Music is fine, music is all right
    (But they can't take our music)
    All right with me, yeah

    Come on, come on
    Sing it for me, sing it for me
    (They can take away our lives)
    Sing it for me, sing it just
    Everybody, come on
    (But they can't take our music)

    Get up on your feet now and
    Stomp your feet, clap your hands
    (They can take away our lives)
    Sing it to your man, sing it to your woman
    Sing it to your baby, sing it to the sky
    (But they can't take our music)

    Sing it to the air, sing it to the ground
    Sing it to the Earth, my, my, my, my
    Come on (they can take away our lives)
    They can't take it away
    They can't take it away
    (But they can't take our music)

    OdpowiedzUsuń
  20. Toyah,Kazef,

    To samo odpisalem temu 'znajomemu'-to tylko nadworny blazen.Jedno Wielkie Gowno.Cytuja go dzis w TVN przez caly dzien nazywajac czlowiekiem z pawej strony sceny.
    O to im chodzilo.Banda wszarzy.

    OdpowiedzUsuń
  21. @
    Mazurek ?
    Ostatni kawałek, pozostały ze Świąt, zjadłem dziś wieczorem...

    A tak na poważnie: wolę być wariatem niż zdrajcą.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Toyah& kazef
    Otototo. Ja właśnie szczypałem się w ryło, gdy to czytałem, sprawdzając nazwisko autora. To po pierwsze. Ponadto ten tekst jest wyraźnie słaby. Ja co prawda znam Mazurka właściwie tylko z tych jego wywiadów, które uważam w większości za przeprowadzone sprawnie, z jajem. Samego autora uważam mimo wszystko za człowieka inteligentnego. Ale ten jego dzisiejszy tekst abstrahując od treści uważam za bardzo słaby. Tak warsztatowo. I nie ciągnijcie mnie za język dlaczego, bo nie jestem lingwistą/dziennikarzem. Tak po prostu, na ucho. Gdybym ja miał napisać tekst o takim wydźwięku, przygotowałbym go znacznie lepiej.
    Co do jego złośliwości pod adresem P.Gosiewskiego, to przecież wiemy, że dworował sobie w ten sposób ze wszystkich.
    Kończąc: tak, szaleństwo lub/i gorzała. Na poważnie. Ale o tym pisałem już wyżej.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Toyah z 22:46 (to było zdaje się do mnie)
    Sprecyzuję swój pogląd.
    Zgoda: on to pisał śmiertelnie poważnie, na poziomie na którym żartów nie ma - to jest powaga prezentowana ostatnio przez pajaca palikota. Mazurek, jak palikot, stał się nagle z pajaca poważnym, baaaardzo poważnym kontestatorem.
    I dalej: jest w tym tekście ten sam podskórny rechot, który towarzyszy innym tekstom Mazurka, zwłaszcza tym pisanym na pół z Zaleskim. Rechot nad robionymi w konia czytelnikami.

    Rok temu, w pierwszą rocznicę Smoleńska, gdy dokładnie w porze uroczystości w Warszawie TVN zadekretował lemingom start nowego X-Faktora pisał był Mazurek na swoim blogu następująco:

    "Biegam jak wioskowa płaczka z pogrzebu na pogrzeb, na każdym widuję te same twarze. Ale w końcu z Gosiewskiego za życia drwiłem niemiłosiernie, musiałem do niego pójść. I pożegnania znajomych, przyjaciół: Tomka Merty, Władysława Stasiaka, Janusza Kochanowskiego, którego strasznie mi brakuje.
    Tak, wiem, ta żałoba już dawno się skończyła, dajmy temu spokój, czas na 'X-Factor'. Tylko że mnie, zapewne nie jednemu, wciąż wracają obrazy z tamtej cholernej soboty".
    ------
    Tak było rok temu... Było kpiarsko o "wioskowych płaczkach", było usprawiedliwienie kroczącego w szeregu janczara, który jaby sam siebie nie rozumie: "Tak, wiem, ta żałoba już dawno się skończyła, dajmy temu spokój, czas na 'X-Factor'"

    OdpowiedzUsuń
  24. @
    Ten sam Mazurek, który rok temu w propagandowym chórze pisał, że to już koniec żaloby i reklamował X-faktor, dziś ubolewa nad brakiem atmosfery żałoby i zadumy...

    OdpowiedzUsuń
  25. @zawiślak
    No właśnie nie ze wszystkich. W tym sęk, że byli tacy z których sobie nie dworował.

    OdpowiedzUsuń
  26. @orjan
    Oprawa jak znalazł. Choć muszę przyznać. że ja mam do Burdona stosunek zmienny.

    OdpowiedzUsuń
  27. @raven59
    Ja też. Zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  28. @kazef
    Teraz to już oczywiście za późno, ale ja bym był za tym, żeby on się jednak zastanowił, dlaczego akurat z Gosiewskiego "drwił niemiłosiernie".

    OdpowiedzUsuń
  29. @toyah
    Rzeczywiście. Też byłbym za tym.

    OdpowiedzUsuń
  30. wp.pl donosi:

    Aż 39% Polaków nie potrafi powiedzieć, który z raportów dotyczących katastrofy smoleńskiej jest najbardziej przekonujący - wynika z najnowszego sondażu TNS OBOP dla programu "Forum" w TVP Info. - Większość Polaków ma mętlik w głowie - komentował dr Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego.

    Ciągle nie mogę wyjść ze zdumienia na temat bieżącej wartości doktoratu. Pytanie sondażu ma formę plebiscytową ("ęce, pęce, w której ręce"). Nie ma miejsca na odpowiedź "nie wiem". Trzeba stanąć przy rządzie, albo przeciw rządowi.

    Jeżeli odpowiadający z jakiejkolwiek przyczyny nie staje przy raporcie rządowym, to ogłasza brak zaufania do rządu i kropka. A doktór powinien wiedzieć, że jeden raport miał sankcje obowiązku sporządzenia, więc 39 % uważa obowiązek za wypełniony niedostatecznie.

    Dodając głosy oddane "za" raportem poselskim widzimy w sondażu ok. 60 % respondentów oceniających źle wykonanie rządowego obowiązku.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...